(klik)
(klik)
- Proszę, nie możecie
tego zrobić! - desperacko wykrzyknęłam - Wiem, że myślicie, że jestem jakąś
nastolatką z urojeniami, - może jestem, - ale na pewno nie mam urojeń, co do
miłości Harry'ego.
Czułam, że każda para
oczu w tym pomieszczeniu mnie przeszywa, sądząc, że nie mam żadnych faktów,
którymi mogłabym się poprzeć, tak samo jak oni nie mieli nic, by osądzać Harry’ego.
Wiedziałam, że czas mojej przemowy był ograniczony i ktoś mógłby przerwać moją
krótką linię obrony, więc w ramach możliwości mówiłam zwięźle i szybko, nie
myśląc nawet o słowach, jakie opuszczały moje drżące usta. Chciałam, by
zrozumieli. Potrzebowałam tego.
- Nie możecie ukarać
go za to, że mnie kocha. Nie możecie ukarać go za to, że dał mi coś, czego
byłam pozbawiona przez całe życie. On sprawił, że jestem szczęśliwa - proszę,
o-on mnie uszczęśliwia. - Zaczęłam płakać, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Nie możecie go zabrać, ponieważ go kocham.
Spojrzałam na
sędziego, na ławę przysięgłych, a potem na prawników, ale moje oczy szybko
odnalazły właściciela hipnotyzujących szmaragdów i tak jak w filmie moje usta
rozchyliły się, by wyjawić prawdziwą rewelację.
Wyglądało to jak film,
w którym wszyscy milczą jak zacięci, a na środku stoi zakochana para, która
widzi tylko siebie. Nasze oczy skrzyżowały się, mimo dzielącej nas odległości.
Moje serce biło, waliło jak parowóz, oddech uwiązł w gardle, a wszystkie myśli
wyleciały z głowy.
Kochałam go.
Naprawdę go kochałam.
- Kocham cię -
powtórzyłam.
Mogłabym powiedzieć,
że nie powinnam go kochać przez to, co mi zrobił, przez jego irracjonalne
działania, które ostatecznie nas zbliżyły. Ale nie miałam zamiaru tego mówić,
dlatego że jest moim prześladowcą nie oznacza, że jest to nie w porządku żywić
do niego tak silnych, niepokornych i niesamowicie pięknych uczuć. Zabrał mnie z
życia, w którym znałam tylko nędzę, brak szczęścia, co pozostawiało po sobie
tylko pustą dziurę - a on uwolnił mnie od tego i wypełnij pustkę swoją
miłością, troską, dołeczkami i oczami jasnymi jak szmaragdy.
Kochałam go i nie
mogłam sobie odmówić wyznania prawdy.
Kochałam Harry'ego i
nie pozwoliłabym, by został ode mnie zabrany.
-... Panienko, jeśli
nie opuścisz sali sądowej, zostaniesz siłą z niej usunięta i aresztowana za
niesłuszną prawność.
- Nie, bo mnie nie
słuchacie! - wykrzyczałam, zdzierając sobie głos, przerywając żałosną rozpaczą
- On mnie nie porwał! Ona kłamie! Naprawdę myślicie, że tyle razy by mnie
wypuścił? Chciałam uciec i uciekłam - poszłam z nim z własnej woli! Wy mnie nie
słuchacie!
W odpowiedzi uzyskałam
jedynie ciszę. Łzy spływały mi po policzkach w niekontrolowanych strumykach po
wzburzonej i zaczerwienionej skórze. Czułam, jakbym tonęła, a jedyną rzeczą,
która utrzymywała mnie na powierzchni był Harry, ale on za moment miał być
zabrany, a ja nie miałam na tyle siły i energii, by wypłynąć sama. Nie chciałam
pływać samotnie. Nie chciałabym walczyć, by to się toczyło, by jego ramiona
mnie opuściły, w sposób, jakby został porwany.
Nikt na siłę nie
uniósłby mnie, bym utrzymała się na powierzchni. Nie miałam na to siły. Moje
kończyny przestałyby walczyć i nie mogłabym dłużej zaczerpnąć oddechu. Nie
potrafiłabym. Nie mogę zrobić
tego bez niego, powtarzałam w
myślach, proszę, nie każcie mi
robić tego bez Harry'ego.
- O-on zabrał mnie na
pogrzeb dziadka, to on przekonał moja mamę, by mnie na niego puściła! -
Odwróciłam się w kierunki kobiety, zdegustowana sobą, że musiałam ją tak
nazwać, gdyż wyraźnie nie była dla mnie żadną matką - Powiedz im! - załkałam -
Dlaczego kłamiesz? Czemu to robisz?
Oboje kłamałyśmy, ale
z kompletnie innych powodów.
Byłam pewna, że ona
robiła to z powodu nienawiści i niechęci - tych wszystkich złych rzeczy.
- Mam prawo, by
opowiedzieć tę historię z mojego punktu widzenia! Musicie mnie wysłuchać!
Musicie mi uwierzyć, że on nie zrobił nic złego - nic nie zrobił!
Kłamałam, bo go
kochałam - kochałam go i nie obchodziło mnie, że słowa, które wychodziły z
moich ust, nie był prawdą - musiałam być pewna, że jest z nim dobrze.
Potrzebowałam go. I jeśli to oznaczało, że muszę kłamać, to miałam to gdzieś.
Harry mnie nie porwał;
niezupełnie. On mnie ocalił. Uratował mnie od życia pełnego żalu i goryczy,
życia obarczonego nieszczęściem. A może mam urojenia, może jestem chora
psychicznie, może byłam szalona i było ze mną coś nie tak, - ale nie
przejmowałam się tym. Przejmowałam się sobą i Harrym oraz naszym szczęściem.
- On nie zabrał mojego
życia, - dał mi lepsze.
Moja głowa gwałtownie
padła na moją matkę, która przeszywającym wzrokiem przenikała moje zaufanie.
Ale nie wycofałam się do swojego starego życia, nigdy nie stanęłam we własnej
obronie, - jeśli nie zrobiłam tego wtedy, muszę zrobić to tutaj i teraz.
- Ona... ona jako
jedyna mnie krzywdziła! Powiedz im, powiedz im, jak wiele razy biłaś mnie w
twarz za źle odrobioną pracę domową albo, gdy karałaś mnie za nie zrobienie
obiadu. Opowiedz im o drugim dniu, kiedy mnie uderzyłaś, bo nie powiedziałam
ci...
- Ona nie czuje się
dobrze! - krzyknęła - Nie powinna tutaj być!
Objęto moją talię w mocnym
ścisku i uniesiono moje ciało nad ziemią. Krzyknęłam na ten nieoczekiwany
wyczyn, bijąc i kopiąc, jak domniemam policjanta lub strażnika, który próbował
mnie wyprowadzić. Chcieli mnie usunąć stamtąd, by mogli łatwo skazać Harry'ego
za popełnienie przestępstwa, jak absurdalnie kochać kogoś, kogo nie powinieneś.
Zazwyczaj nie miałam
tyle siły, aby uciec z jego uścisku, ale byłam zrozpaczona i nie obchodziło
mnie, że wyglądam jak nastolatka z urojeniami - nie obchodziło mnie nic, jeśli
Harry'ego nie byłoby przy mnie.
I wtedy to stało się
ponownie.
Czułam, jak moje płuca
upadają, bolące gardło i mocno walące serce, tylko, że to było o wiele gorsze,
niż doświadczyłam po pierwszym dniu mojego więzienia, znacznie gorsze, niż
wtedy, gdy wydały się moje rany na nadgarstkach, znacznie gorsze, niż gdy mój
dziadek umarł. Czułam, jakby moje organy paliły się, wżerając się we mnie, a
płuca rozpaczliwie łopotały, jak ryba wyjęta z wody.
Jak kłoda upadłam na
podłogę, moje nogi znów znalazły się na podłodze, a jego uścisk całkowicie
znikł. Nie udało mi się usłyszeć westchnień pełnych przerażenia ludzi, którzy
wstawali ze swoich miejsc, by lepiej przyjrzeć się, jak rozpadam się na ich
oczach, dlatego że wciąż słyszałam dudnienie mojego serca i nie mogłam myśleć o
niczym innym, niż o zabraniu ode mnie Harry'ego.
Nie powtarzałam sobie,
by oddychać, nie karciłam też płuc czy umysłu, bo moje myśli były
niepowstrzymane.
Policjant uklęknął obok
mnie z poczuciem winy, jakby naprawdę wierzył, że to z jego powodu.
Rozmowy i okrzyki
zdziwienia oraz przerażenia wzrosły, dawno zapominając o spokoju, gdy nowa
scena rozwijała się w ekscytującym tempie.
- Ona ma atak paniki!
- Nie martw się, po prostu
spróbuj się uspokoić.
- Proszę, uspokój się!
- Jesteś jej matką! Co
mamy zrobić?
Niezręcznie
przykucnęła przy mnie z wyrazem twarzy, który trudno było mi odczytać.
- W porządku, Birdy,
on już cię nie skrzywdzi, Zamkną go i zniknie z twojego życia, nie musisz się
już niczego bać. - Jej słowa splatały się z fałszywym pocieszającym, matczynym
tonem, ale znałam ją na tyle dobrze, by rozpoznać przestrogę w jej lodowatych,
niebieskich oczach. Usłyszałam ukrytą falę gniewu, która zachwiała jej tonem i
panikę, ale nie o moje dobro, tylko o jej zwycięstwo.
Czułam wzrastający
gniew, który mieszał się ze smutkiem i paniką, i wpływał do mojego krwiobiegu.
Zaczynałam płakać coraz mocniej, co oznaczało większe trudności z oddychaniem
na myśl o Harrym w więziennej celi i mojej matki, która zrobiłaby wszystko, bym
nie mogła się z nim zobaczyć. Myślałam, jak będzie zadowolona z siebie, gdy z
ust sędziego wyjdą słowa: "winny".
- To jej nie uspokaja!
- mówił.
- Harry - wykrztusiłam
na wdechu - tylko H-Harry mnie uspokoi.
Myślałam, że moje
słowa zaginęły wśród sądowym gmachu, ale moje zaskoczenie było jeszcze większe,
gdy ten sam policjant zaczął krzyczeć - jego słowa były głośne i wyraźnie:
- TYLKO HARRY JĄ
USPOKOI!
- To prawda, Wysoki
Sądzie! - Rozpoznałam głos Louisa i zastanawiałam się, dlaczego sędzia go
wcześniej nie przesłuchał, przecież on o wszystkim wiedział. Sam sędzia nie
wiedział co powinien zrobić. To musiał być pierwszy raz, gdy osoba porwana
wpada na salę, przerywa rozprawę, by wyznać swoją miłość do porywacza, by
chwile potem dostać ataku paniki.
Trudno mi było po tym
cokolwiek usłyszeć. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam myśleć. I ledwo mogłam
cokolwiek zobaczyć przez mój rozmazany wzrok. Dusiłam się pod myślą, że Harry
może zostać pozbawiony wolności.
- Sprzeciw! -
zadzwonił głos mojej matki - SPRZECIW, WYSOKI SĄDZIE!
- Oddalony. Pani
klientka, - która także jest pani córką, - teraz walczy o oddech, a pani nie
udało jej się uspokoić. Myślę, że mogę nagiąć zasady i zrobić wyjątek ten jeden
jedyny raz.
Westchnęła oburzona i
zdenerwowana, a przekazała to tylko jednym dźwiękiem, który opuścił jej usta.
Czułam jakby w ciągu
kilku minut płakania, łkania i patrzenia w podłogę ze załzawionymi oczami,
gdzieś pośrodku mojej paniki usłyszałam znajomy, chrypliwy głos.
- Birdy.
Przez brak tlenu
widziałam jak za mgłą. Ale mogłam dostrzec, jak przede mną zamigotało coś
brązowego i nawet przez załzawione oczy rozpoznałabym tą znajomą, kasztanową
burzę loków. Tak niesforne i dzikie zostały zaczesane do tyłu, choć przez
ułamek sekundy omiotły jego czoło.
Harry uklęknął przede
mną, skutymi dłońmi dotknął moje drżące, by dodać mi otuchy, zanim przeniósł je
do moich policzków, by zetrzeć z nich słone łzy.
Nasze spojrzenia się
skrzyżowały. Szukałam otuchy, bezpieczeństwa i komfortu kłębiącego się w jego
zielonych oczach, co się połączyło i stworzyło dwa niesamowite kręgi i gęsią
skórę spowodowaną jego dotykiem. On potrafił sprawić, że w ciągu sekundy
poczułam się lepiej.
- Posłuchaj mnie,
Birdy, musisz się uspokoić i zaczerpnąć oddechu, w porządku, kochanie? Zapomnij
o wszystkim, to nie ma znaczenia - nic nie ma znaczenia - żaden sąd - żadna
mama - nic. Tylko weź oddech. Głęboki oddech, mały ptaszku, dla mnie - błagał,
a ja słuchałam, cień uśmiechu błysnął na moich wargach na to, jak mnie nazwał.
Zrobiłam, jak mi
kazał, skoncentrowałam się na wzięciu długiego, głębokiego oddechu, czego
pilnie potrzebowały płuca. Zrobiłam to dla niego, choć to miało znaczenie -
wszystko inne co wymienił, nie. Starałam się robić, co w mojej mocy, by uspokoić
panikę, która kaziła mój krwiobieg, rozpaczliwie próbowałam uspokoić moje
drżące ciało i niepokój, który mną ogarnął.
Może wszyscy
uświadomiliby sobie, iż Harry jako jedyny sprawiał, że czułam się bezpiecznie.
Może doszliby do
wniosku, że nie jest zagrożeniem - nigdy nie był - on był tym, który dawał mi
poczucie bezpieczeństwa, komfortu i pewności. To nie dzięki mojej matce i nie
dzięki policji, ale dzięki kędzierzawemu porywaczowi czułam się bezpiecznie.
Wciąż szukałam
własnego oddechu, a kilka łez spływało po moich policzkach, przenikając przez
jego duże palce.
- Oni zamierzają
zabrać cię ode mnie - wyszeptałam - Nie chcę tego.
Jego wzrok był smutny.
Nie byłam w stanie powstrzymać łez, które zbierały się w kącikach oczu, niemal
je wypełniając, gotowe, by wypłynąć w dół po policzkach i ukazać jego
wrażliwość. Mój płacz był coraz mocniejszy, poczułam ulgę i wielką radość, gdy
jego ramiona owinęły się wokół mojej talii, opierając związane nadgarstki na
plecach, a ja moczyłam jego odzież swoimi łzami.
- Wszystko będzie
dobrze - powiedział.
Ale nie było.
Harry zostanie
zabrany, a ja będę sama, tęskniąc za jego czekoladowymi lokami, za zachrypłym,
pocieszającym głosem i ramionami, którymi niegdyś gardziłam, lecz teraz nie
chciałam, by mnie opuściły, za sercem, które tak okrutnie zostało zaniedbane.
Chciałam płakać i
krzyczeć tak głośno, jak tylko potrafiłam, tak głośno, jak tylko mój głos by mi
pozwolił. Chciałam wykrzyczeć, że to nie fair. Chciałam chwycić jego dłoń i
uciec. Chciałam przekląć i rozpocząć walkę z moją matką, która zawzięcie
starała się doprowadzić do zamknięcia Harry'ego w więzieniu.
Chciałam paść na
kolana i błagać przysięgłych, by tego nie robili. Chciałam udowodnić wszystkim,
że wątpiono w Harry'ego i tak naprawdę kocham go wszystkim, co posiadałam w
sobie, wszystkim, co mam i wszystkim, co będę mieć. Chciałam pokazać, że moje
serce należało do niego i tylko do niego. Chciałam pokazać, że on mnie nie
skrzywdził. On rozebrał moją duszę i kochał się z osobą, jaką byłam. Pieścił
moje myśli i uczucia, zakochał się w nich, jak również w ciele.
Ale nie zrobiłam tego.
Po prostu płakałam
coraz mocniej, a jedyna odpowiedź udzielona z mojej strony, to chwycenie za
koszulkę Harry'ego, mocno ją ściskając -
nigdy nie pozwolić jej odejść, nigdy nie pozwolić odejść jemu.
Ale życie było
okrutne.
Życie było okrutne, a
ja nie odgrywałam głównej roli w filmie, ani nie byłam bohaterką książki ze
szczęśliwym zakończeniem. To było prawdziwe życie i to wystarczyło, by spalić
we mnie resztki pozostałej nadziei. Strażnicy, którzy eskortowali Harry'ego,
poklepali jego ramię, a on uniósł je, by móc uwolnić mnie z uścisku.
Kilka samotnych łez
spływało po jego policzku, ale uśmiechnął się lekko i wstał, gdy moja dłoń
wciąż ściskała jego podkoszulek, trzymając się nadziei, że wszystko będzie w
porządku - tak, jak powiedział.
- Chodź, dzieciaku.
Poczułam delikatny
dotyk na ramieniu, nawet się nie odwróciłam, by zdać sobie sprawę, że to ten
sam policjant, co wcześniej, zorientowałam się również, że zazwyczaj takie
rzeczy mówi ojciec do swoich dzieci - ale mojego taty tutaj nie było.
Mój wzrok nie
opuszczał Harry'ego, dopóki nie spojrzałam na swoją dłoń, znajdując swoją
pięść, której uścisk stawał się coraz słabszy, aż całkowicie nie puściła, a
ramię bezwładnie opadło do mojego boku. Jego ramię zostało mocno szarpnięte, co
odzwierciedliło ból w moim sercu, ale zanim go zabrali, pochylił głowę, jego
loki zaczęły mnie łaskotać, a wargi muskać moje ucho.
- Zawsze będziesz moim
małym ptaszkiem. - Zostawił delikatny pocałunek na moim policzku, odsunął się,
a ja uśmiechnęłam się przez drżące wargi i potok łez.
Czułam kontrast
pomiędzy uśmiechem, a słonymi łzami.
- A ty zawsze będziesz
mój. - obiecałam.
I po tym został
pociągnięty do tyłu, a ja patrzyłam, jak powracał do swojej poprzedniej
pozycji. Odwrócił głowę, gdy szedł, jednak nasze oczy nie przerwały kontaktu.
Zamrugałam, umożliwiając łzom opuszczenia oczu, by swobodnie mogły popłynąć
wzdłuż policzków.
Uwaga Harry'ego była
skupiona tylko i wyłącznie na mnie, ale ja nie mogłam już dłużej tego znieść.
Załkałam i wyrwałam się z uścisku, by ruszyć w jego stronę, nie myśląc nawet o
tego konsekwencjach. W samą porę odwrócił się, bym swobodnie mogła owinąć
ramiona w jego pasie i położyć głowę na klatce piersiowej.
Ból w sercu nasilał
się i powoli stawał się nie do zniesienia, tak surowy i gorzki.
- Nie możesz -
zapłakałam - Nie, nie, oni nie mogą ci tego zrobić - nie mogą nam tego zrobić.
Dlaczego nie słuchają? Oni nie słuchają!
Ktoś chwycił moją
talię, próbując nas rozdzielić, ale ja nie chciałam tego i po prostu mocniej
ścisnęłam Harry'ego. Nie dawałam za wygraną, uparcie kręciłam się, by pozostać
przy moim kędzierzawym porywaczu. Czułam piekący ból w sercu, a dziura stawała
się coraz większa, gdy spadła na mnie okrutna rzeczywistość.
Harry zaczynał mnie
pocieszać. Jego dotyk zarówno bolał jak i dawał ulgę. Duża dłoń głaskała moje
włosy, a druga ramiona. Uspokajał mnie, ograniczając moje krzyki do delikatnego
płaczu.
- Cśś... - wyszeptał -
jest dobrze, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Wymusił mały, smutny,
ale porażająco piękny uśmiech.
- Nie jesteś pękniętą
szklanką, pamiętasz? Nie jesteś zniszczona ani spieprzona. Jesteś szansą na
zmianę i smak możliwości. Twoja dusza tęskni za wolnością, której nigdy nie
miałaś okazji doświadczyć, czekałaś na ten dzień, w którym dostaniesz prawo do
startu, by móc odlecieć.
Przypomniałam sobie,
gdy ostatnim razem użył tych słów, w momencie, kiedy przeszliśmy na rozejm, a
ja oddawałam mu się kawałek po kawałku.
Łzy spływały po moich
policzkach. Siorbnęłam.
- Dzisiaj jest ten
dzień, masz prawo do startu, możesz odlecieć. - powiedział delikatnie.
Ale ja byłam małym
ptaszkiem, zbyt słabym, by odlecieć.
- Nie mogę być wolna
bez ciebie - stwierdziłam ze łzami w oczach - nie mogę odlecieć, gdy ciebie nie
będzie obok.
Cała sala milczała,
uważnie słuchając moich krzyków. Nikt nie wiedział, co powiedzieć.
Zielone oczy Harry'ego
były lekko zaczerwienione od łez, a ja zastanawiałam się czy żałowałby tego, że
pozwolił mi odejść. Czy on nadal wierzył, że to dobra decyzja? Nawet po byciu
świadkiem mojej rozpaczy, po głębokim wyznaniu miłości, wciąż uważał, że
puszczenie mnie wolno jest dobrym pomysłem? Czy poczuł choć żal, wyrzuty
sumienia, że pozwolił swojemu małemu ptaszkowi odlecieć, gdy wszystko czego on
chciał, to wrócić do klatki stworzonej z jego ramion?
- Pozwól mi odejść -
zażądał w delikatny sposób.
Pokręciłam głową.
- Nie, nie, nie -
bezradnie wymamrotałam, moje ciało skażone było udręką i zamieszaniem, skrajnym
bólem, smutkiem i jawnym żalem, który nawet nie mógł przekazać mojego
zdezorientowania i zaprzeczenia uczuciom, drących mnie od środka.
Moja bezradność i
rozpacz była optymalna, nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak, jak w
tamtym momencie. To bolało, zdumiewało i oszołamiało. To zbyt wiele, jak dla
mojego delikatnego serca, to był zbyt duży ciężar dla utrzymania.
Ponownie starł swoje
łzy.
Krople delikatnie
snuły przez jego policzki po brodę, by potem opaść na ziemie, a mnie torturować
bólem.
- Proszę - ostatecznie
wyszeptał.
W końcu z ostatnim
szlochem puściłam mojego kędzierzawego porywacza, uwalniając go do swego losu.
Harry zajął swoje
poprzednie miejsce, a mnie wyprowadzono z sali. Nasze oczy nawet na chwilę nie
przerwały kontaktu, gdy ja wlokłam się najwolniej jak mogłam, a on stanął przed
wszystkimi ciekawskimi. Miał, jak zwykle, potargane i lekko nieokiełznane
loki, a oczy niczym szmaragdy świecące pod światłem. Modliłam się w duchu, by
to nie był ostatni raz, gdy widzę swojego kędzierzawego porywacza.
A gdy dotarłam do
wyjścia, odwróciłam się, by natychmiast znaleźć wzrok Harry'ego, bezgłośnie
wypowiedziałam: "Kocham cię", a jego załzawione oczy i delikatny
uśmiech pokazały, że czuł to samo.
Kiedy wyszłam z
pomieszczenia, ruszyłam do biegu, zdając sobie sprawę, że goniły mnie kroki,
gdy zbiegłam po schodach budynku. Zignorowałam wszystkie ciekawskie spojrzenia
i nie przejmowałam się wszystkimi spojrzeniami, które z góry osądzały moje
zachowanie, po prostu biegłam. Usiadłam na schodku, chowając głowę w kolanach i
zaczęłam płakać, tak beznadziejnie, a mój szloch brzmiał tak nieznajomo, nawet
dla własnych uszu.
- Nie sądzę, że to
ostatni raz, kiedy go widzisz.
Spojrzałam w górę, by
znaleźć policjanta, na którego twarzy widniała maska współczucia, nieznajoma
troska rozlewała się w jego oczach. W najprostszy sposób skinął głową, a ja
patrzyłam na niego przez załzawione oczy i wtedy zostawił mnie, wchodząc do
środka i znikając za drzwiami budynku.
Tamtego dnia zdałam
sobie z czegoś sprawę.
Miłość jest wszystkim,
może pękać, ale może też więcej. Miłość może trzymać cię w swoich sidłach, jak
zakładnika, ale może również cię wyzwolić. Może sprawić, że będziesz tonąć, ale
może również nauczyć cię pływać. Miłość jest tajemnicza, błyskotliwa i jest
także piękną zagadką, której nie potrafimy rozwiązać. Tak bardzo to boli, ale
jest warte, właśnie z tego zdałam sobie sprawę ze smutnym uśmiechem i
wstrząsającym szlochem.
Byłam całkowicie i
nieodwołalnie zakochana w moim kędzierzawym porywaczu, chłopcu, który zabrał
mnie z ulicy i uratował w każdy możliwy sposób.
Złamanie serca było
bolesne i wstrząsające, to zabawa nim w każdy możliwy sposób. Ściska, szarpie,
rozbija i roztrzaskuje na drobne kawałki to, co kiedyś było wypełnione
miłością. To niszczy. Ale wciąż pozostają wspomnienia, łzy, które rozrywają cię
od środka i od zewnątrz, ale warto znosić trud czasów poprzedzających ból
serca.
Lepiej kochać i
stracić, niż nie zakochać się wcale. Niektórzy nie mają szczęścia, by jej
doświadczyć, niektórzy jej nie doceniają.
Nie wiedziałam ile
minęło czasu, gdy siedziałam tak, pogrążona we własnym płaczu, ze zmiażdżoną
nadzieją, będącą z dala ode mnie, jednak spływały jej pozostałości, tworząc
między nami coraz większą odległość, co sprawiało jeszcze większy ból.
Nie byłam w stanie
podnieść głowy ze swoich kolan, ale czułam na sobie przenikliwe spojrzenia
przechodniów, niewielu z nich pytało, czy wszystko w porządku, aż do momentu,
gdy ktoś usiadł obok mnie. Nie chciałam podnosić głowy, bo wtedy musiałabym
zmierzyć się z okrutną rzeczywistością. Musiałabym wstać i iść do
"domu", a myśli o Harrym zaprzątałaby moją głowę. Moje serce
cierpiało, gdy wylatywało ze mnie cała chęć do życia.
Nie chciałam się
zmierzyć z resztą dnia, ani tygodnia czy miesiąca, nie myśląc już o roku - w
tamtym momencie nie chciałam zmierzyć się z resztą swojego życia. Czasem ludzie
nie przyjmują do wiadomości, jak bolesne jest złamane serce - tylko dlatego, że
nie widać rany, nie znaczy, że ona nie boli. Emocjonalne cierpienie jest trudne
do wyjaśnienia, ale o wiele bardziej potężne niż rany i siniaki.
Nie można umieścić
swojego serca w bandażu. Nie można znaleźć leku na wewnętrzny ból. Nie ma na to
lekarstwa.
Moja klatka piersiowa
bolała od płaczu, a ciało żałośnie drżało.
- Świat jest smutny,
ale ty piękna.
Oddech uwiązł mi w
gardle, zdołałam jedynie wypuścić urwany jęk, gdy uniosłam głowę. Przypomniałam
sobie, że ktoś użył dokładnie tych samych słów, przy pierwszym spotkaniu z moim
kędzierzawym porywaczem. Moje oczy spotkały parę szmaragdów, moje serce trafiło
w sam środek klatki. Załkałam, gdy wstałam na nogi i rzuciłam się na jego
umięśnioną posturę.
Moje ramiona owinęły
się wokół jego pasa.
- Jesteś -
wymamrotałam niedowierzająco. Szok i ogromna radość malowały się na mojej
postawie, stojąc podziwiałam Harry'ego w pełnej okazałości.
Nie potrafiłam
zapytać, jak mu się to udało, w mojej głowie pojawiło się jedynie zdumienie,
niezdolne do spójnego myślenia. Wszystko, co wiedziałam, to że mój kędzierzawy
porywacz stał przede mną. Płakałam z ulgi i szczęścia. Ogarnęło mnie poczucie
bezpieczeństwa, gdy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii.
- Zasłużyliśmy na
szczęśliwe zakończenie, mały ptaszku - wymruczał do moich włosów.
Pokiwałam głową nie
przestając płakać, kurczowo się go trzymałam, tak, jakbym poluźniła uścisk, a
on miałby zniknąć z moich oczu - więc tuliłam go mocno i długo. Moje ciało
zostało podniesione nad ziemią. Obywał się ze mną tak delikatnie, jakbym była
porcelanową figurką. Ucałował czubek mojej głowy. Prawda ponownie została
całkowicie wyjawiona.
- Kocham cię.
Nie miałam zamiaru iść
gdziekolwiek bez niego.
- Też cię kocham.
Byłam jego małym
ptaszkiem, zamkniętym w jego ramionach.
_____________________________________________
I właśnie to jest koniec Little Bird.
Dość długo zajęło mi to przetłumaczenie, ale teraz mam dużooo wolnego, więc rozdziały drugiej części będą pojawiać się częściej - przynajmniej mam taką nadzieję :)
Już za tydzień pojawi się jej wstęp.
Mam nadzieję, że "Learning to Fly" spodoba wam się równie dobrze, co "Little Bird".
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
Jakie to piękne!
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach...
Cudo!
Ze szczęścia aż się popłakałam .
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać 2 części :)
Jezu tak się cieszę że już są razem pomimo tego wszystkiego co musieli przejść 😊
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wszystko już będzie dobrze
I ze Hazz i Birdy będą szczęśliwi
Już nie mogę się doczekać następnej części 😍
Kocham Cię za to że to tłumaczysz
Jeju, płacze. Cudowny rozdział, smutny i radosny zarazem. Tyle emocji. Cieszę się, że Birdy i Harry w końcu są razem, szczęśliwi:')
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać sie kolejnej części! :')
Cudowny *-*
OdpowiedzUsuńDruga część będzie publikowana tutaj czy na innym blogu? ;o
OdpowiedzUsuńtutaj, jest tylko 11 rozdziałów 2 części, nie opłaca się zakładać do tego nowego bloga
UsuńOkej, dzieki :) W takim razie czekam na pierwszy rozdział ;dd
UsuńCudowne !! Płacze płacze płacze płacze płacze !! ;') kocham to !!! Cudowne !! Jest przepiękny ! Wygrali to ! Zwyciężyli ! ♥ ICH MIŁOŚĆ JEST CUDOWNA , MOCNA I PRAWDZIWA !!!! Rycze jak głupia nawet nie widzę klawiatury przez te łzy i zapewne będą jakieś błędy chyba że autokorekta je poprawi .. uwielbiam to i DZIĘKUJĘ ZA TŁUMACZENIE TEGO !!! AUTORKA I TY JESTEŚCIE CUDOWNE ! HARRY I BIRDY SA CUDOWNI !
OdpowiedzUsuń~Rybka
Gdy to czytałam moje serce pękało na milion kawałków. Nie brakowało też łez. Kiedy padły słowa"Świat jest smutny ale ty piękna" pomyślałam"Niee. Teraz jakiś pojeb się do niej dowali i będzie chciał z nią być w przyszłości" a tu się okazuje że to Harry. Kamień spadł mi z serca. Dziękuję wam z całego serca za tłumaczenie ❤ ~Martyna
OdpowiedzUsuńOkej, prawdopodobnie to złe podejście, bo tłumaczenie tego zapewne zajęło wiele czasu, ale... zwyczajnie nie mam siły żeby to skomentować. Płakałam przez większą część tego rozdziału (zarówno jego pierwszej, jak i drugiej części), a teraz roznosi mnie pozytywna energia. Chwała Wam i autorce!
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na kolejną część i już serdeeecznie dziękuję, że wzięłyście się za jej przetłumaczenie.
Miłej nocy x
(Mniej oficjalnie: hfkhgkkrhgkrtfhkjrhfkjhjhfhgfdhgdr)
UsuńPrzepiękne zakończenie. Oczywiscie sie popłakałam. Perfekcyjnie. Bardzo dziękuje za tłumaczenie. Nie mg sie doczekać Learning to fly ❤️
OdpowiedzUsuńNajpiękniejsze opowiadanie jakie przeczytałam w całym moim życiu. Dziękuję że to tłumaczycie
OdpowiedzUsuńNajlepsze fanfiction jakie kiedykolwiek czytałam! Przepłakałam cały rozdział:) dziękuję za tłumaczenie :))!
OdpowiedzUsuńPrzes cały rozdział łkałam niczym Birdy... Myślałam, że moje serce tego nie wytrzyma. Ale jak padły słowa "Świat jest smutny, ale Ty piękna" to wiedziałam, że to musi być Harry! I wybuchłam płaczem szczęścia :')
OdpowiedzUsuńTak bardzo nie mogę się doczekać 2 części *,* Little bird było niesamowite, a co dopiero Learning to fly <3
Dziękuję za tłumaczenie i dostarczenie tylu emocji :) xx
@droowseex
Dziękuję Bogu,że natrafiła na to FF. Dziękuję za wspaniałe tłumaczenie i widoczny wysiłek. Po prostu....od kilku rozdziałów cały czas nad tym płaczę i teraz płaczę z niezmiennego szczęścia,po prostu pisnęłam z radości,gdy okazało się,że to Harry i....jestem taka szczęśliwa i zmartwiona moim uzależnieniem od tego !♥ Zakładałam,że skoro jest 2 część to ta musi się skończyć źle i bałam się tego.....a tu proszę! Z pewnymi obawami oczekuję learning to fly....ale i z nadzieją ♥
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam. Xx
OdpowiedzUsuńRyczę! Cudowny! *-*
OdpowiedzUsuńPłaczę ;( Rozdział taki cudowny, aż serce mi stanęło gdy czytałam. Takie piękne zakończenie ❤
OdpowiedzUsuńPłaczę ;( Rozdział taki cudowny, aż serce mi stanęło gdy czytałam. Takie piękne zakończenie ❤
OdpowiedzUsuńjak ja płaczę i nie mogę przestać <3 ;( Ja już chcę nową część i nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńTo było piękne :'( ♥ Po prostu się popłakałam .. :( Już nie mogę się doczekać następnej części ! <3
OdpowiedzUsuńpo prostu piękny rozdział, brak słów
OdpowiedzUsuńxx
Chyba jeszcze nigdy tak nie płakałam czytając to opowiadanie xxx. Ich miłość jest taka piękna. Dałabym wszystko żeby taką przeżyć xd.
OdpowiedzUsuńGenialne! Piękne słowa (:
OdpowiedzUsuńDobra robota dziewczyny!
Czekam na następną część 😆 😆 😆
Czytałam to już tyle razy....i za każdym razem płacze tak samo. To opowiadanie samo w sobie jest piękne �� dziękuję za tłumaczenie ��
OdpowiedzUsuń