- Zabieram cię dzisiaj na
zewnątrz – mruknął cicho Harry.
Jego ręce głaskały moje włosy,
zapewniając mi poczucie bezpieczeństwa i ochrony, masując z taką łagodnością
skórę mojej głowy, która spoczywała na jego klatce piersiowej. Ciepło
promieniowało spod cienkiego materiału jego koszulki. Było wcześnie rano, gdy
leżeliśmy w łóżku z nogami splecionymi z pościelą.
To jakby niepisana zasada, że
teraz spałam z Harrym w jego łóżku. Nie omawialiśmy tego, po prostu
automatycznie zignorował moje łóżko. Westchnęłam, próbując otrząsnąć się ze
zmęczenia. Byłam rozdarta między zostaniem tu, bo pozycja była wygodna, a
atmosfera spokojna, ale chciałam wyjść z Harrym, gdziekolwiek miałoby to być.
- Gdzie? – spytałam, ciekawość
sączyła się z mojego tonu.
Harry zamruczał, przeczesując
palcami moje włosy. Dzielnie nauczyłam się wierzyć, że to go pociesza i
uspokaja. Zdałam sobie sprawę, że Harry lubił być blisko mnie, dotykać mnie,
nawet w najbardziej niewinny sposób; jego usta przyciśnięte do mojego czoła w
prostym pocałunku lub jego nos ocierający się o mój, co uwielbiałam.
- Londyn. – Usłyszałam śmiech w
jego głosie. – Wiem, jak bardzo chcesz go zwiedzić.
Harry robił dobrą robotę,
rozpraszając mnie i wydawało się, że teraz coś między nami się zmieniło. Sama
jego obecność wystarczała, by zapobiec złym myślom, dręczących mój umysł; jakby
jego ramiona owinięte wokół mnie, jak tarcza chroniły mnie od wszystkiego, co
negatywne. Wiedziałam o tym i to było zarazem przerażające i ekscytujące, i
niepokojące, i … po prostu miłe.
- Chciałabym – powiedziałam,
przechylając głowę tak, że mogłam się uśmiechnąć i nasze oczy się spotkały.
- Świetnie. Idź się przygotować,
a ja poproszę Lou, by zajął się Kluskiem. Nie chcę zostawiać go samego.
Uśmiechnęłam się podnieceniem i
niechętnie opuściłam ciepło Harry’ego i łóżko, pozostawiając go, by się
przygotować. I zastanawiałam się, kogo Harry miał na myśli, mówiąc o
pozostawieniu samego; Kluska czy Louisa.
~*~
Harry wybrał dla mnie strój.
Kiedy wyszłam spod prysznica, na łóżku leżała kwiatowa sukienka, która sięgała
mi do połowy uda wraz z długim, niebieskim kardiganem, czarnymi baletkami i
dość żenującym stanikiem z dopasowanymi majtkami, które spowodowały, że moje
policzki lekko się zaróżowiły. Nigdy przedtem nie widziałam żadnego z tych
ubrań, ale doceniam ich dobór i zaskakująco dobry gust Harry’ego.
Wytarłam się i w pośpiechu
przebrałam, podekscytowana wyjściem, dodając do stroju niewielką chustę;
malinki na szyi niechętnie blakły.
Nałożyłam na rzęsy niewielką
warstwę tuszu i trochę podkładu, co więcej doceniając, że miło by było włożyć w
to trochę więcej wysiłku i noszenia odzieży, która nie nadawała się do chodzenia po domu i nic nie robienia.
Po wysuszeniu włosów, zostawiłam
naturalne fale, opadające kaskadami na plecy i weszłam do salonu, znajdując
Harry’ego, który z uśmiechem na twarzy drażnił Kluska, mały
szczeniak zaszczekał radośnie, kiedy przetoczył go na plecy, bawiąc się z
nim. Harry miał na sobie parę czarnych, obcisłych dżinsów, zwykły biały
podkoszulek i czarny płaszcz. Jego loki były idealnym bałaganem na czubku
głowy, a zielone oczy błyszczały, kiedy się do mnie odwrócił.
Wstał i w niespełna kilka sekund
nasza bliskość dramatycznie wzrosła. I przypomniałam sobie, że Harry nie
przejmował się przestrzenią osobistą i dość nienaturalnie czułam się wtedy
komfortowo. Nie byłam zaznana z dotykaniem (w najbardziej niewinny sposób, jaki
istnieje) przed Harrym, ale teraz czułam się mile zdenerwowana, gdy jego
ramiona owijają się wokół mnie albo jego palce są ułożone pod moją brodą, kiedy
chce przechylić moją głowę, albo gdy jego ciepły oddech podsyca skórę mojej
szyi.
Jego oczy dokładnie mnie
przesiąkły, pozornie zadowolone brakiem protestu jego doborem stroju. Ale potem
jego wzrok wylądował na szaliku, zdobiącym moją szyję, który ukrywał zrobione
przez niego malinki.
- A-a - skarcił, unosząc pytająco
brwi.
Skrzywiłam się, ściągając brwi.
- A-ale t-to jest...
Uśmieszek pojawił się na jego
usta.
- ...Wiem.
Zmarszczyłam głębiej czoło, myśl
o spacerze po Londynie z siniakami zdobiącymi moją bladą skórę, to nie było
zbyt dobre.
- To po prostu wygląda tak źle,
jak zawsze. - ściągnęłam usta i lekko zwęziłam w podejrzeniu oczy. - Jesteś
pewien, że nie poprawiałeś ich, kiedy spałam? T-to wygląda, jakby w ogóle się
nie goiło. Wygląda, jakbym się uderzyła w szyję.
Chrapliwy śmiech Harry'ego
wypełnij moje uszy, kiedy spojrzał z wymalowanym na swojej twarzy rozbawieniem.
- Zrobiłem to dobrze, nie? -
uśmiechnął się. - Co Lou powiedział, że Niall mówił?
Udawał, że przez chwilę się
zastanawia, a moje policzki przybrały kolor jasnego różu.
- Poturbowanie przez
niedźwiedzia. - powiedział, niepowtarzalny humor rezonował z jego oczach, a
żartobliwość ociekała z jego tonu.
- Przestań się z tego śmiać -
powiedziałam, marszcząc brwi, nie przejmując się wzrastającą temperaturą na
moich policzkach.
Znów zachichotał, a ten dołeczek
w lewym policzku pokazał się.
- Przepraszam - powiedział, zanim
kolejny wielki uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy. - To po prostu
wygląda na tobie bardzo dobrze.
Spojrzałam na niego, rozpaczliwie
walcząc z rumieńcami na policzkach, spowodowane speszeniem.
- Zamknij się - wymamrotałam.
- Dobra, dobra... przepraszam,
kochanie - uśmiechnął się, wyciągając szyję i złożył na moim nosie
przepraszający buziak, zanim potarł swoim o mój. Bezskutecznie próbowałam
utrzymać gniewny wyraz twarzy, ale moje usta mnie zdradziły, ciągnąc do
nieśmiałego uśmiechu.
Harry delikatnie zdjął z mojej
szyi szalik, zbierając w swoją dłoń moje włosy i usiadł na kanapie. Położył
chustę na kolanach i wziął z szafki gumkę, związując włosy po przeciwnej
stronie dużego oznaczenia i puścił je luźno związane w kucyk, a
zbłąkane kosmyki opadły na moją twarz. To nie było żadną tajemnicą, że chciał,
żeby każdy widział malinki.
Bez zarzutu mu na to pozwoliłam i
patrzyłam, jak wziął kawałek niebieskiej wstążki, która leżała obok gumki i
związał ją w kokardkę u dołu kucyka. Miałam wrażenie, że Harry lubił zwiększać
moją niewinność.
- Tylko na
teraz, włożę to do kieszeni - powiedział, wstając i złożył
uspokajający pocałunek na moim policzku.
~*~
W zachwycie patrzyłam przez okno samochodu Harry'ego na ruchliwe ulice,
prowadzące do centrum Londynu, które wydawały się promieniować zaraźliwym,
świątecznym zachwytem. Zawsze kochałam Londyn, ale nigdy nie miałam okazji go
zwiedzić. Ogarnęło mną szczęście, że nareszcie miałam okazję. Nigdy nie
przyszło mi do głowy, że ze wszystkich ludzi zaoferował mi to mój porywacz.
Wszelkie obawy i myśli poszły w zapomnienie, kiedy świeciło
słońce. Promieniując szczęściem, cieszyłam się jego ciepłem i wraz z
Harrym uciekliśmy do centrum miasta, robiąc niezliczoną ilość głupich
zdjęć, pokazując śmieszne miny i ignorując wszystko, co wydarzyło się
wcześniej, kiedy zagubiliśmy się w pięknym, beztroskim dniu.
Uśmiech rozprzestrzenił się po
mojej posturze, kiedy wpatrywałam się w świat za oknem. Wiedziałam, że będąc na
zewnątrz mogę oddychać świeżym powietrzem, które wystarczyło, aby spowodować
kołatanie sercem, ale nie byłam w ogródku czy na drodze do Louisa domu.
Cieszyłam się tym momentem, kiedy zaparkujemy na parkingu i będę mogła być
świadkiem wszystkiego, co Londyn miał do zaoferowania.
- Ale fajnie - mruknęłam bardziej
do siebie, walcząc z pragnieniem przyciśnięciem dłoni do szyby -
bardzooo fajnie.
Niski, chrapliwy śmiech przeniósł
moją uwagę z szyby do chłopaka o kręconych włosach. Odwróciłam się do niego, a
mój wzrok powędrował do uśmiechu na jego ustach. Na chwilę oderwał wzrok i
spojrzał na mnie z rozbawieniem na twarzy.
- Jesteś jak szczeniaczek -
skomentował żartobliwie. - Uważaj, kochanie, bo przez twoje skakanie, zaraz w
siedzeniu nie będzie sprężyny.
- Ha-ha - odparłam sarkastycznie,
nie zdając sobie sprawy, że faktycznie lekko podskakiwałam. Na policzki wkradł
się niewielki rumieniec, a ja przestałam, zamarłam w fotelu, próbując zdusić w
sobie wszystkie emocje. Moje nieśmiałe „ja” wprawiło się w zakłopotanie, że
pozwoliłam sobie na takie wyrażenie uczuć. Naturalnie wycofałam się trochę do
swojej skorupy, czując swoją nieśmiałość.
- Nie przestawaj - powiedział
nieco rozczarowany. - Jesteś słodka, kiedy czymś się cieszysz. To fajne, gdy
jesteś beztroska.
Uśmiechnęłam się wstydliwie, ale
otucha Harry'ego sprawiła, że poczułam się lepiej. Mój wzrok skupił się na
Harrym i nie interesowało mnie już, co znajduje się na zewnątrz, a kolejne
uczucie podniecenia przepłynęło przeze mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że
samochód zmierza w kierunku parkingu.
- Birdy.
Odwróciłam się w jego stronę, a
mój uśmiech zmalał na jego poważną minę.
Wiedziałam, że zawsze przypominał
mi, jakie będą skutki mojego nieposłuszeństwa. Jego
usta uformowały się w cienką linię, a potem otworzył je, żeby
wypuściły one ostrzeżenie. Jego postura oziębła i zapewne znów zostałabym
uświadomiona swojej i jego pozycji. Chciałabym przypomnieć, że byłam
przetrzymywana przez Harry'ego, mojego porywacza, mojego kędzierzawego
porywacza, który trzymał mnie w klatce.
Moje wnętrze stało się ciężkie
przez nagły przypływ smutku.
Spojrzał na moją twarz; jego
ekspresja zmiękła, a znaczna ilość powagi zniknęła. Zaoferował mi mały uśmiech,
całkowicie lekceważąc to, co miał powiedzieć.
- Bądź dla mnie dobrą
dziewczynką.
W jego głosie nie było cienia
chłodu, nawet ostrzeżenia, ale sposób w jaki to wypowiedział, brzmiało prawie
jak pytanie, a nawet pretekst.
Mały uśmiech szarpał moimi
ustami, kiedy pokiwałam głową, biorąc jego dłoń w swoją.
Harry nie puścił mojej ręki. Jego
uścisk nie był silny, pomimo naszych splecionych palców i co jakiś czas lekko
ściskał ją, jakby sprawdzając czy wciąż z nim jestem, jakbym miała rozpłynąć
się w powietrzu, jakby nie mógł uwierzyć, że tego nie zrobię. To powinno być
irytujące, ale czułam dziwny smutek, że myślał o moim zniknięciu, jakby
wierzył, że mogłabym to zrobić - może tak było? Oddałam uścisk, dając
gwarancję, której potrzebował.
Gdyby puścił moją dłoń, wydawałby
się przerażony, aby przenieść ze mnie wzrok, nawet jeśli stałabym przed czy
obok niego.
- To dziwne uczucie być tutaj
- powiedziałam losowo, częściowo dlatego, że myślałam na głos, a
częściowo dlatego, że Harry szukał czegoś w swojej torbie i chciałam żeby
wiedział, że wciąż tu jestem. Spojrzał w górę, na chwilę zaprzestając szukania.
- A dlaczego tak jest?
Wzruszyłam lekko ramionami,
opuszczając wzrok Harry'ego, aby rozejrzeć się dookoła.
- Nie wiem - odpowiedziałam
spokojnie - choć to dobre uczucie.
Dał mi krzywy uśmiech.
- To fajnie.
Wrócił do poszukiwania, dopóki
nie wyciągnął z torby aparatu. Przechyliłam głowę, posyłając pytające
spojrzenie, zastanawiając się, dlaczego chciałby zrobić zdjęcia.
- Co...? - Zaczęłam.
Uśmiech rozprzestrzenił się na
twarzy Harry'ego, oczy zabłysnęły, a w policzku pojawił się dołeczek.
- Stworzymy wspomnienia, mały
ptaszku.
~*~
Nie myślałam o tym, kiedy wyszłam
ze swoim porywaczem, nawet nie myślałam o tym, żeby puścić jego dłoń i
uciec w przeciwną stronę, znikając w tłumie, gdzie łatwo byłoby wydostać się z
jego szponów. Takie myśli nie znajdowały się w mojej głowie - tak naprawdę to
żadne. I nawet nie wyobrażałam sobie, jak szalone jest, że ich nie było.
- Harry, spójrz! - zawołałam
radośnie.
Pociągnęłam go za rękę w stronę
dwóch mężczyzn, stojących przed piękną bramą budynku.
Moje spekulacje w związku ze
strażnikami i ich nienaganną postawą, były prawidłowe. Stanęłam przed dwójką
mężczyzn, całkowicie zafascynowana ich ubraniami i obecnością. Nawet nie mogłam
wytłumaczyć mojej fascynacji, ale od najmłodszych lat, kiedy widziałam młodych,
wysokich mężczyzn w telewizji, podziwiałam ich zachowanie i
cierpliwość, wiedząc, że to zadanie było trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
Mocno trafne, jaskrawe, czerwone
marynarki trzymały się ich wybudowanych, rzeźbionych postaw, a złote guziki
porządnie zdobiącej tkaniny znajdowały się na szerokich ramionach. Zwykłe
czarne, proste spodnie ubrane były na ich nogi, a buty na stopy.
Z zaciekawieniem wpatrywałam się
w pierwszego mężczyznę, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nieruchome jak
kamień. Jego wzrok nie koncertował się na niczym szczególnym, ale jego oczy
odmówiły ruszenia się. Jego postawa była niesamowita, ramiona lekko w tyle,
prosty kręgosłup i dumnie uniesiony podbródek. Jego usta ustawione były w
idealnej, prostej linii i nawet w najmniejszym stopniu nie drgnęły, oczy nie
raz zalśniły zaciekawionej i zafascynowanej dziewczyny przed nim.
- Birdy? Birdy?
Ledwie byłam świadoma, że Harry
próbuje zwrócić moją uwagę, gdyż całkowicie urzekł mnie człowiek przede mną,
obok swojego bliźniaka. Zastanawiałam się, jak udało mu się dostać tę pracę.
Przeszedł jakieś szkolenie? Jak długo miał tu stać? Czy w opisie stanowiska
pracy nie wolno było mu się uśmiechać, śmiać, czy rozmawiać? Nie znudzi się?
Nie będą boleć go nogi? Wiedziałam, że nie będzie stał tu dwie minuty. Gdybym
była na jego miejscu, to byłabym niespokojna, głodna, śmiałabym się z niczego
lub musiałabym siusiu od razu, gdy zaczęłabym zmianę.
A potem zaczęłam się śmiać.
Chichot opuścił moje usta, gdy
nagle poczułam czyjąś dłoń lekko szarpiącą mnie za ramię, więc się odwróciłam.
Instynktownie wydałam z siebie pisk, zamykając oczy i marszcząc nos. Zatoczyłam
się do tyłu. Rozległ się kolejny krzyk, gdy przygotowałam się na cios, ale ręka
znalazła się na moich plecach, a ja uniosłam powieki, by spotkać parę
szmaragdowych oczu.
Przypomniałam sobie, kiedy Harry
po raz pierwszy uratował mnie przed upadkiem, jednak wpadłam w głębię jego oczu
i zostałam stracona. Po raz kolejny, pomyślałam o tym, jak wiele rzeczy się
zmieniło.
Harry pomógł mi odzyskać
równowagę, i gdy stałam już na nogach, zauważyłam, ze trzyma dwa lody w jednej
z jego dużych rąk. Zmarszczyłam czoło w błędzie, zanim nie zauważyłam, że van z
lodami zaparkował niedaleko nas, a wokół nas nikogo nie było. Uśmiech ozdobił
moje usta, a przyjemne ciepło rozprowadziło się w mojej piersi, kiedy
stwierdziłam, że Harry ufa mi na tyle, by zostawić mnie choć na chwilę samą.
- Masz lody – powiedziałam w
końcu.
Skinął głową, wręczając mi loda z
dodatkową posypką. Nie miałam pojęcia, skąd wiedział. Kochałam dodatkowe kropki
na gałkach i nie miałam zamiaru narzekać. Moja dłoń z powrotem znalazła się w jego,
a on poprowadził nas przez tłumy zapracowanych ludzi, po czym usiadł na małej
ściance obok uroczego sklepu. Zrobiłam to samo, zajadając się lodem i
spojrzałam na niego lekko zdezorientowana, gdy usłyszałam trzask aparatu.
- Masz trochę… - urwał, a na jego
ustach błądził uśmiech.
Chciałam dotrzeć wolną rękę na
czubek nosa, gdzie było, jak się domyśliłam, trochę loda, jednak ręka Harry’ego
uniemożliwiła mi to.
- Ah, ah, rozumiem.
Jego uśmiech nie słabł, gdy
pochylił się do mnie i wcisnął usta w mój nos w prostym pocałunku.
Zachichotałam, potrząsając głową, gdy Harry oblizał wargi, i starłam resztkę z
rękawa mojego swetra.
- Pyszne – zażartował radośnie.
Znowu się roześmiałam, decydując
się nie reagować, ale pogrążyć w pocieszającej ciszy. Siedzieliśmy razem na
ściance, jedząc lody i oglądając mijających nas obcych. Harry okazjonalnie
robił zdjęcia, a ja włączałam go przed kamerę, gdyż sama wolałam siebie za
obiektywem, nie przed.
- To jest takie szalone –
ogłosiłam, nie mając pojęcia, skąd przybyło moje oświadczenie, ale zdając sobie
sprawę z tego, że było jak najbardziej szczere.
On doskonale wiedział, co mam na
myśli. Cała ta sytuacja; fakt, że jadłam lody z moim porywaczem w samym środku
Londynu, że nie próbowałam uciekać ani razu, że myśli nie odbiegały na
niewłaściwe tory. To było szalone, to wszystko. Szalone, bo odwiedziliśmy tyle
zabytków razem, uśmiechając się do nieznanych nam ludzi i ciesząc się z tego,
co Londyn ma do zaoferowania. Szalone, bo Harry zrobił tak wiele zdjęć jak to
możliwe. Na niektórych nawet uchwycił mnie z zaskoczenia.
- Świat jest szalony – poprawił
mnie.
- Tak – odpowiedziałam cicho,
zanim odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem. – Tak jest, co nie?
Uśmiechnął się. I to nie był duży
uśmiech lub złośliwy uśmiech, to był miękki, prawdziwy uśmiech, który wyjaśniał
tak wiele, a jednocześnie nic. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie.
Milczał przez kilka sekund, po czym rozchylił wargi i spokojnie oddychał przez
usta.
- Sądzę, że to tylko część
przygody.
Przetwarzając słowa Harry’ego,
uśmiech nie opuszczał moich ust. Patrzyłam na niego z dala, kontynuując
obserwowanie otoczenia. To było tak miłe, tak inne i surrealistyczne być na
otwartej przestrzeni, pozornie wolnym od wszelkich trosk i niepokojów, i
ciężkich myśli. Czułam się, jakbym w końcu mogła oddychać, jakbym w końcu żyła.
- Poszedłem zobaczyć mojego ojca
– powiedział tak nagle i spokojnie.
Natychmiast przestałam się
rozglądać, oddech utkwił w moim gardle. Spojrzałam na Harry’ego z szeroko
otwartymi oczyma i rozchylonymi wargami. Nie wiedziałam, czego się spodziewać
po jego słowach.
- Co? – westchnęłam.
Również westchnął i nieznacznie
się uśmiechnął.
- Pomyślałem, że jestem ci winien
wyjaśnienie – zaczął.
Oczywiście, że zastanawiałam się,
jak Harry doznał obrażeń, które miał, gdzie poszedł, że zostawił mnie na dwa
dni, i dlaczego wrócił cały poobijany. Zresztą wciąż miał ranę na wardze i
powyżej brwi oraz siniaka na policzku. Nie wyobrażałam sobie, co ludzie by
pomyśleli, gdyby zobaczyli ciemne ślady na jego brzuchu. Nie chciałam.
Mimo że Harry pozwolił, bym
założyła szalik, kobieta w średnik wieku z pewnością zauważyła siniaki na mojej
szyi. Nie chciałam wiedzieć, co sobie pomyślała.
Milczałam, czekając, aż Harry
wyjaśni, dlaczego wrócił do człowieka, który był zdolny do takiego
okrucieństwa.
- Powiedział, że był z moją mamą…
Nawet nie wiem, jak udało mu się ze mną skontaktować i to było głupie z mojej
strony nie myśleć o tym, ale myślałem, że był z moją mamą… Nie mogłem tego tak
po prostu zignorować, wiesz?
Pokiwałam głową w ciszy.
- Nie, nie po tym, co zrobił jej
ostatnim razem.
Przeniósł wzrok na resztki
swojego loda.
- Wiedziałem, kiedy tam
poszedłem, że mojej mamy tam nie ma. Powinienem był wyjść, ale tego nie
zrobiłem. Zabił moją siostrę… On, kurwa, faktycznie zabił swoją własną córkę,
chciałem to wyjaśnić albo się zemścić czy coś – jakiejś odpowiedzi,
czegokolwiek. Po prostu musiałem tam pójść i spróbować być pieprzonym bohaterem.
Słyszałam nienawiść w jego tonie;
urazę i gorycz, ale pod tym wszystkim słyszałam jeszcze ból i smutek. Nie patrzył
mi w oczy, gdy jego głos się załamywał. Wiedziałam, że to był ból serca w jego
oczach, które wcześniej świeciły szczęściem.
Rozpaczliwie szukałam jakiejś
odpowiedzi, rady lub słów pociechy, ale niczego nie znalazłam. Czułam się
bezradna i nie miałam pojęcia, co innego zrobić, poza słuchaniem.
- Czułem się, jakbym jeszcze raz
miał szesnaście lat, jakbym był dzieciakiem, który coś mu wziął. Nie było inaczej.
– Spojrzał na stożek w jego dłoni. Wyglądał na zdegustowanego i zbulwersowanego.
– Ta sama stara technika, te same stare pijackie obelgi.
Czułam bolesne ukłucie w piersi. Łzy stanęły mi w oczach i mogłam sobie tylko wyobrazić, jak czuje się
Harry. Mogłam sobie tylko wyobrazić, co przeszedł.
- Nie chcę nigdy być jak on –
wymamrotał jak małe dziecko, oczami w końcu napotykając moje. – Proszę, nie
pozwól mi być jak on.
Kiwałam głową, pozwalając wypłynąć
łzom i objęłam go ramionami w ciasnym uścisku, zanim sama wiedziałam, co się
dzieje. Moje serce szarpnęło boleśnie, jak rozpaczliwie walczyłam, by znaleźć
słowa pociechy, ale byłam zagubiona, zamroczona, sympatyczna, smutno niema.
- Nie jesteś taki jak on – udało mi
się powiedzieć, spokojnie, w jego włosy. – Wiem, że nie jesteś jak on, i wiem,
że nie będziesz.
Nie byłam świadoma, jak długo
Harry i ja się przytulaliśmy, zupełnie zapomniani przez otaczający świat, gdy
oferowałam komfort załamanemu chłopakowi przede mną. W końcu odsunął się,
patrząc prawie, jakby był pijany, z wyrazem zdziwienia i ciekawości, podziwu i
innych różnych emocji zapakowanych w uśmiech, który szarpał jego pulchne,
różowe usta.
- Świat jest smutny, ale ty
jesteś piękna.
Lekko się uśmiechnęłam, nie
odpowiadając, bo wiedziałam, że nie jest to konieczne.
- No dalej – powiedział po
chwili. – Bądźmy szczęśliwymi, beztroskimi nastolatkami.
I kontynuowaliśmy spędzanie
całego dnia razem, tak absurdalnie i szalenie, jak było. Spacerowaliśmy po Londynie;
nasze palce splecione, wszelkie łzy zapomniane, a uśmiechy prawdziwe. Dziewczyna
idzie ze swoim porywaczem o kręconych włosach i z każdym krokiem, który bierze,
zakochuje się w nim jeszcze bardziej.
Zostaw po sobie komentarz.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
Awwwwwwww ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTo jest teraz takie slodkie nooo :3
awwwwww....... świetny rozdział. taki słodki. chcę już kolejny.
OdpowiedzUsuńTen rozdzial ozywil we mnie tyle emocji. Smutek, zal, ale tezi i radosc, podekscytowanie. :)
OdpowiedzUsuńNaprawde ciesze sie, ze miedzy nimi jest tak wspaniale. Na poczatku tego ff nigdy nie pomyslalabym, ze Harry bedzie taki kochany, dobry w stosunku do Birdy. Az mi sie cieplo na sercu robi, gdy czytam jacy sa beztroscy. :)
Harry, Birdy ma racje, nigdy nie bedziesz taki jak Twoj ojciec. Ona nigdy Ci na to nie pozwoli. ;>
Rozdzial genialny, boski, fantastyczny! *o*
Czekam na kolejny rozdzial xx
Pozdrawiam, @droowseex
ohh rozdzial slodki tak jak harry <3
OdpowiedzUsuńołłł je
OdpowiedzUsuńooo jacie, jaki cudowny rozdział, chcę więcej i więcej, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńLoveee <3
OdpowiedzUsuńKocham to ;o. Rozdzial jak zwykle super*.* czeka nn <3
OdpowiedzUsuńMATKO GENIALNE A KOŃCÓWKA: AWWW :*** NIECH HAZZIU NASZ TEŻ SIĘ TROSZKĘ OGARNIE. TROCHĘ BRAKUJE MI ICH AKCJI HAHAHA :****
OdpowiedzUsuńNEXTA MISIAKI <3333
Jej, to chyba najcudowniejszy rozdział ze wszystkich dotychczas :) Tak bardzo miło i lekko się go czytało :)
OdpowiedzUsuńNo i ciesze się, że Harry zaufał Birdy na tyle, że otworzył się na nią i zabrał ją na zwiedzane :)
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam ;*
Wspaniałe. I tyle w temacie :)
OdpowiedzUsuńsłodkości!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziewczyna idzie ze swoim porywaczem o kręconych włosach i z każdym krokiem, który bierze, zakochuje się w nim jeszcze bardziej. ...... GENIALNE *__*
OdpowiedzUsuńPrzesłodcy :* awwwww!
OdpowiedzUsuńKochani! *_*♥ Uroczy bardzo ten rozdział. :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! :')
OdpowiedzUsuńZAKOCHUJE OMFG UMARŁAM CHYBA :O <3 <3
OdpowiedzUsuńStrasznie kochane 💞👌
OdpowiedzUsuń