Harry pozostawił swoje
odciski palców na moim sercu, dźwięk jego delikatnego głosu dudnił w moich
uszach, a kolor jego szmaragdowych oczu odbijał się w moich. Ostatnią nadzieją
i deską ratunku to wiedza, że był częścią mojego życia. Gdy byliśmy osobno, moje
serce nie byłoby w stanie przyjąć kolejnego ciosu. Tęsknota za swoją drugą
połówką bolała i pulsowała. Stałam się pusta, ale pełna samotności z mącącą
sprzecznością.
On był pierwszą osobą,
która otworzyła moje serce i mimo jego złamania i cierpiącego bólu
spowodowanego dzielącą nas długotrwałą i bolesną odległością, nie zmieniłabym
swoich uczuć do niego. Podróż była jedną z szorstkich i razem przeszliśmy
więcej niż wyboje na drodze, jednak gdybym mogła wrócić, potknęłabym się i znów
wpadła w głębię obsydianowych kul.
Po tym jak nas
rozdzielono, a mój cały świat przebywał daleko ode mnie, każda pozytywna
emocja, jaka we mnie krążyła, stała się niczym ciemny popiół. Nie było sposobu,
bym mogła wyjaśnić, jak wielki ciężar został zdjęty z mojego serca, gdy ramiona
Harry'ego znów owijały się wokół mnie, a mały ptaszek powrócił do swojej
klatki.
Odkryłam, że przez
całe swoje życie - przynajmniej część - ludzie nie są tacy przyjemni. Ale
czasem spotykasz kogoś nadzwyczajnego, być może najbardziej spektakularnego i w
cudowny sposób nieodkrytego, co trudno jest wytłumaczyć. Czasem spotykasz
kogoś, przy kim zapominasz o wszystkich złych rzeczach, ale za to doceniasz i
poszukujesz tych dobrych.
Jeśli było coś, czego
nauczyłam się przez zakochanie w Harrym i stracenie go, jest to, że miłość to
naprawdę skomplikowana sprawa. Często wyśmiewana i niezrozumiana, nadużywana i
nietknięta, niedoceniana i brana za pewnik - to smutne. To smutne, że dla
niektórych pieniądze są ważniejsze od miłości. Niektórzy robią to dla własnego
mienia i bytu, inni dla mocy i wielkości.
Ale najwspanialszą
rzeczą jest kochać i być kochanym, okazywać dobroć, a nie okrucieństwo,
współczucie, a nie niesprawiedliwość, miłosierdzie, a nie nietolerancje i
wreszcie - miłość, a nie nienawiść. Mimo wszystko, bycie dobrym człowiek jest
najlepszą rzeczą, jaką możesz po sobie pozostawić.
Moje jasne i wodniste
oczy nawet na moment nie opuściły Harry'ego, ale w rzeczywistości dalej w
uwielbieniu podziwiałam jego postawę. Bałam się spuścić go z oka, bo mógłby
ponownie zniknąć.
Chwyciłam jego
koszulkę, inteligentnie pomiętoszoną w mojej pięści. Po prostu nie chciałam go
puścić.
- Kocham cię -
ponownie wymamrotałam, pragnienie w głębi serca było przytłaczające, nawet gdy
czułam na sobie jego ramiona. Pożądanie było prawdziwe. Kochałam go.
Uwięziona w jego
ramionach, znalazłam się w potrzasku nieskończonej miłości i opieki,
przywiązana do jego pragnienia i połową serca złączona z jego sercem. On był
moją nadzieją i zbawieniem, moim spokojem w czasie burzy, ciągiem rozsądku w
zgiełku i chaosie, który pozostał przy mnie. Uczucie, które mnie powitało, gdy
tchnęło mnie w jego znajomy zapach, delektowałam się ciepłem, które w najlepszy
możliwy sposób było przytłaczające i chaotyczne.
Niezaprzeczalna radość
i szczęście sprawiły, że sznury zawiązane wokół mojego serca, puściły. Żal i
rozpacz pozbawiły mnie rzeczy, której tak rozpaczliwie pragnęłam, a teraz
uleciały one w powietrze, by zastąpiły je miłość i troska.
Szmaragdowe oczy
Harry'ego błyszczały, gdy wpatrywałam się w niego, muskularne ramiona
delikatnie utrzymywały mnie w uścisku. Wokół jego oczu dostrzegłam czerwone
obwódki, które były dowodem płaczu. Potargane i niesfornie ułożone włosy, jak
zwykle, komponowały idealny bałagan na głowie.
Nawet słowami nie
potrafiłam wyrazić swoich uczuć, czy tego jak po tak silnym uderzeniu wyglądało
moje serce. Nie byłam w stanie ułożyć choć jednego zdania, które mogłoby wyrazić
buzujące we mnie emocje, przytłaczające i zniewalające, tak zapiekłe i
pasjonujące. Czułam, jakby moje serce stało w ogniu, a ja była rozpalona.
- Kocham cię, mały
ptaszku.
Jego ochrypły głos w
tamtym momencie był najbardziej kojącym dźwiękiem, o jaki prosiłam, delikatny
pomruk pieścił moje uszy swoją lekkością i rzadkością. Byłam pod wrażeniem jego
osoby, gdyż już pogodziłam się z myślą, że straciłam go na zawsze. Sama
obecność Harry'ego sprawiała, że pękałam z radości, czego nawet nie potrafiłam
pojąć - moja miłość do niego była wstrząsająca, pasjonująca, zadziwiająca i
oburzająca w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Łzy wypływały z moich
oczu, wyrażając moje szczęście. Delikatny uśmiech zadrżał na moich wargach,
zanim przerodził się on w szeroki i szczery, rozciągając przez całą twarz. Moje
usta opuściła mieszanka, coś pomiędzy krzykiem i śmiechem, gdy ciało drżało z szoku.
Bałam się, że to, co się właśnie dzieje, nie jest prawdziwe, a chłopak który
stał przede mną, był tylko złudzeniem. Tak odległym snem, który był zatem
nieosiągalny.
Bałam się, że jak
mrugnę, on zniknie sprzed moich oczu, rozpłynie się w ciemności, opuści moje
serce, ponownie rozbijając się na milion kawałków. Bałam się, że mój umysł
płata mi figle, że prawda była zbyt wielkim ciężarem, który mogłabym unieść,
więc w swojej podświadomości stworzyłam scenę, która sprawiłaby mi szczęście,
nawet gdy nie była prawdziwa.
Ponownie prześledziłam
wzrokiem jego postawę. Owinęłam wokół jego szyi swoje ramiona, delikatnie
uniosłam się ku górze i oblizałam wargi w oczekiwaniu aż nasze usta się złączą.
Być może wydawałoby się to banalne z różnych perspektyw, ale gdy tak się stało,
miałam pewność, że to wszystko było rzeczywistością.
Nasze pocałunki były
delikatne i proste, krótkie i zwyczajne, ale mimo to miały dla mnie większe
znaczenie. To był typ pocałunków, o których żaden z nas nie mógł rozmawiać, bo
choć nasze wargi raz po raz się stykały, to nie posunęło się dalej. To uwolniło
wszystkie nasze skryte uczucia i emocje, jakie zbierały się od naszego
pierwszego spotkania.
Nie mogłam wyjaśnić,
jak bardzo za nim tęskniłam, ale myślę, że gdy Harry odsunął się i spojrzał w
moje oczy, szukał w nich jakiś emocji, stąd zrozumiał, jak bardzo jego
nieobecność wpłynęła na mnie i jak bardzo powrót zapełnił dziurę w moim sercu.
Te czasy minęły, a samotność, która we mnie tkwiła, stopniowa zaczynała
przemijać.
Teraz, gdy miałam go z
powrotem, nie zamierzałam go nigdy puścić.
- Nie dotykaj jej!
Wzdrygnęłam się, gdy
piskliwy głos przeszedł przez moje uszy. Hałas przerwał spokojny moment,
kurczowo trzymając chłopca, który zdobył moje serce. Dla bezpieczeństwa
schowałam głowę w jego klatce piersiowej, starając się nie zauważyć tej
kobiety, nie przyznając się do zmiany tej sytuacji, gdy mocniej przywarłam do
Harry'ego.
- Nie - wymamrotałam
dziecinnym tonem, szukając w nim bezpieczeństwa i wygody.
Harry jakby odruchowo
zacieśnił uścisk na moim ciele, mimo że miałam zamknięte powieki, byłam
świadoma, co dzieje się wokół mnie. Być może miałam odwagę, by wcześniej jej
się przeciwstawić, ale teraz mogłoby się zdawać, że cała moja pewność siebie
uleciała i ponownie stałam całkowicie polegając na Harrym.
- Nie pozwól, by mnie
zabrała - wybłagałam.
Czułam, jakby ziemia
pode mną legła w gruzach, a ja z powrotem wróciła do prawdziwego życia. Byłam
zbyt naiwna, myśląc, że Harry tak po prostu wyszedł z sali sądowej. Wypuścili go
czy wyszedł bez zgody? Pokręciłam głową, odrzucając myśl, że nie był wolny. Nie
mogłam znieść zachowania mojej matki, która uparcie starała się utrzymać nas z
dala od siebie, bez względu na to czy przegrała prawną bitwę.
Znów stanęłam na
ziemi, gdy Harry owinął wokół mojej talii swoje ramiona, stworzył wokół mnie
klatkę, która miałaby mnie od niej uchronić. Widziałam, jak się zbliża, jej
małe, czarne obcasy wydawały charakterystyczny stukot, gdy szła z wysoko
uniesioną głową. Przyległam bliżej chłopaka, przełykając ze strachu ślinę.
- Nigdzie nie
pójdziesz - powiedział stanowczym tonem, choć mogłam wyczuć nutę zaborczości.
Przygryzłam wargę z
niepokojem spoglądając na ostrą postawę mojej matki oraz w jej niebieskie oczy.
Determinacja podpowiadała mi, że najważniejsze jest stanąć do walki. Nim
uderzyła we mnie fala zrozumienia, nie trwałaby pogoda ducha, szczęście nie
tańczyłoby w moich oczach, a uśmiech nie zdobiłby ust - dopiero teraz, gdy
byłam wściekła, zmartwiona i zatroskana, że moje szczęście będzie czymś
krótkotrwałym.
Bałam się szczęścia,
bo wiedziałam, że ono nie potrwa długo.
- Nie będę się na to
godzić - wypluła te słowa z największą goryczą - nie obchodzi mnie, czy twoje
małe przedstawienie podziałało na przysięgłych i nie obchodzi mnie, że ty -
spojrzała na Harry'ego z niesmakiem - nie zostaniesz zamknięty. Prędzej umrę,
nim pozwolę ci na to twoje małe marzenie!
Nie zdarzało się to
często, gdy widywałam swoją matkę z czerwonymi policzkami i przymrużonymi
oczami. Wściekłość wypisywała się na twarzy, a surowość zdobiła ton matki. Mimo
że tyle razy bywałam świadkiem jej gniewu, tak na prawdę nigdy do tego nie przywykłam.
Przerażenie i niepokój już zawsze będą dla mnie uczuciami, które są
przytłaczające i ograniczające. Z obawą oblizałam swoje usta i przełknęłam
ślinę, by ponownie prześledzić jej gniew, aż ostatecznie spotkały się nasze
spojrzenia. Były one tak skontrastowane, gdy tak rozpaczliwie szukałam w nich
jakiegokolwiek współczucia.
- To koniec - warknął
Harry - cofnij się. Nie zasługujesz, by uczestniczyć w jej życiu. Nie było cię
przy niej, gdy dorastała, więc do cholery z pewnością nie zasługujesz na to
teraz.
Widziałam, jak żyły
zaczynały pulsować na czole matki. Otworzyła swoje usta, gdy uderzyła w nią ta
zniewaga, nim zdążyła się opanować i ułożyć jakiekolwiek spójne zdanie.
- Słucham?! Myślisz,
że kim ty jesteś?! Nic, a nic nie wiesz o życiu mojej córki, z czego musiałam
dla niej zrezygnować, nie wiesz, co przeszłam, by upewnić się, że w pewnej
chwili to się nie spieprzy! Jest moim dzieckiem, ponoszę za nią
odpowiedzialność i w żadnym wypadku nie będzie utrzymywać z tobą kontaktu!
Tylko dlatego, że cię nie zamknęli, choć powinni to zrobić, nie masz prawa
zabraniać mi się z nią widywać!
Znów drgnęłam,
zaciskając swoje powieki, by móc się zebrać.
- Nie masz prawa,
straciłaś je, gdy traktowałaś ją jak gówno - odszczeknął Harry.
- Traktowałam ją tak,
bo na to zasłużyła! - w odwecie wydarła się - Każdy, kto byłby na moim miejscu
tak by postąpił!
-... Przestańcie! -
rozpaczliwie zażądałam - Po prostu przestańcie.
Zebrałam całą odwagę,
by móc to wykrzyczeć. Moje dłonie powędrowały do dłoni Harry'ego, kurczowo
zaciskały się na moim brzuchu, rozplątałam je, uwalniając się z klatki, jakie
utworzyło jego ciało.
Zrobiłam mały krok do
przodu, ale ręka Harry'ego powstrzymała mnie od dalszych ruchów. Delikatnie
ścisnął moje ramię, by dać mi znak zrozumienia, że muszę wypowiedzieć na głos
swoje wszystkie myśli. Jej spojrzenie było przenikliwe, zażarte i gotowe do
wypalenia moich gałek ocznych. Z sekundy na sekundę ten wzrok sprawiał, że moja
pewność siebie i spokój znikały.
Ale postawiłam się
jej.
- Być może nie lubisz
tej dziewczyny, którą jestem, ja też staram się ją polubić. Akceptuję i
zaczynam siebie lubić, bo jestem dużo lepsza od kogoś, kto celowo ciągnie
innych na samo dno. Jestem dobrym człowiekiem, ponieważ nie czuję nienawiści do
ludzi, których nie podobają mi się poglądy.
Nie mogłam wytłumaczyć
jej wściekłości, nie wiedziałam, dlaczego jest na mnie zła. Wstawienie się za
kimś było dla niej aż takim przestępstwem? Sięgnęła przed siebie, by chwycić
moje ramię i szarpnąć mną w swoim kierunku. Jej uścisk był zwarty, silny i
niespodziewany, to nagłe działanie spowodowało, że wypuściłam z siebie słaby
pisk.
Ręce Harry'ego opadły,
zdecydowanie się tego nie spodziewał.
- Natychmiast wracamy
do domu!
Czułam jej
promieniujący gniew i jednocześnie promieniującą ode mnie determinację.
- Nie dotykaj mnie -
zarządziłam - I następnym razem nie próbuj sterować moim życiem, bo ci to nie
wyjdzie. Nie jestem twoją marionetką, za której można pociągać sznurkami.
Jestem człowiekiem i nie zasługuję, by być tak traktowana. Nie zasługuję, by
być zmuszana do takiego życia! Nie zasługuję, by być wyśmiewana i upokarzana, i
nie zasługuję, byś używała wobec mnie przemocy fizycznej i psychicznej! Jestem
człowiekiem! - powtórzyłam - Mam własne marzenia i plany, i nie możesz mi ich
odebrać. Cholera, nawet mam tatuaż!
Byłam tak pochłonięta
własnymi słowami, że nie myślałam, jakie mogą one przynieść konsekwencje.
Jedyne o czym myślałam, to by oczyścić mój umysł z myśli, które tak długo były
tłumione.
Natychmiast podwinęła
moje rękawy, by ukazać czarny tusz na ręce: "weź te połamane skrzydła i
naucz się na nich latać" i odkryć tajemnicę, którą przed nią
skrywałam.
Zszokowana otworzyła
usta i rozszerzyła oczy, gdy skupiła całą swoją uwagę na moim ramieniu. Przez
chwilę czułam się dumna z siebie, ale szybko przygasło to zwykłego żalu.
Słyszałam, jak waliło jej serce, zrównując tempo z moim. Niedługo po tym powoli
podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
Mogłoby się wydawać,
że przez zniewagę, furię i paraliżujące zaskoczenie zapomniała, że właśnie stoi
przed budynkiem sądu, które roiło się od policjantów, czających się w okolicy
sędziów, przechodniów, ofiar i oskarżonych, których było pełno w tamtym
miejscu. Myślałam, że w zgiełku zamieszania, gorączki i oburzenia jej umysłowi
nie udało się przetworzyć, gdzie się znajduje.
Zapomniała, że nie
jest na swoim bezpiecznym terenie, w naszym domu, gdzie bez obaw mogła mnie
spoliczkować, nie zadając żadnych pytań.
Straciła nad sobą
kontrolę i kompletnie zapomniała, że wśród nas znajdują się też inni ludzie,
więc to było wręcz niedopuszczalne, by mnie ukarała.
Niekontrolowana złość
robi nieprawdopodobne rzeczy z ludźmi, nagle dopada cię gniew, drwi sobie z
ciebie i twojego opanowania, a potem to wszystko niszczy. Gniew może być
bezwzględny i okrutny, może wszystko w tobie zniszczyć, jak małe płomyki ognia.
Rozprzestrzenia się i po pewnym czasie jesteś pod jego kontrolą, wypala
wszelkie inne emocje, aż ostatecznie zostaje tylko złość.
Mój policzek
skwierczał bólem w zaczerwienionym miejscu, gdy matka odsunęła dłoń. Jej klatka
piersiowa unosiła się w górę i w dół, a jakakolwiek kontrola nad gniew już
dawno została przez nią utracona. Jęknęłam, czule pieszcząc swój policzek, gdy
w oczach zaczynały zbierać się łzy. Oczy wypełniły się tak szybko, że nim
spostrzegłam, słone krople spływały strumykami po skórze, dając ukojenie
zranionemu miejscu.
Mogło być znacznie
gorzej. Ostatecznie ta scena wyglądałaby inaczej. Mogła zacząć na mnie
krzyczeć, dać mi reprymendę, zacząć obrażać i wyklinać od najgorszych osób, ale
Harry zainterweniował nim jej dłoń ponownie dotknęła mojego policzka. Odciągnął
mnie od niej i owinął ramiona, ponownie stwarzając obronną klatkę.
- Nie zgadzam się na
to! - wykrzyczała - Nie pozwolę, by moja córka została ode mnie zabrana!
Chaos.
Krzyczała ile sił w
gardle, jej opanowanie i cierpliwość z sekundy na sekundę było w bardziej
kiepskim stanie. Trzymałam się kurczowo Harry'ego, w którym jako jedynym mogłam
znaleźć schronienie. Ludzie zbierali się w tłum, inni krzyczeli, zamknęłam
oczy, nawet nie próbując załagodzić konfliktu, który zaczynał się wokół nas
stwarzać.
Przygryzłam wargę,
czując znużenie, łzy wciąż spływały po moich policzkach. Wiłam się, próbując
uwolnić się z uścisku Harry'ego. Kiedy już się uwolniłam i jedyne, co czułam,
to jego dłonie na biodrach, zobaczyłam, jak policjanci zabierają moją matkę.
Sytuacja tak bardzo
różniła się od tej, gdy nie tak dawno temu zabierali Harry'ego, ale nawet taki
widok nie był dla mnie pocieszający. Starałam się zachować spokój, a wzrok
skupić wyłącznie na jej osobie.
-
Już mnie straciłaś - powiedziałam.
Wszystko działo się
tak szybko. Wydawałoby się, że zabrano ją za jednym mrugnięciem oka.
Rozchyliłam powieki i znów siedziałam z Harrym na schodku, który tulił mnie, a
moje łzy ostatecznie znikły. Czułam, że serce stało się lżejsze, ale wciąż nie
opuściło go uczucie kłucia – do końca nie byłam pewna, jak się czułam, jednak
mogłam powiedzieć, że smutek czaił się w mojej piersi.
- Co teraz będzie? -
wyszeptałam.
- Nigdy nie pozwolę ci
odejść - wymruczał Harry - przenigdy.
Jego dłoń głaskała
moje włosy, ramiona mocno zaciskały się wokół mojego ciała, a usta były tak
słodkie, gdy składał pocałunki na całym czole. Nie było słowa, aby wyjaśnić jak
wielką czułam ulgę i wdzięczność, gdy wróciłam w jego ramiona. Tęskniłam za nim
bardziej, niż moje serce mogło to znieść, bardziej niż za kimkolwiek innym.
Pozostawił swoje
odciski palców na moim sercu. Już na zawsze należałam do niego.
- Nigdy nie pozwól mi
odejść - zgodziłam się, choć mój ton był pełen zarzutów - przenigdy.
Być może w oczach
niektórych ludzi, ze względu na okoliczności, nie "powinnam" była
kochać Harry'ego, być może ktoś wątpił w żarliwe emocje. Być może niektórzy
wątpili w moje zdrowie psychiczne lub moją stabilność umysłową, wiem, że ja
czasami również w to wątpiłam - jednak mimo wątpliwości innych ludzi, mimo
całej logiki i sprzeczności nie potrafiłam zaprzeczyć temu, co czułam.
Jeśli coś kochasz, nie wypuszczaj tego i zdałam sobie sprawę, że jeśli kochasz coś naprawdę mocno, nigdy nie pozwól temu odejść.
________________________
Została zaktualizowana zakładka bohaterów, wejdźcie tam, jeżeli chcecie zobaczyć jak wygląda matka i ojczym Birdy. Oczywiście jest to nasze wyobrażenie tych postaci.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL
Cudowne!
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział!
OdpowiedzUsuńO mój Boże, nie wiem nawet co napisać - jak zwykle jest we mnie tyle emocji, że zwyczajnie nie odkryłam jeszcze, jak uzewnętrznić je w komentarzu. Rozdział jest cudowny! Mam nadzieje, że opowiadanie będzie przetłumaczone do końca, obojętnie w jakich odstępach czasowych. :) x
OdpowiedzUsuńPlaczeeeee :'(
OdpowiedzUsuńMoze byc. Czekam na nn . Xx
OdpowiedzUsuńJak to "może być", człowieku? Co ty pieprzysz?
UsuńMam łzy w oczach. Z jednej strony to piękne, a z drugiej straszne. Okropna matka i dzięki Bogu ją zabrali. Niech się smaży w piekle. Teraz tylko żeby wszystko się ustabilizowało ohh czekam z niecierpliwością na następny rozdział x @Olcik98
OdpowiedzUsuńTrafiłam na ten blog przypadkiem, ale z ciekawości zaczęłam czytać. Historia tak mnie wciągnęła, że całą pierwszą część opowiadania "pochłonęłam" w 3 dni. Mimo że nie czytam blogów z opowiadaniami, to mam mniej więcej obraz tego, jak wygląda typowe fan fiction i ta historia na szczęście się różni. Motyw porwania czasami się przewijał, ale gdy pierwszą myślą uprowadzonej dziewczyny było to, że jej prześladowca jest bardzo przystojny, to szlag mnie trafiał (przepraszam za wyrażenie). W tej historii jest inaczej, relacja bohaterów rozwija się stopniowo oraz jest to dosyć logiczne. Szczegółowe opisy uczuć, które wywołują emocje również u czytelnika, prawdopodobnie skonstruowane postacie i oryginalny (lecz bardzo przyjemny) styl pisania autorki to rzeczy, które najbardziej mi się spodobały. Dodam jeszcze, że nie jestem fanką One Direction i jestem już za stara na czytanie takich blogów, a mimo wszystko ta historia przypadła mi do gustu. Z pewnością będę czytać kolejne rozdziały. Zarówno autorka opowiadania, jak i tłumaczki "odwaliły" kawał dobrej roboty :)
OdpowiedzUsuństopkatkaa
cudowny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńPiękne :')
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo jak na razie to II część zapowiada się świetnie...
Jejku nareszcie !! Świetny rozdział !
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńKocham birdy i Harrego <3
Nie wiem jak jej matka mogla to zrobic
Przesadzila
Wreszcie jej matka dostanie za swoje. Jak ja sie cieszę że Harry wrócił. Czekam na next
OdpowiedzUsuńFantastyczne ❤
OdpowiedzUsuńCoś niewyobrażalnie wspaniałego !
OdpowiedzUsuńTo nie jest zwykła ckliwa powieść. W tym opowiadaniu siedziało tak wiele emocji...
Najlepsze ff razem z TOTGA I BIAS.
Najświętsze. Dzieciątko. Jezus.
OdpowiedzUsuńTo jest boskie!!!!
Z niecierpliwością czekam na next:*
To...jest...genialnosuperaśnieboskie! ( nie ważne że takie słowo nie istnieje) Czekam na kolejną część!
OdpowiedzUsuń- Wierna Czytelnicza
Czekam i czekam xD Dobra tam ważne że będzie ( Bo będzie nie?)
OdpowiedzUsuńWow! Dalej nic nie ma!!! Ja zwariuję!!! Dawaj następny
OdpowiedzUsuńBardzo dobry początek historii, gratuluje. Cóż, muszę przyznać, że jeden z lepszych na jakie przez godziny natrafiłam.
OdpowiedzUsuń