Punkt
widzenia Harry'ego.
Zapytaj mnie, dlaczego ją zabrałem, a ja nie
byłbym w stanie ci na to odpowiedzieć, wciąż nie jestem. Zapytaj mnie, dlaczego
zabrałem ją od jej przyszłości, rodziny i życia. Zapytaj mnie, dlaczego
porwałem ją z ulicy, podając jej jakieś narkotyki i niosąc jej nieruchome ciało
z miejsca, które znała całe swoje życie, do domu, który był jej nieznany.
Zapytaj mnie, dlaczego trzymałem mojego małego ptaszka w swoich ramionach,
uwięzioną, z dala od wolności. Sam pomysł był złudzeniem; snem.
Zapytaj mnie, ale ja nawet nie będę potrafił na
to odpowiedzieć, bo nie wiem.
Była cicha i spokojna. Jasnoniebieskie oczy
przemierzające ze stron, kiedy wchłaniała słowa, wcześniej przyspieszając tępo,
pragnąc więcej.
Po raz pierwszy zobaczyłem ją w bibliotece.
Odwiedzałem kumpla w mieście i nic nie załatwiłem, oprócz potrzeby opróżnienia
pęcherza. Wychodziłem przez podwójne drzwi, kiedy ona zwróciła moją uwagę,
odwróciłem się, jakby to była jakaś scena z tandetnego filmu romantycznego.
Z daleka wyglądała jak moja była dziewczyna i od
razu mnie to zaciekawiło, ponieważ ona nie zamieszkałaby w takim mieście, a
biblioteka, to było ostatnie miejsce, gdzie mógłbym ją znaleźć.
W ciągu kilku sekund zdałem sobie sprawę, że nie
jest dziewczyną, która mnie zdradziła i wypieprzyła dla jakiegoś pechowego
dupka. Miała te same długie, falowane, brązowe włosy, a stamtąd nawet podobne
rysy twarzy, ale z bliska była zupełnie inną historią. Trudem nie było podejść
bliżej i się przyjrzeć. Była całkowicie pochłonięta książką i wydawałoby się,
że nie interesuje ją otaczający świat.
Z bliska jej twarz miała kształt serca, a na
małym nosku i policzkach rozprzestrzeniały się piegi. Jasnoniebieskie oczy
obramowane grubymi, długimi rzęsami i miękką ekspresją, która zmieniała się z
każdą przeczytaną stroną. To prawie tak, jakbym czytał z nią książkę.
Patrzyłem przez chwilę na nią, sparaliżowany
najmniejszymi rzeczami; sposób, w jaki skrzyżowała nogi na krześle; sposób, w
jaki jej twarz koncertowała się, mrużyła oczy, czy marszczyła nos; albo sposób,
w jaki jej obecność miała na mnie taki dziwny, niewytłumaczalny wpływ,
powodując irracjonalne i bezsensowne czyny, które stworzyły długie pasmo
konsekwencji, zmieniając postać rzeczy.
Nie zamierzam udawać, że zauważyłem ją i od razu
się zakochałem. Tak nie było i do tej pory nie wiem, co sprawiło, że
wpatrywałem się w całkowitej i pełnej fascynacji, po odkryciu, że to nie jest
dziewczyna, która zabawiła się moim sercem. Może to było jedynie oczarowanie;
może ochota, ciekawość albo dziwne pragnienie.
Godzinę później wyszła z biblioteki, nie obdarzając
mnie żadnym spojrzeniem. Nieświadoma. W błogiej niewiedzy. Następnego dnia
przyszedłem godzinę wcześniej, ale jej tam nie było. Czekałem, ale nie ukazała
się. Robiłem tak codziennie przez tydzień, ale nie było żadnych jej oznak.
A potem to wszystko się nasiliło i w końcu
całkowicie zignorowałem, jak błędne, jak szalone, jak to było cholernie
śmieszne i zwariowane, i postanowiłem się ubiegać o małego ptaszka jak o moją
własność.
Wiedziałem, że będą z tego konsekwencje, środki
ostrożności, przygotowania i wiele innych. Ryzyko było ogromne, potencjalnie
był to olbrzymi cios, który mnie nie ruszył, ale ani razu nie przyszło mi do
głowy, że to nie jest warte przytłaczającego ogromu kłopotów i problemów.
Nienasycone pragnienie paliło mnie w piersi z taką intensywnością, że aż
bolało. Nie widziałem innego wyjścia. Innej opcji. To było wszystko, co
pozostało; to był mój jedyny wybór.
Byłem otępiały. Otępiały i pusty, ale duchy z
przeszłości czaiły się we mnie, jak niekończące się monotonne dni, nadzieja, że
może lepiej byłoby, gdyby to przygasło, przeszło mi obok nosa, do czasu, aż
całkowicie by zniknęło. Zwierzałem się moim najlepszym kumplom, modląc się, że
mogę na nich liczyć niż ufając ich tajemnicy. Nie miałem zaufania.
A potem, gdy wszystko było gotowe, miesiące
później spotkałem ją, tygodniami śledząc znajomych po stałych wątpliwościach i
próbach ograniczenia myśli, z trudem torując drogę do mojej głowy, ruszyłem
przechwycić dziewczynę, która pragnęła wolności bardziej niż ktokolwiek inny.
Samolubny i zmartwiony, egocentryczny i
lekkomyślny, zabrałem ją z ulicy i uwięziłem we własnych ramionach i ciasnych
ograniczeniach. Na początku nie myślałem, czego ona może chcieć i nie
otwierałem drzwi klatki. Sceptyczny i ostrożny, że może uciec i zostawić mnie z
życiem, w którym nic nie czułem, samotność dręcząca pusty przypadek, w którym
powinien być nastolatek. Klatka pozostała zamknięta i pomimo wciąż rosnących
uczuć, które powiększały się w kierunku małego ptaszka, nie mogłem pozwolić jej
odejść.
Nie byłem całkowicie nieczuły i pozbawiony
jakichkolwiek emocji, miałem poczucie winy i wyrzuty sumienia, współczucie i
nienawidziłem siebie za to, co zrobiłem, co robię, ale te emocje nie
przewyższały mojego egoistycznego pragnienia. Nie mogłem zrobić tego, co było w
porządku. Byłem samolubny i zagubiony, i tęskniłem za czymś,
czego nigdy nie doświadczyłem.
Pozwoliłem namacalnym uczuciom dziczeć,
niezdolny do ich okiełznania, nawet gdybym próbował. Pozwoliłem mojemu lepszemu
wyrokowi zachmurzyć się, a jakiekolwiek myśli czy morały, sprzeczające się z
moim egoizmem powoli cichły. Pozwoliłem niezgłębionym, nieodpartym,
niewytłumaczalnym emocjom przysłonić moje zmysły i wiedziałem, że mam rację.
I nie raz czułem przez to żal.
~*~
Obserwowałem jej bieg, wolny i niewinny, obfitując
z dziennej niewinności, która zapaliła moją twarz uśmiechem, aby dorównać
uśmiechowi rozciągniętemu na jej twarzy. Jej brązowe fale swobodnie płynęły,
kiedy biegła, wiatr pieścił każdy jej kosmyk rozrzucając je wszędzie, ale Birdy
to nie przeszkadzało. Lubiła to.
Po wczorajszym dniu postanowiliśmy się wylegiwać
w ogrodzie, zanim Louis przyszedł ze swoją młodszą siostrą Emmą i zmusił nas
wszystkich, w tym chłopaków, do wspólnego pikniku w parku, aby wykorzystać tę
pogodę, którą Wielka Brytania rzadko miała okazję się cieszyć.
- Jesteś pewien, że powinieneś jej pozwalać tak
biegać? – Zapytał ze znużeniem Liam, mierząc oczami w mojego małego ptaszka,
która szanowała małe poczucie wolności.
Nie było tajemnicą, że nie był pozytywnie
nastawiony do Birdy, co była dla mnie jasne w wielu przypadkach, on wraz z
Niallem byli bardziej przeciwni temu niż inni. Żywił do niej urazę i pomimo
mojej obrony i wielokrotnych pytań – nie powiedział, jaki był tego powód. Inny
chłopcy cieszyli się trochę z mojej irracjonalnej decyzji, sprawienia, że Birdy
będzie moja, ale myślałem, że się do tego przekona i to zaakceptuje. I tak
zrobił, ostatecznie ją zaakceptował.
- Tak, tak, jest dobrze - odpowiedziałem.
Nie przeniosłem z niej swojego intensywnego
spojrzenia, gdy ona wciąż biegała w różne strony. Klusek ganiał za nią,
ponieważ trzymała w dłoni patyk, drażniła się z nim, gdy radosny chichot Emmy
wypełnił nasze uszy. Niemal natychmiast ruszyła w kierunku Birdy, sparaliżowana
przez niebieską wstążkę, którą ponownie zawiązałem na jej włosach, zdjęła ją i
założyła Emmie.
Ona, Birdy, wyglądała, jak z jakiegoś tandetnego
filmu, piękna z jej rozczochranymi włosami, speszonymi policzkami i
uśmiechem w świetle jasnego słońca, promienie wysyłające w dół wywołały
entuzjazm nad parkiem z dziwną radością, tak jakby to wszystko było przez
pogodę, całkiem jak wczoraj.
Moje oczy wciąż ją obserwowały, nie tylko,
dlatego, że bałem się, że ucieknie. Zawsze się tego obawiałem. I także,
dlatego, że uważałem, że jest zafascynowana, choć wciąż nie byłem zdolny do
rozszyfrowania tego, jaki ona miała na mnie wpływ.
Uśmiechnąłem się świadomie, słysząc kilka
śmiechów i charakterystyczny pisk Birdy, ponieważ potknęła się o własne stopy i
wylądowała na ziemi; jej niezdarność była bardziej widoczna niż kiedykolwiek wcześniej.
- To mój sygnał - mruknąłem, stając na stopach.
Klusek wspiął się na jej ciało, gdy leżała na
świeżo skoszonej trawie, a Emma stała chichocząc ponad głośnym śmiechem Birdy.
- Em, kanapki! - to wszystko, co krzyknął Louis,
aby dziewczynka czmychnęła na koc piknikowy (dzięki uprzejmości Nialla - nikt
nie kłopotał się pytać) z Kluskiem w nadziei na zaatakowanie jakiś resztek.
- Hej - uśmiechnąłem się, spoglądając na jej
twarz.
Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, wyciągając
rękę, abym pomógł jej wstać. Chwyciłem jej wyciągniętą dłoń, którą ona
natychmiast szarpnęła, oczekując, że dam się nabrać na ten przewidywalny
podstęp, ale nie była na tyle silna ani mnie nie zaskoczyła; zostawiając to,
wstała, a ja patrzyłem na nią z rozbawieniem tańczącym na mojej posturze.
- Birdy - wydyszałem z udawanym przerażeniem -
nigdy bym nie oczekiwał, że zrobisz coś takiego.
- Może jestem buntowniczką - wypaliła bezczelnie
w odpowiedzi, a uśmiech grał na jej ustach.
Uniosłem brwi, a wolny uśmiech rozniósł się po
moich ustach. Patrzyłem na nią, utrzymując przez chwilę kontakt wzrokowy, zanim
pochyliłem się i ująłem jej drugą dłoń, moje oczy nawet na moment nie opuściły
jej, kiedy stawała na własne stopy. Staliśmy tak, a moje ręce spoczywały teraz
na biodrach dziewczyny, jednak na chwilę jedną odsunąłem włosy, które opadły na
oznaczenia, które zrobiłem. Pochyliłem się do tego miejsca, urywając nasz
kontakt wzrokowy.
Uśmiechnąłem się z wyższością przy jej skórze na
nieudolną próbę zduszenia westchnienia, kiedy składałem pocałunki na ciemnych
stłuczeniach, które z czasem znikną. Przejechałem po nich językiem, ponieważ
uwielbiałem je na niej, niewinność Birdy była niezniszczalna, ale skażona moimi
działaniami.
- Wiesz, co się dzieje z niegrzecznymi
dziewczynkami? - Zapytałem ochryple, muskając ustami jej skórę.
Starała się uspokoić, kiedy się do mnie
odwracała, przez co moje usta straciły kontakt z jej skórą, ale nasze twarze
były kilka centymetrów od siebie. Spojrzała na mnie, cicho kręcąc głową w
odpowiedzi.
- Karze się je...
Zielone odszukały niebieskie, kiedy wpatrywałem
się w głąb jej oczu, a potem przeniosłem moją dłoń na jej szczękę, głaskając
kciukiem jej brodę i policzek. Nasza bliskość wzrosła, nawet bardziej niż
wcześniej. Wdychałem jej drżący oddech, kiedy zbliżałem twarz do niej,
wyginając szyję w łuk, aby móc to zrobić.
- Ale ty byś tego chciała, prawda? - Pokornie
spytałem.
Stała, lekko oszołomiona, ciepło biło od jej
speszonych policzków na moje słowa, przywracając wspomnienia z nie tak dawna,
kiedy całowałem jej szyję i zasysałem skórę, a ona doświadczyła swojej
pierwszej kary, a potem naszego pierwszego pocałunku. To wtedy była po raz
pierwszy dotykana, ja, jako pierwszy skaziłem jej niewinność.
- Ja-uh - wyjąkała, płosząc się z
zaczerwienionymi policzkami.
Mój uśmiech nie słabnął, wiedząc, że moje słowa
mają na nią taki wpływ; gdzie jej serce zaczęło szalenie bić w piersi; dłonie
zaczęły się pocić, a słowy uwięzły w gardle. Patrzyłem, jak omija mój wzrok,
zauważając zdenerwowanie, kiedy przełykała ślinę.
- Chodź, kochanie - w końcu się odezwałem,
zakańczając jej nieszczęście i pociągnąłem ją za sobą na koc piknikowy.
- Chcesz kanapkę, Birdy? - Zapytał Louis,
spoglądając na nią, kiedy siedziała ze skrzyżowanymi nogami, wciąż trochę
speszona i oszołomiona. Nie patrzyła na Louisa, jednak wierciła palcami w
kolanie. Minęło kilka chwil, zanim zorientowała się, że ktoś do niej mówi i
odwróciła się ze zdezorientowanie na swojej posturze.
- Ja-tak, to znaczy-co? - Zamrugała kilka razy,
a potem spojrzała na kanapkę w jego wyciągniętej dłoni i z uśmiechem pokręciła
głową. - Och, nie, dzięki.
Głośno zachichotałem, a Birdy odwróciła się w
moim kierunku, a że siedziała na tyle blisko, to dyskretnie szturchnęła mnie w
brzuch, ale tylko zaśmiałem się w odpowiedzi, bardziej niż rozbawiony jej
reakcją na moje słowa. Wiedziałem, że była roztargniona jękami, wydobywającymi
się z jej ustach i ciepłem między jej nogami; coś, czego nigdy wcześniej nie
doświadczyła, coś, czego nie mogłaby sobie nawet wyobrazić, że ze wszystkich
ludzi dostała to ode mnie.
Uwaga każdego była skierowana gdzie indziej,
kontynuując rozmowę, ponieważ postanowili ignorować dziwne zachowanie Birdy,
nie zważając na słowa, które zostały zamienione między nami i które zmusiły ją
do takiej reakcji. Oczywiście, nie wiedzieli jakie to były
słowa.
Birdy spiorunowała mnie wzrokiem z zaróżowionymi
policzkami i kapryśną miną. Zaoferowałem jej niewinny uśmieszek, ukazując przy
tym dołeczek.
- W porządku, Birdy? – Zapytałem słodko. – Nie
jesteś sfrustrowana?
- Przestań się ze mną bawić! – Wykrzyknęła
nagle, bez żadnego ostrzeżenia, wskakując na moją klatkę piersiową, przycisnęła
mnie do podłogi, podobnie jak wcześniej nie posiadała elementu zaskoczenia.
Chłopięcy rechot natychmiast wypełnił jej uszy,
kiedy śmiałem się z jej irytacji moim dokuczaniem. Birdy zignorowała mnie i
była naprawdę zdezorientowana pytającymi spojrzeniami od wszystkich osób,
siedzących na kocu piknikowym, prócz Emmy, która była zainteresowana swoją
kanapką. Spojrzała na mnie z góry, układając usta w grymas, kiedy dalej się
śmiałem. Jej kolana były ułożone po obu stronach mojego pasa, a dłonie na
moich. Jej włosy niechlujne opadły na jej twarz.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziałem, a
dziewczyna zmagała się z uśmiechem szarpiącym jej ustami.
- Poważnie, przestań.
- Co mam przestać?
- Ty wiesz, co.
- Nie sądzę. – Uśmiechnąłem się.
- Ty już dobrze wiesz.
- Skoro o tym doskonale wiem, to, dlaczego
pytam, o czym doskonale wiem i o czym mówisz?
Zamrugała, zmieszana.
- Jesteś taki irytujący.
- A ty urocza – zagruchałem złośliwie,
zauważając, że zmieszanie szybko zastąpiła irytacja, oczywiście dąsając się,
zmrużyła na mnie oczy. – Mógłbym cię zjeść.
Wciąż gapiła się, walcząc z uśmiechem, który
zagrażał jej dąsom.
- Daj mi buzi – domagałem się tym samym głosem,
patrząc jak uśmiech przejmował jej twarz, ale pokręciła głową, odmawiając.
Skinąłem w odpowiedzi głową, zachęcając ją, ale jej upór na to nie pozwalał.
- No dalej – zaleciłem, używając tego samego
przekornego tonu. Zmarszczyłem wargi, unosząc oczekująco brwi. Uśmiech szarpał
moimi wargami, kiedy jej chichot wypełnił moje uszy, uniemożliwiając mi
utrzymanie przesadnej ekspresji.
W końcu, jak przypuszczałem, po mentalnej walce
i rozważaniach, nieśmiało pochyliła się, zamykając między nami odległość ze
znajomym, słodkim, niewinnym uśmiechem. Nie wiem, jakie myśli kłębiły się w jej
głowie, ale byłem zaskoczony, kiedy przycisnęła swoje usta do moich, cmokając
je.
Uśmiechnąłem się, kiedy wycofała się z
zaróżowionymi policzkami.
- Dobra dziewczynka – pochwaliłem.
Z mojej pozycji nie mogłem zobaczyć reakcji
chłopców, ale wyobraziłem sobie zamieszanie pokrywające ich postury – albo
najmniej wszyscy prócz Louisa. Nie mogłem ich za to winić, choć siedzieli i
patrzyli na tą niezwykłą sytuację, to musiało być trudne do zrozumienia, że
Birdy dobrowolnie pochyliła się i złączyła nasze usta. Pomyśleliby, że to
dziwne. Powinna mnie nienawidzić.
Uniosłem moją twarz, pomalutku zbliżając się do
jej. Obniżyłem swój głos do zwykłego, zachrypłego, uwodzicielskiego szeptu.
-
Lubię ci przypominać – szepnąłem na tyle cicho, aby chłopaki nie usłyszeli,
nawiązując do wcześniej - nie chcę żebyś zapomniała.
Rumieniec
wkradł się na jej policzki, kiedy spojrzała na mnie, wyglądając na speszoną,
ale nie tak, jak kilka minut temu.
-
Chociaż, sądząc po twojej reakcji, nie stanie się to w najbliższym czasie.
I
ona tak po prostu znów była speszona, przybierając bardziej czerwony kolor na
moje słowa. Wyglądała jakby do czegoś powracała, ale jej usta pozostały
zamknięte i walczyła ze wstydem, który odczuwała. Moje usta ciągnęły się do
uśmiechu, doskonale zdając sobie sprawę z jej nieśmiałości i że jej naturalna
podświadomość to nie dysk, aby myśleć o tym, co pomiędzy nami zaszło.
Nie
pomogło, że okoliczności były nadzwyczajne, ale mimo to podobało mi się, kiedy
jej policzki były zaróżowione, albo, kiedy speszona odwracała wzrok. To było
słodkie; niewinne. A ja lubiłem jej niewinność, to było niesamowite i
fascynujące, ponieważ nie znałem takiej dziewczyny jak Birdy.
-
Myślę, że bywamy w tej pozycji zbyt często - powiedziała cicho, a ja
uśmiechnąłem się sugestywnie, natychmiast uświadamiając sobie o świecie za nią.
Zaśmiałem
się ironicznie, ruszając się tak, abym mógł ją obrócić, jak kiedyś to
robiliśmy, ale kiedy to zrobiłem, przypadkiem dotknąłem jej zranionego
nadgarstka, nieumyślnie naciskając na ranę, powodując, że dziewczyna wypuściła
lekki skowyt.
-
Birwdy jest ranna? - Nagle zapytała Emma, marszcząc czoło.
To
przypomniało nam o jej czynach. Liam był tym, który mi powiedział; Zayn i Louis
przyjęli to nawet dobrze, prawie niezaskoczeni, że tak postąpiła, zostawili to
w przeszłości. A Niall nie odezwał się słowem do Birdy od czasu tej wieści.
Przełknąłem ślinę, schodząc z niej.
-
Birdy, dlaczego nie pójdziesz pobawić się z Emmą? - Powiedziałem i zarówno
oboje wiedzieliśmy, że nie było to pytanie.
Birdy
wyglądała na speszoną, kiedy cała uwaga została skupiona na jej
samookaleczeniu, ukryta, ale niezapomniana pod białym bandażem. Wyciągnęła dłoń
do Emmy z zakłopotanym uśmiechem, która radośnie ją przyjęła, odchodząc od
zasięgu słuchu i karmiąc Kluska resztkami szynki.
Próbowałem
zapomnieć o jej działaniach, zarówno rozpraszając dziewczynę jak i siebie, ale
wiedziałem, że zrobienie tego, było zawsze gdzieś z tyłu jej głowy, dręcząc
mnie i zmuszając, że najprawdopodobniej to ja to przyspieszyłem. Uważałem, aby
z łazienki usnąć wszystkie maszynki czy ostre narzędzia, tylko żeby upewnić
się, że nie zrobi tego ponownie i odepchnie ją to od tego albo podniesie
pragnienie do zrobienia tego. To było ryzyko, którego nie chciałem brać i
zarówno Birdy, jak i ja wiedzieliśmy, że jeśli skrzywdziłaby się jeszcze raz,
nie przyjąłbym tego w tak lekki sposób, jaki to zrobiłem.
-
Z nią nie jest w porządku - mruknął Niall, formując to bardziej, jak
stwierdzenie niż pytanie.
Zmrużyłem
oczy, czując chęć obrony. Czy on nie tylko widział, jak mnie pocałowała?
-
Jest z nią dobrze - podkreśliłem - Dobrze się bawiliśmy. Ona dobrze się wczoraj
bawiła.
-
Nic jej nie będzie - pisnął Louis - ona jest silniejsza niż możemy przypuścić.
Surowo
kiwnąłem głową, patrząc na Nialla, którego wzrok na chwilę przeniósł się na
Birdy. Podejrzenie wzrastało, kiedy siedział cicho, dlaczego z nią nie
rozmawiał i dlaczego go to tak bardzo obchodziło.Moje oczy zwęziły się na
niego.
-
Dlaczego cię to tak interesuje? - Zapytałem sceptycznie.
-
Cóż, nie jestem bez serca, prawda?
-
Co, a ja jestem? - Splunąłem.
Niall
westchnął, pocierając ze zmęczenia oczy.
-
Nie - mruknął - Ja już pójdę, jestem wykończony i nie mogę mieć tego w dupie.
-
Ni... - Zaczął Louis.
-
Nie, to jest dla mnie, kurwa, zbyt szalone. Wracam do domu, więc mogę utopić
moje smutki w kilkudziesięciu puszkach piwa.
Moja
twarz była kamienna, kiedy patrzyłem, jak on odchodzi, przebiegając dłońmi po
swoich blond włosach, zanim włożył je do kieszeni workowatych dżinsów, aż w
końcu zniknął. Czułem, jakby to wszystko, co się wcześniej wydarzyło z Birdy,
wyparowało. Moja irytacja wzrastała z każdym drugim przejazdem, nachodząc na
każde pozytywne emocje.
-
Jeśli on powie chociaż pieprzone słowo, zabiję go - oświadczyłem, kiedy był
poza zasięgiem wzroku.
-
Nie powie - powiedział Zayn, wzruszając ramionami - On jest po prostu nieco...
zaniepokojony tym, co zrobiła Birdy. Będzie z nim dobrze, wiesz, że nie
opieprzyłby cię w taki sposób.
Przez
moment milczałem, rozważając czy ma on rację. Niall był jednym z moich
najbliższych kolegów, nie licząc Lou, ale porwanie dziewczyny i trzymanie jak
zakładnika nie było przyziemną rzeczą, to nie zdarzało się codziennie i nie
było łatwo tego ukryć. To musiało bawić się twoimi uczuciami, stojąc obok,
podczas gdy twoi najlepsi kumple zrobiliby coś takiego. Zżerałoby mnie poczucie
winy.
-
Wszystko, co możesz, to potem do mnie przyjść. Wezmę Nialla, możemy się napić,
albo zagrać w fifę, czy zrobić cokolwiek, co pozwoliłoby nam zapomnieć. -
Powiedział Louis.
Niejasno
skinąłem głową, myśląc, jaki był Niall. Lubił piwo, jedzenie i dziewczyny, jak
każdy, ale do pewnego stopnia był dość niewinny, naiwny i szczery. To nie mogło
być dla niego łatwe, wiedząc, że trzymam Birdy wbrew jej woli, ale wciąż nie
powinien mi sugerować czegoś, z czego nie byłem zadowolony.
-
Nie wiem, dlaczego go to tak interesuje, on nawet nie zna Birdy - powiedział
nonszalancko Liam, kontynuując swoje "nic mnie nie peszy", zimną i
chłodną powierzchowność, którą ostatnio zaadaptował. Każdy z nas zwrócił na
niego uwagę, a Zayn przewrócił oczami.
-
Ponieważ Liam, nie wszyscy zachowują się jak cipy w stosunku do niej -
powiedział dosadnie unosząc brwi, jakby argumentował wyzwanie.
-
Nie zachowuję się jak cipa w stosunku do niej.
-
Tak się zachowujesz - Zayn i Louis powiedzieli jednym głosem.
-
Jaki, kurwa, masz z nią problem? - Zapytałem z zaciekawieniem, po raz kolejny
zwężając oczy. O ile wiedziałem, nie miał powodu, aby jej nienawidzić, czy nie
lubić, Nic mu nie zrobiła; nic, co by go zdenerwowało, czy zaniepokoiło. I to
nie było tak, że Liam był typem osoby, która wszystko sobie bierze do serca,
zazwyczaj nie był zimny, czy wredny. Myśl, że to było skierowane tylko na
Birdy, denerwowała mnie.
-
Nie mam z nią problemu. Ja po prostu nieszczególnie ją lubię. Nie znam jej i
nie chcę poznać. - Wzruszył ramionami.
-
Ale dlaczego?
-
Czy to, kurwa naprawdę ma znaczenie? Nie lubię tej sytuacji i nie lubię jej,
myślę, że to ryzykowne i po prostu jej nie ufam. - Wszyscy patrzyliśmy na
niego, każdy niecierpliwie czekał na szczegóły. Westchnął, przewracając oczami,
wyrażając tak swoje podrażnienie przez pytania i zaciekawione wzroki. - Ona
znowu będzie chciała uciec, albo spróbuje - nie pamiętasz, kiedy musiałem nieść
ją do samochodu, bo zaczęła kopać i krzyczeć? A kiedy ona rzeczywiście
ucieknie, utoniesz w tonie gówna. Rozumiem, że ty ją naprawdę lubisz, czy coś
tam, ale ja po prostu jej nie ufam.
Wiedziałem,
że wszyscy chcemy to z niego wyciągnąć, ale nie mogłem pozbyć się uczucia, że
coś ukrywa i nie mogłem pchnąć dalej sprawy, nie wiedząc czy trzymał coś dla
siebie i wiedział, że tego nie ujawni.
Wzruszyłem
ramionami, czując się bardziej paranoidalny i pogorszony, ponieważ przyjąłem
słowa Liama.
Starając
się jak najlepiej zignorować to wszystko, ale nie potrafiłem tego zrobić,
-
Niech ci będzie, nie sądzę, że w najbliższym czasie ucieknie.
-
Nie mów tak szybko. - Powiedział, unosząc brwi wskazał wzrokiem.
Odwróciłem
się, marszcząc brwi w zamieszaniu na słowa Liama, zanim złapałem biegnącą w
przeciwnym kierunku posturę Birdy. Bez słowa zerwałem się na równe nogi,
biegnąc po trawie, zaskakując każdego, kiedy wyskoczyłem i przygwoździłem ją do
ziemi.
________________________________
Tak, wiem, rozdział miał pojawić się wczoraj, za co
bardzo przepraszam, przez ból głowy nie wyrobiłam się. Rozdziały wciąż będą się
pojawiać co niedzielę, jeżeli nie, to w poniedziałek.
Przez kilka rozdziałów nic nie pisałyśmy, ale niepokoi
nas ta liczba komentarzy, dlaczego wciąż maleje? Robimy coś źle?
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z
hashtagiem #LittleBirdPL.
świetny. czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńCzy ona chciala uciec?!
Wkurwia mnie Liam,dalej go nie rozumiem xd
I wspolczuje Niallowi ze to tak przezywa,lubi Birdy i to nawet bardzo ,ale się o nia martwi- kochany *.*
Perspektywa Harry'ego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że Birdy nie chciała uciec .
Czekam na następny:)
Jak zawsze świetny! !!
OdpowiedzUsuńoooo kurde <3 biedna birdy
OdpowiedzUsuńCzy Birdy naprawdę chciała uciec? Myślałam, że już zaczyna się układać im jako tako. Przecież mu wybaczyła!!
OdpowiedzUsuńCzekam na 26 :)
Pozdrawiam ;*
Perspektywa Harrego jest boska ^.^ Okup?? on nie porwał jej bo mu się podoba? Li mnie wkurwia. Nie mogę ogarnąć tego Ludzia XD Bird chyba nie chciała uciec? powiedz, że Klusek uciekł i chce go dogonić.( niech kurwa oni w końcu będą razem :**
OdpowiedzUsuńKocham <3 i dziękuje za przetłumaczenie kolejnego rozdziału <3
Jest idealnie. Nie wyłapałam żadnego błędu, braku znaku interpunkcyjnego, czy innego drobiazgu. Jedyne, co mogę wam doradzić to to, że estetyczniej będzie, kiedy będziecie wyrównywać tekst od lewej do prawej. Wtedy też wygodniej się czyta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;).
jezu piękne. Jestem ciekawa czemu Liam nie lubi Birdy.. neext ;*
OdpowiedzUsuńMega rozdział *.* Czemu Liam ma takie zastrzeżenia w stosunku do Birdy? CZY ONA FAKTYCZNIE ZAŚ UCIEKAŁA CZY TYLKO BIEGŁA??? :o Harremu to się nie spodoba..... nie dałoby się wcześniej następnego rozdziału?? <3 Jak nie to szkoda będę czekać z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńSerio ona chciała uciec? ;o Ona jest aż tak głupia? -.- Nie wierzę no...
OdpowiedzUsuńPo części rozumiem Liama. On po prostu nie ufa Birdy. Ja na jego miejscu też za bardzo bym jej nie ufała ;)
Bardzo fajny rozdział xx
Czekam na nexta ;>
Pozdrawiam, @droowseex
przeczytany, czekam na kolejny, świetna robota xxx
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Liam ciągle ma złe nastawienie do Birdy, w sumie to go rozumiem, bo gdyby uciekła i powiedziała o tym wszystkim, to dla nich byłby to koniec. Znowu próbowała uciekać, teraz już całkiem zaczynam się bać, co Harry może jej zrobić.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Kocham!! <3
OdpowiedzUsuńJesteście kochane, dzięki za tłumaczenie
OdpowiedzUsuńJuz sie nie moge doczekać !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie więcej rozdziałów z perspektywy H.
OdpowiedzUsuńdzisiaj będzie następny?
OdpowiedzUsuńOk. Komentuje po raz pierwszy także e ehem... No więc rozdział cudowny, nareszcie dowiedzieliśmy sie co tam sie czai w tej główce harry'ego! No nie całkiem ale po części. Ale za co on do kurwy zaatakował birdy?!
OdpowiedzUsuń# Dreamer