Son

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 1 - Zabierz te złamane skrzydła

Harry pozostawił swoje odciski palców na moim sercu, dźwięk jego delikatnego głosu dudnił w moich uszach, a kolor jego szmaragdowych oczu odbijał się w moich. Ostatnią nadzieją i deską ratunku to wiedza, że był częścią mojego życia. Gdy byliśmy osobno, moje serce nie byłoby w stanie przyjąć kolejnego ciosu. Tęsknota za swoją drugą połówką bolała i pulsowała. Stałam się pusta, ale pełna samotności z mącącą sprzecznością.
On był pierwszą osobą, która otworzyła moje serce i mimo jego złamania i cierpiącego bólu spowodowanego dzielącą nas długotrwałą i bolesną odległością, nie zmieniłabym swoich uczuć do niego. Podróż była jedną z szorstkich i razem przeszliśmy więcej niż wyboje na drodze, jednak gdybym mogła wrócić, potknęłabym się i znów wpadła w głębię obsydianowych kul.
Po tym jak nas rozdzielono, a mój cały świat przebywał daleko ode mnie, każda pozytywna emocja, jaka we mnie krążyła, stała się niczym ciemny popiół. Nie było sposobu, bym mogła wyjaśnić, jak wielki ciężar został zdjęty z mojego serca, gdy ramiona Harry'ego znów owijały się wokół mnie, a mały ptaszek powrócił do swojej klatki.
Odkryłam, że przez całe swoje życie - przynajmniej część - ludzie nie są tacy przyjemni. Ale czasem spotykasz kogoś nadzwyczajnego, być może najbardziej spektakularnego i w cudowny sposób nieodkrytego, co trudno jest wytłumaczyć. Czasem spotykasz kogoś, przy kim zapominasz o wszystkich złych rzeczach, ale za to doceniasz i poszukujesz tych dobrych.
Jeśli było coś, czego nauczyłam się przez zakochanie w Harrym i stracenie go, jest to, że miłość to naprawdę skomplikowana sprawa. Często wyśmiewana i niezrozumiana, nadużywana i nietknięta, niedoceniana i brana za pewnik - to smutne. To smutne, że dla niektórych pieniądze są ważniejsze od miłości. Niektórzy robią to dla własnego mienia i bytu, inni dla mocy i wielkości.
Ale najwspanialszą rzeczą jest kochać i być kochanym, okazywać dobroć, a nie okrucieństwo, współczucie, a nie niesprawiedliwość, miłosierdzie, a nie nietolerancje i wreszcie - miłość, a nie nienawiść. Mimo wszystko, bycie dobrym człowiek jest najlepszą rzeczą, jaką możesz po sobie pozostawić.
Moje jasne i wodniste oczy nawet na moment nie opuściły Harry'ego, ale w rzeczywistości dalej w uwielbieniu podziwiałam jego postawę. Bałam się spuścić go z oka, bo mógłby ponownie zniknąć.
Chwyciłam jego koszulkę, inteligentnie pomiętoszoną w mojej pięści. Po prostu nie chciałam go puścić.
- Kocham cię - ponownie wymamrotałam, pragnienie w głębi serca było przytłaczające, nawet gdy czułam na sobie jego ramiona. Pożądanie było prawdziwe. Kochałam go.
Uwięziona w jego ramionach, znalazłam się w potrzasku nieskończonej miłości i opieki, przywiązana do jego pragnienia i połową serca złączona z jego sercem. On był moją nadzieją i zbawieniem, moim spokojem w czasie burzy, ciągiem rozsądku w zgiełku i chaosie, który pozostał przy mnie. Uczucie, które mnie powitało, gdy tchnęło mnie w jego znajomy zapach, delektowałam się ciepłem, które w najlepszy możliwy sposób było przytłaczające i chaotyczne.
Niezaprzeczalna radość i szczęście sprawiły, że sznury zawiązane wokół mojego serca, puściły. Żal i rozpacz pozbawiły mnie rzeczy, której tak rozpaczliwie pragnęłam, a teraz uleciały one w powietrze, by zastąpiły je miłość i troska.
Szmaragdowe oczy Harry'ego błyszczały, gdy wpatrywałam się w niego, muskularne ramiona delikatnie utrzymywały mnie w uścisku. Wokół jego oczu dostrzegłam czerwone obwódki, które były dowodem płaczu. Potargane i niesfornie ułożone włosy, jak zwykle, komponowały idealny bałagan na głowie.
Nawet słowami nie potrafiłam wyrazić swoich uczuć, czy tego jak po tak silnym uderzeniu wyglądało moje serce. Nie byłam w stanie ułożyć choć jednego zdania, które mogłoby wyrazić buzujące we mnie emocje, przytłaczające i zniewalające, tak zapiekłe i pasjonujące. Czułam, jakby moje serce stało w ogniu, a ja była rozpalona.
- Kocham cię, mały ptaszku.
Jego ochrypły głos w tamtym momencie był najbardziej kojącym dźwiękiem, o jaki prosiłam, delikatny pomruk pieścił moje uszy swoją lekkością i rzadkością. Byłam pod wrażeniem jego osoby, gdyż już pogodziłam się z myślą, że straciłam go na zawsze. Sama obecność Harry'ego sprawiała, że pękałam z radości, czego nawet nie potrafiłam pojąć - moja miłość do niego była wstrząsająca, pasjonująca, zadziwiająca i oburzająca w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Łzy wypływały z moich oczu, wyrażając moje szczęście. Delikatny uśmiech zadrżał na moich wargach, zanim przerodził się on w szeroki i szczery, rozciągając przez całą twarz. Moje usta opuściła mieszanka, coś pomiędzy krzykiem i śmiechem, gdy ciało drżało z szoku. Bałam się, że to, co się właśnie dzieje, nie jest prawdziwe, a chłopak który stał przede mną, był tylko złudzeniem. Tak odległym snem, który był zatem nieosiągalny.
Bałam się, że jak mrugnę, on zniknie sprzed moich oczu, rozpłynie się w ciemności, opuści moje serce, ponownie rozbijając się na milion kawałków. Bałam się, że mój umysł płata mi figle, że prawda była zbyt wielkim ciężarem, który mogłabym unieść, więc w swojej podświadomości stworzyłam scenę, która sprawiłaby mi szczęście, nawet gdy nie była prawdziwa.
Ponownie prześledziłam wzrokiem jego postawę. Owinęłam wokół jego szyi swoje ramiona, delikatnie uniosłam się ku górze i oblizałam wargi w oczekiwaniu aż nasze usta się złączą. Być może wydawałoby się to banalne z różnych perspektyw, ale gdy tak się stało, miałam pewność, że to wszystko było rzeczywistością.
Nasze pocałunki były delikatne i proste, krótkie i zwyczajne, ale mimo to miały dla mnie większe znaczenie. To był typ pocałunków, o których żaden z nas nie mógł rozmawiać, bo choć nasze wargi raz po raz się stykały, to nie posunęło się dalej. To uwolniło wszystkie nasze skryte uczucia i emocje, jakie zbierały się od naszego pierwszego spotkania.
Nie mogłam wyjaśnić, jak bardzo za nim tęskniłam, ale myślę, że gdy Harry odsunął się i spojrzał w moje oczy, szukał w nich jakiś emocji, stąd zrozumiał, jak bardzo jego nieobecność wpłynęła na mnie i jak bardzo powrót zapełnił dziurę w moim sercu. Te czasy minęły, a samotność, która we mnie tkwiła, stopniowa zaczynała przemijać.
Teraz, gdy miałam go z powrotem, nie zamierzałam go nigdy puścić.
- Nie dotykaj jej!
Wzdrygnęłam się, gdy piskliwy głos przeszedł przez moje uszy. Hałas przerwał spokojny moment, kurczowo trzymając chłopca, który zdobył moje serce. Dla bezpieczeństwa schowałam głowę w jego klatce piersiowej, starając się nie zauważyć tej kobiety, nie przyznając się do zmiany tej sytuacji, gdy mocniej przywarłam do Harry'ego.
- Nie - wymamrotałam dziecinnym tonem, szukając w nim bezpieczeństwa i wygody.
Harry jakby odruchowo zacieśnił uścisk na moim ciele, mimo że miałam zamknięte powieki, byłam świadoma, co dzieje się wokół mnie. Być może miałam odwagę, by wcześniej jej się przeciwstawić, ale teraz mogłoby się zdawać, że cała moja pewność siebie uleciała i ponownie stałam całkowicie polegając na Harrym.
- Nie pozwól, by mnie zabrała - wybłagałam.
Czułam, jakby ziemia pode mną legła w gruzach, a ja z powrotem wróciła do prawdziwego życia. Byłam zbyt naiwna, myśląc, że Harry tak po prostu wyszedł z sali sądowej. Wypuścili go czy wyszedł bez zgody? Pokręciłam głową, odrzucając myśl, że nie był wolny. Nie mogłam znieść zachowania mojej matki, która uparcie starała się utrzymać nas z dala od siebie, bez względu na to czy przegrała prawną bitwę.
Znów stanęłam na ziemi, gdy Harry owinął wokół mojej talii swoje ramiona, stworzył wokół mnie klatkę, która miałaby mnie od niej uchronić. Widziałam, jak się zbliża, jej małe, czarne obcasy wydawały charakterystyczny stukot, gdy szła z wysoko uniesioną głową. Przyległam bliżej chłopaka, przełykając ze strachu ślinę.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedział stanowczym tonem, choć mogłam wyczuć nutę zaborczości.
Przygryzłam wargę z niepokojem spoglądając na ostrą postawę mojej matki oraz w jej niebieskie oczy. Determinacja podpowiadała mi, że najważniejsze jest stanąć do walki. Nim uderzyła we mnie fala zrozumienia, nie trwałaby pogoda ducha, szczęście nie tańczyłoby w moich oczach, a uśmiech nie zdobiłby ust - dopiero teraz, gdy byłam wściekła, zmartwiona i zatroskana, że moje szczęście będzie czymś krótkotrwałym.
Bałam się szczęścia, bo wiedziałam, że ono nie potrwa długo.
- Nie będę się na to godzić - wypluła te słowa z największą goryczą - nie obchodzi mnie, czy twoje małe przedstawienie podziałało na przysięgłych i nie obchodzi mnie, że ty - spojrzała na Harry'ego z niesmakiem - nie zostaniesz zamknięty. Prędzej umrę, nim pozwolę ci na to twoje małe marzenie!
Nie zdarzało się to często, gdy widywałam swoją matkę z czerwonymi policzkami i przymrużonymi oczami. Wściekłość wypisywała się na twarzy, a surowość zdobiła ton matki. Mimo że tyle razy bywałam świadkiem jej gniewu, tak na prawdę nigdy do tego nie przywykłam. Przerażenie i niepokój już zawsze będą dla mnie uczuciami, które są przytłaczające i ograniczające. Z obawą oblizałam swoje usta i przełknęłam ślinę, by ponownie prześledzić jej gniew, aż ostatecznie spotkały się nasze spojrzenia. Były one tak skontrastowane, gdy tak rozpaczliwie szukałam w nich jakiegokolwiek współczucia.
- To koniec - warknął Harry - cofnij się. Nie zasługujesz, by uczestniczyć w jej życiu. Nie było cię przy niej, gdy dorastała, więc do cholery z pewnością nie zasługujesz na to teraz.
Widziałam, jak żyły zaczynały pulsować na czole matki. Otworzyła swoje usta, gdy uderzyła w nią ta zniewaga, nim zdążyła się opanować i ułożyć jakiekolwiek spójne zdanie.
- Słucham?! Myślisz, że kim ty jesteś?! Nic, a nic nie wiesz o życiu mojej córki, z czego musiałam dla niej zrezygnować, nie wiesz, co przeszłam, by upewnić się, że w pewnej chwili to się nie spieprzy! Jest moim dzieckiem, ponoszę za nią odpowiedzialność i w żadnym wypadku nie będzie utrzymywać z tobą kontaktu! Tylko dlatego, że cię nie zamknęli, choć powinni to zrobić, nie masz prawa zabraniać mi się z nią widywać!
Znów drgnęłam, zaciskając swoje powieki, by móc się zebrać.
- Nie masz prawa, straciłaś je, gdy traktowałaś ją jak gówno - odszczeknął Harry.
- Traktowałam ją tak, bo na to zasłużyła! - w odwecie wydarła się - Każdy, kto byłby na moim miejscu tak by postąpił!
-... Przestańcie! - rozpaczliwie zażądałam - Po prostu przestańcie.
Zebrałam całą odwagę, by móc to wykrzyczeć. Moje dłonie powędrowały do dłoni Harry'ego, kurczowo zaciskały się na moim brzuchu, rozplątałam je, uwalniając się z klatki, jakie utworzyło jego ciało.
Zrobiłam mały krok do przodu, ale ręka Harry'ego powstrzymała mnie od dalszych ruchów. Delikatnie ścisnął moje ramię, by dać mi znak zrozumienia, że muszę wypowiedzieć na głos swoje wszystkie myśli. Jej spojrzenie było przenikliwe, zażarte i gotowe do wypalenia moich gałek ocznych. Z sekundy na sekundę ten wzrok sprawiał, że moja pewność siebie i spokój znikały.
Ale postawiłam się jej.
- Być może nie lubisz tej dziewczyny, którą jestem, ja też staram się ją polubić. Akceptuję i zaczynam siebie lubić, bo jestem dużo lepsza od kogoś, kto celowo ciągnie innych na samo dno. Jestem dobrym człowiekiem, ponieważ nie czuję nienawiści do ludzi, których nie podobają mi się poglądy.
Nie mogłam wytłumaczyć jej wściekłości, nie wiedziałam, dlaczego jest na mnie zła. Wstawienie się za kimś było dla niej aż takim przestępstwem? Sięgnęła przed siebie, by chwycić moje ramię i szarpnąć mną w swoim kierunku. Jej uścisk był zwarty, silny i niespodziewany, to nagłe działanie spowodowało, że wypuściłam z siebie słaby pisk.
Ręce Harry'ego opadły, zdecydowanie się tego nie spodziewał.
- Natychmiast wracamy do domu!
Czułam jej promieniujący gniew i jednocześnie promieniującą ode mnie determinację.
- Nie dotykaj mnie - zarządziłam - I następnym razem nie próbuj sterować moim życiem, bo ci to nie wyjdzie. Nie jestem twoją marionetką, za której można pociągać sznurkami. Jestem człowiekiem i nie zasługuję, by być tak traktowana. Nie zasługuję, by być zmuszana do takiego życia! Nie zasługuję, by być wyśmiewana i upokarzana, i nie zasługuję, byś używała wobec mnie przemocy fizycznej i psychicznej! Jestem człowiekiem! - powtórzyłam - Mam własne marzenia i plany, i nie możesz mi ich odebrać. Cholera, nawet mam tatuaż!
Byłam tak pochłonięta własnymi słowami, że nie myślałam, jakie mogą one przynieść konsekwencje. Jedyne o czym myślałam, to by oczyścić mój umysł z myśli, które tak długo były tłumione.
Natychmiast podwinęła moje rękawy, by ukazać czarny tusz na ręce: "weź te połamane skrzydła i naucz się na nich latać" i odkryć tajemnicę, którą przed nią skrywałam.
Zszokowana otworzyła usta i rozszerzyła oczy, gdy skupiła całą swoją uwagę na moim ramieniu. Przez chwilę czułam się dumna z siebie, ale szybko przygasło to zwykłego żalu. Słyszałam, jak waliło jej serce, zrównując tempo z moim. Niedługo po tym powoli podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
Mogłoby się wydawać, że przez zniewagę, furię i paraliżujące zaskoczenie zapomniała, że właśnie stoi przed budynkiem sądu, które roiło się od policjantów, czających się w okolicy sędziów, przechodniów, ofiar i oskarżonych, których było pełno w tamtym miejscu. Myślałam, że w zgiełku zamieszania, gorączki i oburzenia jej umysłowi nie udało się przetworzyć, gdzie się znajduje.
Zapomniała, że nie jest na swoim bezpiecznym terenie, w naszym domu, gdzie bez obaw mogła mnie spoliczkować, nie zadając żadnych pytań.
Straciła nad sobą kontrolę i kompletnie zapomniała, że wśród nas znajdują się też inni ludzie, więc to było wręcz niedopuszczalne, by mnie ukarała.
Niekontrolowana złość robi nieprawdopodobne rzeczy z ludźmi, nagle dopada cię gniew, drwi sobie z ciebie i twojego opanowania, a potem to wszystko niszczy. Gniew może być bezwzględny i okrutny, może wszystko w tobie zniszczyć, jak małe płomyki ognia. Rozprzestrzenia się i po pewnym czasie jesteś pod jego kontrolą, wypala wszelkie inne emocje, aż ostatecznie zostaje tylko złość.
Mój policzek skwierczał bólem w zaczerwienionym miejscu, gdy matka odsunęła dłoń. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, a jakakolwiek kontrola nad gniew już dawno została przez nią utracona. Jęknęłam, czule pieszcząc swój policzek, gdy w oczach zaczynały zbierać się łzy. Oczy wypełniły się tak szybko, że nim spostrzegłam, słone krople spływały strumykami po skórze, dając ukojenie zranionemu miejscu.
Mogło być znacznie gorzej. Ostatecznie ta scena wyglądałaby inaczej. Mogła zacząć na mnie krzyczeć, dać mi reprymendę, zacząć obrażać i wyklinać od najgorszych osób, ale Harry zainterweniował nim jej dłoń ponownie dotknęła mojego policzka. Odciągnął mnie od niej i owinął ramiona, ponownie stwarzając obronną klatkę.
- Nie zgadzam się na to! - wykrzyczała - Nie pozwolę, by moja córka została ode mnie zabrana!
Chaos.
Krzyczała ile sił w gardle, jej opanowanie i cierpliwość z sekundy na sekundę było w bardziej kiepskim stanie. Trzymałam się kurczowo Harry'ego, w którym jako jedynym mogłam znaleźć schronienie. Ludzie zbierali się w tłum, inni krzyczeli, zamknęłam oczy, nawet nie próbując załagodzić konfliktu, który zaczynał się wokół nas stwarzać.
Przygryzłam wargę, czując znużenie, łzy wciąż spływały po moich policzkach. Wiłam się, próbując uwolnić się z uścisku Harry'ego. Kiedy już się uwolniłam i jedyne, co czułam, to jego dłonie na biodrach, zobaczyłam, jak policjanci zabierają moją matkę.
Sytuacja tak bardzo różniła się od tej, gdy nie tak dawno temu zabierali Harry'ego, ale nawet taki widok nie był dla mnie pocieszający. Starałam się zachować spokój, a wzrok skupić wyłącznie na jej osobie.
 - Już mnie straciłaś - powiedziałam.
Wszystko działo się tak szybko. Wydawałoby się, że zabrano ją za jednym mrugnięciem oka. Rozchyliłam powieki i znów siedziałam z Harrym na schodku, który tulił mnie, a moje łzy ostatecznie znikły. Czułam, że serce stało się lżejsze, ale wciąż nie opuściło go uczucie kłucia – do końca nie byłam pewna, jak się czułam, jednak mogłam powiedzieć, że smutek czaił się w mojej piersi.
- Co teraz będzie? - wyszeptałam.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść - wymruczał Harry - przenigdy.
Jego dłoń głaskała moje włosy, ramiona mocno zaciskały się wokół mojego ciała, a usta były tak słodkie, gdy składał pocałunki na całym czole. Nie było słowa, aby wyjaśnić jak wielką czułam ulgę i wdzięczność, gdy wróciłam w jego ramiona. Tęskniłam za nim bardziej, niż moje serce mogło to znieść, bardziej niż za kimkolwiek innym. 
Pozostawił swoje odciski palców na moim sercu. Już na zawsze należałam do niego.
- Nigdy nie pozwól mi odejść - zgodziłam się, choć mój ton był pełen zarzutów - przenigdy. 
Być może w oczach niektórych ludzi, ze względu na okoliczności, nie "powinnam" była kochać Harry'ego, być może ktoś wątpił w żarliwe emocje. Być może niektórzy wątpili w moje zdrowie psychiczne lub moją stabilność umysłową, wiem, że ja czasami również w to wątpiłam - jednak mimo wątpliwości innych ludzi, mimo całej logiki i sprzeczności nie potrafiłam zaprzeczyć temu, co czułam. 
Jeśli coś kochasz, nie wypuszczaj tego i zdałam sobie sprawę, że jeśli kochasz coś naprawdę mocno, nigdy nie pozwól temu odejść. 
________________________

Została zaktualizowana zakładka bohaterów, wejdźcie tam, jeżeli chcecie zobaczyć jak wygląda matka i ojczym Birdy. Oczywiście jest to nasze wyobrażenie tych postaci.

Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL

20 komentarzy:

  1. O mój Boże, nie wiem nawet co napisać - jak zwykle jest we mnie tyle emocji, że zwyczajnie nie odkryłam jeszcze, jak uzewnętrznić je w komentarzu. Rozdział jest cudowny! Mam nadzieje, że opowiadanie będzie przetłumaczone do końca, obojętnie w jakich odstępach czasowych. :) x

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jak to "może być", człowieku? Co ty pieprzysz?

      Usuń
  3. Mam łzy w oczach. Z jednej strony to piękne, a z drugiej straszne. Okropna matka i dzięki Bogu ją zabrali. Niech się smaży w piekle. Teraz tylko żeby wszystko się ustabilizowało ohh czekam z niecierpliwością na następny rozdział x @Olcik98

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na ten blog przypadkiem, ale z ciekawości zaczęłam czytać. Historia tak mnie wciągnęła, że całą pierwszą część opowiadania "pochłonęłam" w 3 dni. Mimo że nie czytam blogów z opowiadaniami, to mam mniej więcej obraz tego, jak wygląda typowe fan fiction i ta historia na szczęście się różni. Motyw porwania czasami się przewijał, ale gdy pierwszą myślą uprowadzonej dziewczyny było to, że jej prześladowca jest bardzo przystojny, to szlag mnie trafiał (przepraszam za wyrażenie). W tej historii jest inaczej, relacja bohaterów rozwija się stopniowo oraz jest to dosyć logiczne. Szczegółowe opisy uczuć, które wywołują emocje również u czytelnika, prawdopodobnie skonstruowane postacie i oryginalny (lecz bardzo przyjemny) styl pisania autorki to rzeczy, które najbardziej mi się spodobały. Dodam jeszcze, że nie jestem fanką One Direction i jestem już za stara na czytanie takich blogów, a mimo wszystko ta historia przypadła mi do gustu. Z pewnością będę czytać kolejne rozdziały. Zarówno autorka opowiadania, jak i tłumaczki "odwaliły" kawał dobrej roboty :)
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne :')
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo jak na razie to II część zapowiada się świetnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku nareszcie !! Świetny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  8. Super
    Kocham birdy i Harrego <3
    Nie wiem jak jej matka mogla to zrobic
    Przesadzila

    OdpowiedzUsuń
  9. Wreszcie jej matka dostanie za swoje. Jak ja sie cieszę że Harry wrócił. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś niewyobrażalnie wspaniałego !
    To nie jest zwykła ckliwa powieść. W tym opowiadaniu siedziało tak wiele emocji...
    Najlepsze ff razem z TOTGA I BIAS.

    OdpowiedzUsuń
  11. Najświętsze. Dzieciątko. Jezus.

    To jest boskie!!!!

    Z niecierpliwością czekam na next:*

    OdpowiedzUsuń
  12. To...jest...genialnosuperaśnieboskie! ( nie ważne że takie słowo nie istnieje) Czekam na kolejną część!

    - Wierna Czytelnicza

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam i czekam xD Dobra tam ważne że będzie ( Bo będzie nie?)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow! Dalej nic nie ma!!! Ja zwariuję!!! Dawaj następny

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobry początek historii, gratuluje. Cóż, muszę przyznać, że jeden z lepszych na jakie przez godziny natrafiłam.

    OdpowiedzUsuń