Son

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 44 - Koniec cz.1

Polecam posłuchać
Jaymes Young - I'll be good (tytuł podlinkowany). Enjoy!

______________________________

Czasem zdarzały się chwile, gdy miałam wątpliwość, czy jest sens, bym dalej żyła. Czasem miałam wątpliwości, co to znaczy żyć i czym ono jest. Rozważałam nad tym, bez znaczenia czy już do końca zostanę zabawką w rękach Society'ów, która będzie bez przerwy harować, starając się dążyć do nieosiągalnego celu, w którym kawałki papieru i kilka monet miały mną rządzić - by znaleźć ludzi, którzy będą wyśmiewać moje decyzje, wybory i sposób, w jaki żyję. Wiele razy miałam wątpliwości, czy to wszystko jest tego warte - i jest?
Czy życie jest warte istnienia?, zapytałam.
Obudziłam się następnego poranka. Poranka, który miał zdecydować o losie Harry'ego - nigdy nie miałam wątpliwości, czy on jest tego warty.
Obudziłam się w samotności i kompletnej ciszy, poczucie osamotnienia było tak oczywiste, gdy nie dostrzegłam obok siebie burzy loków rozwianych po całej głowie i ocierających się o jego zamknięte oczy i skórę. W zasięgu mojego wzroku nie było kędzierzawego porywacza, tylko puste miejsce i splątana kołdra.
Przygryzłam wargę i zwalczyłam znużenie, by podnieść się z materaca i postawić bose stopy na podłodze. Myślałam, że cała chęć walki uleciała ze mnie, przez noc byłam odrętwiała, a sen po prostu nie chciał nadejść. Miałam bardzo dużo czasu na przemyślenia. Blokada w mojej głowie miotała się i przetwarzała kłopotliwe myśli.
Moje serce tęskniło za Harrym i nie mogłam odrzucić chęci, której nie potrafiłam ugasić. Nie mogłam ignorować swoich uczuć. Nie mogłam ignorować tego, czego naprawdę chciałam i tego, co powinnam zrobić. Nie mogłam tak siedzieć i pozwolić na to swojej matce.
Całe swoje życie bałam się jej postawić - aż do teraz.
Byłam bardzo zmęczona i zdezorientowana, ale determinacja była silniejsza i podsycała moje czyny.
Szłam pomóc Harry'emu.
Kochałam go i nie było szans, że będę siedzieć w domu, wiedząc, że jego los rozstrzygnie się bez mojej obecności.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół.
- Wychodzę - ogłosiłam, wchodząc do salonu, gdzie znalazłam Steve'a.
Nasze oczy spotkały się, gdy podniósł wzrok znad gazety, którą czytał i spojrzał na determinację znaczącą moją ekspresję. Zmrużyłam oczy, a usta ułożyłam w cienką, prostą linię. Serce nerwowo waliło w mojej piersi, ale pomimo obaw i oczekiwań nic nie mogło stanąć na mojej drodze do uratowania Harry'ego - musiałam coś zrobić.
Steve westchnął, jakby był już mną zmęczony.
- Nie możesz.
- Słuchaj - splunęłam. - Nigdy nie stanęłam w obronie swojej i tego, czego pragnę. Przez całe życie byłam tresowana i mam tego serdecznie dosyć. Wychodzę, bo nie pozwolę trafić Harry'emu do więzienia za to, że mnie kocha. Nie mogę na to pozwolić, okej? Nie mogę... ty... po prostu tego nie zrozumiesz, ja... muszę. - Gubiłam się we własnych słowach. - Muszę to zrobić, dobra? - kontynuowałam. - I jeśli mi na to nie pozwolisz, to przysięgam na Boga, że zrobię wszystko, żeby się stąd wydostać.
Stałam w miejscu, moje ciało lekko drżało, lecz nie wycofałam się.
Steve spojrzał na mnie wypruty z jakichkolwiek emocji. Skanował moją twarz, która popadała w żałosną rozpacz, ale także wyrażała silną determinację, która w ogóle się nie osłabiała. Nie było szans, że tym razem się wycofam.
Byłam zdecydowana, pragnienie w głębi serca rozrastało się, boleśnie wzrastając prawdziwą tęsknotę. Tak bardzo chciałam być z powrotem w ramionach Harry'ego, aby znów poczuć się bezpieczna, gdy jego podbródek oparłby się o moją głowę. To zabawne, jak dystans między nami może boleć.
To było bardzo bolesne i nie mogłam tego znieść - i nie mogłam poradzić sobie z tą presją i ciężarem, jaki czułam wskutek braku jego obecności. To sprawiało, że moja głowa i serce zaczynały boleć.
- Kocham twoją mamę - stwierdził, oblizując wargi, i na znak potwierdzenia kiwnął głową. - Gdy kochasz ludzi, zrobisz dla nich...
- Kocham Harry'ego - szybko mu przerwałam.
To było tak dziwne, ale zarazem wyzwalające, że w końcu powiedziałam to na głos, miałam wrażenie, że ciężar podnosi się wraz z bólem w klatce piersiowej - wciąż nie powiedziałam tego Harry'emu. Jeśli nie mogę go uratować lub choć spróbować to zrobić, to on nigdy się nie dowie, jakie żywię wobec niego uczucia. Nie mógłby wiedzieć, że moje serce należy do niego. Nie mógłby wiedzieć, że w każdy możliwy sposób należę do niego.
- Nie rozumiesz. Twoja matka - ona jest mądra. Wie, co robi, przekona wszystkich, że się mylisz, że nie jesteś wystarczająco stabilna, by zeznawać. Jeżeli chciałabyś pójść, musiałabyś to zrobić dobrze, inaczej pomożesz jej udowodnić, to co próbuje powiedzieć.
Spotkałam się z dzikim gniewem, który gotował się pod powierzchnią mojej skóry gotowy, by wybuchnąć. Ona tłumaczyła ludziom, że jestem „chora”. Może moja stabilność umysłowa nie była w najlepszym stanie z racji tego, jak się czułam, ale jeśli było coś, do czego byłam pozytywnie nastawiona, to było to właśnie prawdziwe uczucie. Moja miłość do Harry'ego była skomplikowana i kłopotliwa, ale również prawdziwa. Surowa. Rzeczywista.
Zmrużyłam oczy i zacisnęłam pięści po obu stronach.
Bez słowa odwróciłam się i pomaszerowałam w stronę drzwi, pociągając za klamkę, mimo że wiedziałam, że są zamknięte. To przypomniało mi, gdy po raz pierwszy chciałam uciec od Harry'ego i żałośnie waliłam w drzwi. Szarpałam, ciągnęłam i pchałam, ale moje próby były daremne. Wtedy przyszło mi na myśl, gdzie byłabym teraz, gdyby w tamtym momencie udało mi się wymknąć. Powitałoby mnie uczucie zimna, nieprzyjemnego dreszczu i niezaprzeczalnej samotności.
Nie doświadczyłabym tego całego bólu i cierpienia, ale również nie miałabym przyjemności z troski i adoracji, miłości i tęsknoty.
- Będziesz potrzebować klucza. - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, by znaleźć Steve'a, który ściskał go w dłoniach. Zaciskał wargi, wyglądając na zamyślonego. - I będziesz potrzebować podwózki.

~*~

Serce w zawrotnym tempie waliło w mojej piersi, gdy zbliżaliśmy się do budynku sądu, będąc bliżej nieuniknionego postoju, który sprawiał, że moje dłonie zaczynały się pocić, a tętno lekkomyślnie przyspieszało. Myśli szalały w mojej głowie, roznosząc wątpliwości, poszerzając tęsknotę i nasilając pragnienie. Byłam tak przytłoczona i obezwładniona ciężarem różnych emocji, które chciały się wydostać na zewnątrz.
Jedyne czego pragnęłam, to zmniejszyć dystans dzielący mnie i Harry'ego, bym mogła owinąć ręce wokół jego szyi i pogrążyć się w kojącej zażyłości bezpieczeństwa i ciepła, które promieniowało od jego klatki piersiowej.
Chciałam, by nasze serca były jednością, by spotkały się nasze oczy, bym ponownie mogła zatonąć w głębi jego obsydianowych oczu, poddając się emocjom, których i tak nie byłam w stanie rozszyfrować.
Po zaczerpnięciu powietrza i opanowaniu się, chwyciłam za klamkę, lecz powstrzymała mnie przed tym dłoń. Odwróciłam się do Steve'a, marszcząc lekko zmieszana brwi.
- Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci to zrobić?
Otworzyłam w szoku usta, cierpienie przejęło kontrolę nad moim ciałem, gdy zostałam zamglona strachem i skupieniem, a serce boleśnie szarpnięte. On mnie oszukał... dał mi nadzieję i dodał otuchy tylko po to, by teraz to wszystko zniszczyć i być pierwszą osobą, która zobaczy rozczarowanie i ból na mojej twarzy.
Rozpaczliwie pociągnęłam za klamkę, próbując otworzyć drzwi, lecz na darmo. 
- Ty... ty draniu! - wyjąkałam, piszcząc. - Myślisz, że to jakaś gra?
Mój oddech był płytki i urywany, złość i zdezorientowanie przejmowały kontrolę nad moim ciałem. Byłam kompletnie wściekła, ale czułam również ból i rozczarowanie. Czułam ciężar swojego serca, zaciskałam pięści i szczękę, zgrzytając zębami. Gniew obficie krążył w moich żyłach.
Jak on mógł!
- Słuchaj, kocham twoją mamę i niezależnie od powodu, ona nie chce, byś była z tym chłopcem. A ja zawszę stanę po jej stronie.
Wyglądał na tak odważnego swoich słów, a zarazem niewzruszonego nimi.
- Ty dupku! - wybuchłam. - Ona nie chce, bym z nim była, ponieważ go kocham! Mam tego dość, mam dosyć, że przez tyle czasu nie potrafiłam się za sobą wstawić, mam dosyć bycia nieśmiałą dziewczynką, która pozwala wszystkim jechać po niej! Pójdę do tej cholernej sali i uratuję miłość mojego życia od losu, który go czeka - i nie obchodzi mnie, czy aby to zrobić, muszę uderzyć cię w twarzy, czy wyważyć to cholerne okno, nie obchodzi mnie, jak wydostanę się z tego pierdolonego auta.
Moje spojrzenie było śmiertelne. Gdyby wzrok mógłby zabijać już dawno leżałby on dwa metry pod ziemią. Przebijałam go swoim spojrzeniem, wściekłość w moich oczach paliła go, ogień był śmiertelny i poważny, żarliwy i głęboki. Przytłaczała mnie gorycz i żal. Pragnienie, by uciec z samochodu było silniejsze i bardziej skoncentrowane niż kiedykolwiek wcześniej.
Jest tyle osób, które mogą się zgodzić, jest ich tyle, że teraz mogą być zastraszani, zadręczani i wyśmiewani, zanim się załamią. Jest tyle osób, które mogą zostać pchnięte przed upadkiem. A ja już przekroczyłam ten krytyczny punkt i nie pozostało mi nic innego - moja pewność siebie była na granicy, a nadzieja leżała w kawałkach na ziemi. Sznurki, które były wewnątrz mnie, zerwały się. Nadzieja wypaliła się. A jakiekolwiek światło przygasło.
Ale gdzieś we mnie pozostała jeszcze chęć do walki. Po wszystkich razach, gdy odpuszczałam, to była jedyna opcja, ale nie mogłam sobie pozwolić na takie myślenie, bo stan sytuacji nie uległby zmianie. Musiałam przetrwać ten dzień. Musiałam walczyć. Musiałam powstać i zignorować fakt, że moje nogi i ciało żałośnie drżą. Musiałam wziąć głęboki oddech i nabrać sił.
Harry mógł mnie zranić. Zanim zdałam sobie sprawę, że nie był on potworem, myślałam inaczej. Bałam się jego ramion i twarzy, bałam się przebywać z nim w tym samym pomieszczeniu, obawiałam się, co mi zrobi.
Podczas, gdy spędzaliśmy razem czas, mógł mi coś zrobić, miałam wątpliwości - ale mimo wybojów na tej drodze nigdy nie byłam niczego bardziej pewna - kochałam go. Kochałam jego i wszystko z nim związane. On nie był moim porywaczem, był moim wybawcą, moją miłością.
Moje spojrzenie nawet na moment się nie zawahało, a gniew nie znikał. Wciąż wpatrywałam się w mojego rzekomego „ojca”, paląc jego oczy swoją nienawiścią. Pamiętałam te czasy, gdy stał obok i patrzył na czyny mojej matki, gdy odwracał wzrok i nadstawiał drugi policzek, jakby nic się nie działo. Pamiętałam, gdy zapewniał ją o moim złym zachowaniu, czasy, gdy wzniecał w niej surowość i niehumanitarność.
- Wypuść mnie - zażądałam, wymawiając każde słowo wyraźnie i jasno.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, aż w końcu napięcie między nami zniszczyło się, a cisza między nami została przerwana jego słowami:
- To wszystko, co zawsze powinnaś robić - powiedział.
Zmarszczyłam brwi.
- Co? - zapytałam zniecierpliwiona, zmieszanie i rozdrażnienie osadziło się na moich słowach.
- Stanąć we własnej obronie. Wszystko, co musiałaś zrobić, to stanąć we własnej obronie.
I wtedy odblokował drzwi.
Zaskoczona przełknęłam ślinę i przygryzłam wargę. Nie czekając ani sekundy dłużej, otworzyłam drzwi i wyszłam z auta. Ruszyłam niepewnym krokiem, ponieważ nie chciałam patrzeć jak moje Converse'y potykają się o chodnik. Nogi w szybkim tempie poprowadziły mnie w stronę schodów do dużego, zgrzybiałego budynku.
Przedarłam się przez duże, ciężkie drzwi z dzikim spojrzeniem.
Nigdy dotąd nie byłam w sądzie, także zmieszanie spowolniło odrobinę ruchy. Spojrzałam na wielkie biurko, siedziała za nim kobieta, patrząc na moje pośpieszne i nagłe wejście.
- Jak mogę ci pomóc, panienko?
- Harry Styles - wybuchnęłam - który pokój?
Jej oczy powędrowały w stronę najbliższych drzwi, na które zmieszana kiwnęła głową. Bez słowa rzuciłam się w ich kierunku.
- Panienko, nie możesz tam wejść! - kobieta krzyknęła, ale zignorowałam ją, gdy bez namysłu wdarłam się do sali sądowej.
W pomieszczeniu zapadła cisza.
- Sprzeciw! - wrzasnęłam pod wpływem chwili.
Czułam niepokój i zażenowanie, które kontrastowało z rozpaczą i bólem serca. Uwaga całego pomieszczenia skupiła się na mojej osobie. Rozchyliłam swoje usta, zdając sobie sprawę ze słów, których użyłam i na próżno próbowałam uspokoić moje serce i powstrzymać pocenie dłoni.
Ze znużeniem rozejrzałam się, by znaleźć właściciela pięknych, szmaragdowych oczu. Wyglądał tylko odrobinę inaczej niż zazwyczaj, ubrany w formalne ubrania, typowe dla sądu. Jego włosy wciąż były niesfornym bałaganem, jednak dołeczki nie zdobiły jego uśmiechu. Próbowałam się dalej rozejrzeć, ale tylko kątem oka dostrzegłam kobiety i mężczyzn w białych tupetach.
Brytyjskie sądy sprawiały, że byłam zmieszana.
- Nie możecie wysłać Harry'ego do więzienia - zaczęłam mówić, najpierw słabo, ale później pozwoliłam zaufać swojemu głosowi. - On mnie nie porwał.
Rozpoczął się gmach rozmów i dyskusji.
- On mnie nie porwał! - powtórzyłam.

Nikt mnie nie słuchał. Wydawałoby się, że wszyscy milczeli w zakłopotaniu.

_____________________

Cóż, nie chciałam, żeby znów czas oczekiwania na rozdział się przedłużył, więc podzieliłyśmy go na 2 części. Mam nadzieję, że w drugiej części nie będziemy robić tak długich odstępów czasowych między rozdziałami i będą one pojawiać się regularnie :)
Napiszcie jak wrażenia po rozdziale.
Do następnego.

(Przepraszam, rozdział był gotowy już wczoraj, ale zapomniałam go dodać)


Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.

29 komentarzy:

  1. o kurde! genialne!
    a jej wejście do sali sądowej XDDDD
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty !!! Chce kolejny , nareszcie wzieła sprawy w swoje rece i postawiła sie ��

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, przygotowałam sie na płacz, a tu lipa. Pewnie 2 cz. tego rozdziału nie skończy się dobrze. Mam wrażenie, że to opowiadanie z góry było skazane na bad end (przynajmniej pierwsza część), tylko ja zauważyłam to zbyt późno, myśląc, że to kolejny głupi ff napisany przez trzynastolatkę.
    Gratuluję świetnego tłumaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę doczekać się nastepnego 😍 super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! !!
    Rany,czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  6. Birdy, jesteś genialna xd

    zapraszam do siebie my-soul-is-my-car.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. To musi się dobrze skończyć ! Błagam ! ;'( niech chociaż raz coś co zaczynam kończy się dobrze ;'( .. świetny !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem dumna z Birdy! Udało jej się przeciwstawić Steve'owi i na dodatek nie zawahała się przed wejściem na salę, jest po prostu genialna!
    Mam nadzieję, że Harry nie pójdzie do więzienia i wszystko się dobrze skończy :)
    Rozdział mega!
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział :)
    Mam nadzieje ze Birdy uratuje Harrego,oni potrzebują siebie, bez swojej obecności nie potrafią życ :/
    Cieszę się ze pokazała ze potrafi postawić na swoim,staną we własnej obronie, przekonała Steva i on ja puścil :)
    Wspaniaaly ;3
    Zycze weny i do nastepnego,pa :* <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Brak mi slow. Czekam na nexta <3
    P.S sprawdzalam na wattpadzie ale tam nie bylo dwoch ostatnich rozdzialow.Czemu?

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne. Uwikłania, to tłumaczenie. A już myślałam że Birdy wejdzie powie Nie a to inna rozprawa xd No niech obroni Harrego, zasługuje na to! Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  12. błagam szybko dodaj nexta <3 ja potrzebuję go <3

    OdpowiedzUsuń
  13. podsumowując: kocham, błagam o więcej, czekam i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Birdy taka odważna .
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Birdy jest taka odważna ;3 Rozdział naprawdę pełen emocji ;) Aż mi serce zaczęło mocniej bić gdy to czytałam ^^ Naprawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału ❤ Do zobaczenia!
    Pozdrawiam i buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  16. Mega... 💜💜💜 tylko szkoda że przerwane w takim momencie xd

    OdpowiedzUsuń
  17. Mega... 💜💜💜 tylko szkoda że przerwane w takim momencie xd

    OdpowiedzUsuń
  18. O Boże jestem nowa przeczytałam wszystko i to jest moje uwielbione ukochane tłumaczenie ma wszystko czego szukałam w fanfiction niebezpieczeństwo uległość miłość tęsknotę ! Kocham to i czekam na następny Boże kocham !!! <3
    XKarola..

    OdpowiedzUsuń
  19. Super :) czekam na next. Jula

    OdpowiedzUsuń
  20. ludzie, ja przez to opowiadanie wylewam z siebie łzy bardziej, niż Li złe słowa do Birdy
    przeczytałam to wszystko w jeden dzień, i chciałam ogromnie podziękować, za tłumaczenie tego ff
    Ily xxxx

    OdpowiedzUsuń
  21. Wzruszające ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy 2 cz? Padam z ciekawości co będzie daleeej ;)
    Lil xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeczytałem wszytko jest super cieszę się niezmiernie że się podjęłaś tego tu tłumaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy next ;) super historia xx

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakoś w dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały. Tak naprawdę wciągnęło mnie dopiero po jakimś czasie, do tego stopnia, że nie mogłam się oderwać. Dziękuję za tłumaczenie, A

    OdpowiedzUsuń
  26. Błagam, skomlę i jeszcze raz BŁAGAM O NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. O. Najświętsze. Dzieciątko. Jezus.
    Wstawcie następny rozdział!!!!
    MUSZĘ wiedzieć co było dalej!!!

    Niedawno wpadłam na tego bloga surfując po internecie. Jednym tchem przeczytałam cały. Nie spałam do świtu, taka byłam zafascynowana.
    Zmieniłyście moje życie, dziękuję, że zaczęłyście tłumaczyć tego bloga.
    Jesteście ZAJEBISTE!

    To... Kiedy nastpny rozdział? Nie torturujcie mnie PLISSSS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!;):*

    OdpowiedzUsuń