Jaymes Young - I'll be good (tytuł podlinkowany). Enjoy!
______________________________
Czasem zdarzały się chwile, gdy miałam
wątpliwość, czy jest sens, bym dalej żyła. Czasem miałam wątpliwości, co to
znaczy żyć i czym ono jest. Rozważałam nad tym, bez znaczenia czy już do końca
zostanę zabawką w rękach Society'ów, która będzie bez przerwy harować, starając
się dążyć do nieosiągalnego celu, w którym kawałki papieru i kilka monet miały
mną rządzić - by znaleźć ludzi, którzy będą wyśmiewać moje decyzje, wybory i
sposób, w jaki żyję. Wiele razy miałam wątpliwości, czy to wszystko jest tego
warte - i jest?
Czy życie jest warte istnienia?,
zapytałam.
Obudziłam się następnego poranka. Poranka,
który miał zdecydować o losie Harry'ego - nigdy nie miałam wątpliwości, czy on
jest tego warty.
Obudziłam się w samotności i kompletnej
ciszy, poczucie osamotnienia było tak oczywiste, gdy nie dostrzegłam obok
siebie burzy loków rozwianych po całej głowie i ocierających się o jego
zamknięte oczy i skórę. W zasięgu mojego wzroku nie było kędzierzawego
porywacza, tylko puste miejsce i splątana kołdra.
Przygryzłam wargę i zwalczyłam znużenie,
by podnieść się z materaca i postawić bose stopy na podłodze. Myślałam, że cała
chęć walki uleciała ze mnie, przez noc byłam odrętwiała, a sen po prostu nie
chciał nadejść. Miałam bardzo dużo czasu na przemyślenia. Blokada w mojej
głowie miotała się i przetwarzała kłopotliwe myśli.
Moje serce tęskniło za Harrym i nie mogłam
odrzucić chęci, której nie potrafiłam ugasić. Nie mogłam ignorować swoich
uczuć. Nie mogłam ignorować tego, czego naprawdę chciałam i tego, co powinnam
zrobić. Nie mogłam tak siedzieć i pozwolić na to swojej matce.
Całe swoje życie bałam się jej postawić -
aż do teraz.
Byłam bardzo zmęczona i zdezorientowana,
ale determinacja była silniejsza i podsycała moje czyny.
Szłam pomóc Harry'emu.
Kochałam go i nie było szans, że będę
siedzieć w domu, wiedząc, że jego los rozstrzygnie się bez mojej obecności.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na
dół.
- Wychodzę - ogłosiłam, wchodząc do salonu,
gdzie znalazłam Steve'a.
Nasze oczy spotkały się, gdy podniósł
wzrok znad gazety, którą czytał i spojrzał na determinację znaczącą moją
ekspresję. Zmrużyłam oczy, a usta ułożyłam w cienką, prostą linię. Serce
nerwowo waliło w mojej piersi, ale pomimo obaw i oczekiwań nic nie mogło stanąć
na mojej drodze do uratowania Harry'ego - musiałam coś zrobić.
Steve westchnął, jakby był już mną
zmęczony.
- Nie możesz.
- Słuchaj - splunęłam. - Nigdy nie
stanęłam w obronie swojej i tego, czego pragnę. Przez całe życie byłam
tresowana i mam tego serdecznie dosyć. Wychodzę, bo nie pozwolę trafić
Harry'emu do więzienia za to, że mnie kocha. Nie mogę na to pozwolić, okej? Nie
mogę... ty... po prostu tego nie zrozumiesz, ja... muszę. - Gubiłam się we
własnych słowach. - Muszę to zrobić, dobra? - kontynuowałam. - I jeśli mi na to
nie pozwolisz, to przysięgam na Boga, że zrobię wszystko, żeby się stąd
wydostać.
Stałam w miejscu, moje ciało lekko drżało,
lecz nie wycofałam się.
Steve spojrzał na mnie wypruty z
jakichkolwiek emocji. Skanował moją twarz, która popadała w żałosną rozpacz,
ale także wyrażała silną determinację, która w ogóle się nie osłabiała. Nie
było szans, że tym razem się wycofam.
Byłam zdecydowana, pragnienie w głębi
serca rozrastało się, boleśnie wzrastając prawdziwą tęsknotę. Tak bardzo
chciałam być z powrotem w ramionach Harry'ego, aby znów poczuć się bezpieczna,
gdy jego podbródek oparłby się o moją głowę. To zabawne, jak dystans między
nami może boleć.
To było bardzo bolesne i nie mogłam tego
znieść - i nie mogłam poradzić sobie z tą presją i ciężarem, jaki czułam
wskutek braku jego obecności. To sprawiało, że moja głowa i serce zaczynały
boleć.
- Kocham twoją mamę - stwierdził,
oblizując wargi, i na znak potwierdzenia kiwnął głową. - Gdy kochasz ludzi,
zrobisz dla nich...
- Kocham Harry'ego - szybko mu przerwałam.
To było tak dziwne, ale zarazem
wyzwalające, że w końcu powiedziałam to na głos, miałam wrażenie, że ciężar
podnosi się wraz z bólem w klatce piersiowej - wciąż nie powiedziałam tego
Harry'emu. Jeśli nie mogę go uratować lub choć spróbować to zrobić, to on nigdy
się nie dowie, jakie żywię wobec niego uczucia. Nie mógłby wiedzieć, że moje serce
należy do niego. Nie mógłby wiedzieć, że w każdy możliwy sposób należę do
niego.
- Nie rozumiesz. Twoja matka - ona jest
mądra. Wie, co robi, przekona wszystkich, że się mylisz, że nie jesteś
wystarczająco stabilna, by zeznawać. Jeżeli chciałabyś pójść, musiałabyś to
zrobić dobrze, inaczej pomożesz jej udowodnić, to co próbuje powiedzieć.
Spotkałam się z dzikim gniewem, który
gotował się pod powierzchnią mojej skóry gotowy, by wybuchnąć. Ona tłumaczyła
ludziom, że jestem „chora”. Może moja stabilność umysłowa nie była w najlepszym
stanie z racji tego, jak się czułam, ale jeśli było coś, do czego byłam
pozytywnie nastawiona, to było to właśnie prawdziwe uczucie. Moja miłość do
Harry'ego była skomplikowana i kłopotliwa, ale również prawdziwa. Surowa.
Rzeczywista.
Zmrużyłam oczy i zacisnęłam pięści po obu
stronach.
Bez słowa odwróciłam się i pomaszerowałam
w stronę drzwi, pociągając za klamkę, mimo że wiedziałam, że są zamknięte. To
przypomniało mi, gdy po raz pierwszy chciałam uciec od Harry'ego i żałośnie
waliłam w drzwi. Szarpałam, ciągnęłam i pchałam, ale moje próby były daremne.
Wtedy przyszło mi na myśl, gdzie byłabym teraz, gdyby w tamtym momencie udało
mi się wymknąć. Powitałoby mnie uczucie zimna, nieprzyjemnego dreszczu i
niezaprzeczalnej samotności.
Nie doświadczyłabym tego całego bólu i
cierpienia, ale również nie miałabym przyjemności z troski i adoracji, miłości
i tęsknoty.
- Będziesz potrzebować klucza. -
Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, by znaleźć Steve'a, który ściskał go w dłoniach.
Zaciskał wargi, wyglądając na zamyślonego. - I będziesz potrzebować podwózki.
~*~
Serce w zawrotnym tempie waliło w mojej
piersi, gdy zbliżaliśmy się do budynku sądu, będąc bliżej nieuniknionego
postoju, który sprawiał, że moje dłonie zaczynały się pocić, a tętno
lekkomyślnie przyspieszało. Myśli szalały w mojej głowie, roznosząc wątpliwości,
poszerzając tęsknotę i nasilając pragnienie. Byłam tak przytłoczona i
obezwładniona ciężarem różnych emocji, które chciały się wydostać na zewnątrz.
Jedyne czego pragnęłam, to zmniejszyć
dystans dzielący mnie i Harry'ego, bym mogła owinąć ręce wokół jego szyi i
pogrążyć się w kojącej zażyłości bezpieczeństwa i ciepła, które promieniowało
od jego klatki piersiowej.
Chciałam, by nasze serca były jednością,
by spotkały się nasze oczy, bym ponownie mogła zatonąć w głębi jego
obsydianowych oczu, poddając się emocjom, których i tak nie byłam w stanie
rozszyfrować.
Po zaczerpnięciu powietrza i opanowaniu
się, chwyciłam za klamkę, lecz powstrzymała mnie przed tym dłoń. Odwróciłam się
do Steve'a, marszcząc lekko zmieszana brwi.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci to
zrobić?
Otworzyłam w szoku usta, cierpienie
przejęło kontrolę nad moim ciałem, gdy zostałam zamglona strachem i skupieniem,
a serce boleśnie szarpnięte. On mnie oszukał... dał mi nadzieję i dodał otuchy
tylko po to, by teraz to wszystko zniszczyć i być pierwszą osobą, która zobaczy
rozczarowanie i ból na mojej twarzy.
Rozpaczliwie pociągnęłam za klamkę,
próbując otworzyć drzwi, lecz na darmo.
- Ty... ty draniu! - wyjąkałam, piszcząc.
- Myślisz, że to jakaś gra?
Mój oddech był płytki i urywany, złość i
zdezorientowanie przejmowały kontrolę nad moim ciałem. Byłam kompletnie
wściekła, ale czułam również ból i rozczarowanie. Czułam ciężar swojego serca,
zaciskałam pięści i szczękę, zgrzytając zębami. Gniew obficie krążył w moich
żyłach.
Jak on mógł!
- Słuchaj, kocham twoją mamę i niezależnie
od powodu, ona nie chce, byś była z tym chłopcem. A ja zawszę stanę po jej
stronie.
Wyglądał na tak odważnego swoich słów, a
zarazem niewzruszonego nimi.
- Ty dupku! - wybuchłam. - Ona nie chce,
bym z nim była, ponieważ go kocham! Mam tego dość, mam dosyć, że przez tyle
czasu nie potrafiłam się za sobą wstawić, mam dosyć bycia nieśmiałą
dziewczynką, która pozwala wszystkim jechać po niej! Pójdę do tej cholernej
sali i uratuję miłość mojego życia od losu, który go czeka - i nie obchodzi
mnie, czy aby to zrobić, muszę uderzyć cię w twarzy, czy wyważyć to cholerne
okno, nie obchodzi mnie, jak wydostanę się z tego pierdolonego auta.
Moje spojrzenie było śmiertelne. Gdyby
wzrok mógłby zabijać już dawno leżałby on dwa metry pod ziemią. Przebijałam go
swoim spojrzeniem, wściekłość w moich oczach paliła go, ogień był śmiertelny i
poważny, żarliwy i głęboki. Przytłaczała mnie gorycz i żal. Pragnienie, by
uciec z samochodu było silniejsze i bardziej skoncentrowane niż kiedykolwiek
wcześniej.
Jest tyle osób, które mogą się zgodzić,
jest ich tyle, że teraz mogą być zastraszani, zadręczani i wyśmiewani, zanim
się załamią. Jest tyle osób, które mogą zostać pchnięte przed upadkiem. A ja
już przekroczyłam ten krytyczny punkt i nie pozostało mi nic innego - moja
pewność siebie była na granicy, a nadzieja leżała w kawałkach na ziemi.
Sznurki, które były wewnątrz mnie, zerwały się. Nadzieja wypaliła się. A
jakiekolwiek światło przygasło.
Ale gdzieś we mnie pozostała jeszcze chęć
do walki. Po wszystkich razach, gdy odpuszczałam, to była jedyna opcja, ale nie
mogłam sobie pozwolić na takie myślenie, bo stan sytuacji nie uległby zmianie.
Musiałam przetrwać ten dzień. Musiałam walczyć. Musiałam powstać i zignorować
fakt, że moje nogi i ciało żałośnie drżą. Musiałam wziąć głęboki oddech i
nabrać sił.
Harry mógł mnie zranić. Zanim zdałam sobie
sprawę, że nie był on potworem, myślałam inaczej. Bałam się jego ramion i
twarzy, bałam się przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu, obawiałam się, co
mi zrobi.
Podczas, gdy spędzaliśmy razem czas, mógł
mi coś zrobić, miałam wątpliwości - ale mimo wybojów na tej drodze nigdy nie
byłam niczego bardziej pewna - kochałam go. Kochałam jego i wszystko z nim
związane. On nie był moim porywaczem, był moim wybawcą, moją miłością.
Moje spojrzenie nawet na moment się nie
zawahało, a gniew nie znikał. Wciąż wpatrywałam się w mojego rzekomego „ojca”,
paląc jego oczy swoją nienawiścią. Pamiętałam te czasy, gdy stał obok i patrzył
na czyny mojej matki, gdy odwracał wzrok i nadstawiał drugi policzek, jakby nic
się nie działo. Pamiętałam, gdy zapewniał ją o moim złym zachowaniu, czasy, gdy
wzniecał w niej surowość i niehumanitarność.
- Wypuść mnie - zażądałam, wymawiając
każde słowo wyraźnie i jasno.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w
milczeniu, aż w końcu napięcie między nami zniszczyło się, a cisza między nami
została przerwana jego słowami:
- To wszystko, co zawsze powinnaś robić -
powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Co? - zapytałam zniecierpliwiona,
zmieszanie i rozdrażnienie osadziło się na moich słowach.
- Stanąć we własnej obronie. Wszystko, co
musiałaś zrobić, to stanąć we własnej obronie.
I wtedy odblokował drzwi.
Zaskoczona przełknęłam ślinę i przygryzłam
wargę. Nie czekając ani sekundy dłużej, otworzyłam drzwi i wyszłam z auta.
Ruszyłam niepewnym krokiem, ponieważ nie chciałam patrzeć jak moje Converse'y
potykają się o chodnik. Nogi w szybkim tempie poprowadziły mnie w stronę
schodów do dużego, zgrzybiałego budynku.
Przedarłam się przez duże, ciężkie drzwi z
dzikim spojrzeniem.
Nigdy dotąd nie byłam w sądzie, także
zmieszanie spowolniło odrobinę ruchy. Spojrzałam na wielkie biurko, siedziała
za nim kobieta, patrząc na moje pośpieszne i nagłe wejście.
- Jak mogę ci pomóc, panienko?
- Harry Styles - wybuchnęłam - który
pokój?
Jej oczy powędrowały w stronę najbliższych
drzwi, na które zmieszana kiwnęła głową. Bez słowa rzuciłam się w ich kierunku.
- Panienko, nie możesz tam wejść! -
kobieta krzyknęła, ale zignorowałam ją, gdy bez namysłu wdarłam się do sali
sądowej.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
- Sprzeciw! - wrzasnęłam pod wpływem
chwili.
Czułam niepokój i zażenowanie, które
kontrastowało z rozpaczą i bólem serca. Uwaga całego pomieszczenia skupiła się
na mojej osobie. Rozchyliłam swoje usta, zdając sobie sprawę ze słów, których
użyłam i na próżno próbowałam uspokoić moje serce i powstrzymać pocenie dłoni.
Ze znużeniem rozejrzałam się, by znaleźć
właściciela pięknych, szmaragdowych oczu. Wyglądał tylko odrobinę inaczej niż
zazwyczaj, ubrany w formalne ubrania, typowe dla sądu. Jego włosy wciąż były
niesfornym bałaganem, jednak dołeczki nie zdobiły jego uśmiechu. Próbowałam się
dalej rozejrzeć, ale tylko kątem oka dostrzegłam kobiety i mężczyzn w białych
tupetach.
Brytyjskie sądy sprawiały, że byłam
zmieszana.
- Nie możecie wysłać Harry'ego do
więzienia - zaczęłam mówić, najpierw słabo, ale później pozwoliłam zaufać
swojemu głosowi. - On mnie nie porwał.
Rozpoczął się gmach rozmów i dyskusji.
- On mnie nie porwał! - powtórzyłam.
Nikt mnie nie słuchał. Wydawałoby się, że
wszyscy milczeli w zakłopotaniu.
_____________________
Cóż, nie chciałam, żeby znów czas oczekiwania na rozdział się przedłużył, więc podzieliłyśmy go na 2 części. Mam nadzieję, że w drugiej części nie będziemy robić tak długich odstępów czasowych między rozdziałami i będą one pojawiać się regularnie :)
Napiszcie jak wrażenia po rozdziale.
Do następnego.
(Przepraszam, rozdział był gotowy już wczoraj, ale zapomniałam go dodać)
(Przepraszam, rozdział był gotowy już wczoraj, ale zapomniałam go dodać)
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
o kurde! genialne!
OdpowiedzUsuńa jej wejście do sali sądowej XDDDD
http://art-of-killing.blogspot.com/
Zajebisty !!! Chce kolejny , nareszcie wzieła sprawy w swoje rece i postawiła sie ��
OdpowiedzUsuńO kurde, przygotowałam sie na płacz, a tu lipa. Pewnie 2 cz. tego rozdziału nie skończy się dobrze. Mam wrażenie, że to opowiadanie z góry było skazane na bad end (przynajmniej pierwsza część), tylko ja zauważyłam to zbyt późno, myśląc, że to kolejny głupi ff napisany przez trzynastolatkę.
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnego tłumaczenia!
Nie mogę doczekać się nastepnego 😍 super rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietne! !!
OdpowiedzUsuńRany,czekam na nexta!
Birdy, jesteś genialna xd
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie my-soul-is-my-car.blogspot.com
To musi się dobrze skończyć ! Błagam ! ;'( niech chociaż raz coś co zaczynam kończy się dobrze ;'( .. świetny !! ♥
OdpowiedzUsuńJestem dumna z Birdy! Udało jej się przeciwstawić Steve'owi i na dodatek nie zawahała się przed wejściem na salę, jest po prostu genialna!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Harry nie pójdzie do więzienia i wszystko się dobrze skończy :)
Rozdział mega!
@droowseex
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze Birdy uratuje Harrego,oni potrzebują siebie, bez swojej obecności nie potrafią życ :/
Cieszę się ze pokazała ze potrafi postawić na swoim,staną we własnej obronie, przekonała Steva i on ja puścil :)
Wspaniaaly ;3
Zycze weny i do nastepnego,pa :* <3
Brak mi slow. Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńP.S sprawdzalam na wattpadzie ale tam nie bylo dwoch ostatnich rozdzialow.Czemu?
Świetne. Uwikłania, to tłumaczenie. A już myślałam że Birdy wejdzie powie Nie a to inna rozprawa xd No niech obroni Harrego, zasługuje na to! Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńbłagam szybko dodaj nexta <3 ja potrzebuję go <3
OdpowiedzUsuńpodsumowując: kocham, błagam o więcej, czekam i pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nn . Xx
OdpowiedzUsuńBirdy taka odważna .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Birdy jest taka odważna ;3 Rozdział naprawdę pełen emocji ;) Aż mi serce zaczęło mocniej bić gdy to czytałam ^^ Naprawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału ❤ Do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buziaki xx
Mega... 💜💜💜 tylko szkoda że przerwane w takim momencie xd
OdpowiedzUsuńMega... 💜💜💜 tylko szkoda że przerwane w takim momencie xd
OdpowiedzUsuńO Boże jestem nowa przeczytałam wszystko i to jest moje uwielbione ukochane tłumaczenie ma wszystko czego szukałam w fanfiction niebezpieczeństwo uległość miłość tęsknotę ! Kocham to i czekam na następny Boże kocham !!! <3
OdpowiedzUsuńXKarola..
Super :) czekam na next. Jula
OdpowiedzUsuńludzie, ja przez to opowiadanie wylewam z siebie łzy bardziej, niż Li złe słowa do Birdy
OdpowiedzUsuńprzeczytałam to wszystko w jeden dzień, i chciałam ogromnie podziękować, za tłumaczenie tego ff
Ily xxxx
Wzruszające ;)
OdpowiedzUsuńKiedy 2 cz? Padam z ciekawości co będzie daleeej ;)
OdpowiedzUsuńLil xx
Przeczytałem wszytko jest super cieszę się niezmiernie że się podjęłaś tego tu tłumaczenia ;)
OdpowiedzUsuńBoski :)
OdpowiedzUsuńKiedy next ;) super historia xx
OdpowiedzUsuńJakoś w dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały. Tak naprawdę wciągnęło mnie dopiero po jakimś czasie, do tego stopnia, że nie mogłam się oderwać. Dziękuję za tłumaczenie, A
OdpowiedzUsuńBłagam, skomlę i jeszcze raz BŁAGAM O NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO. Najświętsze. Dzieciątko. Jezus.
OdpowiedzUsuńWstawcie następny rozdział!!!!
MUSZĘ wiedzieć co było dalej!!!
Niedawno wpadłam na tego bloga surfując po internecie. Jednym tchem przeczytałam cały. Nie spałam do świtu, taka byłam zafascynowana.
Zmieniłyście moje życie, dziękuję, że zaczęłyście tłumaczyć tego bloga.
Jesteście ZAJEBISTE!
To... Kiedy nastpny rozdział? Nie torturujcie mnie PLISSSS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!;):*