Był późny
dzień, ale wczesna noc. Gdy wysiadłam z samochodu, moja dłoń została wzięta do
nieznanego uchwytu. Spojrzałam na Louisa, który zabrał ode mnie torbę i z
lekkim uśmiechem poprowadził do obcego mi domu.
Wciąż byłam
zagubiona, co dało mi możliwość rozwiązania problemu, który nawet nie został
stwierdzony. Byłam lekko poirytowania, bo nie chciałam tam być, ale trzymałam
zamkniętą buzię, a myśli pozostawiłam dla siebie.
Milczałam,
gdy weszliśmy do domu, uznałam to za niepodobne do ostatniego razu, gdy
zostałam wraz z chłopcami podczas nieobecności Harry’ego. Czułam wyraźny akcent
dyskomfortu i niepokoju, który wydawał się być oczywisty dla każdego.
Rozmawiali cicho, jakby wierzyli, że jakakolwiek rzecz może mnie aktywować i
znów zaczęłabym beczeć. Podchodzili do mnie jak do skorupki i traktowali mnie
jak kruche szkło.
Dopiero co
przyjechałam. A już chciałam wyjść.
Czułam się
źle z tym, że potajemnie ukrywałam niewdzięczność do nich, bo wiedziałam, że
moje samopoczucie było w ich najlepszym interesie. Nie powinnam czuć takiej
niechęci do ich pomocy, ale nie mogłam nic poradzić na to, że nie zgadzałam się
z ich motywami. Nie zgadzałam się, że zabranie mnie od Harry'ego, było tym co
najlepsze.
Podążyłam za
tropem Nialla do, jak mogłam sądzić, salonu, stwierdzając, że było już włączone
światło, a telewizor grał, oddając w tle szum. Zayn siedział na kanapie,
stukając coś w swoim telefonie, a kiedy weszliśmy podniósł wzrok, wstał i
powitał mnie z ciepłym uśmiechem.
- W
porządku, Birdy? Nie spodziewałem się, że cię tutaj zobaczę.
Uśmiechnęłam
się nieśmiało, zdezorientowana, dlaczego nie powiedzieli Zaynowi, że znajdę się
w wyobcowanym domu, który napędzał mój niepokój. Wyobrażałam sobie, że
przynajmniej coś mu powiedzą, ale zmarszczyłam brwi, gdy odezwał się ponownie:
- Nie
liczyłem, że Harry pozwoli ci być, choć parę metrów z dala od niego - wyjaśnił
tak po prostu.
Kiwnęłam
lekko głową, myśląc, w jaki sposób Harry śmiało wyrażał swoją niechęć, a wręcz
gniew na samą myśl o opuszczeniu mnie na chociażby jeden dzień, nie myśląc
nawet o dwóch. Moje spojrzenie padło na podłogę, smutny uśmiech wskoczył na
usta. Większa część mnie chciała, abym ustała z nim, odrzucając ofertę, a
raczej rządzę, gdy zostawiłam komfort i bezpieczeństwo u Harry'ego. Powinnam
wystać dla siebie, ale to było mi obce. Nie sądzę, że naprawdę wiedziałam, co
zrobić.
Niezręcznie
stałam na środku pokoju, nie do końca wiedząc, co zrobić czy powiedzieć. Czułam
się nie na miejscu. Połykając ślinę, schowałam kosmyk włosów za ucho.
- No, Birdy,
jak się trzymasz? - zapytał Louis.
Położył dłoń
w dolnej części moich pleców i z miękkim uśmiechem poprowadził w stronę kanapy.
Usiedliśmy, spoglądał na mnie z troską i przejęciem. Zmartwienie rezonowało w
jego błękitnych tęczówkach, gdy marszczył brwi. Powtórzyłam po nim tą czynność,
zastanawiając się dlaczego nie przełamie tej niezręcznej ciszy jakimś kolejnym
żartem.
I wtedy
dotarło do mnie, czemu nie doceniałam jego troski, zamiast wdzięczności i
uznania mój mózg gromadził rozdrażnienie i zdezorientowanie. Czułam się, jakbym
siedziała przed poradnictwem jakiegoś radnego, ponieważ obliczyli mój każdy
najmniejszy ruch. Zachowywali się, jakbym zwariowała, jakbym straciła rozum,
jakbym w każdej chwili mogła dmuchnąć.
- Chłopaki,
przerażacie ją - skomentował Zayn, patrzył na każdego z nas ze zdezorientowanym
wyrazem twarzy - przerażacie mnie.
Miałam
nadzieję, że ten komentarz zmieni coś w ich zachowaniu, ale tak się nie stało.
Czułam się nie na miejscu i było mi nie wygodnie, jednak nie cierpiałam, kiedy
ludzie mi współczuli, nie chciałam ich sympatii - zwłaszcza gdy nie mieli za co
mi współczuć
Może
wyznanie Liama było dla mnie wielkim ciosem, ale to nie ich sprawa. Mogłam czuć
urazę w związku z zabraniem mnie od Harry'ego, a sposób w jaki oni się
zachowywali, na pewno tego nie polepszał. Zastanawiałam się, co i dlaczego
zmieniło się w ich zachowaniu.
Lekceważąc
to, co powiedział Zayn, odezwał się Niall:
- Czy...
Radzisz sobie, prawda?
Chłopcy
siedzieli po obu moich stronach, a ich uwaga była skupiona wyłącznie na mnie,
gdy Zayn się im przyglądał (jego ekspresja była zróżnicowana). Czułam, że tracę
oddech pod ich spojrzeniami. Mój lęk wzrastał, a niepokój przeciekał do nerwów.
Nagle
wstałam.
- Ja... muszę
iść do łazienki - wyrzuciłam z siebie.
- Pójdę z
tobą - Niall natychmiast zareagował, również wstając.
Moja głowa
rzuciła się w jego kierunku, szeroko otwarte oczy wpatrywały się w niego z
kontrastującym wyrazem szoku i przerażenia.
- Na Boga,
Niall. Chodź, Birdy, pokażę ci gdzie jest - powiedział Zayn. - Dlaczego nie
zrobisz jakiegoś jedzenia, czy coś innego?
- Właściwie
to nie mam potrzeby iść do łazienki - przyznałam cicho, gdy dotarliśmy na
szczyt schodów. - Tylko musiałam uciec od... no wiesz...
Skinął głową.
- Wiem, że
są nieco przytłaczający. Oni tylko się martwią, wiesz? Po tym, czego
dowiedzieliśmy się od Liama, słyszę, jak znaleźli ciebie i Harry'ego. Oni są po
prostu zaniepokojeni. Niall wciąż czuję się do dupy z powodu tej sprawy.
Tym razem ja
kiwnęłam głową.
- Nie
zostanę tutaj długo, prawda? - wymamrotałam.
Zayn
uśmiechnął się, kręcąc głową.
- Nie martw
się, jeśli Harry ma coś tolerować, to wrócisz z nim szybciej niż myślisz.
~*~
Zayn
niestety przerwał swój posiłek, aby pójść odebrać telefon, ku mojemu
przerażeniu zostawił z osobami, które obchodziły się ze mną, jak z kruchym
szkłem. Traktowali mnie, jakbym miała zaraz pęknąć i czułam się, jakbym
rzeczywiście miała to zrobić. Byłam tak zmęczona i nie tylko fizycznie, ale
także psychicznie, i nie pragnęłam niczego, oprócz pójścia do łóżka i
przespania tego wszystkiego.
Czułam, że
ciężar stopniowa zaczynał się powiększać, przytłaczając mnie do momentu, w
którym w końcu bym pękła.
Jedliśmy w
dość niezręcznej atmosferze, a przede wszystkim było cicho.
Niall i
Louis starali się zadać mi jakieś pytania, ale wszystkie dotyczyły mojego
samopoczucia. To nie tak, że Louis był kimś takim. Oczekiwałam, że przerwie tą
ciężką atmosferę albo podniesie mnie na duchu. Jednakże wydawał się jedynie
zmartwiony i zaniepokojony. To odejmowało jego beztroskiemu nastawieniu, które
kochałam.
Wszystko
było nie na miejscu.
I nadal
czułam się nieswojo.
W ciszy
chwyciłam swój talerz, na którym leżały resztki nietkniętego jedzenia. Po
wyrzuceniu ich do kosza, naturalnie potknęłam się o własne nogi, a naczynie
wyleciało z moich rąk.
Po sekundzie
w moich uszach rozbrzmiał dźwięk trzaskanego szkła, a serce tak jakby znalazło
się w gardle. Czułam się tak samo, jak po pogrzebie dziadka, gdy kubek wypadł z
moich dłoni i się roztrzaskał.
I teraz
wydawałoby się, że stłuczenie talerza sprawiło, że wszystkie rzeczy, które się
przydarzyły, dogoniły mnie. Przytłoczyły mnie swoim ciężarem, jak słoń siedząc
na mojej klatce piersiowej, ograniczając pobór tlenu.
Zszokowana
otworzyłam usta, które zakryłam dłońmi.
- Bardzo
przepraszam! - załkałam w przerażeniu.
Z szeroko
otwartymi oczami wpatrywałam się w rozbite kawałki.
-
Przepraszam - powtórzyłam, pospiesznie się schylając, aby posprzątać to, co
wyrządziła moja niezdarność. Gdy tylko to zrobiłam, Louis odzwierciedlił moje
ruchy, nie pozwalając mojej próbie posprzątania dojść do skutku.
- W
porządku. To bez znaczenia - powiedział uspokajająco, ciągnąc moje ciało to
pionowej pozycji.
Przygryzłam
wargę, patrząc z niepokojem na nieposkładane fragmenty.
-
Przepraszam - powtórzyłam cicho, gdy oblało mnie poczucie winy wraz z innymi
różnorodnymi emocjami, które mnie pokonały.
- Birdy. -
Niall wyglądał na równie spanikowanego co ja. Położył dłonie na moich
ramionach, gdy Louis uwolnił mnie ze swojego uścisku, patrząc tak, że nasze
wzroku się spotkały. - Czy kiedykolwiek coś potrzaskałaś u Harry'ego?
Z poczuciem
winy zaczęłam unikać jego spojrzenia, rozbita szklanka zasłaniała moje
niechlujne myśli.
- Kubek -
mruknęłam, patrząc w dół.
- I... czy
Harry...? - urwał sugestywnie.
Przejęło mną
zdezorientowanie. Zmarszczyłam brwi i przechyliłam głowę na lewą stronę.
- Co?
- Skrzywdził
cię? - mówił ściszonym głosem.
Odsunęłam
się od niego, co sprawiło, że jego ręce przestały dotykać moich ramion.
- Nie! -
załkałam. Sama sugestia dawała dziwne odczucie oburzenia i bólu, który
doskonale przekazywał moje aktualne samopoczucie. Pokręciłam głową, ciągnąc
usta ku dołowi. Czułam lekkie urażenie jego słowami.
Wiedziałam,
że Harry teraz nie czuł się najlepiej ze świadomością, że jego dłoń
kiedykolwiek miała kontakt z moim policzkiem. Z początku nie okazywał żadnej
skruchy ani nie wydawało się, żeby czuł się winny, ale potem to stało się
oczywistym. Nienawidził siebie za to, mówił mi, że było mu bardziej niż przykro.
Jednak już
mu wybaczyłam. Ofiarowałam mu swoje przebaczenie i nie cierpiałam myśleć o tym,
co zrobił. Głęboko tego żałował i wiedziałam bardziej niż ktokolwiek inny, jaki
wpływ na niego miały okrutne czyny jego ojca, powtarzając swoją ostrą rutynę,
gdy wrócił poobijany i posiniaczony.
Nie winiłam
Harry'ego o to, że mnie uderzył. Powinnam. Naprawdę powinnam go winić. Powinnam
go nienawidzić, powinnam się go bać. I tak było w pewnym momencie - jednak nie
teraz.
Dzień przed
tym, gdy zabrał mnie centrum Londynu, opowiedział mi o swojej rodzinie, a
następnego dnia wyznał, jak odniósł swoje obrażenia. Wyjawił, że powodem, przez
który nienawidził siebie, był jego ojciec. „Nie chcę być taki jak on. Proszę,
nie pozwól mi na to”.
Nie znałam
jego taty, ale wiedziałam, że Harry w niczym go nie przypominał. Wierzyłam, że
nigdy nie stanie się tak okrutnym człowiekiem, pomimo takiej przeszłości.
Czasem, gdy
w ciszy leżymy w łóżku, Harry pieści z taką czułością mój policzek, patrząc
wzrokiem pełnym wyrzutów sumienia, jakby wciąż mógł zobaczyć ślad po swojej
dłoni. Nienawidził się za to, ale ja nie czułam do niego tej nienawiści.
- Bardzo
przepraszam za ten talerz - powiedziałam szczerze, ale znacznie zmniejszyłam
przepraszający ton. - Tylko posprzątam to i pójdę spać.
Ponownie
uklęknęłam, chcąc pozbierać kawałki potrzaskanego talerza, jednak znów ktoś
temu zapobiegł. Ten ruch spowodował, że mój palec dotknął zaostrzonego kawałka.
Gwałtownie zassałam powietrze, gdy szkło przedarło się przez moją skórę i
pozwoliło, aby krew swobodnie wypływała ze wskazującego palca.
- Cholera -
zaklął Louis.
Pozwoliłam,
aby moje ciało zostało pokierowane do zlewu i patrzyłam w milczeniu, jak
szkarłatny płyn został zmywany przez czystą wodę. Najgorsze było to, że prawie
nie poczułam pieczenia, gdy rozcięłam palec. Odrętwienie, które przeniknęło
przez moje ciało, pozbawiło mnie jakichkolwiek uczuć.
To tak,
jakby wszystkie emocje - które wcześniej we mnie ciążyły - zostały wyssane,
pozostawiając po sobie pustkę.
Cisza nie
dochodziła tylko ode mnie, gdy Louis przykleił plaster do małego, ale
głębokiego cięcia.
- W porządku?
- Tak -
mruknęłam z roztargnieniem, spoglądając na mój palec, zmarszczyłam brwi. - Teraz
mogę wrócić?
Zarówno na
twarzy Nialla jak i Louisa pojawił się grymas, gdy nieśmiało na nich spojrzałam.
- Gdzie
wrócić? - spytał delikatnie Louis.
- Do
Harry'ego - mruknęłam, walcząc ze łzami, które zebrały się z nieznanego powodu.
Łzy zbierały się w moich oczach, a w sercu poczułam szarpnięcie tęsknoty za
ciepłym uściskiem, pocieszającym, ochrypłym głosem i ustami, które paliły moją
skórę i czule mnie całowały. Czułam się taka samotna i zagubiona bez niego,
potrzebowałam... tak bardzo go potrzebowałam.
- Dlaczego
chcesz do niego wrócić, Birdy? - zapytał Louis, używając tego samego głosu.
Wydawało mi się, że bał się, że mnie zdenerwuje. Choć już byłam zdenerwowana.
Potrzebowałam Harry'ego, aby poczuć się lepiej. On mógł mnie pocieszyć.
Było kilka
powodów, dla których chciałam wrócić do Harry'ego.
Czułam się z
nim bezpiecznie. Czułam się komfortowo.
Z nim
czułam, że żyję.
Harry
posiadał zdolność do poprawiania mojego humoru, nie wiem, co to było. To mógł
być jego delikatny dotyk albo zachrypnięty głos, pocieszające uścisku lub sama
jego obecność. To mogły być jego próby pocieszenia mnie czy to, gdy
bezinteresownie spędzał ze mną czas, opowiadał mi swoje żałosne żarty albo gdy
wytrwale oglądał ze mną Supernatural.
Lubiłam
Louisa i Nialla, ale nie chciałam z nimi być. Chciałam być z Harrym. I nie
obchodziło mnie, co ktoś sobie myślał, bo moje uczucia były poza kontrolą, poza
moim zasięgiem.
W odpowiedzi
wzruszyłam ramionami.
- Za
niedługo wrócisz - nalegał Niall, ale ja nie chciałam „za niedługo”, chciałam „teraz”.
Pokonana pokiwałam głową i poczułam nagły przypływ zmęczenia. Chciałam pójść
spać i mieć spokój, bez towarzystwa, czy ciągłych pytań o moje samopoczucie.
Chciałam zatopić moje myśli w ciężkim śnie.
- Mogę pójść
spać?
I pomimo wyczerpania,
które ciążyło w moim ciele, podobnie do poprzedniej nocy, nie potrafiłam
zasnąć. Obracałam się na wszystkie strony i potrafiłam tylko myśleć o tym, że
leżę w łóżku Nialla. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę wstać i pójść
znaleźć schronienie u Harry'ego. Tym razem nie wiedziałam, co zrobić.
Nienawidziłam,
kiedy pomimo zmęczenia, nie mogłam zasnąć.
Ostatecznie
ze złością zrzuciłam kołdrę z mojego ciała, sfrustrowana tym, że sen nie
przychodził, choć organizm o to błagał. Po cichu na palcach zeszłam po schodach
i z westchnieniem usiadłam na skórzanej kanapie. Przez chwilę siedziałam w
ciemności, dopóki nie usłyszałam brzęczenia telefonu, a rozświetlony ekran nie
rozbudził mnie z transu.
Wyjęłam
telefon spomiędzy małej szczeliny i zobaczyłam, że była tam nowa wiadomość tekstowa
od kogoś, kto nazywał się „Sean”. Niewiele myśląc, przesunęłam palcem po
ekranie, aby go odblokować.
Przypuszczałam,
że należał on do Nialla albo Louisa.
Nie
obchodziło mnie, czyją był własnością, gdy wchodziłam w kontakty. Przejrzałam
liczną ilość imion i nazwisk, aż natrafiłam na „Harry'ego Stylesa”. Natychmiast
kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
Zdawałam
sobie sprawę, że była 3:34, ale nie przyszło mi do głowy, że Harry może w tym
momencie spać. Usłyszałam dźwięk połączenia, zanim rozbrzmiał zmęczony,
chrapliwy głos chłopaka.
- Niall?
Niall, co jest? Z Birdy wszystko w porządku?
Uśmiechnęłam
się na zarówno troskliwy, ale zmęczony głos.
- Wszystko z
nią dobrze - odpowiedziałam spokojnie.
- Birdy? Co
się stało? Niall jest z tobą?
Zachichotałam
na jego niezliczone pytania i potrząsnęłam głową, pomimo że tego nie widział.
- Nie -
przyznałam. - Nie mogłam spać, więc zadzwoniłam do ciebie.
Wtedy przez
moment zastanawiałam się, dlaczego nie był sceptycznie nastawiony do mojego
krótkiego wyjaśnienia, nawet gdy były szczere i niewinne. W odpowiedzi
usłyszałam jedynie westchnienie ulgi.
- Dlaczego
nie możesz spać?
- Myśli –
mruknęłam – ale nie chciałam iść do Nialla, czy Louisa, więc siedzę na kanapie.
Wypuścił
delikatny dźwięk.
- Byłoby
dobrze, gdybyś tu była – wymamrotał z niechęcią. – Słuchaj, w kieszeni walizki
jest coś dla ciebie.
Uśmiechnęłam
się lekko.
- Okej.
- Dobra
dziewczynka.
Uśmiech znów
pojawił się na moich ustach, gdy westchnęłam.
- Harry?
- No.
- Mów do
mnie.
Nie
obchodziło mnie, co powie, mógł nawet mówić na temat warzyw. Uwielbiałam go
słuchać. Uwielbiałam delikatną troskę w jego ochrypłym głosie. Uwielbiałam jego
chrapliwy śmiech, czy chłopięcy rechot. Mógł mówić o wszystkim, a mnie to nie
obchodziło. Chciałam go tylko usłyszeć. Po prostu chciałam zamknąć oczy i
słuchać jego głosu.
Harry
wydawał się doskonale mnie rozumieć. Nie zadawał pytań, nie pytał czemu. On po
prostu mówił o wszystkim i o niczym. Jego bezcelowe gadanie uspokajało mnie.
Czułam, jak moje powieki zamykały się, a uśmiech zdobił moje wargi, gdy Harry
kontynuował swoją przygodę z wyrzuceniem go z Tesco. Sporadyczne chichoty
przedzierały się przez moje gardło.
- Tak
bardzo, jak kocham z tobą rozmawiać – powiedział spokojnie – jest późno. Naprawdę
powinnaś pójść spać, kochanie.
Kiwnęłam
głową w zrozumieniu i ziewnęłam głośno, aby udowodnić jego cel, kiedy głośno
zaśmiał się na tę ironię.
- Dzięki,
Harry – powiedziałam cicho, przecierając oczy i nacisnęłam przycisk kończący
połączenie zaraz po tym, jak jego ochrypły głos życzył mi dobrej nocy.
Trzymałam
urządzenie w dłoniach, na którym można było zobaczyć napis „połączenie
zakończone”.
Czułam na
swoich ustach uśmiech, nim zorientowałam się, że zaczynał znikać.
I wtedy
zaczęłam płakać.
Słone łzy
jak krople deszczu skapywały na ekran telefonu.
Zaczynałam łkać.
Siedziałam w
ciemności, a łzy, wobec których byłam bezsilna, spływały po moich policzkach.
- Birdy?
I wtedy, gdy
światło rozjaśniło pokój, płakałam jeszcze bardziej, łzy spływały po moich
policzkach, kiedy Niall z potarganymi włosami i zdezorientowaną ekspresją
wszedł do pomieszczenia. A potem jego niebieskie oczy znalazły mnie, siedzącą
na kanapie z niepokojem i paniką wyrażoną na twarzy.
- Co...?
Jego wzrok
natychmiast powędrował do telefonu, który trzymałam. Panika zwiększyła swoją
dramatyczną wielkość, otworzył szeroko usta i rozszerzył oczy, gdy stres zalał
jego ciało. Wyobrażałam sobie, jakie scenariusze przelatują mu przez głowę.
Pokręciłam
głową na niezadane jeszcze pytanie, powtarzałam „nie”, gdy szloch wyrwał się z
mojego gardła, odbijając się od ścian zacisznego pokoju. Wciąż kręciłam głową,
oddając mu telefon, aby mógł zobaczyć do kogo dzwoniłam.
Nie było
połączenia na policję, tylko do Harry'ego.
Przycisnęłam
dłoń do drżących warg w nieudolnej próbie powstrzymania ich. Moje ciało trzęsło
się, gdy szloch opuszczał moje usta, a ja starałam się to powstrzymać i gdy
spojrzałam na Nialla w czystej desperacji i bezradności, prosiłam o kilka słów
pocieszenia. Chłopak patrzył na mnie w ciszy, otwierając i zamykając usta.
Najwyraźniej nie mógł znaleźć żadnego słowa.
- N-nie
dzwoniłam n-na policję, tylko do Harry'ego - załkałam.
Mogłam
zadzwonić na policję. Mogłam zadzwonić do mamy. Mogłam zadzwonić do
kogokolwiek, kto by mi pomógł, mogłam nareszcie uciec od tej sytuacji, ale
byłam zagmatwana. Mogłam uciec od mojego porywacza, miałam szansę.
Ale nie
skorzystałam z niej. Miałam wrażenie, że moje czyny były kontrolowane, gdy
przewinęłam przez listę kontaktów Nialla i natrafiłam na Harry'ego, bez namysłu
wybierając jego numer. Nawet nie zastanawiałam się do kogo zadzwonić, nawet nie
przyszło mi do głowy, żeby zadzwonić na policję. A jednak, gdy zakończyłam
rozmowę i trzymałam urządzenie w dłoniach, zdałam sobie sprawę z tego, co
zrobiłam.
- C-co jest
z-ze mną nie tak? - spytałam beznadziejnie.
- Co się
dzieje?
Nawet nie
wzdrygnęłam się ani nie uznałam jego zmęczonego głosu, który pewnie przyszedł
sprawdzić w czym było całe zamieszanie i dlaczego histeryczny szloch nastolatki
obudził go ze snu. Zakryłam twarz dłońmi.
- To nie
miało tak wyglądać - załkałam, kręcąc głową, bo to, co robiłam, przeczyło
wszelkiej logice i rozsądkowi.
Nigdy nie
lubiłam logiki, nawet nie przysięgałam, że nie będę jej kwestionować, bo
powodowała dużo niejasności, jednak znów przekroczyłam sens. Byłam tutaj,
tracąc emocje.
Czułam jak
kanapa ugina się, gdy Louis usiadł obok i swoim humorystycznym głosem próbował
mnie pocieszyć. Delikatnie zabrał moje dłonie z twarzy i odwrócił tak, abym
była z nim twarzą w twarz. Jego twarz wyrażała smutek i troskę, a moja była
zamazana łzami i smutkiem.
- Nie
powinnam do niego dzwonić, prawda? - zajęczałam, podnosząc głos wyżej o oktawę.
- Powinnam zadzwonić na p-policję, ale nie zrobiłam tego i nie wiem czemu. A
teraz znowu płaczę!
Louis
wyglądał na całkowicie zagubionego i zszokowanego, bo nie zadzwoniłam na
policję, ale do Harry'ego. Starał się uśmiechnąć najlepiej, jak mógł, patrząc
na mnie, chciał dodać mi odrobinę otuchy, ale widziałam, że wcześniej
zmarszczki gniotły jego czoło.
- Jest
dobrze, Birdy - upierał się. - Jest dobrze.
Ale nie było
dobrze, prawda? To nawet w najmniejszym stopniu nie było dobre ani w porządku.
To nie było rozsądne. Nie zadzwoniłam na policję. Nie wykorzystałam okazji
podniesienia telefonu, wybrania 997 i poinformowania ich o zaistniałej
sytuacji. I wtedy łzy zebrały się w moich oczach.
Po prostu
płakałam coraz mocniej.
Znów
płakałam.
Zawsze
płakałam.
Dlaczego nie
mogłam zaakceptować tej sytuacji? Dlaczego chciałam zaakceptować tę sytuację?
Boże, moja
głowa była jednym, wielkim bałaganem.
Louis
spojrzał na mnie z troską, współczuciem i niepokojem. Patrzył na mnie z
zamkniętymi ustami i wyobraziłam sobie, że był cicho, bo chciał, żeby był tu
Harry. On zawsze wiedział, jak mnie uspokoić. Był moim spokojem wśród burzy,
którą stworzył. Był delikatnym, kojącym głosem i światłem w ciemności. Był
problemem, ale także rozwiązaniem. Był wszystkim, czego nie potrafiłam
zrozumieć.
- Czuję,
jakbym nie mogła oddychać i to boli, ale nie chcę, żeby to się skończyło. To
j-jest takie przytłaczające i nie mogę... nie mogę zrozumieć, co się ze mną
dzieje. To tak jakbym była w środku burzy i z każdej strony coś mnie szarpało,
ale jednocześnie czuję się pełna, świeża i zużyta. To najbardziej
niewytłumaczalne uczucie. Nie-nie wiem, co mogę zrobić i nie wiem, dlaczego
znów płaczę. Nic nie rozumiem.
Pociągnęłam
nosem, ocierając łzy wierzchem dłoni, gdy pokręciłam głową, wypuszczając coś
pomiędzy szlochem a westchnieniem. Czułam się beznadziejnie, pokonana i
zagubiona. Ponownie chciałam znaleźć telefon, nie żeby zadzwonić na policję,
ale usłyszeć kojący głos Harry'ego. I z tą myślą płakałam mocniej - ponieważ
mój umysł był zabałaganiony i mylny, tak niedorzeczny, tak... trudny do
opisania.
- Zabierz
mnie z powrotem - jęknęłam, patrząc na Louisa spod moich długich, przemoczonych
łez - Proszę, zabierz mnie z powrotem.
Nie
obchodziło mnie, że to było złe i sprzeczne, i szalone. Nie obchodziło mnie,
czy czyniło to mnie szaleńcem czy osobę umysłowo chorą. Nie mogłam zmienić
tego, czego chciałam. Nie mogłam zapobiec moim uczuciom - chciałam wrócić do
Harry'ego. Musiałam do niego wrócić. Z moją głową było coś nie tak, ale to mnie
nie obchodziło. Potrzebowałam Harry'ego, żeby sprawił, że to odejdzie.
Potrzebowałam jego pomocy.
- Jest dobrze,
Birdy. Za niedługo wrócisz, dobrze? Za niedługo wrócisz. - Louis skinął
zachęcająco głową z wymalowanym uśmiechem na swoich ustach, gdy starał się jak
najlepiej, aby mnie uspokoić. - Najpierw trochę się wyśpij, okej? Wyśpisz się,
a potem cię zabierzemy.
Jego ramiona
owinęły się wokół mnie, nim zdążyłam zaprotestować, jednak byłam zbyt
wyczerpana, aby podjąć tę walkę. Zatonęłam w jego objęciu, a łzy w miarę upływu
czasu zaczynały słabnąć.
- Louis?
- No?
- Myślisz,
że kiedyś będę szczęśliwa?
Przez chwilę
milczał, nie odzywając się żadnym słowem, gdy pozornie zastanawiał się nad
odpowiedzią.
- Mam taką
nadzieję, Birdy.
Lekko się
uśmiechnęłam.
- Wcześniej
byłam szczęśliwa, przez moment.
- Jak to się
stało?
Nie miałam
ochoty wyjaśniać, że Harry opowiadał mi jakieś kiepskie żarty, czułam, że chcę
zachować to dla siebie, zostawić to pomiędzy mną a nim. To było zbyt osobiste,
ponadto byłam zmęczona, by to wyjaśniać.
Milczałam,
pozostawiając Louisa w wierze, że zasnęłam. Wtedy zamknęłam oczy, a sen
stopniowo mnie zabierał, chcąc bardziej niż czegokolwiek, aby ramiona Harry'ego
i tylko Harry'ego były teraz owinięte wokół mnie.
__________________________________
Obiecany rozdział. Ostatni w tym roku. Wiem, że miał być tydzień temu w Wigilię, ale nie miałam go całego, a nie chciałam go znów dzielić na części. Byłby w niedzielę, ale z okazji Sylwestra przeniosłam go na dzisiaj :)
Z racji, że nie składałyśmy jako tako żadnych życzeń świątecznych (tak, wiem i tak nikt ich nie czyta). Ja się nie będę rozpisywać.
Życzę wam spędzenia Sylwestra z uśmiechem na twarzy, nawet jeżeli siedzicie w domu.
A w tym nowym roku, żeby było więcej tych dobrych dni niż złych.
Da bum. Koniec.
I och. Fuck. Jest już 100+ tys. wejść na bloga i 1000 komentarzy. Pewnie was to nie cieszy tak jak nas, ale i tak bardzo, bardzo DZIĘKUJEMY.
Rozdziały wciąż będą się pojawiać co niedzielę.
Było kilka odstępstw, ale wracamy do normy.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
Biedna birdy niech oni już ją zawiozą do Harrego , świetny rozdział czekam na nn @opsmyharreh
OdpowiedzUsuńWesołego sylwestra i szczęśliwego nowego roku, kochane!
OdpowiedzUsuńSuper tłumaczenie, w rozdziale nie widać błędów :D
Czekam na nn!
wesołego sylwestra !! Rozdział jest super przetłumaczony ;) Mówiłam że was kocham ? No nie ważne Kocham was. Dziękuje że to tłumaczycie <3. Biedna Birdy :'( Zabrali mi ją od Harrego, cieszę się że do niego zadzwoniła i że za niedługo wróci do Hazzy :P Kocham i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńKarolina :*
Witam, kochane tłumaczki, które irytowały mnie przez cały czas prośbami o komentarze do tego stopnia, że sama zostałam zobowiązana do zostawienia śladu po sobie. To żart, prośby o komentarze są całkiem zrozumiałe, przy ilości pracy włożonej w każdy kolejny rozdział. Myślę, że i tak jest tutaj jakoś mało ludzi jak na t a k wspaniałą historię. Przyznam się, że przeczytałam już do końca w oryginale, bo nie mogłam wytrzymać. Szczerze podziwiam umiejętności, jakie posiadacie, bo angielski, którym pisze autorka, jest miejscami bardzo (bardzo bardzo) wyszukany i zaawansowany. A co chciałam przekazać, ale jak zwykle się rozgadałam to to, że gratuluję wspaniałego tłumaczenia, wspaniałej historii o wspaniałym Harrym (kocham go w tym opowiadaniu, chociaż tak szybko się zmienia, ale, jak zgaduję, to jest to, co miłość robi z człowiekiem) i wspaniałej Birdy, która o dziwo nie irytuje mnie, jak większość wyimaginowanych ukochanych Harrego. Jest prawdziwa, jak na kogoś u boku takiego chłopaka. (Przyłapuję autorki na tym, że na tyle uwielbiają Harrego, że "wchodzą w skórę" swojej głównej bohaterki i jak najszybciej chcą go przelecieć *śmiech*). I znów, podsumowując, wielkie, wielkie dzięki za tego bloga! Jesteście wspaniałe (:
OdpowiedzUsuńZdecydowanie to najlepszy komentarz jaki przeczytałam. Bardzo mnie cieszy, że przypadło ci ono do gustu.
UsuńWybrałyśmy go właśnie w powodu swojej oryginalności. Nie posiada on mnóstwa dialogów jak inne fanfiki, co zdecydowanie większość tłumaczek lubi, bo tłumaczenie staje się szybsze. Wydaję mi się, że te brytyjskie opowiadania są o wiele ciekawsze i o wiele lepiej napisane od tych amerykańskich, tutaj sławny przykład: Dark. Może historia odrobinę oklepana, ale jednak ma w sobie nutkę oryginalności i jednak każdego czytelnika chwyci za serce. I After, który cóż... stał się monotonny.
Jednak te fanfiki napisane prostym językiem są bardziej doceniane niż te z rozbudowaną fabułą i nie opierająca się tylko na seksie.
Świetny rozdział ^^!
OdpowiedzUsuńNiech juz wróci do Harry'ego...
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział ;c
OdpowiedzUsuńPo jakiego ciula oni ją zabrali od Harry'ego? ;x Jest jeszcze gorzej niż wcześniej...
Bardzo fajny rozdział! :)
Czekam na nexta xx
Całuję, @droowseex
to jest najlepsze ff ever :)
OdpowiedzUsuńniech wroci do harrego! <3
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ❤
OdpowiedzUsuńTroche wkurza mnie ta ciągła bezsilność i płacz Birdy ;/
OdpowiedzUsuńszczerze to zachowanie Birdy jest przytłaczające...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to opowiadanie i nie powiem wciągnęła mnie od samego początku.
Nie winie was za to, bo wy tylko to tłumaczycie. Za czo wam dziękuje że poświęcacie swój czas na to.
Bo to opowiadanie jest oryginalne, ciekawie napisane, a wasze tłumaczenie nie ma nic do zarzutu.
Denerwuje mnie tylko fakt, że autorka robi z głównej bohaterki taką sirotę brzydko mówiąc.
No nic więc jeszcze raz dziękuje za tłumaczenie :*
Mam dokładnie takie samo zdanie :)
Usuńomg kocham ich!
OdpowiedzUsuńniech juz bedzie z Harrym :) <3
Słodziaki :D
OdpowiedzUsuńnajlepsze na swiecie. to jest po prostu mjnhbvfty
OdpowiedzUsuńO rany! :O kocham to ♥ Biedna Bridy ciekawe czy coś przyniesie im ten odstęp czasowy od siebie? Czy Harry wytrzyma te ledwe DWA dni, które dla nich będą zabijające /zapewne, strzelam w ciemno :D/ co dalej?! :O
OdpowiedzUsuńCoo dalej? :o niech ona już do niego wróci!
OdpowiedzUsuńPs. To zdecydowanie jedno z lepszych ff jakie czytałam i jestem wam wdzięczna za tłumaczenie ❤
Dziękuję za tłumaczenie ♡
OdpowiedzUsuńSłodko :)
kocham cie i to
OdpowiedzUsuńChce juz kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKochane ff
Dzieki za tłumaczenie:*
Ciekawa jestem co będzie dalej :-o
OdpowiedzUsuńUwielbiam :*
Kiedy next? :'(
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam, ale najpewniej w niedzielę, nie wcześniej, może później.
UsuńDobrze poczekamy ile trzeba ;*
Usuń<3<3<3
UsuńBirdy i Harry są tacy słodcy. *_* ♥♡
OdpowiedzUsuńBirdy i Harry są tacy słodcy. *_* ♥♡
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ff. Dziękuje że tłumaczysz/cie. Nie chce żebi Birdy czuła się źle. Mam nadzieje, że już niedługo z jej psychiką będzie wszystko w porządku. Ona z Harrym są tacy słodcy. Chcę żeby byli razem. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńMegaa*.* Dzieki za tłumaczenie
OdpowiedzUsuń