Nigdy nie
rozumiałam, jak ludzie w jednej chwili potrafią się kłócić, a w drugiej
całować, ale gdy tylko moja tyrada została przerwana, cały gniew, płonące
uczucia, cała wyraźna energia i pewna namiętność została wlana do pocałunków,
walcząc z ustami Harry’ego. Moja natychmiastowa reakcja miała wyładować
wszystkie emocje, zbyt łatwo się na to godząc, nie zdecydowałam się zakłócać
naturalnej reakcji mojego organizmu.
- Odwołaj to.
Harry rozbił
pozornie niekończące się, zaciekłe pocałunki, składając zdyszane żądanie, które
mnie zmyliło. Przestał, przenosząc dłonie na ścianę, po obu stronach mojej
głowy. Jego oczy miały barwę ciemnej zieleni, ale nie było w nich gniewu,
głęboko w nich znajdowało się coś nienamacalnie namiętnego i tak palącego, że
było przytłaczające.
- Zmuś mnie.
Usta
utrzymywał centymetry od moich, ciepłym oddechem pieszcząc moją skórę i
bezskutecznie starałam się kontrolować drżący oddech i szybkie bicie serca.
A potem duża
dłoń Harry'ego powędrowała do mojej pupy, a ja wypuściłam słaby pisk, kiedy
gorąco rozlało się w tamtym obszarze. On z pewnością wziął mnie z zaskoczenia.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że moje ciało zostało oddalone od ściany, ani
tego, że jego dłoń przemieściła się, dzięki czemu mogła dobiec do mojego tyłka.
- Taka
nieposłuszna - mruknął ochryple. - Co ja mam z tobą zrobić?
Nie byłam
przestraszona. W całkiem dziwny i pokręcony sposób ufałam Harry'emu. Naprawdę
mu ufałam. I po raz kolejny byłam zamknięta w jego dominacji, czując zafascynowanie,
kiedy moje nadgarstki zostały zawieszone na jego szyi; nasze ciała ściśnięte,
serca zgodnie biły.
W odpowiedzi
uśmiechnęłam się, niemal nieśmiało, wzruszając ramionami.
Harry wydał
westchnienie, jakby rozczarowany moim nieposłuszeństwem, ale zmysłowy uśmiech
wzrastał i miałam wrażenie, że cieszył się, mogąc mnie ukarać w taki sposób.
Czując,
jakby w pokoju wzrosła temperatura, Harry wygiął szyję, naturalnie górując nade
mną, pochylił głowę tak, że jego usta dotykały mojej skóry. Zasypywał pocałunkami
moje obojczyki, sunął w górę, nie pomijając malinek, które zrobił, aż w końcu
jego usta znalazły się na moich.
I nawet nie
zdałam sobie sprawy, kiedy moje powieki zatrzepotały i nie poczułam miłego
zaskoczenia, wpasowując się w jego pocałunki.
To było dziwne,
bo Harry i ja całowaliśmy się, ale ludzie przecież często to robili, dociskając
do siebie wargi, językami walcząc o dominację. To nie był seksualny akt, jakaś
myśl, może dlatego nie mogłam odmówić ciepłu rozprzestrzeniającemu się w
piersi, w żołądku rozlewały się dzikie uczucia, których nawet gdybym chciała,
nie mogłabym wytłumaczyć.
To było
niewinne całowanie, ale ze stykającymi się ciałami i biciem mojego serca z
szybkością pociągu parowego. Nie potrafiłam pogodzić buzujących emocji,
które krążyły w moich żyłach. Łaknęłam czynów mniej niewinnych niż całowanie.
I nawet nie
myślałam, jak bardzo zwariowałam.
Mój mózg
zamienił się w papkę, myśli przeplotły się, a jakiekolwiek pytania poszły w
zapomnienie. Jednak nie do końca. Starałam się sformułować sensowną odpowiedź,
aby zdania stały się spójne. Pamiętałam, co powiedział; musiałam znać swoje
miejsce, które było pod nim. On był porywaczem, a ja byłam zakładniczką,
więźniem, prawda?
- Ale ty
powie....
- Zapomnij o
tym, co powiedziałem. Byłem pieprzonym kutasem.
To było
zwariowane, biorąc pod uwagę, jak szybko Harry zmienił zdanie; nie
dowierzałam, ale nie miałam zamiaru się z nim sprzeczać.
- Więc czym
teraz jesteśmy? - zapytałam cicho.
Harry nie
odpowiedział od razu, jeszcze przez chwilę nasze języki tańczyły, zanim się
odsunął i pocałował dwa razy mój nos. Jego dłonie przykryły moje policzki, a
kciuki łagodnie muskały skórę.
Oczy
Harry'ego, wpatrywały się w moje, w potem na chwilę przeniosły się na
obrzęknięte usta i zdobiący je nieśmiały uśmiech, wiedziałam, że rozważał
ponowne ich złączenie. Po kilku sekundach, zamiast potrzeć mój nos swoim,
musnął kciukiem moją dolną wargę.
- Nie wiem -
pokornie przyznał - ale jesteśmy czymś więcej. Ty jesteś czymś więcej dla mnie.
Jego kciuki
kontynuowały pieszczenie moich policzków, a w jego szmaragdowych oczach
rezonowała namiętność, jednak nie było to pragnienie, czy żądza przemawiająca
przez niego.
Miałam z
powrotem Harry'ego.
Ukazała się
jego szczera i prawdziwa strona.
- I mam
nadzieję, że jestem dla ciebie czymś więcej niż porywaczem.
- Nie
całowałabym cię, gdybyś nie był - odpowiedziałam szczerze, nie mając pojęcia czym
był Harry, co dla mnie znaczył i jakie żywiłam wobec niego uczucia, dlatego bez
namysłu powiedziałam prawdę. Nie mogłam odczytać żadnych emocji w stosunku do
niego, czy były one pozytywne, czy negatywne; czy były prawdziwe, czy nie
istniejące.
Myślałam, że
wiem, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia.
Harry
zaproponował mi prawdziwy, miękki uśmiech, a czułość rozświetliła jego oczy,
podczas gdy pieścił moje policzki. Mogłabym powiedzieć, że moja odpowiedź go
zadowoliła, ponieważ cały gniew wydawał się zgasnąć.
Harry
wrócił. Miałam go z powrotem.
Cała złość i
irytacja wyparowała. Jego zielone oczy mówiły, że mu przykro, ale w każdym
razie to jego usta to powiedziały.
-
Przepraszam - powiedział nagle.
Nieznaczne
zmieszanie odbiło się na mojej posturze, kiedy zastanawiałam się za co
przeprasza. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam pytająco na Harry'ego, mając
nadzieję, że poda szczegóły.
Przesunął
się do przodu, wówczas pocierając dłońmi moje ramiona, oparł swoje czoło o
moje. Jego zielone oczy miały tak jasny odcień, jakkolwiek to możliwe.
Hipnotyzowały w najbardziej tandetny i banalny sposób. Jakiekolwiek uczucia,
które je owładnęły, czy zielony był mroczny, ciemny albo jasny
i iskrzący się - utrzymywały one intensywność, co czyniło prawie
niemożliwym, aby mój sparaliżowany wzrok pognał gdziekolwiek indziej.
-
Przepraszam, że ci nie zaufałem i przepraszam, że się z tobą kłóciłem, i
przepraszam za zareagowanie w ten sposób, nawet gdy wiedziałem, że jesteś w
posiadaniu patyka.
Wpatrywałam
się z przyjemnym szokiem na przeprosiny, wylewające się z ust chłopaka,
jednocześnie odczuwając radość i smutek; powiedział, że jest mu
przykro, lecz także przez robienie tak, pokrywając nową nawierzchnią
wcześniejsze przygnębione uczucia. Brak zaufania Harry'ego był bardziej oczywisty
niż zazwyczaj. Mały uśmiech zdobił usta, przekazując także smutek.
- Naprawdę
mnie zraniłeś - przyznałam cicho.
Oboje
wiedzieliśmy, że nie miałam na myśli bólu w kostce. Byłam zła, ponieważ Harry
nie chciał albo nie mógł mi zaufać, nie teraz, ale przed jego przeprosinami.
Jednakże, to był ciężki smutek, rozczarowanie i nutka porażki, z którą miałam
do czynienia. Zdenerwowało mnie, że od razu doszedł do wniosku, iż próbowałam
uciec, tylko po to, aby rzucić moją drobną posturą o ziemię bez jakiegokolwiek
ostrzeżenia.
Zmartwiło
mnie to, że jego chłód wciąż trwał, pomimo wiedzy, że wcale nie starałam się
uciec i to bolało jak szybko Harry się zmienił, ze swawolności, którą
kochałam, do gniewu, do którego żywiłam urazę.
Harry
wyglądał na zaniepokojonego, zaniepokojonego tym, że naprawdę mnie to zabolało.
Wyrzuty sumienia przeszły przez jego twarz, mieszając się z żalem i winą, która
sama w sobie sprawiła, że chciałam mu wybaczyć. Ale czy naprawdę mogłam
pozwolić, aby jego okrucieństwo przeminęło? Czy mogłabym o tym całkowicie
zapomnieć, ponieważ wyglądał i brzmiał, i może - prawdopodobnie -
najprawdopodobniej - z pewnością przepraszał?
- Wiem -
mruknął smutno. - Byłem kretynem i przepraszam. Przepraszam
za skrzywdzenie ciebie, to ostatnia rzecz, jaką chciałbym zrobić. Po prostu...
Liam mi coś powiedział, a ja...
Zmarszczyłam
brwi. Nowo odkryta złość wychodziła na powierzchnię, dla odmiany skierowana w
stronę Liama.
Pieprzony
Liam.
Nigdy
wcześniej nie czułam gniewu wobec niego, zazwyczaj było to zdezorientowanie i
ból. I nie potrafiłam zrozumieć, jaki miał ze mną problem; dlaczego próbował
sabotować moją i Harry'ego... lepszą relację.
- ... Ale to
nie ma znaczenia. Nie powinien go, kurwa, słuchać. Nie mogę go winić.
Ja mogę.
- To moja
wina.
Spojrzałam
na Harry'ego, odrobinę dotknięta i zmieszana. Byłam świadoma i zaznajomiona,
jak chłopak potrafił szybko zmieniać nastroje, jak szybko zmieniał zdanie. W
jednej minucie był wściekły, a w następnej spokojny i słodki, delikatnie
ściskając moją drżącą posturę. W kolejnej minucie zabawny i beztroski, a w
następnej szorstki i nie potrafiący zapanować nad gniewem. W jednej
minucie szczęśliwy, w następnej nie. Wahania nastrojów Harry'ego były tak
szalone, że sprawiały chaos w mojej głowie.
- Jak ty to
robisz? - wymamrotałam cicho, marszcząc brwi w zupełnej dezorientacji.
- Co? -
Harry odzwierciedlił moje zamieszanie.
Westchnęłam
cicho, zagryzając wargę, myślałam, jak to ująć w słowo.
- Ty... cóż,
w jednej minucie jesteś zły, a w następnej taki... nie. Nie rozumiem tego.
Trudno było
za nim nadążyć.
Harry
wydawał się przetwarzać moje słowa, myśląc nad nimi. Zmarszczył czoło,
wyglądając na zamyślonego, wówczas gdy ja cierpliwie czekałam na odpowiedź.
Wtedy się uśmiechnął, spoglądając na moje usta, a potem na oczy.
-
Uświadomiłem sobie moje złe podejście, kiedy miałem twój język w dole gardła -
powiedział ochryple.
Uśmiechnęłam
się, próbując nie śmiać się z jego tonu, podczas gdy rumieniec wkradł się na
moje policzki. Nie zorientowałam się jeszcze, że moje ramiona opierały się o
jego, a dłonie wciąż miałam zakute kajdankami. Podniosłam je i przeniosłam na
t-shirt chłopaka, zaciskając go w pięściach.
- Poważnie.
- Uśmiechnęłam się, patrząc na niego.
Harry
szeroko się uśmiechnął.
- Cóż mogę
powiedzieć? Jestem tajemniczym mężczyzną.
Nie
naciskałam na niego, bo przyszło mi do głowy, że sam nie wie, dlaczego miewa
takie wahania nastroju. Czasem to działało jak przełącznik, jedno pstryknięcie
i był prawie nie do poznania. Chociaż, pomijając dzisiejsze wydarzenia, nie
mogłam zaprzeczyć, że dzisiaj nie byłam świadkiem dużych zmian w Harrym. Jego
gniew prawie przygasał, tylko słowa Liama i mój niezgrabnie wybrany czas mógł
podpalić tą iskrę.
Ponownie
się uśmiechnęłam.
- Ale ja
naprawdę przepraszam - powtórzył, uśmiech znikał z jego twarzy i spojrzał na
mnie z poważną miną. - I cieszę się, że się postawiłaś. Nie wycofuj się, kiedy
zachowuję się jak pieprzony dupek, dobrze?
Praktycznie
w zachwycie podniosłam wzrok na Harry'ego i uśmiech natychmiast szarpał moimi
wargami, niedowierzanie zamąciło moją ekspresję z niezaprzeczalnym szczęściem,
kiwnięciem głowy zgodziłam się z nim. Może go odczytałam, ale to był naprawdę
wielki krok, prawda? Nie chciał, abym przez cały czas była uległa, nie chciał,
abym wycofała się do własnej skorupy i całkowicie ustąpiła, wiedząc, że nie ma
racji.
Harry pod
wpływem chwili powiedział słowa "musisz znać swoje miejsce", ale jego
czyny sprzed kilku minut, gdy kazał mi to odwołać, były całkowicie sprzeczne z
tym, co mówił. Nie miał na myśli tego, co powiedział wcześniej, ale to, co
powiedział teraz.
- Nie zrobię
tego - obiecałam z uśmiechem, składając pocałunek na jego policzku.
~*~
Tylko Bóg
wie, jak mylące jest to, że zaledwie kilka godzin temu krzywiłam się na ból w
sercu przez brak zaufania Harry'ego, a teraz to się całkowicie zmieniło i ból
przygasał. Miękki uśmiech na moich ustach był powodem szczęścia chłopaka.
To było
szalone, bardzo szalone.
I nie
przejmowałam się tym.
Ani trochę.
Moja głowa
spoczywała na piersi Harry'ego, kiedy oboje leżeliśmy na kołdrze jego
podwójnego łóżka, a jego dłoń głaskała moje włosy. Nasze nogi były splecione, a
moje pięści zaciśnięte na jego koszulce. Wsłuchiwałam się w stały rytm bicia
serca i miękkiego tonu jego głosu, kiedy szeptał do mojego ucha czułe słówka.
Czułam się tak spokojna i zrelaksowana, delektując się poczuciem zupełnej ciszy.
- Czego się
boisz? - spytałam.
Jego dłoń
wciąż muskała moje włosy, uspokajając nas tym obu, kiedy jego duże długie palce
przeczesywały brązowe pasma. Jego ton nie sugerował, że był zaskoczony tym
nagłym i całkowicie nieistotnym pytaniem, który wyszło znikąd, ale wydawało
się, że Harry przyzwyczaił się do moje niewinnej ciekawości i naturalnej chęci
mówienia wszystkiego, co mam na myśli.
- Kto
powiedział, że się czegoś boję?
- Każdy się
czegoś boi, czy chce się do tego przyznać, czy nie. - powiedziałam, kiwając
głową przy klatce Harry'ego.
Zaczął
zastanawiać się nad swoją odpowiedzią.
- A ty,
czego się boisz?
- Klownów -
odpowiedziałam natychmiast, nawet nie musiałam nad tym myśleć. - Kiedy-kiedy
miałam cztery lata, mama wynajęła klowna na moje urodziny, ale on był łysy i
miał makijaż jak z horroru. Graliśmy w muzyczne krzesła, zostałam między innymi
ja, on i kilka innych osób, ktoś zatrzymał muzykę, a ja szybko usiadłam na
krześle, jednak chyba mnie nie zauważył, ponieważ usiadł na mnie. Nie chcę
brzmieć strasznie, ale nie należał do najlżejszych osób. Nie wiem jak to się
stało, czy to z powodu jego wagi, ale krzesło runęło wraz z nami. Przygniótł
mnie i skręcił mi nadgarstek. Od tamtego czasu jestem przerażona - praktycznie
nie odwiedzam wesołych miasteczek.
Harry przez
moment milczał, ale potem jak zwykle jego chrapliwy śmiech wypełnił moje uszy.
Jego pierś zaczęła wibrować. Nie podniosłam głowy, kiedy on się
śmiał, jednak rumieniec wkradł się na policzki, a ja schowałam twarz w jego
klatce.
- No dalej -
mruknęłam, na próżno powstrzymując śmiech - zawsze każdy się śmieje. Ale
zapominają, że pozostała mi trauma po doświadczeniu z tłuszczem łysego
mężczyzny, ubranego w tani, przerażający kostium, a moje urodziny - nie z
ciastem, ale lekarzem szarpiącym moim nadgarstkiem, pytając, czy mnie boli,
kiedy rażąco cierpiałam z powodu jego wagi - zaczęłam dramatyzować - okrutne. Mówię
ci, to było okrutne.
Śmiech
Harry'ego przez chwilę stał się głośniejszy, dopóki nie ustąpił do lekkich
chichotów.
- Boję się
również gołębi - przyznałam.
- Czemu? -
zapytał zdezorientowany. - Co jest w nich złego?
Wzdrygnęłam
się.
- Co jest w
nich złego? Co jest w nich dobrego? Latają wokół ciebie i starają się ukraść
twoje jedzenie! Raz jadłam kanapkę w pobliżu plaży i sięgnęłam do
torby po picie, a gołąb przyleciał i zwędził ją! Ale przedtem trzepocząc przed
moją twarzą i strasząc mnie prawie na śmierć!
Spotkałam
się z jego znajomym ochrypłym śmiechem, z czego powinnam być urażona, ale
wprawdzie nie byłam. Czułam się w pewnym sensie dumna i spełniona, że wywołałam
u niego śmiech, to było rzadkością.
- Nie
uważasz, że są one słodkie? - spytał.
Podniosłam
głowę z jego klatki, spotykając się z jego oczami, gdy uniosłam swoje brwi.
- Nie -
pokreśliłam. - A ty uważasz, że są słodkie? - zapytałam z oburzeniem. Moje usta
otworzyły się w zamieszaniu, nie mogłam pojąć, jak ktoś mógł znaleźć ikrę
słodkości w tych diabłach.
Chłopięcy,
chrapliwy śmiech dotarł do moich uszu, szeroki uśmiech szarpał jego wargami,
ukazując swój uroczy dołeczek, który nigdy nie wywołał we mnie poczucia
zazdrości.
- Nie -
powiedział. - Po prostu myślałem, że ty tak uważasz.
- Źle
myślałeś - natychmiast odparłam. - W rzeczywistości myślałeś absolutnie i
całkowicie błędnie.
Ponownie się
zaśmiał, a rozbawienie widać było w jego ekspresji, kiedy spojrzał na mnie i
oparł się na łokciach.
- Okej,
przepraszam za wyraźny brak orzeczenia, teraz mogłabyś ponownie osadzić swoją
dość małą główkę na mojej klatce? - wyszczerzył się, co zwiększyło jego
niewinność, sprawiając, że wyglądał na kilka lat młodziej. - Było naprawdę
wygodnie.
Gdy tylko
się uśmiechnęłam, powróciłam do wcześniejszej pozycji; moja głowa z powrotem
oparła się na jego piersi, dłonie zacisnęły na białej koszulce, tuląc się do
niego.
- Więc -
powiedziałam cicho - czego się boisz?
Dłoń
Harry'ego kontynuowała miękkie, słodkie ruchy przed moim nagłym poruszeniem,
głaszcząc włosy, przyklepywała ich bałagan. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością,
ciesząc się komfortem, jakie przyniosło mi to działanie.
Było tak
spokojnie i cicho. Nie byłam jeszcze w stanie pojąć, jak wcześniejsze słowa,
które wyleciały z moich, jak i Harry'ego ust zawierały tyle gniewu i jadu, aby
ostatecznie wymierzyć drugiemu cios. Powietrze wokół nas było naładowane,
oddechy ciężkie, kiedy wpatrywaliśmy się w siebie ze zmrużonymi oczami.
A teraz
leżałam z pełnym zadowoleniem, opierając głowę o jego klatkę. Ciepło biło spod
jego cienkiej koszulki, którą kurczowo ściskała moja mała dłoń, jakbym obawiała
się, że Harry zaraz zniknie. Jego duże dłonie zaplątane w moje długie włosy, a
nasze kończyny w pościel. Otaczał nas błogi spokój.
- Wysokości
- Harry w końcu odpowiedział. - I samolotów, zwłaszcza ich.
Czekałam w
ciszy, ciekawa, dlaczego tak ich się obawiał.
- To znaczy,
one nie są naturalne. To nie jest naturalne, aby wnieść się nad ziemię - i nie
rozumiem, jak one działają - jak utrzymują się w powietrzu? Jak one, kurwa,
opierają się grawitacji? - zaczął chaotycznie. - To nie jest normalne, nie
łapię jak ludziom może się to podobać. Och, tak, to bardzo pocieszające
uczucie, że w każdej chwili możesz się rozbić. To nie to samo co samochód,
pociąg czy autobus, nie możesz wysiąść, prawda? Jesteś w pieprzonym
powietrzu!
Zachichotałam
przed końcem przemówienia Harry'ego. Schowałam głowę w jego pierwsi, starając
się stłumić coraz głośniejszy śmiech. Jednak moje próby nie przeszły
niezauważone i natychmiast został rozpoznany. I stał się on głośniejszy, kiedy
delikatnie podniósł mnie za ramiona.
- Czy ty się
ze mnie śmiejesz? - spytał, unosząc brwi.
- Jesteś
w pieprzonym powietrzu! - zacytowałam, naśladując jego głęboki, męski
głos i powolną mowę, co wywołało u mnie jeszcze głośniejszy śmiech.
Spoglądając
na niego, mogłam zauważyć, że sam walczył z uśmiechem.
- Okej -
powiedział spokojnie, ciągnąc mnie do poprzedniej pozycji - ale ty wciąż boisz
się klownów, a ta historia dalej będzie zabawna, więc nie masz, z czego się
śmiać.
Powróciłam
do wygodnej pozycji, cicho chichocząc,
- Dobra,
dość - powiedziałam, zauważając zmieszanie Harry'ego, a wręcz paranoję,
wypowiadając się z humorem na temat samolotów. nawet jeśli historia na temat
klownów była zabawniejsza.
Po kilku
chwilach milczeliśmy, a ja cieszyłam się tym spokojem, słuchając bicia serca
chłopaka i czując, jak jego klatka wznosi się i upada.
- Ale
najbardziej ze wszystkiego - później odezwał się cicho - boję się, że cię
stracę.
Moje serce
poszybowało; przekręciło się; szarpnęło i ogrzało. Nagle zostałam przytłoczona
masą emocji, jednak żadne z nich nie było negatywne. Nie czułam się urażona
słowami, które opuściły usta Harry'ego ani nie czułam się nimi zdegustowana,
choć wiem, że powinnam.
Była tak przytłoczona,
tak zaszczycona, tak... tak rozgrzana jego słowami.
Troszczył
się o mnie, oświadczyłam radośnie, naprawdę to robił.
Być może
albo najprawdopodobniej miałam urojenia, albo byłam szalona czy chora
psychicznie. Nie obchodziło mnie, że jakakolwiek logika została zignorowana i
poszła w niepamięć, działając nie jednostronnie, ale naprzeciw. Nie obchodziło
mnie, że zwariowałam. Nie obchodziła mnie żadna z tych rzeczy.
- Tęskniłam
za tobą - powiedziałam cicho.
Nie lubiłam,
kiedy Harry zmieniał się, gdy gniew przysłaniał jego dobrą stronę, gdy jego
brak zaufania był zbyt oczywisty i uważał, że nie byłam wobec niego lojalna.
Ale byłam. Albo głupia. Albo oba. Kiedy miała miejsce jego przemiana,
natychmiast zatęskniłam za jego dawną, niedocenianą zmianą charakteru.
Tęskniłam za
Harrym i jego czułym dotykiem, za tym, którego nazywałam moim kędzierzawym
zdobywcą z łapiącą w sidła dominacją i ponurą aurą. Niemniej jednak był to
bezczelny chłopiec z dołeczkami podczas uśmiechu i jasnymi szmaragdami. Tak,
porwał mnie, ale często sprawiał, że zapominałam o tym.
Czasem,
kiedy ramionami obejmował moją drobną posturę, cała wiedza o mojej obecnej
sytuacji znikała. Pozostałam w objęciu mojego porywacza, który dłonią gładził
moje włosy, lub słodko pocierał swoim nosem o mój. Delektowałam się jego
dotykiem, ciepłem i niesamowitą wrażliwością, czego nie potrafiłam pojąć. Nie
znałam i nie mogłam określić moich uczuć w stosunku do niego - jeśli
jakiekolwiek miałam - ale z pewnością wiedziałam, że wiele rzeczy się zmieniło.
Wszystko tak bardzo się odmieniło.
- Co masz na
myśli? - spytał. Ciekawość i zamieszanie prowadziło jego niskim, ochrypłym
głosem.
- Ja-ty
jesteś inny, gdy jesteś zły - przyznałam cienkim głosem.
Pragnęłam
szczęścia, które promieniowało od jego wielkiego uśmiechu, słodyczy małych,
uroczych gestów, które przeczyły stereotypom na temat porywaczy. Przez ostatnie
kilka dni byliśmy radośni, pomimo mojego samookaleczenia i myśli kłębiących się
gdzieś z tyłu głowy, myśli, które zginęły pomiędzy innymi; wśród szczęścia, które
było tak obce, ale zarazem tak świeże.
Rozumiał, co
miałam na myśli. Zawsze rozumiał.
Wolna dłoń
Harry'ego powędrowała do mojej, która leżała u mojego boku, splatając nasze
palce, dał jej pocieszający uścisk.
- Nigdzie
się nie wybieram - obiecał cicho - nie bez ciebie, kochanie. Nie bez ciebie.
Czy nie
powinnam się czuć jak w potrzasku, zdegustowana, duszona, złapana w jego
ciasne, surowe szpony? Czy nie powinnam odepchnąć jego ramion, uciec z pokoju,
powstrzymując wymioty spowodowane jego słowami? Czy nie powinnam czuć
niezaprzeczalne poczucie smutku i złości z powodu tego, co powiedział Harry, bo
jedyną logiczną rzeczą, jaką powinien zrobić, to zostawić mnie?
Oczywiście,
powinnam.
Ale nie
zrobiłam tego.
I nie
potrafiłam tego wyjaśnić.
Nie zrobiłam
tego i czułam kompletnie coś przeciwnego.
To było złe,
chore, nielogiczne i nieracjonalne, a ja byłam tak zagubiona, zdezorientowana i
zmieszana, jednak czułam się pewniej, rozgrzana i czułam się komfortowo z jego
słowami.
Moja głowa
była totalnym bałaganem; uczucia i emocje były niczym plątanina pajęczyny,
której nie mogłam rozszyfrować. Już dawno straciłam zdrowy rozsądek.
Ale nie
przejmowałam się tym. Uśmiechałam się,
Wieczorem
wraz z Harrym leżeliśmy w łóżku, ignorując telefony od Louisa i reszty chłopców
z prośbą o nasze przybycie. Oboje byliśmy bardzo zmęczeni i zadowoleni, leżąc
pod ciepłą i wygodną kołdrą. Podobnie jak wcześniej, zawitała do nas spokojna i
cicha atmosfera, to wszystko sprawiało, że powoli zapadałam w sen.
Ale zostałam
nakarmiona niezliczoną ilością tabliczek czekolady i mimo zmęczenia wciąż one
były we mnie. Całkowicie zignorowałam moje chichoty, wypełniające powietrzem,
które przerwały ciszę i spokój. Ciężko walczyłam, aby ujarzmić moje rozbawienie.
- Jesteś
urocza nawet wtedy, gdy jestem śpiący, a ty śmiejesz się z niczego - powiedział
stłumionym głosem, ponieważ odwrócił się w moją stronę, a jego głowa schowała
się w poduszce.
Siedziałam
prosto ze skrzyżowanymi nogami pod kołdrą.
- Oszust! -
zawołałam. - Śmieję się z twojej reakcji, kiedy znalazłeś bezglutenowe pianki i
to mnie bawi.
Harry uniósł
brwi.
- To
jedzenie diabła.
- „Co
do [pip], to Zayn [pip] zrobił, prawda? [Pip], bezglutenowe pianki, muszę je
[pip] spalić. Fuj, to obrzydliwe, jak ludzie [pip] mogą je jeść? One są jak
papka i nie posiadają glutenu.”
Natychmiast
zaczęłam się śmiać z powodu mojego okropnego naśladowania.
- Tak na
wszelki wypadek, używałam "pip" zamiast twoich przekleństw, ale nie
mam tak niewyparzonych ust jak ty, więc trochę pozmieniałam.
Harry
spojrzał na mnie rozbawiony i zdezorientowany. Uśmiechnął się krzywo,
zmarszczył czoło i usiadł z czarującym spojrzeniem,
- Po
pierwsze, nie mówiłem [pip] tak wiele razy, po drugie, myślę, że trochę
przesadzasz. Po trzecie, czy właśnie zacytowałaś „Agentów bardzo
specjalnych”? I po czwarte, już nie dostaniesz tyle czekolady w tak krótkim
okresie czasu, ponieważ szalejesz.
Otworzyłam
usta.
- I nie
opowiadaj kawałów z czekoladą.
Zamknęłam
buzie, wydymając wargi.
-
Wiedziałeś, że dołeczki są mięśniowym odkształceniem? - powiedziałam z
uśmiechem.
Zamrugał,
nie wiedząc, co zrobić, czy powiedzieć. Znowu chciało mi się śmiać ze
zdezorientowania i oszołomienia, mieszających się całkowicie oblepiając jego
twarz.
- Czy-czy ty
właśnie powiedziałaś, że jestem zdeformowany? - zapytał całkowicie zmieszany;
zmarszczył brwi i rozchylił usta.
- Nie ja -
odezwałam się - tylko nauka.
Przez chwilę
Harry patrzył na mnie w kompletnej ciszy, nic się nie odzywając, a ja szeroko otworzyłam
oczy i uśmiechnęłam się. Żadne z nas nic nie mówiło, a potem, jak zawsze bez
żadnego ostrzeżenia, twarz Harry'ego wybuchła głośnym, chrapliwym śmiechem,
który odbił się od ścian.
Nic się nie
odezwałam, tylko uśmiechnęłam się, czując drżenie jego klatki.
- Jesteś,
kurwa, nie do opisania, mały ptaszku.
Pochylił się
do przodu, a jego duże dłonie okryły moje policzki, kiedy jego śmiech dobiegł
końca. Posłałam mu mały uśmiech, wówczas gdy jego szmaragdowe oczy wpatrywały
się w moje, a kciukiem delikatnie gładził skórę, musnął moje wargi. Ten czyn
był jak zawsze delikatny i słodki, nagły i gwałtowny, ale miła odmiana w
stosunku do tego, co robiliśmy wcześniej.
Jego twarz
była tak blisko mojej, jego wargi niedaleko od moich, wdychaliśmy własne
oddechy.
- Chcę cię
zabrać na randkę.
Zatrzymałam
się, z trudem łapiąc oddech w kompletnym szoku. Nie spodziewałam
się tego. Zamrugałam kilkakrotnie, starając się dowiedzieć czy dobrze go
usłyszałam, czy mój umysł dobrze zarejestrował słowa, które opuściły jego usta.
Byłam pod wrażeniem i nie wiedziałam jak się czuję; co powinnam zrobić.
- Chcesz
mnie zabrać na randkę? - spytałam cicho, nie mogąc powstrzymać zakłopotanego
uśmiechu szarpiącego moimi wargami.
-
Chciałabyś, żebym zabrał cię na randkę?
- Chciałbyś,
żebym ja chciała, abyś zabrał mnie na randkę? - odparłam żartobliwie go
drażniąc.
Podniosłam
kołdrę i ukryłam w niej twarz, powstrzymując chichot. Zerknęłam na niego spod
niej. Jego postawa zamarła, a uśmiech już nie zdobił jego ust.
- Co!
Znowu
zachichotałam, odrzucając kołdrę, przyglądałam się mu, przygryzając wargę.
- Chciałbyś,
abym ja chciała, aby...?
- ... Lubisz
się ze mną bawić, prawda?
Nie minęła
sekunda, a Harry umiejętnie zmienił nasze pozycje. Prześcieradło splątało się z
naszymi ciałami, wówczas gdy po raz trzeci tego dnia znalazłam się pod nim,
uwięziona w znajomej pozycji. Sapnęłam, kiedy w jednej chwili spoważniał. Jego
uśmiech całkowicie zniknął, a ja przełknęłam ślinę pod jego twardą postawą i
chłodnym wyrazem twarzy. Leżał na mnie, odrzucając kołdrę.
- Mam
sposoby, które sprawią, że będziesz miła - mówił pokornie.
Jego dłonie
przeniosły się na moją klatkę i bok, wciąż zamrożony w zamieszaniu i lekkim
strachu, byłam totalnie zaskoczona, kiedy zaczął mnie łaskotać.
Cała powaga
poszła w zapomnienie, kiedy śmiech przedarł się przez moje gardło. Chichot
uciekał z moich ust, gdy Harry mnie łaskotał. Wiłam się i walczyłam pod jego
wagą, krzycząc w proteście.
- H-harry! -
zawołałam między salwami śmiechu. - P-przestań!
- Hmm, ta
metoda nigdy nie zawodzi. Zapamiętam to sobie - zagroził żartobliwie.
Ostatecznie,
zaznaczam, że ostatecznie, po moich walkach, aby odzyskać swój oddech, dyszałam
i drżałam z ciągłego śmiechu, przeklinając Harry'ego, że wykorzystywał taką
pokręconą metodę. Kiedy zszedł ze mnie, wzięłam to za okazję, aby uderzyć go
poduszką.
- Nie łaskocz mnie!
- zarządziłam, uderzając go poduszką, gdy nie przestawał się śmiać. - Kretyn!
Mogłam się posikać!
Harry
wydawał się całkowicie nie wzruszony ciągłymi zderzeniami poduszką z jego
ciałem. Trzymał się za brzuch, mając prawie gorszy niekontrolowany atak śmiechu
ode mnie. Potrząsnął swoją głową, rozciągając uśmiech przez wargi, ukazał
dołeczek, mrużąc oczy podczas śmiechu. Przestałam go bić, nie mogąc powstrzymać
śmiechu, ponieważ niezaprzeczalnie jego był zaraźliwy.
-
Zamierzałam powtórzyć to, co mówiłam o twoim odkształceniu mięśni, ale teraz
nie sądzę, że to zrobię - powiedziałam, utrzymując język za zębami.
Harry
odpowiedział wdzięcznym uśmiechem.
- Więc co ty
na to, aby powrócić do mojej poprzedniej metody?
Może to było
tak wyniosłe z powodu śmiechu, albo już nie troszczyłam się o nic lub po
prostu, dlatego, że chciałam, ale skinięciem głowy i uśmiechem zmniejszam
odległość między nami i złożyłam na jego policzku całus.
__________________________
Mam tylko szczerą nadzieję, że nic się z tym rozdziałem już nie stanie. Rozdział był już gotowy o 11, ale cóż, męczyłam się z akapitami, które mi się nie zapisały.
Och jeju, nawet nie wiecie ile razy w tym rozdziale Birdy i Harry się uśmiechali. Nie, poważnie to tego nie liczyłam, ale myślę, że sami to zauważyliście. To był jeden z tych rozdziałów, które się przyjemnie tłumaczyło, tylko nie zbyt miałam na to czas, ale to już mnie ważna część tego zdania :)
Teraz piszę do tych, którzy nie przeczytali poprzedniej notki. Zróbcie to. Poważnie. Pojawiło się kilka zmian, którą m.in. jest wattpad (http://www.wattpad.com/story/25117966-little-bird) Nie będę jej tutaj przepisywać, po prostu sami zobaczcie. Och, a jeżeli chodzi o wattpadową wersję, muszę go pierw zrozumieć (jestem już na dobrej drodze) i z pewnością pojawią się nowe rozdziały. Jednak pozostaniemy wierne bloggerowi i głównie będziemy skupiać się na nim.
Także miłego niedzielnego popołudnia x.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
o matko genialne czasami warto długo czekać na taki awwwiasty rozdział jak tutaj. Harry ma takie wahania nastrojów jak ja :d hahha XD genialny misia jak zawsze jestem wam wdzięczna że tłumaczycie dla nas to opowiadanie :* i tak powinno być, a
OdpowiedzUsuńLi ukrywa -,- no nic teraz trochę poczekam na nowy rozdział, ale tak musi być :d Kocham was <3 jestem ciekawa jak będzie na randce ^.^
Ojej, dziewczyny, kocham was. Czytałam ten rozdział z wypiekami na twarzy, wybrałyście świetne opowiadanie i doskonale je tłumaczycie. I nieważne, ile będziemy musieli poczekać na następny rozdział, ponieważ już nas złapałyście. Poza tym, miesiąc to nie tak długo.
OdpowiedzUsuńDo następnego.
xx
Bardzo przyjemny rozdział. c: @bumbumbumxx
OdpowiedzUsuńŚwietny. Kocham was za to, że to tłumaczycie. Jest to genialne tłumaczenie. Chyba najlepsze jakie czytałam i czytam. ♥
OdpowiedzUsuńojejku rozdzial taki dcbjhdbcjsdh <3 kocham takiego harrego
OdpowiedzUsuńWejdźcie na Twittera. I powiedzcie mi czy wam pasuje czy nie bo mogę jeszcze zmienić.
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę czytało się bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńTaki Harry mógłby być cały czas :)
No i zaprosił ją na randkę!! Łiiiiiiii!!
Czekam na 28 ;)
Pozdrawiam ;*
Jsjsjajsdfgjkkggfddsaaassdddffghj <3
OdpowiedzUsuńomg super!
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takie rozdziały ;>
OdpowiedzUsuńSą tutaj tacy szczęśliwi, Harry nie zachowuje się jak typowy porywacz, tylko jak słodki chłopczyk, aj! <3
Boski rozdział! xx
Pozdrawiam, @droowseex
Bardzo przyjemny rodział!
OdpowiedzUsuńJeeeju, oni są tacy słooodcyy <3
Ojej najlepszy jak do tej pory<3 kochani*.* czekam nn:)
OdpowiedzUsuńKiedy będą scenki +18 ? xD
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest takie urocze i przesłodkie *-*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkocham cię i kocham ten rozdział, dziękuje że tłumaczysz to opowiadanie :) mam nadzieje że za niedługo będzie kolejny :) kocham i pozdrawiam oraz życzę ochoty na tłumaczenie kolejnego i oczywiście chęci :)
OdpowiedzUsuńJezu cudowny ten rozdział! Harry w nim jest taki kochany, a zarazem buntowniczi wogule... Chyba mój ulubion tylko szkoda, że trzeba tyle czekać, ale mam nadzieje, że warto!
OdpowiedzUsuńTo jest takie awww...Harry na końcu był taki uroczy *-* Mam nadzieję ,że next już niedługo się pojawi :) Kocham Cię za to tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny! 👌🙌
OdpowiedzUsuńUśmiałam się razem z nimi! ;D
OdpowiedzUsuń