Son

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 44 - Koniec cz. 2

Muzyka:
(klik)
(klik)

- Proszę, nie możecie tego zrobić! - desperacko wykrzyknęłam - Wiem, że myślicie, że jestem jakąś nastolatką z urojeniami, - może jestem, - ale na pewno nie mam urojeń, co do miłości Harry'ego.
Czułam, że każda para oczu w tym pomieszczeniu mnie przeszywa, sądząc, że nie mam żadnych faktów, którymi mogłabym się poprzeć, tak samo jak oni nie mieli nic, by osądzać Harry’ego. Wiedziałam, że czas mojej przemowy był ograniczony i ktoś mógłby przerwać moją krótką linię obrony, więc w ramach możliwości mówiłam zwięźle i szybko, nie myśląc nawet o słowach, jakie opuszczały moje drżące usta. Chciałam, by zrozumieli. Potrzebowałam tego.
- Nie możecie ukarać go za to, że mnie kocha. Nie możecie ukarać go za to, że dał mi coś, czego byłam pozbawiona przez całe życie. On sprawił, że jestem szczęśliwa - proszę, o-on mnie uszczęśliwia. - Zaczęłam płakać, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. - Nie możecie go zabrać, ponieważ go kocham.
Spojrzałam na sędziego, na ławę przysięgłych, a potem na prawników, ale moje oczy szybko odnalazły właściciela hipnotyzujących szmaragdów i tak jak w filmie moje usta rozchyliły się, by wyjawić prawdziwą rewelację.
Wyglądało to jak film, w którym wszyscy milczą jak zacięci, a na środku stoi zakochana para, która widzi tylko siebie. Nasze oczy skrzyżowały się, mimo dzielącej nas odległości. Moje serce biło, waliło jak parowóz, oddech uwiązł w gardle, a wszystkie myśli wyleciały z głowy.
Kochałam go.
Naprawdę go kochałam.
- Kocham cię - powtórzyłam.
Mogłabym powiedzieć, że nie powinnam go kochać przez to, co mi zrobił, przez jego irracjonalne działania, które ostatecznie nas zbliżyły. Ale nie miałam zamiaru tego mówić, dlatego że jest moim prześladowcą nie oznacza, że jest to nie w porządku żywić do niego tak silnych, niepokornych i niesamowicie pięknych uczuć. Zabrał mnie z życia, w którym znałam tylko nędzę, brak szczęścia, co pozostawiało po sobie tylko pustą dziurę - a on uwolnił mnie od tego i wypełnij pustkę swoją miłością, troską, dołeczkami i oczami jasnymi jak szmaragdy.
Kochałam go i nie mogłam sobie odmówić wyznania prawdy.
Kochałam Harry'ego i nie pozwoliłabym, by został ode mnie zabrany.
-... Panienko, jeśli nie opuścisz sali sądowej, zostaniesz siłą z niej usunięta i aresztowana za niesłuszną prawność.
- Nie, bo mnie nie słuchacie! - wykrzyczałam, zdzierając sobie głos, przerywając żałosną rozpaczą - On mnie nie porwał! Ona kłamie! Naprawdę myślicie, że tyle razy by mnie wypuścił? Chciałam uciec i uciekłam - poszłam z nim z własnej woli! Wy mnie nie słuchacie!
W odpowiedzi uzyskałam jedynie ciszę. Łzy spływały mi po policzkach w niekontrolowanych strumykach po wzburzonej i zaczerwienionej skórze. Czułam, jakbym tonęła, a jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie na powierzchni był Harry, ale on za moment miał być zabrany, a ja nie miałam na tyle siły i energii, by wypłynąć sama. Nie chciałam pływać samotnie. Nie chciałabym walczyć, by to się toczyło, by jego ramiona mnie opuściły, w sposób, jakby został porwany.
Nikt na siłę nie uniósłby mnie, bym utrzymała się na powierzchni. Nie miałam na to siły. Moje kończyny przestałyby walczyć i nie mogłabym dłużej zaczerpnąć oddechu. Nie potrafiłabym. Nie mogę zrobić tego bez niego, powtarzałam w myślach, proszę, nie każcie mi robić tego bez Harry'ego.
- O-on zabrał mnie na pogrzeb dziadka, to on przekonał moja mamę, by mnie na niego puściła! - Odwróciłam się w kierunki kobiety, zdegustowana sobą, że musiałam ją tak nazwać, gdyż wyraźnie nie była dla mnie żadną matką - Powiedz im! - załkałam - Dlaczego kłamiesz? Czemu to robisz?
Oboje kłamałyśmy, ale z kompletnie innych powodów.
Byłam pewna, że ona robiła to z powodu nienawiści i niechęci - tych wszystkich złych rzeczy.
- Mam prawo, by opowiedzieć tę historię z mojego punktu widzenia! Musicie mnie wysłuchać! Musicie mi uwierzyć, że on nie zrobił nic złego - nic nie zrobił!
Kłamałam, bo go kochałam - kochałam go i nie obchodziło mnie, że słowa, które wychodziły z moich ust, nie był prawdą - musiałam być pewna, że jest z nim dobrze. Potrzebowałam go. I jeśli to oznaczało, że muszę kłamać, to miałam to gdzieś.
Harry mnie nie porwał; niezupełnie. On mnie ocalił. Uratował mnie od życia pełnego żalu i goryczy, życia obarczonego nieszczęściem. A może mam urojenia, może jestem chora psychicznie, może byłam szalona i było ze mną coś nie tak, - ale nie przejmowałam się tym. Przejmowałam się sobą i Harrym oraz naszym szczęściem.
- On nie zabrał mojego życia, - dał mi lepsze.
Moja głowa gwałtownie padła na moją matkę, która przeszywającym wzrokiem przenikała moje zaufanie. Ale nie wycofałam się do swojego starego życia, nigdy nie stanęłam we własnej obronie, - jeśli nie zrobiłam tego wtedy, muszę zrobić to tutaj i teraz.
- Ona... ona jako jedyna mnie krzywdziła! Powiedz im, powiedz im, jak wiele razy biłaś mnie w twarz za źle odrobioną pracę domową albo, gdy karałaś mnie za nie zrobienie obiadu. Opowiedz im o drugim dniu, kiedy mnie uderzyłaś, bo nie powiedziałam ci...
- Ona nie czuje się dobrze! - krzyknęła - Nie powinna tutaj być!
Objęto moją talię w mocnym ścisku i uniesiono moje ciało nad ziemią. Krzyknęłam na ten nieoczekiwany wyczyn, bijąc i kopiąc, jak domniemam policjanta lub strażnika, który próbował mnie wyprowadzić. Chcieli mnie usunąć stamtąd, by mogli łatwo skazać Harry'ego za popełnienie przestępstwa, jak absurdalnie kochać kogoś, kogo nie powinieneś.
Zazwyczaj nie miałam tyle siły, aby uciec z jego uścisku, ale byłam zrozpaczona i nie obchodziło mnie, że wyglądam jak nastolatka z urojeniami - nie obchodziło mnie nic, jeśli Harry'ego nie byłoby przy mnie.
I wtedy to stało się ponownie.
Czułam, jak moje płuca upadają, bolące gardło i mocno walące serce, tylko, że to było o wiele gorsze, niż doświadczyłam po pierwszym dniu mojego więzienia, znacznie gorsze, niż wtedy, gdy wydały się moje rany na nadgarstkach, znacznie gorsze, niż gdy mój dziadek umarł. Czułam, jakby moje organy paliły się, wżerając się we mnie, a płuca rozpaczliwie łopotały, jak ryba wyjęta z wody.
Jak kłoda upadłam na podłogę, moje nogi znów znalazły się na podłodze, a jego uścisk całkowicie znikł. Nie udało mi się usłyszeć westchnień pełnych przerażenia ludzi, którzy wstawali ze swoich miejsc, by lepiej przyjrzeć się, jak rozpadam się na ich oczach, dlatego że wciąż słyszałam dudnienie mojego serca i nie mogłam myśleć o niczym innym, niż o zabraniu ode mnie Harry'ego.
Nie powtarzałam sobie, by oddychać, nie karciłam też płuc czy umysłu, bo moje myśli były niepowstrzymane.
Policjant uklęknął obok mnie z poczuciem winy, jakby naprawdę wierzył, że to z jego powodu.
Rozmowy i okrzyki zdziwienia oraz przerażenia wzrosły, dawno zapominając o spokoju, gdy nowa scena rozwijała się w ekscytującym tempie.
- Ona ma atak paniki!
- Nie martw się, po prostu spróbuj się uspokoić.
- Proszę, uspokój się!
- Jesteś jej matką! Co mamy zrobić?
Niezręcznie przykucnęła przy mnie z wyrazem twarzy, który trudno było mi odczytać.
- W porządku, Birdy, on już cię nie skrzywdzi, Zamkną go i zniknie z twojego życia, nie musisz się już niczego bać. - Jej słowa splatały się z fałszywym pocieszającym, matczynym tonem, ale znałam ją na tyle dobrze, by rozpoznać przestrogę w jej lodowatych, niebieskich oczach. Usłyszałam ukrytą falę gniewu, która zachwiała jej tonem i panikę, ale nie o moje dobro, tylko o jej zwycięstwo.
Czułam wzrastający gniew, który mieszał się ze smutkiem i paniką, i wpływał do mojego krwiobiegu. Zaczynałam płakać coraz mocniej, co oznaczało większe trudności z oddychaniem na myśl o Harrym w więziennej celi i mojej matki, która zrobiłaby wszystko, bym nie mogła się z nim zobaczyć. Myślałam, jak będzie zadowolona z siebie, gdy z ust sędziego wyjdą słowa: "winny".
- To jej nie uspokaja! - mówił.
- Harry - wykrztusiłam na wdechu - tylko H-Harry mnie uspokoi.
Myślałam, że moje słowa zaginęły wśród sądowym gmachu, ale moje zaskoczenie było jeszcze większe, gdy ten sam policjant zaczął krzyczeć - jego słowa były głośne i wyraźnie:
- TYLKO HARRY JĄ USPOKOI!
- To prawda, Wysoki Sądzie! - Rozpoznałam głos Louisa i zastanawiałam się, dlaczego sędzia go wcześniej nie przesłuchał, przecież on o wszystkim wiedział. Sam sędzia nie wiedział co powinien zrobić. To musiał być pierwszy raz, gdy osoba porwana wpada na salę, przerywa rozprawę, by wyznać swoją miłość do porywacza, by chwile potem dostać ataku paniki.
Trudno mi było po tym cokolwiek usłyszeć. Nie mogłam oddychać. Nie mogłam myśleć. I ledwo mogłam cokolwiek zobaczyć przez mój rozmazany wzrok. Dusiłam się pod myślą, że Harry może zostać pozbawiony wolności.
- Sprzeciw! - zadzwonił głos mojej matki - SPRZECIW, WYSOKI SĄDZIE!
- Oddalony. Pani klientka, - która także jest pani córką, - teraz walczy o oddech, a pani nie udało jej się uspokoić. Myślę, że mogę nagiąć zasady i zrobić wyjątek ten jeden jedyny raz.
Westchnęła oburzona i zdenerwowana, a przekazała to tylko jednym dźwiękiem, który opuścił jej usta.
Czułam jakby w ciągu kilku minut płakania, łkania i patrzenia w podłogę ze załzawionymi oczami, gdzieś pośrodku mojej paniki usłyszałam znajomy, chrypliwy głos.
- Birdy.
Przez brak tlenu widziałam jak za mgłą. Ale mogłam dostrzec, jak przede mną zamigotało coś brązowego i nawet przez załzawione oczy rozpoznałabym tą znajomą, kasztanową burzę loków. Tak niesforne i dzikie zostały zaczesane do tyłu, choć przez ułamek sekundy omiotły jego czoło.
Harry uklęknął przede mną, skutymi dłońmi dotknął moje drżące, by dodać mi otuchy, zanim przeniósł je do moich policzków, by zetrzeć z nich słone łzy.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szukałam otuchy, bezpieczeństwa i komfortu kłębiącego się w jego zielonych oczach, co się połączyło i stworzyło dwa niesamowite kręgi i gęsią skórę spowodowaną jego dotykiem. On potrafił sprawić, że w ciągu sekundy poczułam się lepiej.
- Posłuchaj mnie, Birdy, musisz się uspokoić i zaczerpnąć oddechu, w porządku, kochanie? Zapomnij o wszystkim, to nie ma znaczenia - nic nie ma znaczenia - żaden sąd - żadna mama - nic. Tylko weź oddech. Głęboki oddech, mały ptaszku, dla mnie - błagał, a ja słuchałam, cień uśmiechu błysnął na moich wargach na to, jak mnie nazwał.
Zrobiłam, jak mi kazał, skoncentrowałam się na wzięciu długiego, głębokiego oddechu, czego pilnie potrzebowały płuca. Zrobiłam to dla niego, choć to miało znaczenie - wszystko inne co wymienił, nie. Starałam się robić, co w mojej mocy, by uspokoić panikę, która kaziła mój krwiobieg, rozpaczliwie próbowałam uspokoić moje drżące ciało i niepokój, który mną ogarnął.
Może wszyscy uświadomiliby sobie, iż Harry jako jedyny sprawiał, że czułam się bezpiecznie.
Może doszliby do wniosku, że nie jest zagrożeniem - nigdy nie był - on był tym, który dawał mi poczucie bezpieczeństwa, komfortu i pewności. To nie dzięki mojej matce i nie dzięki policji, ale dzięki kędzierzawemu porywaczowi czułam się bezpiecznie.
Wciąż szukałam własnego oddechu, a kilka łez spływało po moich policzkach, przenikając przez jego duże palce.
- Oni zamierzają zabrać cię ode mnie - wyszeptałam - Nie chcę tego.
Jego wzrok był smutny. Nie byłam w stanie powstrzymać łez, które zbierały się w kącikach oczu, niemal je wypełniając, gotowe, by wypłynąć w dół po policzkach i ukazać jego wrażliwość. Mój płacz był coraz mocniejszy, poczułam ulgę i wielką radość, gdy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii, opierając związane nadgarstki na plecach, a ja moczyłam jego odzież swoimi łzami.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział.
Ale nie było.
Harry zostanie zabrany, a ja będę sama, tęskniąc za jego czekoladowymi lokami, za zachrypłym, pocieszającym głosem i ramionami, którymi niegdyś gardziłam, lecz teraz nie chciałam, by mnie opuściły, za sercem, które tak okrutnie zostało zaniedbane.
Chciałam płakać i krzyczeć tak głośno, jak tylko potrafiłam, tak głośno, jak tylko mój głos by mi pozwolił. Chciałam wykrzyczeć, że to nie fair. Chciałam chwycić jego dłoń i uciec. Chciałam przekląć i rozpocząć walkę z moją matką, która zawzięcie starała się doprowadzić do zamknięcia Harry'ego w więzieniu.
Chciałam paść na kolana i błagać przysięgłych, by tego nie robili. Chciałam udowodnić wszystkim, że wątpiono w Harry'ego i tak naprawdę kocham go wszystkim, co posiadałam w sobie, wszystkim, co mam i wszystkim, co będę mieć. Chciałam pokazać, że moje serce należało do niego i tylko do niego. Chciałam pokazać, że on mnie nie skrzywdził. On rozebrał moją duszę i kochał się z osobą, jaką byłam. Pieścił moje myśli i uczucia, zakochał się w nich, jak również w ciele.
Ale nie zrobiłam tego.
Po prostu płakałam coraz mocniej, a jedyna odpowiedź udzielona z mojej strony, to chwycenie za koszulkę Harry'ego,  mocno ją ściskając - nigdy nie pozwolić jej odejść, nigdy nie pozwolić odejść jemu.
Ale życie było okrutne.
Życie było okrutne, a ja nie odgrywałam głównej roli w filmie, ani nie byłam bohaterką książki ze szczęśliwym zakończeniem. To było prawdziwe życie i to wystarczyło, by spalić we mnie resztki pozostałej nadziei. Strażnicy, którzy eskortowali Harry'ego, poklepali jego ramię, a on uniósł je, by móc uwolnić mnie z uścisku.
Kilka samotnych łez spływało po jego policzku, ale uśmiechnął się lekko i wstał, gdy moja dłoń wciąż ściskała jego podkoszulek, trzymając się nadziei, że wszystko będzie w porządku - tak, jak powiedział.
- Chodź, dzieciaku.
Poczułam delikatny dotyk na ramieniu, nawet się nie odwróciłam, by zdać sobie sprawę, że to ten sam policjant, co wcześniej, zorientowałam się również, że zazwyczaj takie rzeczy mówi ojciec do swoich dzieci - ale mojego taty tutaj nie było.
Mój wzrok nie opuszczał Harry'ego, dopóki nie spojrzałam na swoją dłoń, znajdując swoją pięść, której uścisk stawał się coraz słabszy, aż całkowicie nie puściła, a ramię bezwładnie opadło do mojego boku. Jego ramię zostało mocno szarpnięte, co odzwierciedliło ból w moim sercu, ale zanim go zabrali, pochylił głowę, jego loki zaczęły mnie łaskotać, a wargi muskać moje ucho.
- Zawsze będziesz moim małym ptaszkiem. - Zostawił delikatny pocałunek na moim policzku, odsunął się, a ja uśmiechnęłam się przez drżące wargi i potok łez.
Czułam kontrast pomiędzy uśmiechem, a słonymi łzami.
- A ty zawsze będziesz mój. - obiecałam.
I po tym został pociągnięty do tyłu, a ja patrzyłam, jak powracał do swojej poprzedniej pozycji. Odwrócił głowę, gdy szedł, jednak nasze oczy nie przerwały kontaktu. Zamrugałam, umożliwiając łzom opuszczenia oczu, by swobodnie mogły popłynąć wzdłuż policzków.
Uwaga Harry'ego była skupiona tylko i wyłącznie na mnie, ale ja nie mogłam już dłużej tego znieść. Załkałam i wyrwałam się z uścisku, by ruszyć w jego stronę, nie myśląc nawet o tego konsekwencjach. W samą porę odwrócił się, bym swobodnie mogła owinąć ramiona w jego pasie i położyć głowę na klatce piersiowej.
Ból w sercu nasilał się i powoli stawał się nie do zniesienia, tak surowy i gorzki.
- Nie możesz - zapłakałam - Nie, nie, oni nie mogą ci tego zrobić - nie mogą nam tego zrobić. Dlaczego nie słuchają? Oni nie słuchają!
Ktoś chwycił moją talię, próbując nas rozdzielić, ale ja nie chciałam tego i po prostu mocniej ścisnęłam Harry'ego. Nie dawałam za wygraną, uparcie kręciłam się, by pozostać przy moim kędzierzawym porywaczu. Czułam piekący ból w sercu, a dziura stawała się coraz większa, gdy spadła na mnie okrutna rzeczywistość.
Harry zaczynał mnie pocieszać. Jego dotyk zarówno bolał jak i dawał ulgę. Duża dłoń głaskała moje włosy, a druga ramiona. Uspokajał mnie, ograniczając moje krzyki do delikatnego płaczu.
- Cśś... - wyszeptał - jest dobrze, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
Wymusił mały, smutny, ale porażająco piękny uśmiech.
- Nie jesteś pękniętą szklanką, pamiętasz? Nie jesteś zniszczona ani spieprzona. Jesteś szansą na zmianę i smak możliwości. Twoja dusza tęskni za wolnością, której nigdy nie miałaś okazji doświadczyć, czekałaś na ten dzień, w którym dostaniesz prawo do startu, by móc odlecieć.
Przypomniałam sobie, gdy ostatnim razem użył tych słów, w momencie, kiedy przeszliśmy na rozejm, a ja oddawałam mu się kawałek po kawałku.
Łzy spływały po moich policzkach. Siorbnęłam.
- Dzisiaj jest ten dzień, masz prawo do startu, możesz odlecieć. - powiedział delikatnie.
Ale ja byłam małym ptaszkiem, zbyt słabym, by odlecieć.
- Nie mogę być wolna bez ciebie - stwierdziłam ze łzami w oczach - nie mogę odlecieć, gdy ciebie nie będzie obok.
Cała sala milczała, uważnie słuchając moich krzyków. Nikt nie wiedział, co powiedzieć.
Zielone oczy Harry'ego były lekko zaczerwienione od łez, a ja zastanawiałam się czy żałowałby tego, że pozwolił mi odejść. Czy on nadal wierzył, że to dobra decyzja? Nawet po byciu świadkiem mojej rozpaczy, po głębokim wyznaniu miłości, wciąż uważał, że puszczenie mnie wolno jest dobrym pomysłem? Czy poczuł choć żal, wyrzuty sumienia, że pozwolił swojemu małemu ptaszkowi odlecieć, gdy wszystko czego on chciał, to wrócić do klatki stworzonej z jego ramion?
- Pozwól mi odejść - zażądał w delikatny sposób.
Pokręciłam głową.
- Nie, nie, nie - bezradnie wymamrotałam, moje ciało skażone było udręką i zamieszaniem, skrajnym bólem, smutkiem i jawnym żalem, który nawet nie mógł przekazać mojego zdezorientowania i zaprzeczenia uczuciom, drących mnie od środka.
Moja bezradność i rozpacz była optymalna, nigdy w całym swoim życiu nie czułam się tak, jak w tamtym momencie. To bolało, zdumiewało i oszołamiało. To zbyt wiele, jak dla mojego delikatnego serca, to był zbyt duży ciężar dla utrzymania.
Ponownie starł swoje łzy.
Krople delikatnie snuły przez jego policzki po brodę, by potem opaść na ziemie, a mnie torturować bólem.
- Proszę - ostatecznie wyszeptał.
W końcu z ostatnim szlochem puściłam mojego kędzierzawego porywacza, uwalniając go do swego losu.
Harry zajął swoje poprzednie miejsce, a mnie wyprowadzono z sali. Nasze oczy nawet na chwilę nie przerwały kontaktu, gdy ja wlokłam się najwolniej jak mogłam, a on stanął przed wszystkimi ciekawskimi. Miał, jak zwykle,  potargane i lekko nieokiełznane loki, a oczy niczym szmaragdy świecące pod światłem. Modliłam się w duchu, by to nie był ostatni raz, gdy widzę swojego kędzierzawego porywacza.
A gdy dotarłam do wyjścia, odwróciłam się, by natychmiast znaleźć wzrok Harry'ego, bezgłośnie wypowiedziałam: "Kocham cię", a jego załzawione oczy i delikatny uśmiech pokazały, że czuł to samo.

Kiedy wyszłam z pomieszczenia, ruszyłam do biegu, zdając sobie sprawę, że goniły mnie kroki, gdy zbiegłam po schodach budynku. Zignorowałam wszystkie ciekawskie spojrzenia i nie przejmowałam się wszystkimi spojrzeniami, które z góry osądzały moje zachowanie, po prostu biegłam. Usiadłam na schodku, chowając głowę w kolanach i zaczęłam płakać, tak beznadziejnie, a mój szloch brzmiał tak nieznajomo, nawet dla własnych uszu.
- Nie sądzę, że to ostatni raz, kiedy go widzisz.
Spojrzałam w górę, by znaleźć policjanta, na którego twarzy widniała maska współczucia, nieznajoma troska rozlewała się w jego oczach. W najprostszy sposób skinął głową, a ja patrzyłam na niego przez załzawione oczy i wtedy zostawił mnie, wchodząc do środka i znikając za drzwiami budynku.
Tamtego dnia zdałam sobie z czegoś sprawę.
Miłość jest wszystkim, może pękać, ale może też więcej. Miłość może trzymać cię w swoich sidłach, jak zakładnika, ale może również cię wyzwolić. Może sprawić, że będziesz tonąć, ale może również nauczyć cię pływać. Miłość jest tajemnicza, błyskotliwa i jest także piękną zagadką, której nie potrafimy rozwiązać. Tak bardzo to boli, ale jest warte, właśnie z tego zdałam sobie sprawę ze smutnym uśmiechem i  wstrząsającym szlochem.
Byłam całkowicie i nieodwołalnie zakochana w moim kędzierzawym porywaczu, chłopcu, który zabrał mnie z ulicy i uratował w każdy możliwy sposób.
Złamanie serca było bolesne i wstrząsające, to zabawa nim w każdy możliwy sposób. Ściska, szarpie, rozbija i roztrzaskuje na drobne kawałki to, co kiedyś było wypełnione miłością. To niszczy. Ale wciąż pozostają wspomnienia, łzy, które rozrywają cię od środka i od zewnątrz, ale warto znosić trud czasów poprzedzających ból serca.
Lepiej kochać i stracić, niż nie zakochać się wcale. Niektórzy nie mają szczęścia, by jej doświadczyć, niektórzy jej nie doceniają.
Nie wiedziałam ile minęło czasu, gdy siedziałam tak, pogrążona we własnym płaczu, ze zmiażdżoną nadzieją, będącą z dala ode mnie, jednak spływały jej pozostałości, tworząc między nami coraz większą odległość, co sprawiało jeszcze większy ból.
Nie byłam w stanie podnieść głowy ze swoich kolan, ale czułam na sobie przenikliwe spojrzenia przechodniów, niewielu z nich pytało, czy wszystko w porządku, aż do momentu, gdy ktoś usiadł obok mnie. Nie chciałam podnosić głowy, bo wtedy musiałabym zmierzyć się z okrutną rzeczywistością. Musiałabym wstać i iść do "domu", a myśli o Harrym zaprzątałaby moją głowę. Moje serce cierpiało, gdy wylatywało ze mnie cała chęć do życia.
Nie chciałam się zmierzyć z resztą dnia, ani tygodnia czy miesiąca, nie myśląc już o roku - w tamtym momencie nie chciałam zmierzyć się z resztą swojego życia. Czasem ludzie nie przyjmują do wiadomości, jak bolesne jest złamane serce - tylko dlatego, że nie widać rany, nie znaczy, że ona nie boli. Emocjonalne cierpienie jest trudne do wyjaśnienia, ale o wiele bardziej potężne niż rany i siniaki.
Nie można umieścić swojego serca w bandażu. Nie można znaleźć leku na wewnętrzny ból. Nie ma na to lekarstwa.
Moja klatka piersiowa bolała od płaczu, a ciało żałośnie drżało.
- Świat jest smutny, ale ty piękna.
Oddech uwiązł mi w gardle, zdołałam jedynie wypuścić urwany jęk, gdy uniosłam głowę. Przypomniałam sobie, że ktoś użył dokładnie tych samych słów, przy pierwszym spotkaniu z moim kędzierzawym porywaczem. Moje oczy spotkały parę szmaragdów, moje serce trafiło w sam środek klatki. Załkałam, gdy wstałam na nogi i rzuciłam się na jego umięśnioną posturę.
Moje ramiona owinęły się wokół jego pasa.
- Jesteś - wymamrotałam niedowierzająco. Szok i ogromna radość malowały się na mojej postawie, stojąc podziwiałam Harry'ego w pełnej okazałości.
Nie potrafiłam zapytać, jak mu się to udało, w mojej głowie pojawiło się jedynie zdumienie, niezdolne do spójnego myślenia. Wszystko, co wiedziałam, to że mój kędzierzawy porywacz stał przede mną. Płakałam z ulgi i szczęścia. Ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa, gdy jego ramiona owinęły się wokół mojej talii.
- Zasłużyliśmy na szczęśliwe zakończenie, mały ptaszku - wymruczał do moich włosów.
Pokiwałam głową nie przestając płakać, kurczowo się go trzymałam, tak, jakbym poluźniła uścisk, a on miałby zniknąć z moich oczu - więc tuliłam go mocno i długo. Moje ciało zostało podniesione nad ziemią. Obywał się ze mną tak delikatnie, jakbym była porcelanową figurką. Ucałował czubek mojej głowy. Prawda ponownie została całkowicie wyjawiona.
- Kocham cię.
Nie miałam zamiaru iść gdziekolwiek bez niego.
- Też cię kocham.
Byłam jego małym ptaszkiem, zamkniętym w jego ramionach.


_____________________________________________

I właśnie to jest koniec Little Bird. 
Dość długo zajęło mi to przetłumaczenie, ale teraz mam dużooo wolnego, więc rozdziały drugiej części będą pojawiać się częściej - przynajmniej mam taką nadzieję :)
Już za tydzień pojawi się jej wstęp.
Mam nadzieję, że "Learning to Fly" spodoba wam się równie dobrze, co "Little Bird".

Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.

27 komentarzy:

  1. Jakie to piękne!
    Mam łzy w oczach...
    Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze szczęścia aż się popłakałam .
    Nie mogę się doczekać 2 części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu tak się cieszę że już są razem pomimo tego wszystkiego co musieli przejść 😊
    Mam nadzieje że wszystko już będzie dobrze
    I ze Hazz i Birdy będą szczęśliwi
    Już nie mogę się doczekać następnej części 😍
    Kocham Cię za to że to tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, płacze. Cudowny rozdział, smutny i radosny zarazem. Tyle emocji. Cieszę się, że Birdy i Harry w końcu są razem, szczęśliwi:')
    Nie mogę doczekać sie kolejnej części! :')

    OdpowiedzUsuń
  5. Druga część będzie publikowana tutaj czy na innym blogu? ;o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj, jest tylko 11 rozdziałów 2 części, nie opłaca się zakładać do tego nowego bloga

      Usuń
    2. Okej, dzieki :) W takim razie czekam na pierwszy rozdział ;dd

      Usuń
  6. Cudowne !! Płacze płacze płacze płacze płacze !! ;') kocham to !!! Cudowne !! Jest przepiękny ! Wygrali to ! Zwyciężyli ! ♥ ICH MIŁOŚĆ JEST CUDOWNA , MOCNA I PRAWDZIWA !!!! Rycze jak głupia nawet nie widzę klawiatury przez te łzy i zapewne będą jakieś błędy chyba że autokorekta je poprawi .. uwielbiam to i DZIĘKUJĘ ZA TŁUMACZENIE TEGO !!! AUTORKA I TY JESTEŚCIE CUDOWNE ! HARRY I BIRDY SA CUDOWNI !
    ~Rybka

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy to czytałam moje serce pękało na milion kawałków. Nie brakowało też łez. Kiedy padły słowa"Świat jest smutny ale ty piękna" pomyślałam"Niee. Teraz jakiś pojeb się do niej dowali i będzie chciał z nią być w przyszłości" a tu się okazuje że to Harry. Kamień spadł mi z serca. Dziękuję wam z całego serca za tłumaczenie ❤ ~Martyna

    OdpowiedzUsuń
  8. Okej, prawdopodobnie to złe podejście, bo tłumaczenie tego zapewne zajęło wiele czasu, ale... zwyczajnie nie mam siły żeby to skomentować. Płakałam przez większą część tego rozdziału (zarówno jego pierwszej, jak i drugiej części), a teraz roznosi mnie pozytywna energia. Chwała Wam i autorce!
    Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część i już serdeeecznie dziękuję, że wzięłyście się za jej przetłumaczenie.
    Miłej nocy x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Mniej oficjalnie: hfkhgkkrhgkrtfhkjrhfkjhjhfhgfdhgdr)

      Usuń
  9. Przepiękne zakończenie. Oczywiscie sie popłakałam. Perfekcyjnie. Bardzo dziękuje za tłumaczenie. Nie mg sie doczekać Learning to fly ❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Najpiękniejsze opowiadanie jakie przeczytałam w całym moim życiu. Dziękuję że to tłumaczycie

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepsze fanfiction jakie kiedykolwiek czytałam! Przepłakałam cały rozdział:) dziękuję za tłumaczenie :))!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przes cały rozdział łkałam niczym Birdy... Myślałam, że moje serce tego nie wytrzyma. Ale jak padły słowa "Świat jest smutny, ale Ty piękna" to wiedziałam, że to musi być Harry! I wybuchłam płaczem szczęścia :')
    Tak bardzo nie mogę się doczekać 2 części *,* Little bird było niesamowite, a co dopiero Learning to fly <3
    Dziękuję za tłumaczenie i dostarczenie tylu emocji :) xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję Bogu,że natrafiła na to FF. Dziękuję za wspaniałe tłumaczenie i widoczny wysiłek. Po prostu....od kilku rozdziałów cały czas nad tym płaczę i teraz płaczę z niezmiennego szczęścia,po prostu pisnęłam z radości,gdy okazało się,że to Harry i....jestem taka szczęśliwa i zmartwiona moim uzależnieniem od tego !♥ Zakładałam,że skoro jest 2 część to ta musi się skończyć źle i bałam się tego.....a tu proszę! Z pewnymi obawami oczekuję learning to fly....ale i z nadzieją ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Płaczę ;( Rozdział taki cudowny, aż serce mi stanęło gdy czytałam. Takie piękne zakończenie ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Płaczę ;( Rozdział taki cudowny, aż serce mi stanęło gdy czytałam. Takie piękne zakończenie ❤

    OdpowiedzUsuń
  16. jak ja płaczę i nie mogę przestać <3 ;( Ja już chcę nową część i nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. To było piękne :'( ♥ Po prostu się popłakałam .. :( Już nie mogę się doczekać następnej części ! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. po prostu piękny rozdział, brak słów
    xx

    OdpowiedzUsuń
  19. Chyba jeszcze nigdy tak nie płakałam czytając to opowiadanie xxx. Ich miłość jest taka piękna. Dałabym wszystko żeby taką przeżyć xd.

    OdpowiedzUsuń
  20. Genialne! Piękne słowa (:
    Dobra robota dziewczyny!

    Czekam na następną część 😆 😆 😆

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam to już tyle razy....i za każdym razem płacze tak samo. To opowiadanie samo w sobie jest piękne �� dziękuję za tłumaczenie ��

    OdpowiedzUsuń