- Birdy?
Mój wzrok powoli przeniósł się na
osobę, do której należał ostry i zimny głos. Spojrzałam w lodowate oczy,
których właścicielką była oburzona i rozgniewana kobieta w średnim wieku.
Wściekłość i intensywna furia opanowały jej twardą postawę. Nie otworzyłam ust,
nawet nie mrugnęłam, gdy moja torba i ramię zostały uwięzione w żelaznym
uścisku, zanim zostałam wciągnięta do domu, którego kiedyś nazywałam swoim.
Ledwo wydałam z siebie słaby pisk,
gdy moje stopy niezdarnie potknęły się podczas mojego wejścia, i nim mogłam
zareagować, moje ciało uderzyło o twardą ziemię. Miałam zawroty głowy, byłam
słaba, bezsilna, niezgrabnie leżałam, serce podeszło mi do gardła, a w klatce
czułam pustkę - pełna przytłoczenia i nasilona samotnością, która rozchodziła
się z sekundy na sekundę.
Nie miałam szansy ochronić swojego
obdartego kolana, gdy moje ramię znów zostało uchwycone, by zostać zmuszoną do
wstania.
- Gdzie ty, do cholery, byłaś?
Głos matki był głośny i dudnił z
wściekłości, tnąc jak nóż. Byłam krucha i delikatna, ale mogłam przyjąć ten
cios.
Zostałam popchnięta na kanapę. Jej
niepokojący głos przekroił powietrze i przeniknął przez moje ciało. Kobieta
gotowała się ze złości, jej postawa zwijała się i odkształcała, podkreślając
wściekłość. W normalnej sytuacji trzęsłabym się ze strachu, wycofała się i
wydukała ciche przeprosiny, natomiast pewnego rodzaju emocjonalne odrętwienie
przeszyło moje ciało, sprawiając, że nic nie czułam.
Nagle poczułam taką pustkę, jakbym
była… martwa.
- Nie słyszałaś mnie? Spytałam, gdzieś
ty, do cholery, była?!
W takim stanie delikatności prawie
skrzywiłam się na słowa, które mnie przebijały. Moje usta wciąż pozostały
zamknięte, a oczy przyklejone do podłogi. Ledwo wchłonęłam swoje otoczenie, ale
to miejsce było mi zbyt obce i dziwne. Czułam się, jakby nie było mnie tu przez
lata, jakby ten dom był odległym wspomnieniem z innego życia, które myślałam,
że pozostawiłam dawno temu.
Z ledwością wzruszyłam ramionami
na jej dociekliwe pytanie. Moje smutne oczy błąkały się od podłogi wyłożonej
wykładziną do jej lodowatych oczu. Nie mogłam na nią patrzeć; nie mogłam
wpatrywać się w jej ciemne kule po tym, jak głęboko wpadłam do pięknych,
obsydianowych i zniewalających, uroczych i czystych szmaragdów Harry’ego.
Kontrast był przerażający i nie chciałam się z nim mierzyć.
- Nie wiesz?! Nie wiesz, gdzie byłaś
przez ostatnie dwa miesiące?! Po wydaniu fortuny, abyś ty
dostała się na studia, ty, kurwa, nie wiesz, gdzie byłaś! Masz cholernie dużo
do wyjaśnienia, młoda damo, musisz mieć jakiś dobry powód, bo przysięgam na
Boga, że nie wiem, co ci zrobię…
- Julie, w porządku, weź głęboki
oddech i się uspokój. - Przerwał mój „tata” zirytowanym tonem, ale w porównaniu
do mojej mamy jego gniew był tak mały, że prawie nieobecny.
Zwróciwszy na siebie uwagę,
zapalił we mnie iskierkę gniewu, uniosłam głowę w górę i spojrzałam w oczy
matki.
- A ty nie masz mi czegoś do
powiedzenia? - Splunęłam z wściekłością. - Chyba zapomniałaś mi wspomnieć, że
mój prawdziwy ojciec nie żyje i, że się, kurwa, zabił!
I nagle wszystkie moje emocje
wybuchły. Zalały moje ciało, głowę, pływały wokół serca. Były bezwzględne i
okrutne i każde uczucie rozdzierało mnie od środka. W pełni nie byłam świadoma,
co przed chwilą się wydarzyło i stopniowo szwy, które przytrzymywały mnie od
pęknięcia, zaczęły się rozdzierać. Zawsze Harry pełnił tę rolę, ale teraz, gdy
odszedł, byłam podatna na upadek i złamanie.
- Nie powiedziałaś mi, że mój
ojciec nie żyje! - wykrzyknęłam, moja twarz była czerwona, a gniew przejął
kontrolę nad moimi emocjami. Mój oddech był nierówny i płytki. - Nie
powiedziałaś, że mam przyrodniego brata i nie powiedziałaś mi, że on popełnij
samobójstwo! Nic mi nie powiedziałaś, zatrzymałaś wszystko dla siebie! Jestem
zaskoczona, że raczyłaś mnie powiadomić o śmierci dziadka, bo nie daj Boże,
mógłby „rozproszyć mnie w pierdolonej nauce”!
Przerwało mi pieczenie mojego
policzka.
Zamrugałam, odwracając głowę, by
móc spojrzeć w oczy matki; wycofała swoją rękę, ale furia nie schodziła z jej
twarzy. Przez chwilę milczałam, zanim gorzki uśmiech szarpnął moimi wargami.
Spojrzałam na nią z ponurym wyrazem twarzy, otworzyłam usta, by wydobył się z
nich cichy głos.
- Założę się, że tęskniłaś za tym
- powiedziałam.
Ponownie podniosła rękę, by
uderzyć w mój zaróżowiony policzek. Na moment przymknęłam swoje oczy, zanim mój
wzrok przeniósł się do bezlitosnego spojrzenia mojej matki. Jej mroczne oczy
wżerały się w moje bez żadnych wyrzutów sumienia czy pożałowania, które mogłyby
się ukrywać w głębi jej niebieskich irysów lub czarnych kulach. Jej twarz była
pewna gniewu, czyli przedstawiała to, co zwykle.
- Jak śmiesz odzywać się do mnie w
ten sposób!
Gniew przeniknął
przeze mnie falami, tak intensywnie i gwałtownie, że prawie odsunęłam się z
grymasem na twarzy. Moje oczy prawie zapełniły się łzami i już miałam otworzyć
usta, by wypłynęły z nich przeprosiny. Prawie.
Jednak nie pozwoliłam
sobie na to. Nie mogłam tego zrobić. Gniew ucichł, drugie uderzenie sprawiło,
że wściekłość wpłynęła do powietrza. Ponownie byłam wypruta z wszelkich emocji,
tylko głęboki ciężar smutku ciążył w mojej piersi, delikatnie szarpiąc za moje
serce.
- Nie wiem, gdzie
byłaś i co, do cholery, w ciebie wstąpiło, ale jeśli myślisz, że możesz wyrażać
się do mnie bez szacunku w moim własnym domu po tym, jak znikasz sobie bez
słowa na dwa miesiące i nagle się pojawiasz, mylisz się! - krzyczała, pozornie
coraz bardziej zła na mój brak odpowiedzi i neutralny wyraz mojej twarzy.
Myślę, że mój strach sprawiał, że czuła się pewniejsza siebie, lubiła sposób, w
jaki moje ciało drżało, a oczy wypełniały się łzami. Była spragniona sposobu, w
jaki kuliłam się na jej słowa i czyny.
Ale już tego nie
odczuwałam. Nie obchodziło mnie, co mi zrobi.
- Jest mi słabo na
twój widok - wyszeptałam, zanim mój „tata” opuścił pokój, a ja stałam się
głównym obiektem gniewu matki, gdy skuliłam się w kłębek, modląc się, bym mogła
uciec do innego świata. Świata, w którym Harry mnie nie zostawił, świata, w
którym wciąż byłam z chłopakiem, którego kochałam, do życia, w którym ja i mój
kędzierzawy porywacz znów bylibyśmy razem.
~*~
To nie był film, w
którym zmontowane sceny zostały pokazane. Moje oczy napełniały się łzami, serce
smutkiem, a policzki barwiły na kolor czerwony. Przez moment żałośnie
wpatrywałam w okno, gdy krople deszczu odbijały się od szyby, a potem słońce
kompletnie zdementowało moje uczucia. To nie był film i musiałam znieść każdą
sekundę.
- Wstawaj.
Leżałam na kanapie,
gdy nieświadoma błogość zaciągnęła mnie do kolejnego ranka. Pewne części mojego
ciała bolały, ale uczucie bolesnego dyskomfortu nie było mi obce. Wcześniej za
moje „złe zachowanie” w oczach matki zasługiwałam jedynie, bym dostała w twarz.
Zamrugałam sennie,
czułam, jak przytłaczało mnie wyczerpanie, kiedy podniosłam głowę i siłą
otworzyłam oczy. Modliłam się, by to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, było
snem, okropnym koszmarem, który nie wpłynął na mój los. Modliłam się, by przede
mną stał Harry, modliłam się, bym znów spojrzała w jego oczy i w nich zatonęła.
Modliłam się, by nieprzyjemne pulsowanie ciała było winą niewygodnego spania, a
nie z powodu braku samokontroli mojej matki. Modliłam się, lecz bez skutków.
Spojrzałam w
niebieskie oczy. Stanęła przede mną; jej wzrok był okrutny i srogi.
- Zapytam cię jeszcze
raz albo policja to z ciebie wyciągnie. Gdzie byłaś?
Przez chwilę
zastanawiałam się, jaki policja ma w tym udział, a zmartwienie przelało się do
mojej krwi, ukazując na mojej twarzy grymas i zmarszczone czoło - zanim
odzyskałam odrobinę opanowania, a moja twarz stała się bez wyrazu.
- To prawda. -
Jak jastrząb jej oczy złapały lekki grymas. - Chyba nie myślałaś, że o tobie
zapomniałam, prawda? Gdy w końcu dostaliśmy e-mail, że nie uczęszczasz do
collegu, razem z tatą zadzwoniliśmy na policję. Byłaś zaginiona. Teraz
pojawiłaś się znikąd, a policja chce wiedzieć, że jesteś bezpieczna i mają
pytania dotyczące twojej nieobecności.
Tępo kiwnęłam głową,
nie potrafiąc wyczarować jakiejkolwiek reakcji. Nie potrafiłam znaleźć w sobie
troski. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać o tym, co się wydarzyło, i nie
mogli mnie do tego zmusić. Nie chciałam opowiadać o dwóch miesiącach mojej
nieobecności. Nie chciałam mówić o chłopcu, który mnie porwał, o tatuażu, który
zrobiłam, o tym, że straciłam dziewictwo ani o tym, że należałam do tego samego
chłopaka, który podbił moje serce, a potem je złamał.
Czułam się
wykorzystana i samotna i powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Harry pragnął ode mnie
tylko jednego, a gdy już to osiągnął, po prostu mnie zostawił, wyrzucił jak
śmiecia. W tych momentach obnażyłam przed nim swoją duszę, poświęciłam się dla
niego. W tych chwilach intymności i bolesnej przyjemności dla niego - i tylko
niego - by on tydzień później mnie zostawił. Wykorzystał mnie.
- Czy ty mnie
słuchasz?!
Nie, pomyślałam,
przewracając w myślach oczami na kobietę górującą nade mną. Poczułam dotyk
goryczy, gdy uniosłam swoją głowę i spojrzałam w jej oczy. Oparłam się pokusie,
by coś odburknąć.
- Oczywiście -
powiedziałam cicho - uważnie słucham każdego twojego słowa.
Mój głos był niemrawy
i niecodzienny, ale nie przegapiłam odrobiny sarkazmu, który skaził moje rażąco
nieuczciwe słowa. Jej wzrok wyostrzył się, gniew promieniował z jej ciała, a
spojrzenie wbijało się we mnie. Wyciągnęła dłoń z profesjonalnie zrobionym
manicure, by chwycić moją brodę w żelaznym uścisku, i zanim mogłam się
zorientować, jej twarz była centymetry od mojej. Natychmiast pomyślałam o
dotyku Harry'ego, który kiedyś był szorstki i srogi, a potem słodki i czuły. Ta
myśl mnie zasmuciła. Czułam, jak moje serce zapadało się.
- Nie wiem, dlaczego
myślisz, że twoja nagła postawa jest dopuszczalna. - Zmarszczyła nos ze
wstrętem. - Ale posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie będę bawić się w to gówno.
Wiesz o tym, równie dobrze jak ja.
Usta, podobnie jak i
myśli pozostały zamknięte, prawda ukryta, a niewypowiedziana, bezdźwięczna
odmowa ujawniła swoją obecność. Nie mogłam się zmusić, by myśleć o ostatnich
dwóch miesiącach i z całą pewnością nie chciałam o tym mówić.
Moje serce było
ciężkie od cierpienia i smutku, bardziej byłam zraniona niż zła na Harry'ego,
byłam pełna udręki i męki zamiast wściekłości i furii. Czułam się tak
zniechęcona, zatroskana i załamana, gdy Harry odrzucił mnie na bok po
otrzymaniu tego, co chciał. Byłam w kawałkach, które zostały wykorzystane i o
których myślałam, że choć odrobinę coś dla niego znaczą. To wszystko, czego
chciał? Od samego początku to był jego cel? Albo, co gorsza, jego celem było
zapędzić mnie w jego pułapkę, której celem było podbić moje serce, by
ostatecznie je zmiażdżyć?
Kiedyś mój umysł motał
się, pracując na najwyższych obrotach, gdy myśli go nękały, a pytania i
podejrzenia skażały i rozrywały pozostałości mojego opanowania. Teraz był on
całkowicie pusty. Nie potrafiłam wpuścić do swojej głowy jakiejkolwiek myśli -
a mówienie z pewnością nie wchodziło w grę.
Zatem milczałam. Nie
odzywałam się ani słowem.
Byłam jak zombie,
ledwo jadłam, spałam i w ogóle funkcjonowałam.
Moja matka i jej
partner (Steven - którego nie chciałam nazywać moim ojcem, tatą czy coś w tym rodzaju)
próbowali namówić mnie, bym powiedziała jakieś zdanie lub słowo, ale ich próby
były daremne. Byłam beznadziejna. Ta sprawa była już przegrana.
Mama starała się być
bardziej surowa. Była okrutna i brutalna, groziła, że użyje przemocy zarówno
psychicznej jak i fizycznej. Jej dłoń uderzyła mój policzek więcej niż jeden
raz. Był moment, że jej twarz przybrała sztuczny wyraz opieki i zatroskania,
jakby ją to w ogóle obchodziło; chciała mnie zmanipulować, bym coś wyjawiła.
Jej próby były daremne.
Ani razu nie zapytała
mnie, czy wszystko jest w porządku.
Przyjęłam swoją karę
bez łez i użalania się nad sobą, tylko z monotonnym wyrazem twarzy, ciężkim
sercem i smutkiem. Wmawiałam sobie, że na to wszystko zasłużyłam, a to wszystko
przez to, że wpadłam w pułapkę Harry'ego.
To była moja wina.
Byłam bardzo naiwna i
niewiarygodnie głupia. Zdradziła mnie moja niewinność. Myślałam, że Harry był
dobrym człowiekiem, co więcej wciąż desperacko chciałam wierzyć, że nim był.
Gdy byłam sama, dni
mijały jak lata. Ból w sercu ani odrobinę się nie zmniejszył, a lina mocno
zaciskała się wokół niego. Udręka ciążyła wewnątrz mnie, była tak wstrząsająca
i nie do zniesienia dla tak kruchej osoby jak ja. Czułam się, jakby ktoś złamał
mnie na pół, a serce, które zostało wyrwane z piersi i podzielone na miliony
kawałków, już nigdy nie scali się. On pozostawił na mnie swoje odciski, a
szmaragdowe oczy na zawsze wyryły się w mojej pamięci, chrapliwy pomruk pieścił
moje uszy, a znajomy zapach rezonował w nosie.
Harry mógł mnie
zniszczyć i od początku o tym wiedziałam.
Należałam do niego.
Miał mnie. W chwilach rozkoszy i namiętności całkowicie mu się oddałam, w
tamtych monetach byłam jego. Tylko jego. A potem, gdy dostał to, czego pragnął,
wyrzucił mnie na bruk, jak kawałek śmiecia, zapomniał, jak o starej, zużytej
zabawce. Czułam się tak cholernie głupia. Wpadłam w jego pułapkę. Miłość i
uwielbienie, które tkwiły w jego oczach, nie były w ogóle prawdziwe. To
wszystko było sztuczne, a on był fałszywy.
I to bolało
najbardziej.
On mnie nie kochał,
choć tak myślałam.
Czułam się jak głupia
nastolatka, tylko w odróżnieniu moja sytuacja nie była normalna. Zostałam
porwana z ulicy, zamknięta w klatce i surowych ograniczeniach Harry'ego na
długi czas, w którym wpadłam w jego pułapkę i zakochałam się w nim.
Później w moim starym
pokoju (który został zamieniony na biuro, więc musiałam spać na materacu)
zdobyłam się na odwagę, by rozpakować walizkę. Harry ją spakował, więc
dokładnie nie znałam jej zawartości. Bagaż stał nietknięty niedaleko drzwi,
dokładnie w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłam po powrocie. Byłam
zszokowana faktem, że został nietknięty, spodziewałam się, że matka opróżni go
i sprawdzi każdy najmniejszy szczegół, węsząc i szukając, do momentu, aż nie
znalazłaby czegoś, czego nie wypowiedziały moje usta.
Moje gardło było mocno
zaciśnięte, ale nie ukazała się żadna łza, gdy rozsunęłam walizkę, zanim
pokręciłam z gniewem głową, obróciłam ją do góry nogami i wyrzuciłam całą jej
zawartość na łóżko. Przede wszystkim były tam jego ubrania. Był tam jego zbyt duży
sweter, który zawsze nosiłam, sukienka, którą ubrałam na naszą randkę i
ubrania, które nosiłam po domu, czyli jego duże koszulki. Czułam, jak bolał
mnie brzuch, gdy przeglądałam wszystkie ubrania.
Przygryzłam wargę tak
mocno, że obawiałam się, iż poleci z niej krew. Tornado wirowało we mnie w tak
zawrotnym tempie, burza była tak przytłaczająca i tak potężna, że bolało. To
mnie rozdzierało nawet wtedy, gdy patrzyłam na ubrania, to raniło moje serce,
powodując ból w klatce piersiowej. Przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki oddech,
uspokoiłam się i złożyłam to, co zostało.
Czułam, jakby umarł,
pozostawiając mi na pamiątkę swoje rzeczy. Ale to było gorsze, bo nie pozwolił
mi o tym zapomnieć. Uniosłam sweter, który zawsze nosiłam, moje delikatne palce
przyłożyły go do piersi i zaczęłam wdychać znajomy zapach Harry'ego.
Czułam się, jakby on
umarł.
Siedziałam na podłodze
z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej i swetrem w dłoniach. Chciałam
oderwać się od tego wszystkiego, wyrzucić go do kosza, wyrzucić wszystkie jego
ubrania, tak ja on wyrzucił mnie. Ale nie mogłam, nie potrafiłam znaleźć w
sobie złości i nagłej iskry furii. Wciąż czułam udrękę, zamrożona z żałosnym
politowaniem. Zasługiwałam na to? Czy zasługiwałam na to, co mi zrobił? A
przede wszystkim zasługiwałam, by być porwaną? Czy zasługiwałam na to, by
zakochać się w chłopcu, który porwał mnie z ulicy i trzymał mnie w swoim domu
wbrew mojej woli? Czy zasługiwałam na to, by zakochać się w nim tylko po to,
aby on złamał moje serce, rozbił je o podłogę, podeptał i całkowicie
roztrzaskał?
Ze znużeniem, odrobinę
przestraszona tym, co mogę znaleźć, przeglądałam zawartość walizki. Była tam
moja ulubiona książka, film, tabliczka ulubionej czekolady, aż wreszcie
natrafiłam na album, schowany na samym dole, pod wszystkimi rzeczami. Ta
książka, film i czekolada były kluczem do mojego obolałego serca. Czy on starał
się, by to raniło jeszcze bardziej?
Harry początkowo
sprawił, że sądziłam, iż o mnie dbał, a potem, gdy mu siebie oddałam, zaledwie
tydzień później pozbył się mnie. Byłam tak zagubiona i zdezorientowana, byłam
ciekawa wszystkiego, gdy trzymałam w dłoniach książkę, wpatrując się w nią
smutnymi i zimnymi oczami.
Myślałam, że łzy,
które spływały po policzkach Harry'ego w łagodnych strumykach, prezentowały
jego wrażliwą stronę. Nigdy nie widziałam, jak Harry płakał, nawet gdy mówił o
swojej zmarłej siostrze, nawet gdy próbował ukryć swoje siniaki i rany, nawet
gdy opowiadał o swojej próbie zanurzenia się w zimnej wodzie, bez wiedzy, co
będzie potem.
Myślałam, że miłość w
jego szmaragdowych oczach była prawdziwa i szczera. Myślałam... myślałam, że
naprawdę mnie kochał, ale jeśli nawet tak nie było, to dlaczego mnie wypuścił?
Myśli rosły bez kontroli, szalejąc w głowie. Czy on starał się zrobić dla mnie
wszystko co najlepsze?
Ponownie byłam pełna
sprzeczności.
Jeszcze raz
przełykając ślinę, podniosłam album, otworzyłam go z bolącym sercem, głośno
protestując, ponieważ moje oczy odmówiły oglądania tych zdjęć. Wciąż
protestowałam, to szarpało różne sercowe struny, gdy kartkowałam zdjęcia. Od
dnia kiedy Harry zabrał mnie na wycieczkę po Londynie, w którym robiliśmy sobie
mnóstwo głupich zdjęć, do bezsensownych, zrobionych w domu, co sprawiło, że
bolało jeszcze bardziej.
Były tam zdjęcia, na
których byłam z Harrym, samego chłopaka, mnie, a nawet zdjęcia z Kluskiem.
To wprawiło mnie w
złość.
Dlaczego on mi to
zrobił?
Dlaczego miałby zdobyć
moje serce i pozwolić mi odejść?
Dlaczego miałby mi
przypominać chwile, które spędziliśmy razem, wiedząc, że już ich nie będzie?
Z nagłym wybuchem
furii, zrezygnowałam, rzucając książką o ścianę, gdy oczy napełniły się łzami -
woda przełamała zbudowaną zaporę i zaczęła spływać po policzkach w małych
strumykach. Album odbił się od niej, przez co wyleciało z niego kilka zdjęć.
Chciałam to kompletnie
zignorować, ale moją uwagę przykuł mały papierek, który leżał na podłodze.
Natychmiast do niego podeszłam.
The Black Horse, Piętro 5, Pokój 32.
Od razu rozpoznałam pismo Harry'ego, ogarnęła mną dezorientacja, gdy spojrzałam na
niechlujnie napisane litery. Wiedziałam, co to było, to hotel, który znajdował
się niedaleko mojego domu. To jedyny hotel w moim mieście.
Wciąż wpatrywałam się
w papier ze zmarszczonym czołem. Widziałam niewyraźnie przez łzy, zanim
zorientowałam się, o co mu chodziło.
Otworzyłam swoje usta.
- „I wiem, że jeśli
nie wrócisz, to znaczy, że nigdy nie byłaś moja” - powiedział wtedy.
Blokada w moim umyśle
motała się w czystej desperacji, gdy starałam rozszyfrować, co oznaczała kartka
papieru. „Jeśli coś kochasz, to pozwolisz temu odejść, jeśli wróci, jest twoje
- jeśli nie, to nigdy nie było”.
Otworzyłam szeroko
oczy i chwyciłam kawałek papieru, tak jakby moje życie od tego zależało. Mój
oddech wzrósł, a serce wypełniło się nadzieją.
Harry chciał, bym go
znalazła.
I nie zamierzałam
poprzestać, póki tego nie uczyniłam.
______________________
Byłam prawie pewna, że nie skończę tego rozdziału dzisiaj. Choć lubię tłumaczyć rozdziały, w których jest dużo tekstu, to tutaj było go naprawdę dużo, a czasu odrobinę mało.
W zakładce "Oryginał" pojawił się banner do drugiej części, także jeśli ktoś chciałby go zobaczyć, to zapraszam, bo za niedługo z nią ruszamy. Jak na razie nie jest podlinkowana.
Ten fanfik w każdym momencie jest nieprzewidywalny :)
Nie przedłużając, to tyle na dzisiaj.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
Tyle emocji! Ja chcę już następny rozdział! Oni muszą być razem! Jesteś wspaniała ��
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że akurat tego rozdziału nie zamierzałam komentować.
OdpowiedzUsuńAle... ta końcówka, kurwa, jest! Serio, już myślałam, że Birdy będzie tak rozmyślać o nie-miłości Harry'ego przez kilka rozdziałów.
Bardzo umilacie mi życie, dziękuję ♥
Naprawdę, to fanfiction, to tłumaczenie, mogłoby być porównywane do takich perełek jak DARK czy COLD, gratulacje xx
Jejku super czekam na nn . Xx
OdpowiedzUsuńCudowny :D czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńDziwi mnie to że Birdy ocknęła się dopiero pod koniec że Harry na nią czeka! Już nawet zaczęłam myśleć że to ja coś źle przeczytałam xd Zniecierpliwiona czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńPs. Dziękuję wam bardzo za to że poświęcacie swój czas i tłunaczycie to cudowne opowiadanie ^_^
Wow, wow, wooooow.
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje...
Wooow, nieźle, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Serio, damn, nie mogę się doczekać, aż ona w końcu znajdzie Harrego xd.
Nie mogę się deczekać następnego rozdziału, dzięki za tłumaczenie <3.
Nie wiem co powiedzieć, nie jestem dobra w znajdywaniu odpowidnich słów, a gdy już wydaje się, że znalazłam właściwe okazuje się, że jest ono za mało wyraziste, za mało znaczące, nie przekazuje wszystkiego. Próbuję powiedzieć, że lubię to, lubię tę historię i wgl. Tylko, że "lubię to" nie wyraża tego co bym chciała, jest zbyt płytkie do określenia mojego stosunku do tego tłumaczenia, do autorki i tłumaczki..
OdpowiedzUsuńI chciałabym powiedzieć jeszcze dziękuję. Bardzo dziękuję za to, że tłumaczysz, poświęcasz swój czas, nie poddajesz się..
An
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej reakcji jej matki, ona jest chora,jak tak można się zachować ? Mam nadzieje ze uda się Birdy odnaleźć Harrego i będą razem, tylko on może ja uchronić przed tym całym światem,uwielbiam to , dziękuje ze to tlumaczysz, bo to jest świetne :**
Powodzenia z następnym rozdziałem i do następnego :*
Kocham Cię Skarbie <3
biedulka:(
OdpowiedzUsuńOoooo... nie myślałam że tak to się potoczy... Ale rozdział megaaa *.* Mam nadzieję że jak naj szybciej dodasz nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno kocham Cię za to tłumaczenie! Matka Birdy to okropne babsko ugh mam ochotę walnąć w nią przez monitor(za bardzo wczuwam się w każe ff,przepraszam haha)Mam nadzieję,że Birdy odnajdzie Harry'ego bo jeśli wszystko potoczy się nie po mojej myśli to chyba się załamie :( Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Dziękuję za to,że to tłumaczysz! :*
OdpowiedzUsuńI co teraz? Co dalej ludzie czy ona zdąży błagam mam taki mętlik. Serducho zaraz mi wyskoczy od tych emocji, a policzki jak zwykle mokre. Dwa rozdziały naraz to za dużo odczuć. Kocham i czekam na dalsze tłumaczenie ❤
OdpowiedzUsuń@Olcik98
Zajebisty ♡.♡ czekam na next ♥♡♥♡
OdpowiedzUsuńSuper!!
OdpowiedzUsuńŚwietne ;)
OdpowiedzUsuńświetne! :)
OdpowiedzUsuńdzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i mega mi się spodobał!
pisz dalej szybciutko! :) masz talent :>
tymczasem zapraszam do siebie http://art-of-killing.blogspot.com/
ps. dołączam do obserwowanych i liczę na to samo:)
Błagam o więcej
OdpowiedzUsuńOmfg!
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać wszystko od początku z wielką chęcią :)
Powodzenia w dalszym tłumaczeniu.
Obserwuje i czekam na następny xx
PS. Zapraszam do mnie >>>>> http://darkparaadisee.blogspot.com/
Moje serce rospadło się na kawałki...
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że Harry pozwolił Birdy odejsc... Na dodatek przywiózł ją do domu. Nie wierzę w to po prostu. Co się stało z dawnym Harry'm? Kocham nowego Harry'ego, ale on mnie mego zaskoczył swoim wyznaniem i zachowaniem.
Birdy, jak najszybciej musi pojechać do tego hotelu! Nie może dluzej zostać z matką...
Czekam z niecierpliwością na nexta x
@droowsexx
Wow . Nie wierzę po prostu nie wierzę , że od tak ją zawiózł do domu . Jej matkę to chyba bym o ścianę roztrzaskała za to co jej robi . Niech ona idzie do tego hotelu noo . Czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńMoje jedyne słowa na końcówkę rozdziału? SERIO?!
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj szybko nexta bo dostane zawału ;) z pozdrowieniami najwieksza wielbicielka twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj szybko nexta bo dostane zawału
OdpowiedzUsuń:D