Son

poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 25 - Życie z innej perspektywy

Punkt widzenia Harry'ego.



Zapytaj mnie, dlaczego ją zabrałem, a ja nie byłbym w stanie ci na to odpowiedzieć, wciąż nie jestem. Zapytaj mnie, dlaczego zabrałem ją od jej przyszłości, rodziny i życia. Zapytaj mnie, dlaczego porwałem ją z ulicy, podając jej jakieś narkotyki i niosąc jej nieruchome ciało z miejsca, które znała całe swoje życie, do domu, który był jej nieznany. Zapytaj mnie, dlaczego trzymałem mojego małego ptaszka w swoich ramionach, uwięzioną, z dala od wolności. Sam pomysł był złudzeniem; snem.
Zapytaj mnie, ale ja nawet nie będę potrafił na to odpowiedzieć, bo nie wiem.
Była cicha i spokojna. Jasnoniebieskie oczy przemierzające ze stron, kiedy wchłaniała słowa, wcześniej przyspieszając tępo, pragnąc więcej.
Po raz pierwszy zobaczyłem ją w bibliotece. Odwiedzałem kumpla w mieście i nic nie załatwiłem, oprócz potrzeby opróżnienia pęcherza. Wychodziłem przez podwójne drzwi, kiedy ona zwróciła moją uwagę, odwróciłem się, jakby to była jakaś scena z tandetnego filmu romantycznego.
Z daleka wyglądała jak moja była dziewczyna i od razu mnie to zaciekawiło, ponieważ ona nie zamieszkałaby w takim mieście, a biblioteka, to było ostatnie miejsce, gdzie mógłbym ją znaleźć.
W ciągu kilku sekund zdałem sobie sprawę, że nie jest dziewczyną, która mnie zdradziła i wypieprzyła dla jakiegoś pechowego dupka. Miała te same długie, falowane, brązowe włosy, a stamtąd nawet podobne rysy twarzy, ale z bliska była zupełnie inną historią. Trudem nie było podejść bliżej i się przyjrzeć. Była całkowicie pochłonięta książką i wydawałoby się, że nie interesuje ją otaczający świat.
Z bliska jej twarz miała kształt serca, a na małym nosku i policzkach rozprzestrzeniały się piegi. Jasnoniebieskie oczy obramowane grubymi, długimi rzęsami i miękką ekspresją, która zmieniała się z każdą przeczytaną stroną. To prawie tak, jakbym czytał z nią książkę.
Patrzyłem przez chwilę na nią, sparaliżowany najmniejszymi rzeczami; sposób, w jaki skrzyżowała nogi na krześle; sposób, w jaki jej twarz koncertowała się, mrużyła oczy, czy marszczyła nos; albo sposób, w jaki jej obecność miała na mnie taki dziwny, niewytłumaczalny wpływ, powodując irracjonalne i bezsensowne czyny, które stworzyły długie pasmo konsekwencji, zmieniając postać rzeczy.
Nie zamierzam udawać, że zauważyłem ją i od razu się zakochałem. Tak nie było i do tej pory nie wiem, co sprawiło, że wpatrywałem się w całkowitej i pełnej fascynacji, po odkryciu, że to nie jest dziewczyna, która zabawiła się moim sercem. Może to było jedynie oczarowanie; może ochota, ciekawość albo dziwne pragnienie.
Godzinę później wyszła z biblioteki, nie obdarzając mnie żadnym spojrzeniem. Nieświadoma. W błogiej niewiedzy. Następnego dnia przyszedłem godzinę wcześniej, ale jej tam nie było. Czekałem, ale nie ukazała się. Robiłem tak codziennie przez tydzień, ale nie było żadnych jej oznak.
A potem to wszystko się nasiliło i w końcu całkowicie zignorowałem, jak błędne, jak szalone, jak to było cholernie śmieszne i zwariowane, i postanowiłem się ubiegać o małego ptaszka jak o moją własność.
Wiedziałem, że będą z tego konsekwencje, środki ostrożności, przygotowania i wiele innych. Ryzyko było ogromne, potencjalnie był to olbrzymi cios, który mnie nie ruszył, ale ani razu nie przyszło mi do głowy, że to nie jest warte przytłaczającego ogromu kłopotów i problemów. Nienasycone pragnienie paliło mnie w piersi z taką intensywnością, że aż bolało. Nie widziałem innego wyjścia. Innej opcji. To było wszystko, co pozostało; to był mój jedyny wybór.
Byłem otępiały. Otępiały i pusty, ale duchy z przeszłości czaiły się we mnie, jak niekończące się monotonne dni, nadzieja, że może lepiej byłoby, gdyby to przygasło, przeszło mi obok nosa, do czasu, aż całkowicie by zniknęło. Zwierzałem się moim najlepszym kumplom, modląc się, że mogę na nich liczyć niż ufając ich tajemnicy. Nie miałem zaufania.
A potem, gdy wszystko było gotowe, miesiące później spotkałem ją, tygodniami śledząc znajomych po stałych wątpliwościach i próbach ograniczenia myśli, z trudem torując drogę do mojej głowy, ruszyłem przechwycić dziewczynę, która pragnęła wolności bardziej niż ktokolwiek inny.
Samolubny i zmartwiony, egocentryczny i lekkomyślny, zabrałem ją z ulicy i uwięziłem we własnych ramionach i ciasnych ograniczeniach. Na początku nie myślałem, czego ona może chcieć i nie otwierałem drzwi klatki. Sceptyczny i ostrożny, że może uciec i zostawić mnie z życiem, w którym nic nie czułem, samotność dręcząca pusty przypadek, w którym powinien być nastolatek. Klatka pozostała zamknięta i pomimo wciąż rosnących uczuć, które powiększały się w kierunku małego ptaszka, nie mogłem pozwolić jej odejść.
Nie byłem całkowicie nieczuły i pozbawiony jakichkolwiek emocji, miałem poczucie winy i wyrzuty sumienia, współczucie i nienawidziłem siebie za to, co zrobiłem, co robię, ale te emocje nie przewyższały mojego egoistycznego pragnienia. Nie mogłem zrobić tego, co było w porządku. Byłem samolubny i zagubiony, i tęskniłem za czymś, czego nigdy nie doświadczyłem.
Pozwoliłem namacalnym uczuciom dziczeć, niezdolny do ich okiełznania, nawet gdybym próbował. Pozwoliłem mojemu lepszemu wyrokowi zachmurzyć się, a jakiekolwiek myśli czy morały, sprzeczające się z moim egoizmem powoli cichły. Pozwoliłem niezgłębionym, nieodpartym, niewytłumaczalnym emocjom przysłonić moje zmysły i wiedziałem, że mam rację.

I nie raz czułem przez to żal.

~*~

Obserwowałem jej bieg, wolny i niewinny, obfitując z dziennej niewinności, która zapaliła moją twarz uśmiechem, aby dorównać uśmiechowi rozciągniętemu na jej twarzy. Jej brązowe fale swobodnie płynęły, kiedy biegła, wiatr pieścił każdy jej kosmyk rozrzucając je wszędzie, ale Birdy to nie przeszkadzało. Lubiła to.
Po wczorajszym dniu postanowiliśmy się wylegiwać w ogrodzie, zanim Louis przyszedł ze swoją młodszą siostrą Emmą i zmusił nas wszystkich, w tym chłopaków, do wspólnego pikniku w parku, aby wykorzystać tę pogodę, którą Wielka Brytania rzadko miała okazję się cieszyć.
- Jesteś pewien, że powinieneś jej pozwalać tak biegać? – Zapytał ze znużeniem Liam, mierząc oczami w mojego małego ptaszka, która szanowała małe poczucie wolności.
Nie było tajemnicą, że nie był pozytywnie nastawiony do Birdy, co była dla mnie jasne w wielu przypadkach, on wraz z Niallem byli bardziej przeciwni temu niż inni. Żywił do niej urazę i pomimo mojej obrony i wielokrotnych pytań – nie powiedział, jaki był tego powód. Inny chłopcy cieszyli się trochę z mojej irracjonalnej decyzji, sprawienia, że Birdy będzie moja, ale myślałem, że się do tego przekona i to zaakceptuje. I tak zrobił, ostatecznie ją zaakceptował.
- Tak, tak, jest dobrze - odpowiedziałem.
Nie przeniosłem z niej swojego intensywnego spojrzenia, gdy ona wciąż biegała w różne strony. Klusek ganiał za nią, ponieważ trzymała w dłoni patyk, drażniła się z nim, gdy radosny chichot Emmy wypełnił nasze uszy. Niemal natychmiast ruszyła w kierunku Birdy, sparaliżowana przez niebieską wstążkę, którą ponownie zawiązałem na jej włosach, zdjęła ją i założyła Emmie.
Ona, Birdy, wyglądała, jak z jakiegoś tandetnego filmu, piękna z jej rozczochranymi włosami, speszonymi policzkami i uśmiechem w świetle jasnego słońca, promienie wysyłające w dół wywołały entuzjazm nad parkiem z dziwną radością, tak jakby to wszystko było przez pogodę, całkiem jak wczoraj.
Moje oczy wciąż ją obserwowały, nie tylko, dlatego, że bałem się, że ucieknie. Zawsze się tego obawiałem. I także, dlatego, że uważałem, że jest zafascynowana, choć wciąż nie byłem zdolny do rozszyfrowania tego, jaki ona miała na mnie wpływ.
Uśmiechnąłem się świadomie, słysząc kilka śmiechów i charakterystyczny pisk Birdy, ponieważ potknęła się o własne stopy i wylądowała na ziemi; jej niezdarność była bardziej widoczna niż kiedykolwiek wcześniej.
- To mój sygnał - mruknąłem, stając na stopach.
Klusek wspiął się na jej ciało, gdy leżała na świeżo skoszonej trawie, a Emma stała chichocząc ponad głośnym śmiechem Birdy. 
- Em, kanapki! - to wszystko, co krzyknął Louis, aby dziewczynka czmychnęła na koc piknikowy (dzięki uprzejmości Nialla - nikt nie kłopotał się pytać) z Kluskiem w nadziei na zaatakowanie jakiś resztek. 
- Hej - uśmiechnąłem się, spoglądając na jej twarz.
Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, wyciągając rękę, abym pomógł jej wstać. Chwyciłem jej wyciągniętą dłoń, którą ona natychmiast szarpnęła, oczekując, że dam się nabrać na ten przewidywalny podstęp, ale nie była na tyle silna ani mnie nie zaskoczyła; zostawiając to, wstała, a ja patrzyłem na nią z rozbawieniem tańczącym na mojej posturze.
- Birdy - wydyszałem z udawanym przerażeniem - nigdy bym nie oczekiwał, że zrobisz coś takiego.
- Może jestem buntowniczką - wypaliła bezczelnie w odpowiedzi, a uśmiech grał na jej ustach.
Uniosłem brwi, a wolny uśmiech rozniósł się po moich ustach. Patrzyłem na nią, utrzymując przez chwilę kontakt wzrokowy, zanim pochyliłem się i ująłem jej drugą dłoń, moje oczy nawet na moment nie opuściły jej, kiedy stawała na własne stopy. Staliśmy tak, a moje ręce spoczywały teraz na biodrach dziewczyny, jednak na chwilę jedną odsunąłem włosy, które opadły na oznaczenia, które zrobiłem. Pochyliłem się do tego miejsca, urywając nasz kontakt wzrokowy. 
Uśmiechnąłem się z wyższością przy jej skórze na nieudolną próbę zduszenia westchnienia, kiedy składałem pocałunki na ciemnych stłuczeniach, które z czasem znikną. Przejechałem po nich językiem, ponieważ uwielbiałem je na niej, niewinność Birdy była niezniszczalna, ale skażona moimi działaniami.
- Wiesz, co się dzieje z niegrzecznymi dziewczynkami? - Zapytałem ochryple, muskając ustami jej skórę.
Starała się uspokoić, kiedy się do mnie odwracała, przez co moje usta straciły kontakt z jej skórą, ale nasze twarze były kilka centymetrów od siebie. Spojrzała na mnie, cicho kręcąc głową w odpowiedzi.
- Karze się je...
Zielone odszukały niebieskie, kiedy wpatrywałem się w głąb jej oczu, a potem przeniosłem moją dłoń na jej szczękę, głaskając kciukiem jej brodę i policzek. Nasza bliskość wzrosła, nawet bardziej niż wcześniej. Wdychałem jej drżący oddech, kiedy zbliżałem twarz do niej, wyginając szyję w łuk, aby móc to zrobić.
- Ale ty byś tego chciała, prawda? - Pokornie spytałem.
Stała, lekko oszołomiona, ciepło biło od jej speszonych policzków na moje słowa, przywracając wspomnienia z nie tak dawna, kiedy całowałem jej szyję i zasysałem skórę, a ona doświadczyła swojej pierwszej kary, a potem naszego pierwszego pocałunku. To wtedy była po raz pierwszy dotykana, ja, jako pierwszy skaziłem jej niewinność.
- Ja-uh - wyjąkała, płosząc się z zaczerwienionymi policzkami.
Mój uśmiech nie słabnął, wiedząc, że moje słowa mają na nią taki wpływ; gdzie jej serce zaczęło szalenie bić w piersi; dłonie zaczęły się pocić, a słowy uwięzły w gardle. Patrzyłem, jak omija mój wzrok, zauważając zdenerwowanie, kiedy przełykała ślinę.
- Chodź, kochanie - w końcu się odezwałem, zakańczając jej nieszczęście i pociągnąłem ją za sobą na koc piknikowy.
- Chcesz kanapkę, Birdy? - Zapytał Louis, spoglądając na nią, kiedy siedziała ze skrzyżowanymi nogami, wciąż trochę speszona i oszołomiona. Nie patrzyła na Louisa, jednak wierciła palcami w kolanie. Minęło kilka chwil, zanim zorientowała się, że ktoś do niej mówi i odwróciła się ze zdezorientowanie na swojej posturze.
- Ja-tak, to znaczy-co? - Zamrugała kilka razy, a potem spojrzała na kanapkę w jego wyciągniętej dłoni i z uśmiechem pokręciła głową. - Och, nie, dzięki.
Głośno zachichotałem, a Birdy odwróciła się w moim kierunku, a że siedziała na tyle blisko, to dyskretnie szturchnęła mnie w brzuch, ale tylko zaśmiałem się w odpowiedzi, bardziej niż rozbawiony jej reakcją na moje słowa. Wiedziałem, że była roztargniona jękami, wydobywającymi się z jej ustach i ciepłem między jej nogami; coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła, coś, czego nie mogłaby sobie nawet wyobrazić, że ze wszystkich ludzi dostała to ode mnie.
Uwaga każdego była skierowana gdzie indziej, kontynuując rozmowę, ponieważ postanowili ignorować dziwne zachowanie Birdy, nie zważając na słowa, które zostały zamienione między nami i które zmusiły ją do takiej reakcji. Oczywiście, nie wiedzieli jakie to były słowa.
Birdy spiorunowała mnie wzrokiem z zaróżowionymi policzkami i kapryśną miną. Zaoferowałem jej niewinny uśmieszek, ukazując przy tym dołeczek.
- W porządku, Birdy? – Zapytałem słodko. – Nie jesteś sfrustrowana?


- Przestań się ze mną bawić! – Wykrzyknęła nagle, bez żadnego ostrzeżenia, wskakując na moją klatkę piersiową, przycisnęła mnie do podłogi, podobnie jak wcześniej nie posiadała elementu zaskoczenia.
Chłopięcy rechot natychmiast wypełnił jej uszy, kiedy śmiałem się z jej irytacji moim dokuczaniem. Birdy zignorowała mnie i była naprawdę zdezorientowana pytającymi spojrzeniami od wszystkich osób, siedzących na kocu piknikowym, prócz Emmy, która była zainteresowana swoją kanapką. Spojrzała na mnie z góry, układając usta w grymas, kiedy dalej się śmiałem. Jej kolana były ułożone po obu stronach mojego pasa, a dłonie na moich. Jej włosy niechlujne opadły na jej twarz.
- Nie wiem, o czym mówisz – powiedziałem, a dziewczyna zmagała się z uśmiechem szarpiącym jej ustami.
- Poważnie, przestań.
- Co mam przestać?
- Ty wiesz, co.
- Nie sądzę. – Uśmiechnąłem się.
- Ty już dobrze wiesz.
- Skoro o tym doskonale wiem, to, dlaczego pytam, o czym doskonale wiem i o czym mówisz?
Zamrugała, zmieszana.
- Jesteś taki irytujący.
- A ty urocza – zagruchałem złośliwie, zauważając, że zmieszanie szybko zastąpiła irytacja, oczywiście dąsając się, zmrużyła na mnie oczy. – Mógłbym cię zjeść.
Wciąż gapiła się, walcząc z uśmiechem, który zagrażał jej dąsom.
- Daj mi buzi – domagałem się tym samym głosem, patrząc jak uśmiech przejmował jej twarz, ale pokręciła głową, odmawiając. Skinąłem w odpowiedzi głową, zachęcając ją, ale jej upór na to nie pozwalał. 
- No dalej – zaleciłem, używając tego samego przekornego tonu. Zmarszczyłem wargi, unosząc oczekująco brwi. Uśmiech szarpał moimi wargami, kiedy jej chichot wypełnił moje uszy, uniemożliwiając mi utrzymanie przesadnej ekspresji.
W końcu, jak przypuszczałem, po mentalnej walce i rozważaniach, nieśmiało pochyliła się, zamykając między nami odległość ze znajomym, słodkim, niewinnym uśmiechem. Nie wiem, jakie myśli kłębiły się w jej głowie, ale byłem zaskoczony, kiedy przycisnęła swoje usta do moich, cmokając je.
Uśmiechnąłem się, kiedy wycofała się z zaróżowionymi policzkami.
- Dobra dziewczynka – pochwaliłem.
Z mojej pozycji nie mogłem zobaczyć reakcji chłopców, ale wyobraziłem sobie zamieszanie pokrywające ich postury – albo najmniej wszyscy prócz Louisa. Nie mogłem ich za to winić, choć siedzieli i patrzyli na tą niezwykłą sytuację, to musiało być trudne do zrozumienia, że Birdy dobrowolnie pochyliła się i złączyła nasze usta. Pomyśleliby, że to dziwne. Powinna mnie nienawidzić.
Uniosłem moją twarz, pomalutku zbliżając się do jej. Obniżyłem swój głos do zwykłego, zachrypłego, uwodzicielskiego szeptu.
 - Lubię ci przypominać – szepnąłem na tyle cicho, aby chłopaki nie usłyszeli, nawiązując do wcześniej - nie chcę żebyś zapomniała.
Rumieniec wkradł się na jej policzki, kiedy spojrzała na mnie, wyglądając na speszoną, ale nie tak, jak kilka minut temu.
- Chociaż, sądząc po twojej reakcji, nie stanie się to w najbliższym czasie.
I ona tak po prostu znów była speszona, przybierając bardziej czerwony kolor na moje słowa. Wyglądała jakby do czegoś powracała, ale jej usta pozostały zamknięte i walczyła ze wstydem, który odczuwała. Moje usta ciągnęły się do uśmiechu, doskonale zdając sobie sprawę z jej nieśmiałości i że jej naturalna podświadomość to nie dysk, aby myśleć o tym, co pomiędzy nami zaszło.
Nie pomogło, że okoliczności były nadzwyczajne, ale mimo to podobało mi się, kiedy jej policzki były zaróżowione, albo, kiedy speszona odwracała wzrok. To było słodkie; niewinne. A ja lubiłem jej niewinność, to było niesamowite i fascynujące, ponieważ nie znałem takiej dziewczyny jak Birdy.
- Myślę, że bywamy w tej pozycji zbyt często - powiedziała cicho, a ja uśmiechnąłem się sugestywnie, natychmiast uświadamiając sobie o świecie za nią.
Zaśmiałem się ironicznie, ruszając się tak, abym mógł ją obrócić, jak kiedyś to robiliśmy, ale kiedy to zrobiłem, przypadkiem dotknąłem jej zranionego nadgarstka, nieumyślnie naciskając na ranę, powodując, że dziewczyna wypuściła lekki skowyt.
- Birwdy jest ranna? - Nagle zapytała Emma, marszcząc czoło.
To przypomniało nam o jej czynach. Liam był tym, który mi powiedział; Zayn i Louis przyjęli to nawet dobrze, prawie niezaskoczeni, że tak postąpiła, zostawili to w przeszłości. A Niall nie odezwał się słowem do Birdy od czasu tej wieści. Przełknąłem ślinę, schodząc z niej.
- Birdy, dlaczego nie pójdziesz pobawić się z Emmą? - Powiedziałem i zarówno oboje wiedzieliśmy, że nie było to pytanie.
Birdy wyglądała na speszoną, kiedy cała uwaga została skupiona na jej samookaleczeniu, ukryta, ale niezapomniana pod białym bandażem. Wyciągnęła dłoń do Emmy z zakłopotanym uśmiechem, która radośnie ją przyjęła, odchodząc od zasięgu słuchu i karmiąc Kluska resztkami szynki.
Próbowałem zapomnieć o jej działaniach, zarówno rozpraszając dziewczynę jak i siebie, ale wiedziałem, że zrobienie tego, było zawsze gdzieś z tyłu jej głowy, dręcząc mnie i zmuszając, że najprawdopodobniej to ja to przyspieszyłem. Uważałem, aby z łazienki usnąć wszystkie maszynki czy ostre narzędzia, tylko żeby upewnić się, że nie zrobi tego ponownie i odepchnie ją to od tego albo podniesie pragnienie do zrobienia tego. To było ryzyko, którego nie chciałem brać i zarówno Birdy, jak i ja wiedzieliśmy, że jeśli skrzywdziłaby się jeszcze raz, nie przyjąłbym tego w tak lekki sposób, jaki to zrobiłem.
- Z nią nie jest w porządku - mruknął Niall, formując to bardziej, jak stwierdzenie niż pytanie.
Zmrużyłem oczy, czując chęć obrony. Czy on nie tylko widział, jak mnie pocałowała?
- Jest z nią dobrze - podkreśliłem - Dobrze się bawiliśmy. Ona dobrze się wczoraj bawiła.
- Nic jej nie będzie - pisnął Louis - ona jest silniejsza niż możemy przypuścić.
Surowo kiwnąłem głową, patrząc na Nialla, którego wzrok na chwilę przeniósł się na Birdy. Podejrzenie wzrastało, kiedy siedział cicho, dlaczego z nią nie rozmawiał i dlaczego go to tak bardzo obchodziło.Moje oczy zwęziły się na niego.
- Dlaczego cię to tak interesuje? - Zapytałem sceptycznie.
- Cóż, nie jestem bez serca, prawda?
- Co, a ja jestem? - Splunąłem.
Niall westchnął, pocierając ze zmęczenia oczy.
- Nie - mruknął - Ja już pójdę, jestem wykończony i nie mogę mieć tego w dupie.
- Ni... - Zaczął Louis.
- Nie, to jest dla mnie, kurwa, zbyt szalone. Wracam do domu, więc mogę utopić moje smutki w kilkudziesięciu puszkach piwa.
Moja twarz była kamienna, kiedy patrzyłem, jak on odchodzi, przebiegając dłońmi po swoich blond włosach, zanim włożył je do kieszeni workowatych dżinsów, aż w końcu zniknął. Czułem, jakby to wszystko, co się wcześniej wydarzyło z Birdy, wyparowało. Moja irytacja wzrastała z każdym drugim przejazdem, nachodząc na każde pozytywne emocje.
- Jeśli on powie chociaż pieprzone słowo, zabiję go - oświadczyłem, kiedy był poza zasięgiem wzroku.
- Nie powie - powiedział Zayn, wzruszając ramionami - On jest po prostu nieco... zaniepokojony tym, co zrobiła Birdy. Będzie z nim dobrze, wiesz, że nie opieprzyłby cię w taki sposób.
Przez moment milczałem, rozważając czy ma on rację. Niall był jednym z moich najbliższych kolegów, nie licząc Lou, ale porwanie dziewczyny i trzymanie jak zakładnika nie było przyziemną rzeczą, to nie zdarzało się codziennie i nie było łatwo tego ukryć. To musiało bawić się twoimi uczuciami, stojąc obok, podczas gdy twoi najlepsi kumple zrobiliby coś takiego. Zżerałoby mnie poczucie winy. 
- Wszystko, co możesz, to potem do mnie przyjść. Wezmę Nialla, możemy się napić, albo zagrać w fifę, czy zrobić cokolwiek, co pozwoliłoby nam zapomnieć. - Powiedział Louis.
Niejasno skinąłem głową, myśląc, jaki był Niall. Lubił piwo, jedzenie i dziewczyny, jak każdy, ale do pewnego stopnia był dość niewinny, naiwny i szczery. To nie mogło być dla niego łatwe, wiedząc, że trzymam Birdy wbrew jej woli, ale wciąż nie powinien mi sugerować czegoś, z czego nie byłem zadowolony.
- Nie wiem, dlaczego go to tak interesuje, on nawet nie zna Birdy - powiedział nonszalancko Liam, kontynuując swoje "nic mnie nie peszy", zimną i chłodną powierzchowność, którą ostatnio zaadaptował. Każdy z nas zwrócił na niego uwagę, a Zayn przewrócił oczami.
- Ponieważ Liam, nie wszyscy zachowują się jak cipy w stosunku do niej - powiedział dosadnie unosząc brwi, jakby argumentował wyzwanie.
- Nie zachowuję się jak cipa w stosunku do niej.
- Tak się zachowujesz - Zayn i Louis powiedzieli jednym głosem.
- Jaki, kurwa, masz z nią problem? - Zapytałem z zaciekawieniem, po raz kolejny zwężając oczy. O ile wiedziałem, nie miał powodu, aby jej nienawidzić, czy nie lubić, Nic mu nie zrobiła; nic, co by go zdenerwowało, czy zaniepokoiło. I to nie było tak, że Liam był typem osoby, która wszystko sobie bierze do serca, zazwyczaj nie był zimny, czy wredny. Myśl, że to było skierowane tylko na Birdy, denerwowała mnie.
- Nie mam z nią problemu. Ja po prostu nieszczególnie ją lubię. Nie znam jej i nie chcę poznać. - Wzruszył ramionami.
- Ale dlaczego?
- Czy to, kurwa naprawdę ma znaczenie? Nie lubię tej sytuacji i nie lubię jej, myślę, że to ryzykowne i po prostu jej nie ufam. - Wszyscy patrzyliśmy na niego, każdy niecierpliwie czekał na szczegóły. Westchnął, przewracając oczami, wyrażając tak swoje podrażnienie przez pytania i zaciekawione wzroki. - Ona znowu będzie chciała uciec, albo spróbuje - nie pamiętasz, kiedy musiałem nieść ją do samochodu, bo zaczęła kopać i krzyczeć? A kiedy ona rzeczywiście ucieknie, utoniesz w tonie gówna. Rozumiem, że ty ją naprawdę lubisz, czy coś tam, ale ja po prostu jej nie ufam.
Wiedziałem, że wszyscy chcemy to z niego wyciągnąć, ale nie mogłem pozbyć się uczucia, że coś ukrywa i nie mogłem pchnąć dalej sprawy, nie wiedząc czy trzymał coś dla siebie i wiedział, że tego nie ujawni.
Wzruszyłem ramionami, czując się bardziej paranoidalny i pogorszony, ponieważ przyjąłem słowa Liama.
Starając się jak najlepiej zignorować to wszystko, ale nie potrafiłem tego zrobić,
- Niech ci będzie, nie sądzę, że w najbliższym czasie ucieknie.
- Nie mów tak szybko. - Powiedział, unosząc brwi wskazał wzrokiem.
Odwróciłem się, marszcząc brwi w zamieszaniu na słowa Liama, zanim złapałem biegnącą w przeciwnym kierunku posturę Birdy. Bez słowa zerwałem się na równe nogi, biegnąc po trawie, zaskakując każdego, kiedy wyskoczyłem i przygwoździłem ją do ziemi.

________________________________

Tak, wiem, rozdział miał pojawić się wczoraj, za co bardzo przepraszam, przez ból głowy nie wyrobiłam się. Rozdziały wciąż będą się pojawiać co niedzielę, jeżeli nie, to w poniedziałek.
Przez kilka rozdziałów nic nie pisałyśmy, ale niepokoi nas ta liczba komentarzy, dlaczego wciąż maleje? Robimy coś źle?
Nie sprawdzałam zakończenia, jutro go poprawię, kiedy będę miała dostęp do komputera.

Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.

19 komentarzy:

  1. świetny. czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Czy ona chciala uciec?!
    Wkurwia mnie Liam,dalej go nie rozumiem xd
    I wspolczuje Niallowi ze to tak przezywa,lubi Birdy i to nawet bardzo ,ale się o nia martwi- kochany *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Perspektywa Harry'ego :)
    Mam nadzieję , że Birdy nie chciała uciec .
    Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze świetny! !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Birdy naprawdę chciała uciec? Myślałam, że już zaczyna się układać im jako tako. Przecież mu wybaczyła!!
    Czekam na 26 :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Perspektywa Harrego jest boska ^.^ Okup?? on nie porwał jej bo mu się podoba? Li mnie wkurwia. Nie mogę ogarnąć tego Ludzia XD Bird chyba nie chciała uciec? powiedz, że Klusek uciekł i chce go dogonić.( niech kurwa oni w końcu będą razem :**
    Kocham <3 i dziękuje za przetłumaczenie kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest idealnie. Nie wyłapałam żadnego błędu, braku znaku interpunkcyjnego, czy innego drobiazgu. Jedyne, co mogę wam doradzić to to, że estetyczniej będzie, kiedy będziecie wyrównywać tekst od lewej do prawej. Wtedy też wygodniej się czyta.
    Pozdrawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
  8. jezu piękne. Jestem ciekawa czemu Liam nie lubi Birdy.. neext ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega rozdział *.* Czemu Liam ma takie zastrzeżenia w stosunku do Birdy? CZY ONA FAKTYCZNIE ZAŚ UCIEKAŁA CZY TYLKO BIEGŁA??? :o Harremu to się nie spodoba..... nie dałoby się wcześniej następnego rozdziału?? <3 Jak nie to szkoda będę czekać z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Serio ona chciała uciec? ;o Ona jest aż tak głupia? -.- Nie wierzę no...
    Po części rozumiem Liama. On po prostu nie ufa Birdy. Ja na jego miejscu też za bardzo bym jej nie ufała ;)
    Bardzo fajny rozdział xx
    Czekam na nexta ;>
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  11. przeczytany, czekam na kolejny, świetna robota xxx

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział. Liam ciągle ma złe nastawienie do Birdy, w sumie to go rozumiem, bo gdyby uciekła i powiedziała o tym wszystkim, to dla nich byłby to koniec. Znowu próbowała uciekać, teraz już całkiem zaczynam się bać, co Harry może jej zrobić.

    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteście kochane, dzięki za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  14. Juz sie nie moge doczekać !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam nadzieję, że będzie więcej rozdziałów z perspektywy H.

    OdpowiedzUsuń
  16. dzisiaj będzie następny?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ok. Komentuje po raz pierwszy także e ehem... No więc rozdział cudowny, nareszcie dowiedzieliśmy sie co tam sie czai w tej główce harry'ego! No nie całkiem ale po części. Ale za co on do kurwy zaatakował birdy?!
    # Dreamer

    OdpowiedzUsuń