Naprawdę nie wiedziałam, co zrobić, gdy trzask drzwi
zasygnalizował wyjazd Harry’ego. Stałam nieruchomo, więcej niż świadoma
czterech par oczu, które uważnie mnie obserwowały. Zanim zdałam sobie sprawę z
moich gorących policzków, ich spojrzenia utrwaliły się na mojej szyi.
Niechętnie rzuciłam okiem na moje odbicie i rozszerzyłam oczy. Moja szyja
pokryta była siniakami w dużej ilości miejscach, ciemne i bolesne ślady
kontrastowały z moją bladą skórą.
Harry dokładnie wiedział, co robi.
Przygryzając nerwowo wargę, zebrałam włosy i
przełożyłam je na bok, by ukryć je tak, jak to tylko możliwe. Bałam się, co
może dziać się w ich głowach.
- Wyglądasz, jakbyś została poturbowana przez
niedźwiedzia.
Rozchyliłam wargi w szoku, gdy odwróciłam się do
Nialla, który wyglądał na równie przerażonego; czy to dlatego, że moja szyja
wyglądała okropnie, czy dlatego, że wypowiedział swoje myśli na głos. Nie
wiedziałam.
- Jezus, Niall, byłbyś subtelniejszy – powiedział sarkastycznie Zayn, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu, jak pokręcił głową i
poklepał Nialla po plecach.
Wściekle się zarumieniłam, rękami dotykając szyi,
próbując je zakryć. Zaczęłam chodzić po pokoju.
- Pójdę założyć sweter na… a może torbę na głowę,
która najbardziej to obejmie – mruknęłam cicho.
- To nie wygląda aż tak źle – wymamrotał Niall. –
Nie do końca. – Przechylił głowę na bok, patrząc na moją szyję.
- Żartujesz? – spytałam. – To wygląda, jakby Harry
próbował zjeść moją szyję – odparłam cicho.
Śmiech wybuchł wokół mnie, a ja zmarszczyłam brwi,
zastanawiając się, z czego się śmieją. Ale kilka chwil później uśmiech szarpał
moimi ustami. Ich śmiech jest taki zaraźliwy.
- W każdym razie, nie wiem, czemu tak stoimy. Nie
widziałem cię od rana, Birdy! – Louis zamknął odległość między nami, na jego
ustach malował się głupawy uśmiech, gdy owinął ramiona wokół mnie, podnosząc
mnie. Wydawał się zużywać całą energię na przytulanie mnie.
- Louis, myślę, że dusisz tę biedną dziewczynę –
mruknął Zayn w pewnym momencie, ale Louis zignorował jego komentarz.
- Cicho, Zayn. Przytulamy się.
- Hm, spoko, ale nie sądzę, by Harry był zadowolony,
gdy wróci i znajdzie Birdy ściśniętą do śmierci, więc jeśli nie chcesz spotkać
się z pełną gniewu twarzą naszego przyjaciela z kręconymi włosami, pozwolisz
jej odejść.
~*~
- Dlaczego, do diabła, Harry nie zostawił żadnego
jedzenia? Ej, Birdy. – Zwróciłam uwagę na Nialla, jak wrócił do salonu z
dezaprobatą na twarzy. – Nie był głodny ciebie, nie? – zakwestionował poważnie,
mrużąc na mnie podejrzliwie oczy. Wpatrywał się we mnie uważnie tak samo jak
reszta.
- Nie – odpowiedziałam, rozbawiona z jego powagi. –
Jest mnóstwo jedzenia.
- Nie ma. To tak jakby było miasto duchów w tych
szafkach, nie ma nawet mleka. Każdy ma zawsze mleko. Mleko jest koniecznością i
nie ma go w tej lodówce – stwierdził. – Pozbawił cię prostych przyjemności
życia, co? Mleko. On pozbawia mleka.
Spojrzałam na Nialla, zdezorientowana i rozbawiona
zarazem. Dostałam napadu śmiechu, po przetworzeniu jego słów. Miałam wiele
pomysłów na opisanie Harry’ego, ale nigdy nie powiedziałabym, że „pozbawia
mleka”.
- Niall – zachichotałam – wszystko w porządku?
- Właściwie, Klusek ugryzł go wcześniej w palec i
teraz boi się, że został zarażony, dlatego cierpi na pewnego rodzaju histerię,
och… A jeszcze wcześniej był chluby w byciu Irlandczykiem i napił się piwa,
więc Zayn i ja może go onieśmielamy – powiedział Louis, uderzając Nialla w
plecy, jakby go klepał, a jego ciało zakołysało się przez tą czynność.
- Ale tak czy inaczej, ma rację, nie ma jedzenia i
Harry oficjalnie pozbawia mleka. – Skinął głową. – Napiszę do niego później, niech o tym wie.
- Powinniśmy pójść do sklepu – odezwał się Zayn. – I
tak chcę kilka rzeczy.
Wszyscy pokiwali głowami.
- Mogę pójść? – zapytałam nagle. – Proszę, proszęęę,
mogę pójść?
Nie byli tu długo, z wyjątkiem Liama, który w ogóle
się do mnie nie odzywał. To było dziwne, że czułam się dobrze w ich
towarzystwie. Zwykle, gdy poznawałam nowych ludzi, byłam zdenerwowana,
nieśmiała i zajmowało mi trochę czasu, by wyjść ze swojej skorupy, ale to było
miłe zaskoczenie, że czułam się tak swobodnie, w tak krótkim czasie.
Patrzyłam na nich, wątpliwość malowała się na ich twarzach. Liam
potrząsnął głową.
- Proszę – kontynuowałam. – Nic nie zrobię. Możecie…
możecie nawet przypiąć mnie kajdankami, do któregoś z was albo po prostu nie
puścicie mojej ręki… albo wsadzicie mnie do wózka na miejsce dla dzieci. Chcę
tylko wyjść.
Zaważyłam, że dalej się zastanawiają, czy mi
pozwolić czy jednak nie.
Wiedziałam, że gdyby się zgodzili, to byłoby
sprzeczne z Harrym, ale miałam nadzieję, że pozwolą mi udowodnić, iż można mi
ufać. Nie planowałam ucieczki, jeśli miałabym taką możliwość. Nie było moim
zamiarem wykorzystanie okazji, by uciec, chciałam tylko wydostać się z domu.
Część mnie pragnęła im pokazać, że nie ucieknę,
nawet jeśli dano by mi szansę, ponieważ chciałam ich zaufania, a nie, żeby
traktowali mnie jak więźnia i nienawidzili.
- Proszę? – zapytałam nieśmiało, zerkając na Louisa
z rozszerzonymi oczami. – Naprawdę brakuje mi supermarketów.
Louis przewrócił oczami w zabawny sposób.
- Dobrze – zgodził się. – Ale jeden z nas będzie
trzymał cię za rękę przez cały czas. Trudno byłoby z kajdankami w miejscu publicznym,
no i pomysł z wózkiem brzmi dość zabawnie.
- Czekaj, co? Nie powinniśmy brać tego pod uwagę.
Louis, wiesz, że ona ucieknie, jak tylko dostanie szansę. I wtedy Harry zabije
nas wszystkich. To zbyt ryzykowne – interweniował Liam, kręcąc głową poważnie i
z wyzywającym spojrzenie. Odwrócił się do mnie, a z jego oczu ciskały sztylety. – Nie. Zostajesz tutaj.
Zmarszczyłam
brwi, nadal nie wiedząc, co było powodem oczywistej niechęci Liama w stosunku
do mnie, podczas gdy reszta chłopaków wydawała się być w porządku.
- Liam, jest dobrze. Ufam Birdy w tym jednym, po
prostu daj jej szansę – powiedział Louis.
- Właśnie, będzie okej. Co się tak martwisz? –
dodał Niall.
Twarz Liama wykrzywiła się w gniewie. Gula rosła w
moim gardle, pierś ograniczyła ruchy i skuliłam się. Nie spodziewałam się
złości skierowanej na mnie, chyba, że byłaby to moja matka lub Harry. Wtedy
spojrzał na Louisa i Nialla, a następnie na Zayna, szukając wsparcia. Ten wzruszył
jedynie ramiona, dając mu odpowiedź.
- Dobra. Kiedy ucieknie, a Harry wpadnie w szał,
upewnij się, że powiedziałeś mu, że byłem przeciwny temu od samego początku –
warknął. – Jestem zaskoczony, że gdy przyjechaliśmy, nie była zamknięta na
górze, bo w rzeczywistości to jest właśnie miejsce, w którym powinna się
znajdować. – Zerknął na mnie zły i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając
drzwiami.
Ałć.
Cisza zapadła
wokół nas, kiedy spuściłam wzrok na podłogę. Nie mogłam nic poradzić na to, że czułam się zgnębiona, zastanawiając się słabo, dlaczego Liam tak mnie nienawidzi,
podczas gdy jego przyjaciele nie mieli ze mną problemu. Cicho zakwestionowałam jego
dziwne zachowanie.
Nie wiedziałam nic o Liamie i, o ile byłam świadoma
niektórych spraw, Liam nie wiedział o mnie nic, poza tym, że byłam więźniem
Harry’ego.
Gdy ręką została ostrożnie położona na moim
ramieniu, spojrzałam uważnie na Louisa.
- Ignoruj go, Birdy. Nie mamy pojęcia, co się z nim
ostatnio dzieje.
- Wszystko z nim w porządku? – zapytałam cicho.
- Oczywiście, nie martw się o niego. Nic mu nie
będzie – nalegał, a ja nagle już nie czułam się podekscytowana z powodu wyjścia
z domu. – Och, i, Birdy, myślę, że lepiej będzie, jak weźmiesz jakiś szalik,
zanim wyjdziemy na zewnątrz.
~*~
Zakupy z Louisem były trochę inne niż przeciętne.
Odkąd radośnie ogłosił, że użyjemy karty kredytowej
Harry’ego, którą zostawił w razie nagłych przypadków, nawet jeśli nie było go
dzień czy dwa, Louis wrzucał do wózka różne rzeczy, od pachnącego kokosem mydła
do wegetariańskiej podróbki kurczaka.
Z tego, co wiedziałam, ani on, ani żaden z
chłopaków, ani ja nie byliśmy wegetarianami, ale musiałam przestać kwestionować
jego metody handlowe. Zayn i Niall nawet nie interweniowali, widząc te
wszystkie bezużyteczne przedmioty, które wkładał do wózka.
Niall nalegał, by wziąć trzy litry mleka (był
jeszcze lekko podpity), podczas gdy Zayn uważał, że byłoby zabawnie kupić
bezglutenowe ptasie mleczko i zaopatrzyć nimi szafki na powrót Harry’ego
(podobno Harry ich nienawidził).
Byliśmy na zakupach jakieś 20 minut i nie byłam
zaskoczona, kiedy wózek był już cały pełny, a Niall pobiegł po kolejny.
Zdecydowałam, że przyłączę się do marnowania pieniędzy Harry’ego i Louis
spojrzał na mnie z dziwną dumą, gdy dokładałam ciastka dla zwierząt. Wzruszyłam
ramiona, niewinnie się uśmiechając i omijając kobietę, która prawie powaliła
mnie z drogi między ruchliwymi ludźmi.
- Fajnie, ale
nie można pominąć paczki dobrych Jaffa Cakes* – powiedział poważnie, kiwając
głową. – Weź kilka, okej, Birdy? – Puścił moją rękę, stojąc z Zaynem przy
wózku. Zayn zapatrzył się na jakąś dziewczynę, zaś Louis sięgnął do najwyższej
półki, by zebrać parę rzeczy. Zwiększyłam dystans, schylając się i biorąc kilka
paczek z dolnej półki.
Wyprostowałam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że
wózek zatrzymał się tuż za mną, a stary człowiek postanowił zablokować wyspę,
podczas gdy on i kobieta wodzili wzrokiem po półkach. Na chwilę zerknęłam w
lewą stronę, zauważając dwóch policjantów, którzy rozmawiali ze sklepikarzem, a
potem spojrzałam na radosnych chłopaków. Wesołość nagle wyparowała z oczu
Louisa i zastąpił je niepokój i lęk. Wózek należący do starszego człowieka
blokował Louisowi dojście do mnie.
Wydawało mi się, jakby czas zatrzymał się na kilka
minut, gdy w rzeczywistości były to zaledwie sekundy. Udało mi się przecisnąć
między wózkiem a półką z herbatnikami. Moja ręka chwyciła Louisa, kiedy druga
wkładała paczki do wózka. Nie spojrzałam nawet na wyraz twarzy Zayna, ale na
Louisa, splatając nasze palce. Nieśmiało się do niego uśmiechnęłam, widząc jego
zdziwienie i ulgę.
Louis odpowiedział, zabawnie mierzwiąc moje włosy,
jednak wiedziałam, że to był pewien sposób na ukazanie uznania za to, że nie
pobiegłam do policjantów, krzycząc „porwanie”. Byłam pewna, że byliby bardziej niż szczęśliwi, mogąc mi pomóc.
~*~
- Liam, nawet nie potrafisz utrzymać kontroli, kurwa,
nie ma mowy, że będę w twoim zespole.
- Cóż, przynajmniej nie mam Nialla. Bez urazy, Niall.
- Oczywiście żaden mnie nie weźmie. Po prostu będę we
własnym zespole, dobrze? Niall przeciwko światu, a co.
- Niall, jest nas trzech.
- Zamknij się, Zayn.
- W każdym razie, Liam, gdybyś mógł łaskawie
przystać na zmiany. Nie będziemy mieć zespołów dopóki się nie
zdecydujemy. Chyba, że gra z nami, niszczy twoją nastrojową fasadę.
Milczałam, przysłuchując się ich dziecięcej dyskusji
i głaskałam Kluska. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, by nie zostać
wciągniętą do argumentów.
- Gówno mnie to obchodzi, nawet nie chcę grać. Jestem doskonały,
jedząc chipsy i patrząc na was, błazny.
- Na zdrowie, Niall.
- Mówię to z życzliwością, Louis.
W końcu, niepewnie westchnęłam, porzucając Kluska do
trwającego sporu o Fifie. Oni naprawdę byli normalnymi, nastoletnimi chłopakami
(choć to nie zgadzało się z wiekiem Louisa).
I Harry był normalnym, nastoletnim chłopakiem.
Dlaczego mi to zrobił, tego nie wiedziałam, ale chciałam się dowiedzieć.
Przechodząc obok mojej sypialni, miałam dziwny
impuls, by pójść do Harry’ego. Cicho otworzyłam drzwi i je zamknęłam, wchodząc
do środka. Zauważyłam, że różne przedmioty i ubrania, które wcześniej były
niedbale rozrzucone na łóżku i dywanie, teraz zostały ułożone w ich prawowitym
miejscu. Na chwilę usiadłam na łóżku, w tym samym miejscu, gdzie Harry
znajdował się wczoraj. Ta myśl momentalnie wywołała rumieńce na moich
policzkach.
Nie było żadnej broni na jego gablotce, żadnego
podręcznego pistoletu ukrytego między łóżkiem a ścianą, dla łatwego
wyciągnięcia go w razie potrzeby. Nie było żadnych podejrzanych obiektów i, co
najważniejsze, żadnych planów zdominowania świata.
Harry nie był przestępcą. Nie bardzo. Był
nastolatkiem, zranionym i innym, ale tak było. Nie był złym człowiekiem, po
prostu podejmował złe i irracjonalne decyzje. Nie chciałam wierzyć, że był zły,
powiedziałam sobie, że było w nim coś dobrego. Wiedziałam, że tak właśnie było.
Westchnąwszy, odwróciłam się do okna za mną i moje
nogi automatycznie mnie do niego poprowadziły.
Jeśli miałam coś pozytywnego, to podobał mi się
sposób mojego życia teraz i sytuacja bycia w pułapce. Mogłam siedzieć na
parapecie i gapić się przez okno, nawet jeżeli mój nastrój był najgorszy.
To było już dla mnie… dziwne i inne, że Harry’ego
nie było w pobliżu. Zostałam zaznajomiona z koniecznością przebywania z Harrym
cały czas. Byłam uwięziona w tym samym domu, tylko z nim (poza okazjonalnymi
wizytami Louisa i Kluska) od kilku tygodni. Odwróciłam się i spojrzałam na
zamknięte drzwi, spodziewając się, że zaraz przez nie wejdzie.
Mój wzrok wrócił do świata zewnętrznego. Nie mogłam
rozszyfrować splątanych emocji, tworzących spustoszenie zarówno w moim sercu
jak i głowie. Myśli wymykały się spoza mojej kontroli. Myślałam i myślałam.
Najpierw pomyślałam o tym, dlaczego nie skorzystałam
z okazji, by uciec; dlaczego nie złapałam jej obiema rękami, jak słusznie
powinnam. Potem pomyślałam, jak wielką idiotką byłam, że tego nie zrobiłam,
zanim poczułam się źle, że nie dbałam o konsekwencje dla Louisa, Nialla, Zayna
i nawet Liama. Następnie skarciłam siebie za złe samopoczucie, bo podobno to ja
byłam ofiarą w tej pokręconej i zawiłej sytuacji.
Byłam tak skonfliktowana, walcząc ze sobą i myślami
w mojej głowie. To była bitwa wewnątrz mojego umysłu, gotowa by mnie zniszczyć.
Byłam tykającą bombą i to tylko kwesta czasu, aż
eksploduję.
Pomyślałam także o tym, gdzie był Harry i dlaczego
opuścił mnie tak nagle. I pomyślałam o tym, co robi w tej chwili. I pomyślałam o
Liamie i o jego chłodzie wobec mnie. I pomyślałam o moim dziadku i o tym, że
nigdy nie zobaczę go ponownie. I pomyślałam o tym, czy moi rodzice odkryli już,
że nie chodzę na uniwersytet, czy zależało im na mnie. I pomyślałam o tym, jak
dostałam się do tego szalonego bałaganu, czemu to mnie Harry przetrzymywał jak
w klatce.
I pomyślałam o rozbitej filiżance i o tym, jak
tykającą bombą byłam.
Nie zdawałam sobie sprawy, że zaczęłam płakać, aż
słone łzy dostały się do moich ust i spływały po policzkach.
- Birdy? – Głos dobiegł od drzwi.
Odwróciłam się do Louisa, który właśnie je zamykał i zmarszczył brwi. Nie wiedziałam, jak długo mnie obserwował, nie byłam
pewna, czy chcę wiedzieć.
Szybko przełknęłam gulę w gardle i otarłam łzy,
wstydząc się za płacz.
Płakałam zbyt wiele.
- Mhm – słabo mruknęłam.
Naprawdę miałam nadzieję, że kompletnie zignoruje
to, czego był świadkiem, ale gdy zaczął iść w moim kierunku i przysiadł na
brzegu łóżka, wiedziałam, że tak nie będzie. Nie pałałam się do rozmowy. Nie chciałam
się tłumaczyć. Nie miałam pojęcia, co czuję.
- Co się dzieje?
- Nic – odparłam impulsywnie.
- Tęsknisz za swoją rodziną? – niepewnie zapytał,
zakładając, że ten temat był drażliwy.
Prawie się uśmiechnęłam, przypominając sobie, że
zadał mi to samo pytanie, kiedy mój dziadek umarł. Czułam się szczęśliwa i
smutna, gdy pomyślałam, że Louis musiał być blisko swojej własnej rodziny.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie.
Zmarszczył brwi, próbując kiwać głową ze
zrozumieniem.
- Wiesz, nie znam twoich rodziców, ale mam wrażenie,
że nie mogą być zbyt miłymi ludźmi. Wiem, że tęskniłbym za rodziną, gdybym był
tobą.
To wydawało się być długą dyskusją i nie miałam
pojęcia, czy mój mózg da sobie z tym radę. Wzruszając lekko ramionami, otarłam
łzy z policzków, mimo że spływały kolejne.
- Oni… oni są dobrymi ludźmi, moja mama… ona jest po
prostu... zazwyczaj nie ma racji. Wydaje jej się, że wie, co jest dla mnie najlepsze, a tak
naprawdę się myli. Nie jestem osobą, którą chciałaby, żebym była, ale to nie
czyni jej złym człowiekiem.
- To na pewno nie czyni ciebie złym człowiekiem – natychmiast bąknął.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Rozczarowywanie matki stawia mnie na wrażliwej liście
– powiedziałam, śmiejąc się bez przekonania. – W każdym razie, to już nie ma znaczenia,
wszystko, co je miało, już go nie ma.
- Dlaczego nie? – cicho spytał.
Ponownie wzruszyłam ramiona i pociągnęłam nosem.
- Wszystko jest źle – szepnęłam. – Wszystko jest…
Nie wiem, co się dzieje i nie sądzę, że mogę coś z tym zrobić – pisnęłam.
Nawet nie bardzo znałam prawdziwy powód płaczu, ale emocje
powstały znikąd i stopniowo zaczęły wychodzić na zewnątrz mnie, niszcząc każdą
uncję szczęścia. Czy był to przypadek, czy nagłe odejście Harry’ego, mój umysł
postanowił wymknąć się spod mojej kontroli.
Byłam tak zmęczona.
Harry miał rację, dotarło to do mnie, gdy twierdził,
że ludzki umysł jest śmiertelną pułapką. Nadmierne myślenie było śmiertelne, to
rozdzierało mnie w szwach.
Przestań,
poprosiłam słabo, przestań.
- Ugh – mruknęłam, sfrustrowana, wściekle wycierając
łzy z policzków. Kątem oka zauważyłam, jak Louis wstał z łóżka i powoli zamykał
odległość między nami; jego ruchy były z pozoru nieśmiałe.
- Birdy, masz prawo być zdenerwowana – powiedział.
Nigdy w całym moim życiu nie płakałam tak bardzo w czyimś towarzystwie.
I nigdy nie czułam się tak wrażliwa i słaba.
- Nie – wymamrotałam, wydając z siebie westchnienie.
Spojrzałam w jego smutne, sympatyczne oczy swoimi załzawionymi. – Nie patrz tak
na mnie – bąknęłam, gdy zalała mnie nagła fala smutku. Nie chciałam niczego
więcej, niż kontynuować płakanie i zakopać się w stosie ciepłych koców, i może
filiżanki gorącej herbaty.
Wszystkie wątpliwości i niepokoje, które zdawały się
być odległe, teraz nagle wyszły na wierzch, znacznie bliżej niż przewidywałam. Bałam
się, że tracę rozum, serio. Brak obecności Harry’ego miał na mnie
najdziwniejszy wpływ, zdawało się, że jego wyjazd coś we mnie wywołał.
- Birdy, gdybym był w twojej sytuacji, nie mam
pojęcia, co bym zrobił. Zdecydowanie nie zniósłbym tego tak dobrze jak ty. Harry
jest moim najlepszym kumplem, ale wiem, lepiej niż ktokolwiek inny, że może być
czasem dobry. Masz prawo płakać.
Przyciągnęłam kolana do piersi i oparłam na nich
brodę, uparcie kręcąc głową.
- Płaczę za dużo.
Louis podszedł do mnie, krzyżując ramiona i pochylił
się na parapet; nie był ode mnie dalej niż metr. Przez kilka chwil obserwował
mnie, jakbym była ciekawą próbką pod mikroskopem, a potem dotknął moich mokrych
policzków. Jeśli to możliwe, sympatia wzrosła na jego twarzy.
- Nie jesteś dla siebie zbyt życzliwa – mruknął z
dezaprobatą, patrząc na mnie ze smutkiem.
Czułam, co się święci. Miał zamiar spróbować poznać
powody, dlaczego taka byłam, ułożyć mnie jak puzzle. Z korzyścią dla siebie,
czy po to, by złożyć raport Harry’emu? To nie miało znaczenia.
Nie miałam siły, żeby to tłumaczyć. Nie mogłam,
nawet gdybym chciała.
- Spójrz – wymamrotałam słabo – przykro mi. Ja…
nawet nie wiem, czemu płaczę. Nie zasługujesz, by przenieść to wszystko na
ciebie. Jest dobrze, szczerze. Myślę, że po prostu pójdę do łóżka. – Mój głos
nadawał się tylko do szeptu.
Choć nie miałam szansy, aby uciec do pokoju, Louis
westchnął ponownie i wydawał się wiedzieć wszystko.
- Trzeba o tym mówić, trzeba to z siebie wyrzucić, jeśli nie,
po prostu eksplodujesz. To za dużo, by trzymać to w zamkniętych butelkach.
Zapanowałam nad drżącym oddechem. Po prostu eksplodujesz.
Jak tykająca bomba.
Zapadła cisza, gdy przyszło mi do głowy, że
wcześniej było ze mną w porządku. Obudziłam się w dobrym nastroju, nawet jeśli
byłam zdezorientowana i sfrustrowana później. A potem było okej z zakupami, jak
Louis wrzucał wszystko do wózka. Nienawidziłam, jak szybko moje nastroje mogą
się zmienić. Nienawidziłam, jak wcześniej było dobrze, a teraz czułam się, jakbym
się rozpadała.
Niech cholera weźmie Harry'ego, za to, że mnie porwał,
pomyślałam nagle. Za to, że mnie zamykał i mylił. Za to, że wpakował mnie w takie
pokręcone sytuacje.
I za to, że zostawił mnie bez wyjaśnienia.
Czułam się komfortowo, gdy Harry był w pobliżu. On był
tym, który spowodował te sprzeczne emocje, ale również tym, który zawsze był
gotowy, by owinąć ramiona wokół mnie i utulić do snu.
Harry był zawsze przy mnie, tylko nie teraz.
- Gdzie on jest? – spytałam, unosząc wzrok na Louisa;
łzy wciąż spływały po moich policzkach. – Dlaczego go nie ma?
Czułam się zagubiona, wiedząc, że nie ma go na dole,
że nie będzie w stanie wejść do pokoju i zapytać, dlaczego płaczę. Nie będzie go
długo, jakiś dzień lub dwa.
Czułam się żałosna; samotna i żałosna, i wręcz
zdezorientowana.
Louis zaproponował mi mały uśmiech.
- On po prostu musi coś uporządkować – powiedział,
nie dając mi kompletnie żadnej informacji na temat tego, gdzie był Harry i co
robił.
Otarłam łzy wierzchem dłoni i słabo się
uśmiechnęłam.
- To mi nie pomogło.
- Wiem. Zadba o kilka rzeczy, i sądzę, że jutro wróci.
Skinęłam głową, zaczynając schodzić z okna.
- Myślę, że
pójdę…
Skierowałam się w stronę mojego pokoju z nadzieją,
że zapadnę w głęboki sen, że moje zmartwienia i ciężkie myśli znikną, ale Louis
mi przerwał, delikatnie łapiąc moją dłoń, a swoją układając na moich plecach, a
następnie wyprowadził z pomieszczenia.
- Oboje będziemy na dole. Nie sądzę, żeby to był
dobry pomysł, abyś była teraz sama.
Zignorował moje protesty, prowadząc nas do salonu.
- Louis, proszę, chcę tylko iść do…
- Co jest? Co się dzieje?
- Birdy?
- Coś ty zrobił, Lou?
Czułam się speszona przez ciepło na policzkach. Próbując
się odwrócić, byłam zażenowana.
Cholera, moje uporczywe łzy.
- Lou…
- Siadaj i się zamknij. Mamy zamiar cię przytulić,
czy ci się to podoba czy nie.
Posłałam mu najsłabszy uśmiech, siadając na kanapie,
gdy ramię Louisa było ciasno owinięte wokół mnie.
- Nie wiem, co powiedzieć – mruknął cicho i poważnie
kilka chwil później, kiedy wszyscy dookoła mnie starali się zachowywać, jakbym
nie płakała.
- Nic nie mów – poprosiłam szeptem. Mój mózg, jakby
się wyłączył; wszystkie myśli były ciche i praktycznie nieistniejące.
Ostatecznie moje powieki opadły, gdy cierpliwie
czekałam na sen. Wiedząc, że mój umysł się wyciszył, jedyne, o czym mogłam
myśleć to, jak zła byłam na Harry’ego za pozostawienie mnie samą, kiedy czułam,
jakbym potrzebowała go najbardziej.
jestem pierwsza. fajnie. :) rozdział świetny. czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemny rozdział. Fajnie że Biedy nie uciekła. @bumbumbumxx
OdpowiedzUsuń*Birdy @bumbumbumxx
UsuńŚwietny a Lou jest taki kochany ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) czekam na next! ! @crazy_blob
OdpowiedzUsuńJaki piękny rozdział ! Aż mi łezka w oku stanęła... Choć nie wiem czemu ;')
OdpowiedzUsuńKocham Louisa ! On jest taki opiekuńczy i słodki ! :3
Ideał normalnie <3
Ciekawi mnie gdzie wybył Harry ;>
Świetny rozdział ^^
Czekam na nexta xx
@droowseex
Widzę że Birdy zaczyna akceptować chociaż w niewielkim stopniu swoją beznadziejną sytuację.. Ten rozdział był taki normalnyyy i spokojny bez Harrego xd
OdpowiedzUsuńGratuluje Lou zaufania do dziewczyny, to była odważna decyzja :D
Noo zakochałam się noo! Co tu dużo mówić :) ?
OdpowiedzUsuńChyba Birdy powolutku zaczyna coś czuć do Harry'ego z czego ja jestem niezmiernie zadowolona :D
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę myślałam, że ona naprawdę podbiegnie do tych policjantów, ale odetchnęłam z ulgą gdy podeszła do Lou i złapała go za dłoń :)
No i za jasną cholerę nie potrafię rozszyfrować Liam'a. Na co jest zły? A może na kogo? Może z czasem się dowiem.
No nic czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam ;*
Mega świetny
OdpowiedzUsuńowwww <3 biedna birdy <3 niech wraca harry
OdpowiedzUsuńNie ogarniam dlaczego Liam się tak zachowuje .
OdpowiedzUsuńAle ogólnie ten rozdział był taki lekki ;)
Czekam na następny :)
Ja chcę następny!!!
OdpowiedzUsuńCUDNY!
1. Liam jest dziwny..
OdpowiedzUsuń2. Ciekawe gdzie Harry... hm.
Boski rozdział, czekam na nn ;)
HARRY WRACAJ IDIOTO!
OdpowiedzUsuńBIEDNA BIRDY.
ŚWIETNY ROZDZIAŁ JAK ZWYKLE :)
HARRY COME BACK!!! ciekawi mnie co Liam ma do Birdy.. eh.. kocham cie! xx
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń@flurebel
fajnie tak spkojnie, inaczej :P czekam na next !
OdpowiedzUsuńOo kochani :)
OdpowiedzUsuń