________
Minął kolejny tydzień i wszystko było
idealne. To było dziwne i niewiarygodne, jak wszystko się zmieniło. Ludzie się
zmieniają, podobnie jak sytuacje i okoliczności, życie potrafi się zmieniać,
jednak to całkowicie nikogo nie powstrzyma. Gdy Harry był przy mnie, byłam
najszczęśliwszą osobą na świecie, co było dużym kontrastem moich poprzednich
uczuć i tego, co powinno się oczekiwać na moim miejscu. Radość buzowała w
brzuchu, śmiech wydobywał się z gardła, a uśmiech rozświetlał moją postawę.
Czułam ciepło w sercu i motyle latające w piersi, dłonie pociły się, a
rumieniec zdobił policzki.
Podobnie jak w przypadku poprzednich dwóch
tygodni delektowaliśmy się swoim towarzystwem. Doszłam do wniosku, że Harry
podbił moje serce, które w pełni należało do niego; cała do niego należałam.
Zaakceptowałam swój los, który ciągnął się z chłopakiem.
Dni, minuty, a nawet sekundy upływały, a
ja zdałam sobie sprawę, jak głęboko poległam kędzierzawemu zdobywcy. Byłam pod
jego urokiem, całkowicie nim zafascynowana i zachwycona jego pięknem
wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Nie było sposobu, bym mogła wyjaśnić tak
głębokie i zapaleńcze uczucia do chłopaka, który porwał mnie z ulicy.
Starałam się zrozumieć i rozszyfrować
realia tej sytuacji, ale tyle razy, ile chciałam poruszyć ten temat w mojej
głowie, dochodziłam do jednego wniosku: nie obchodziło mnie to.
Nie przejmowałam się, że Harry mnie
porwał. Zatem mogło być to absurdalne, niedorzeczne, szalone, tak nielogiczne i
niesamowicie nierealistyczne, lecz nie mogłam znaleźć w sobie troski o to. W
przeciwieństwie do innych razów, sprzeciwiłam się lękowi, panice i zmieszaniu,
które na próżno próbowały rozwikłać niespójne i niezrozumiałe myśli. Nie byłam
w stanie troszczyć się, że Harry był moim "porywaczem", nawet tak o
nim nie myślałam - oczywiście, odnosiłam się do niego, jako o pięknym zdobywcy,
ale technicznie, w jakiś dziwny i pokręcony sposób, nie odczuwałam, żeby nim
był.
Harry nie był moim porywaczem.
Był to chłopak, który zabrał mnie z ulicy,
wydostał z życia, w którym nie było obecne szczęście, i wyprowadził z klatki, z
której czasem mogłam się wydostać. Przez większość czasu, nie tylko
psychicznie, ale także fizycznie, zostałam uwolniona. On mnie nie porwał, tylko
zaopatrzył w nowy dom, nowe życie. On mnie nie porwał, on mnie uratował.
Zapewnił miłość, opiekę, wsparcie i nieskończoną troskę. Teraz traktował mnie z
szacunkiem i dbałością z niezaprzeczalną adoracją, co powiększało i ocieplało
moje serce.
Harry nie był moim porywaczem.
Harry był moim zbawcą.
Rozpalił światełka w moich oczach radością
i nadzieją, na których miejscu była kiedyś nuda, zmęczenie i smutek. Nie
naprawił mnie, ponieważ gdzie nie gdzie można było dostrzec pęknięcia. To nie
było takie proste, wciąż byłam smutna w niektórych sytuacjach, które nie
liczyły na więcej. Czasami w moich oczach pojawiały się łzy, a czasem
znajdowało się w nich zmęczenie moją ciężką obecnością. Nie byłam naprawiona.
To nie było proste. Harry dostarczał mi nadzieję, że może kiedyś smutek
zostanie zastąpiony czymś pięknym, czymś wolnym, łączącym i wspaniałym, czymś, co walczyłoby z moimi demonami.
Wtedy miałam nadzieję.
~*~
- Wierzysz w kosmitów?
Była północ, a my leżeliśmy na ogrodowym
trawniku. Moja głowa spoczywała na piersi Harry'ego, a wzrok wędrował po
rozgwieżdżonym niebie. Mój umysł naturalnie zaczął kręcić się nad przypadkowymi
myślami, gdy wpatrywałam się w ciemność. Wędrowałam wzrokiem po jasnych
gwiazdach, świetlistych planach. Ceniłam obecność Harry'ego i jego niezdolność
do czytania w myślach. Rozpoczęłam temat, który po prost przyszedł mi do głowy.
- A ty w nich wierzysz? - odpowiedział.
- Zapytałam pierwsza.
- A ja drugi - odgryzł się.
Uniosłam swoją głowę, by obdarzyć go
niewzruszonym spojrzeniem. Szarpnięcie moich warg prawie całkowicie zatuszowało
niechęć, gdy wybuchłam śmiechem.
- Jesteś irytujący - wymamrotałam w
śmiechu, kiedy chłopak wykrzywił twarz w grymasie i ściągnął brwi.
- Jesteś dla mnie niemiła.
Odzwierciedliłam jego grymas, podnosząc
się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry.
- Przepraszam.
- To mnie nie przekonało - powiedział,
unosząc swoją dłoń, którą wskazał na wargi. - Lepszy byłby pocałunek.
- Nie zraniłam twoich warg.
- Mogłaś to zrobić.
Żartobliwie przewróciłam oczami,
dostosowując swoją pozycję tak, by móc się do niego bardziej przybliżyć.
Nieśmiało się uśmiechnęłam, prawie muskając jego wargi, gdy nagle się
przeturlałam i szybko wstałam na swoje nogi.
- Nie, nie sądzę.
Przygryzłam wargę, próbując powstrzymać
śmiech, gdy Harry leżał kompletnie oszołomiony moim zachowaniem. Zmrużył oczy,
zwężając usta w cienką linię, zanim wydął wargi. Podczas kiedy ja powoli się
wycofywałam, on wstał z wyraźną determinacją. Zieleń jego oczu nieznacznie
ściemniała, była mroczna i pełna intryg.
- Nie odbieraj mi moich pocałunków,
kochanie.
Mój uśmiech rósł z każdym słowem, które
zostało wypowiedziane z wielką powagą, a ja wciąż się cofałam, gdy Harry zaczął
się do mnie zbliżać, próbując zmniejszyć odległość, którą ja zwiększałam.
Ostatnio widywałam dużo więcej figlarnego Harry'ego. Byłam pewna, że nigdy mi
się nie znudzi dokuczanie mu lub irytowanie moim zachowaniem. To z czasem w
jakiś sposób zmieniło moją perspektywę widzenia różnych rzeczy. Coraz mniej
myślałam o nim, jak o porywaczu czy przestępcy. Był to po prostu przesadzony
fakt, że był nastoletnim chłopcem z takim samym zainteresowaniem, jak jego
rówieśnicy.
Uwielbiałam jego figlarną stronę.
Uwielbiałam, gdy pokazywał swoją beztroską stronę, to sprawiało, że moje lęki i
obawy znikały w powietrzu.
- Teraz mam wątpliwości, co do tego
pocałunku - zażartowałam, wystawiając język.
Harry uniósł swoje brwi.
- To nie była rozsądna decyzja.
- Dlaczegoż by? -Odparłam.
- Bo nawet nie wiesz, co mogę ci zrobić,
gdy mnie nie pocałujesz - powiedział powoli, ochryple i niżej niż zwykle.
Uśmieszek wciąż drażnił jego wargi, w oczach pojawiła się iskra, gdy się do
mnie zbliżał. W odpowiedzi uśmiechnęłam się, stawiając małe kroczki.
- Wiesz, co, Harry?
Uniósł jedną brew.
- Musisz mnie najpierw złapać!
Wystartowałam, chichot wciąż opuszczał
moje usta, wiatr pieścił włosy, a bose stopy mościły się po czystej trawie.
Miałam na sobie letnią sukienkę z kwiatowym wzorem i mimo że było już po
północy i niebo ogarnęła ciemność, ogród nie tylko oświetlały gwiazdy, ale
również bajeczne lampki, które Harry rozwiesił wokół drzewa. Czułam się tak
wolna.
Podczas naszej gonitwy dawał mi małe fory
i miałam tego świadomość. Gdy spojrzałam przez ramię, on nawet nie biegł. Uśmiechał
się tak szeroko, że w jego policzkach ukazywały się dołeczki, a w oczach znana
iskra.
Pobiegłam za drzewo, kiedy wyciągnął swoje
ramiona, a palce ledwo musnęły moją talię. Zaśmiałam się, gdy swoją drogę
obrałam wokół grubego pnia. Opuszki wędrowały po brązowej korze, a stopy
zostały ubrudzone przez ziemię. Kłoda była tak szeroka, że na chwilę straciłam
z oczu Harry'ego, dopóki pozornie nie wyskoczył z gęstego powietrza.
Loki zasłoniły moją widoczność, ramiona
owinęły moje ciało i uniosły ponad ziemię.
- Mam cię - mruknął ochryple.
Zaśmiałam się i szarpałam w jego uścisku,
gdyż zmierzał w kierunku naszego spoczynku. Nic nie powiedziałam, kiedy Harry
usiadł i umieścił tak, że moje nogi znajdowały się po obu stronach jego pasa, a
ręce owijały jego ramiona. Uniósł oczekująco brwi.
- A więc gdzie mój buziak, mały ptaszku?
Spojrzałam na niego spod długich rzęs.
Wydęłam wargi, wzruszając ramionami.
- Nie wiem - droczyłam się z lekkim
uśmiechem widniejącym na twarzy.
Zwęził swoje oczy w sztucznej irytacji, a następnie
jego nos w odpowiedzi potarł o mój. Mały uśmiech nie zstępował z moich ust na
tak prosty gest, ale przygasł on do nieśmiałości, gdy spotkałam się z
intensywnością oczu Harry'ego, którymi zawsze potrafił mnie zauroczyć i
zahipnotyzować. Nikt z nas się nie odzywał, gdy nasze usta się złączyły, serca
zsynchronizowały swój puls.
Mogłoby się wydawać, że wszystkie
wcześniejsze przemyślenia zostały zatracone w naszych intensywnych
spojrzeniach, ponieważ sami się w nich gubiliśmy, a przemilczane słowa ukazane
były w naszych kontrastowych tęczówkach.
Przez miniony tydzień dwa małe słowa
tkwiły w moim gardle i tak bardzo chciałam je wypowiedzieć, by wyjawić swoje
uczucia. Serce marzyło, by usta to wypowiedziały. Rozchyliłam wargi, ale zanim
cokolwiek powiedziałam, a byłam już gotowa, zmroziło mnie.
Przeraziłam się. Bałam się reakcji
Harry'ego, bałam się, że nie byłby w stanie odwzajemnić moich uczuć.
Nienawidziłam siebie za bycie tchórzem, jednak nie potrafiłam przebyć drogi
dzielącej mnie od wyznania.
Nie mogłam powiedzieć mojemu porywaczowi,
że go kocham.
Westchnęłam cicho, uśmiechając się do
niego. Jednak ten uśmiech był jednym z tych smutnych. Żałowałam, że nie udawało
mi się zebrać na odwagę. Zamiast tego uległam woli Harry'ego, poruszając
ustami.
- Harry - mruknęłam cicho, oderwawszy się
od niego. Wpatrywałam się w jego oczy, jednocześnie nerwowo oblizując wargi. -
Ja... - przerwałam. - Nieważne.
Harry odwzajemnił uśmiech; jego usta
paliły mi skórę, gdy złożył na policzku pocałunek. Oparłam głowę na jego
piersi, przytulając się do niego i przeklinając siebie za brak odwagi.
Rozczarowałam się swoim zachowaniem.
Zaniósł mnie później do środka. Trzymałam
głowę blisko jego klatki piersiowej, mrugając powiekami. Miałam parę słów na
końcu języka, ale za każdym razem gdy na niego patrzyłam, nie potrafiłam nic z
siebie wykrztusić. Serce biło mi coraz szybciej, nerwy i niepokój się mnożyły.
Czułam się źle, bo nie byłam w stanie
przyznać się przed Harrym do moich uczuć, szczególnie biorąc pod uwagę, ile
czasu zajęło mi przyznanie się przed samą sobą.
- Birdy?
Ziewnęłam, unosząc trochę głowę.
Zmarszczył czoło.
- W porządku?
Kiwnęłam głową i szczerze się uśmiechnęłam.
- Przebierz mnie.
Żachnął się.
- Ale, kochanie, jesteś idealna właśnie
taka.
Roześmiałam się, udając obrzydzenie.
- Och, proszę cię! Ta koszulka jest
okropna, z serem, phi.
Jego usta rozciągnęły się w szeroki
uśmiech, poruszył zabawnie brwiami i złapał za brzeg bluzki, unosząc ją i
ukazując kawałek mojej nagiej skóry.
- To będzie dla mnie przyjemność -
powiedział z krzywym uśmiechem. - A raczej byłaby, bo nie sądzę, żebym to
zrobił po tym komentarzu.
Opuścił ręce wzdłuż ciała i zostawił mnie
leżącą na łóżku. Zaczął się rozbierać, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że
go obserwuję. Przełożył koszulkę przez głowę, pozwalając mi tym samym zobaczyć
jego tors i ramiona pokryte tuszem. Zerknęłam na jego nogi, które właśnie
ukazał, i uśmiechnęłam się.
- Lubię ser - odparłam, nie ruszając się z
łóżka. Harry odwrócił się do mnie i uniósł brew.
- Nienawidzisz sera. Powiedziałaś mi
kiedyś, że gdyby ser był człowiekiem, byłaby to jedyna osoba, którą byś
uderzyła.
Zaśmiałam się.
- Proszęęę - jęknęłam dziecinnie. Harry
potrząsnął kpiąco głową. - Ale jestem zmęczona - szepnęłam głośniej. - Zasypiam
tu!
Wzruszył ramionami i udał się do łazienki,
prawdopodobnie by umyć zęby. Starałam się zdjąć top i wyrzucić go na podłogę,
ale z moim zmęczeniem utknęłam z sukienką przy twarzy. Zrezygnowałam.
- Harry! - zawołałam; mój głos został
stłumiony przez tkaninę. Nic nie widziałam, ale słysząc śmiech, byłam pewna, że
Harry jest w środku. - Proszę, pomóż mi - dodałam, wijąc się, gdy zorientowałam
się, który otwór jest który.
- Och, Birdy, co ja mam z tobą zrobić? - Dokuczał, śmiejąc się przez moje wołanie o pomoc. W końcu złapał za końce
sukienki. - Do góry - poinstruował.
Natychmiast wykonałam jego polecenie i
koszulka wraz z sukienką wylądowały na podłodze obok ubrań Harry'ego.
- Nic nie mów - mruknęłam, widząc jego
uśmieszek.
Podniósł ręce w geście obrony, jednak
wciąż był rozbawiony. A ja nie byłam nawet zawstydzona tym, że leżałam w samej
bieliźnie, bo sama się zdziwiłam, jakim cudem to sobie zrobiłam.
- Więc - wymamrotałam, gdy wyjął czystą
koszulkę z szafy i włożył mi ją przez głowę. - Zapomnisz o tym i zmienisz
temat, czy ja powinnam to zrobić?
Harry dołączył do mnie na łóżku,
uśmiechnął się i pogładził kciukiem mój policzek.
- Zabieram cię gdzieś - powiedział, jakby
trochę niepewnie, jednak to minęło. - Spakowałem wszystko!
Byłam zmieszana i ciekawa, nieco
zaskoczona. Nie miałam czasu, by się nad tym zastanowić, bo Harry wyciągnął
nagle walizkę spod łóżka. Zszokowana, uniosłam brwi i rozchyliłam wargi.
- Co?
- Pojedziemy gdzieś - odpowiedział i
uśmiechnął się. - Już nas spakowałem.
~*~
Nasze walizki zostały włożone do
bagażnika. Słońce, ku mojemu niezadowoleniu, schowało się za chmurami. Radio
grało, Harry był obok, a ja wygodnie siedziałam w fotelu. Nie miałam pojęcia,
gdzie jedziemy ani jak długo to potrwa. Byłam zdenerwowana, podczas gdy sytuacja tryskała ekscytacją.
- Gdzie jedziemy? Dokąd? Gdzie?
Harry. Harry... Loczku, hej, loczku. Powiedz mi, no dalej. Proszę - mówiłam.
- Birdy! - krzyknął w pewnym momencie,
poirytowany moim gadaniem. Spojrzał na mnie i był przez chwilę zły, jednak tak
szybko jak złość się pojawiła, zniknęła, a na jego twarz wstąpił uśmiech. - Nie
zamierzam ci nic mówić, kochanie, więc się przymknij.
Żachnęłam się, zmarszczyłam brwi,
wyjrzałam przez okno i jedyne, co zobaczyłam to krzewy i drzewa, i samochody.
Próbowałam, naprawdę próbowałam dowiedzieć się, dokąd jedziemy, ale za cholerę
nie potrafiłam nawet zebrać informacji na temat miejsca naszego aktualnego
pobytu.
Mieszkałam za osłoną życia. Ledwo
dostrzegałam moje małe miasteczko, nie wspominając o reszcie świata. Nie
wiedziałam nic o świecie, zawsze ukryta za murami.
- Dlaczego nie? - zapytałam.
Milczał przez jakiś czas, skupiony na
drodze oblizywał wargi. Odchrząknął jakąś minutę później i mruknął:
- To niespodzianka.
Nie pytałam więcej, ponieważ wiedziałam,
że i tak nic nie powie, co najwyżej powtórzy, że to niespodzianka. Więc
jechaliśmy, w ciszy, nie mówiąc ani słowa, bez muzyki grającej z radia. Byłam
ciekawa i zdezorientowana, nie tylko ze względu na podróż do nieznanego
miejsca, ale przez myśli, dręczące pytania i absurdalność sytuacji.
Oczywistym było, że nie powinnam lubić
mojego porywacza, tym bardziej nie powinnam była się w nim zakochiwać. Nie
powinnam odczuwać do niego tak pozytywnych emocji, a jedynie przeciwieństwa ich
- nienawiść, gorycz i niezadowolenie.
Jednak faktem było, że nie doświadczyłam
złej rzeczy z jego strony. Nie czułam urazy ani nienawiści.
Część mnie rozpaczliwie pragnęła, bym była
zwykłym człowiekiem. Inna część żądała mnie płaczącej każdego dnia,
uprowadzonej przez porywacza, który powodowałby całą frustrację, używałby
przemocy. Ale była jeszcze ostatnia część, która chciała, aby Harry był tym
porywaczem, porywaczem, który odchodziłby od wszystkich reguł.
Nawet gdyby wszystko miało odejść, złość,
nieporozumienia, irytacja, ból, łzy, smutek, nie pozbyłabym się Harry'ego.
Gdy leżałam z głową na jego kolanach, a on
czytał mi książki, docierało do mnie, jak wiele znaczy dla mnie miłość, którą
go darzyłam. To uczucie, które wkradło się do mnie powoli i niespodziewanie, teraz
zmuszało mnie do poddania. Miałam do czynienia z emocjami tak pięknymi,
przytłaczającymi i zachwycającymi, tak namiętnymi i czarującymi.
Nie mogłam opisać, jak to jest być
zakochanym.
Czasami bolało, ale jeśli byłam pewna
jednej rzeczy: miłość była tego warta.
Jechaliśmy już około dwóch godzin, kiedy
Harry zatrzymał się na stacji benzynowej. Ziewnęłam cicho i zatrzepotałam
powiekami. Chciałam przespać całą jazdę.
- Pójdę po jakieś przekąski, zaczekaj tu,
dobrze?
Na chwilę otworzyłam oczy, by na niego
spojrzeć, po czym skinęłam znużona głową.
- Mhm, okej - mruknęłam.
Byłam zmęczona, więc ponownie oparłam
głowę na oknie, gdy wyczerpanie mnie opanowało. Ciekawość jednak zwyciężyła,
starałam się nie zasnąć, czekając na Harry'ego.
Minęło może pięć minut, a może więcej. Nie
otworzyłam oczu, zakładając, że to on otworzył drzwi. Powieki uniosłam zaledwie
na moment, ujrzałam kręcone włosy i poczułam tkaninę przy moich ustach, zanim
pogrążyłam się w ciemności.
~*~
Czułam się senna, gdy się obudziłam.
Zmęczona i wyczerpana. Głowa mnie bolała, mięśnie również, suszyło mnie.
- Birdy, Birdy. - Usłyszałam zaniepokojony
głos. - Obudź się, mały ptaszku.
Wydałam z siebie cichy jęk. Nie
pamiętałam, co się wydarzyło, moja pamięć była zamazana. Widziałam wtedy tylko
ciemność. Stopniowo uniosłam powieki i natrafiłam spojrzeniem na chłopaka o
kręconych włosach. Zaoferował mi mały uśmiech. Zmarszczyłam brwi
zdezorientowana.
- C-co się stało?
Zauważyłam, że leżałam na tylnych
siedzeniach. Harry wysiadł z samochodu i przeszedł do tyłu. Pochylił
się nade mną, wciąż się uśmiechając.
- Co robisz? - wymamrotałam.
Przysiadł się, podczas gdy ja starałam się
usiedzieć prosto, plecy opierając o drzwi. Cały czas miałam zmarszczone brwi.
Nastała ciemność, więc musiało już być późno. Rzucił szybkie spojrzenie przez
ramię.
- Musisz mnie uważnie posłuchać, okej,
kochanie? - powiedział. I brzmiało to tak poważnie.
Pochylił się do przodu, dłońmi objął moje
policzki. Spowodował moje zmieszanie i zdezorientowanie. Nerwowo przygryzłam
wargę, reagując w ten sposób na jego ton i słowa. Ta strona Harry'ego była mi
nieznana. Ostatnio byłam świadkiem tylko tej radosnej i zabawnej.
Kiwnęłam niepewnie głową.
- Zależy mi na tobie - stwierdził. - I nie
jestem w stanie wyrazić słowami jak bardzo. Ponad wszystko... zawsze będzie mi
na tobie zależeć. Jesteś taka mała, krucha i delikatna i po prostu chcę cię
schować, ukryć na zawsze, żeby nikt nie mógł cię skrzywdzić. Chcę
trzymać cię przy sobie, żeby nikt inny nie mógł cię mieć, a żebym ja miał
cię całą. - Lekko się uśmiechnął. - Ale nie mogę ochronić cię przede mną.
Mój umysł był zamglony i wciąż nie miałam
pojęcia czemu. Mowa Harry'ego mnie zaskoczyła. Zbyt wiele emocji wywołała.
On przesunął ręką po włosach, gdy na jego
twarzy malowało się cierpienie.
- Będę na ciebie czekać, ale to tortura...
świadomość, co ci robię.
Przechyliłam lekko głowę.
- Kocham cię, Birdy, i nie mogę być
samolubny. Zakochałem się w tobie i dlatego muszę pozwolić ci odejść. Puszczam
cię, mały ptaszku, właśnie teraz. I wiem, że jeśli nie wrócisz, to znaczy, że
nigdy nie byłaś moja. To mnie zabije, ale na twoim szczęściu zależy mi bardziej
niż na własnym.
Rozchyliłam wargi, ale nie potrafiłam
sformułować zdania. Zaległa cisza, a ja wpatrywałam się w niego z
niedowierzaniem. Jego ochrypły głos brzmiał słabo i krucho, jakby zaraz miał
się załamać. Nie mogłam potwierdzić, że chłopiec naprzeciwko mnie jest tym
samym, którego poznałam i pokochałam.
- Co...?
Byłam zszokowana, odcięta. Dłonią dotknął
mojej szczęki; ten dotyk był tak delikatny i czuły, miękki i pełny miłości. Tak
samo jak jego oczy, w których widziałam adorację.
- Ćśś, kochanie, w porządku. Wiem, co się
ze mną stanie. Jestem gotowy. Zasłużyłem na wszystko, co dostanę za to, co ci
zrobiłem.
Nigdy nie widziałam, jak płakał. Nigdy. A
teraz to się działo. Łzy stanęły mu w oczach i już po chwili spływały po jego
policzkach.
A ja nic nie powiedziałam. Nie mogłam. Nie
mogłam wydusić z siebie pojedynczego słowa. Nic.
Tak bardzo chciałam otrzeć jego łzy,
pocieszyć go, zadbać o niego. Tak wiele razy to on ocierał moje policzki ze
słonych łez, uspokajał mnie, głaskał włosy. Robił to, czego tak desperacko
potrzebowałam.
Tak bardzo pragnęłam powiedzieć mu, że
również go kocham, że jestem w nim zakochana.
Zakochałam się w tobie! Czułam, jakbym krzyczała, tak głośno, a on
nie mógł mnie usłyszeć. Płakałam i błagałam go, by zrozumiał, że też go kocham.
Moje serce pękało. Kocham cię,
kocham!
Ale on nie słyszał, nieważne, jak głośno
krzyczałam.
Opuściłam trans, gdy zostałam postawiona na
ziemi. Nawet nie zauważyłam, kiedy mnie podniósł i tulił w ramionach. Moja
walizka znajdowała się obok mnie, gdzie nie było walizki Harry'ego. Nie
zdawałam sobie sprawy z tego, że stałam właśnie na mojej starej ulicy, przed moim „domem”.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. W jego
zobaczyłam ból, były załzawione.
Nie widziałam mojego porywacza, widziałam
chłopca, w którym się zakochałam; załamanego, przede mną.
Słaby uśmiech ozdobił jego usta.
- Możesz odlecieć, mały ptaszku.
Złożył jeden, ostatni pocałunek na moim nosie,
odwrócił się i bez żadnego spojrzenia wstecz zostawił mnie przed moim rzekomym
domem. Odjechał.
Obserwowałam odjeżdżający w ciemność
samochód i byłam pewna, że on, mój kędzierzawy porywacz, po prostu zniknął.
________________________
Płakałam, tłumacząc końcówkę, naprawdę.
Piszcie, jak wrażenia. Chętnie poczytam.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
Przecież on nie może jej zostawić!
OdpowiedzUsuńMoje uczucia, to jeden, wielki, ogromny szok, masakra...
Niech on lepiej do niej wróci...
Bo jeszcze ją pod jej starym "domem" zostawił... No jak tak można...
Ugh...
Nie wytrzymam chyba do następnego rozdziału...
Ugh...
Już się nie mogę doczekać następnego!
Miłego dnia ;).
Co? Jedno wiele CO! Niewierzę! Nie! To się nie dzieje! Nie mógł jej zostawić!
OdpowiedzUsuńTrochę to boli.
OdpowiedzUsuńBoli bardziej, niz troche.
UsuńCo sie wlasnie stalo...
OdpowiedzUsuńBoze on nie moze jej zostawic! Ona musi do niego wrocic:(
Dobrze wiwdziec, zre nie tylko ja sie wzruszylam.
Genialny rozdzial, ale teraz przez dwa tygodnie nie bede mogla sie skupic. Czy jest mozliwosc dodania następnego szybciej? Kocham! <3
przecież rozdział będzie za tydzień, nikt nie mówił, że będą pojawiać się co dwa tygodnie.
UsuńJak to ?!?!?! *-* ... oni muszą być razem !! Muszą ! :( ♥ czekam na następny rodział ! Oni muszą być razem ! Płacze .. nie przeszkadzać :( ♥
OdpowiedzUsuń~Rybka
O matko, wiecie, przez tę muzykę, którą miałyśmy włączyć, strasznie się martwiłam, że to już koniec opowiadania. Czterdzieści rozdziałów to znowu nie tak mało.
OdpowiedzUsuńAle szczerze powiedziawszy nie wiem co jest gorszę. Siłą powstrzymałam się od płaczu (bo kiedy ja chociaż przez chwile popłaczę, to cały dzień jestem w złym humorze). Dlaczego Birdy chociaż go nie zatrzymała?! Mniejsza z wyznawaniem uczuć, ale... mogła powiedzieć chociaż słowo.
Ewentualnie chwycić go za rękaw, rzucić w niego walizką lub przyczepić się do drzwi auta.
CO ?! Harry czyś ty zwariował !? Jak on tak mógł ?
OdpowiedzUsuńNadal w to nie wierzę .
Czekam na następny :(
Ale jak to?!
OdpowiedzUsuńDobrze ze to zrobił !! Ona na pewno do niego wroci :) A bedzie wolna, nie porwana !!
OdpowiedzUsuńCo? :(( jestem zaskoczona..
OdpowiedzUsuńŻe co ?! Nieeee :'( Płakałam na końcu :( nie spodziewałam się tego ! :'( Mam nadzieję ona jednak do niego wróci !! :(
OdpowiedzUsuń:( :( :( :(
OdpowiedzUsuńO NIE!!!
HARRY, ZAPIERDOLĘ CIĘ, JAK NIE WRÓCISZ!!!
Rozdział jest super :) <3
Ale błagam powiedz, że będzie dobrze :'( <3
Pozdrawiam Was wszystkich <3
Dodawaj szybko następny bo umieram z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńo mój boże! nie spodziewałam się tego XD prędzej stawiałam, że na przykład jej rodzina zobaczy ją z nim na mieście czy coś :D
OdpowiedzUsuńdo nn :3
J.
On ją wypuścił. On ją kurwa wypuścił! O Boże! Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam. I ta końcówka ...
OdpowiedzUsuńOn ją wypuścił. On ją kurwa wypuścił! O Boże! Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam. I ta końcówka ...
OdpowiedzUsuńJejku poplakalam sie takie wzruszajace. Czekam na nastepny rozdzial. Xx
OdpowiedzUsuńBirdy mnie mega wkurwia. Nie wiem czemu ale tak już mam: (
OdpowiedzUsuńCo?! Ale jak to ? Jak mogl ja zostawić ?
OdpowiedzUsuńTyle emocji mną teraz targa :/
Nie dam rady tego normalnie skomentować, to jest świetne, dziękuje ze to tlumaczysz , po prostu się poplakalam :'(
Ale na prawdę rozdział cudowny :**
Dziękuje :* Kocham <3
<3
OdpowiedzUsuńDlaczego Birdy mu nie powiedziała że też go kocha? Ryczę po prostu ryczę... :( ale i tak kocham tego bloga <3 kiedy następny?
OdpowiedzUsuńCo !? Boże nie!! Oni mają być razem !!
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńi to właśnie jest dowód, że on naprawdę ją kocha, to, że dał jej odejść :'( * ryczę * dzięki za wspaniałe tłumaczenie i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że będzie szybko bo zwariuję
OdpowiedzUsuńBoze nie tylko nie to
OdpowiedzUsuńPlacze tak strasznie
Najlepsze tlumaczenie jakie w zyciu czytalam
Jezu co teraz bedzie z Birdy
Co bedzie z Harrym
Kiedy nowy rozdzial
Moje zycie leglo w gruzach
Bozeee rycze jak wariatka on nie może jej zostawić! Oni są dla siebie stworzeni kurwa Mac noooo.!
OdpowiedzUsuń<3 !
OdpowiedzUsuńcooo nie ! Harrego pojebalo do reszty:(
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńBoże :( ale się popłakałam :(( kocham to <3
OdpowiedzUsuńKocham to *.*
OdpowiedzUsuńAle ona do niego wróci prawda? :(
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa reakcji matki Birdy na jej powrót..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały!!
OdpowiedzUsuńPiękne tłumaczenie
Cudownie tlumaczycie!
Hirdy....
Cudowna para.
Ona musi do niego wrócić i myślę, że q końcu to zrobi,bo nie wytrzyma z matką.
Kocham to!
Czekam na kolejny!
Jejku to nie możliwe że ją zostawił, nie on, nigdy...
OdpowiedzUsuń:'(
Boże moje serce pękło....on nie może jej tak zostawić :( :( :(
OdpowiedzUsuń~@niallakamyboss
Usuń