Apteczka
wciąż znajdowała się w pokoju Harry’ego od czasu, kiedy czyściłam jego rany, a
potem znalazłam się na jego kolanach, kiedy przemywał mój nadgarstek. Podczas
gdy musnął go bawełną przemoczoną ciepłą wodą z taką czułością i opiekuńczością
coś ukuło mnie w serce, ponieważ zdałam sobie sprawę, jak bardzo ta sytuacja
się zmieniła.
Przypomniałam
sobie, jak siedziałam i byłam przerażona motywami mojego kędzierzawego
porywacza; jego ręce delikatnie czyściły rany z mojego napadu histerii po moim
przebudzeniu, jednakże moje uczucia w stosunku do niego nie były jakkolwiek
pozytywne, choć był zarazem mylący i przerażający.
A teraz
siedziałam na jego kolanach, ciepło biło od jego ciała, a ja wdychałam dobrze
mi znany piżmowy zapach, cała negatywność ze mnie wypływała, kiedy Harry
oczyszczał rany, które sobie zrobiłam, jego duże, miękkie dłonie koiły moje
zuchwałe czyny i ponure myśli, które na siebie zniosłam.
Ramiona
Harry’ego były owinięte wokół mnie, kiedy pracował, a ja zatopiona w jego
objęciu, czułam, jak bandaż jest owijany starannie i ostrożnie wokół mojego
nadgarstka. Zabolało, gdy zaczął go wiązać, ale materiał był miękki i dawał
nieduży komfort od pieczenia, kiedy czerwone linie zostały ukryte.
- Nigdy
więcej. – Słyszałam, jak Harry mamrotał w moje włosy.
Uścisnął
moje ciało na pocieszenie, po czym jego ramiona mnie opuściły, odwróciłam głowę
w jego kierunku. I zdałam sobie sprawę, jak wiele rzeczy się zmieniło i
wydawałoby się, że Harry również, ponieważ jego kciuk delikatnie wiódł po mojej
skórze, kiedy po raz pierwszy obudziłam się w nieznanym pokoju, uświadamiając
sobie swój los – rana się zagoiła i prawie nie pozostawiła po sobie śladu.
- Wszystko
się zmieniło – mruknęłam, moje oczy przeniosły się z jego dłoni, szybko
odnajdując szmaragdowe oczy.
Harry, w
odpowiedzi, posłał mi miękki uśmiech, ale przygasł on, kiedy spojrzał na mój
zabandażowany nadgarstek i łagodnie zaciągnął rękaw na biały materiał, jakby
chciał ukryć ten czyn, który popełniłam i poniekąd nie był tylko fizyczny.
- Nigdy
więcej – powtórzył – wiesz, że nie możesz tego zrobić ponownie, prawda?
Nie miał
swojego skrajnie zachrypłego głosu. Był on miękki i cichy, ale z wyraźnym
ostrzeżeniem, którego nie mogłam pominąć.
Słabo
kiwnęłam głową.
- Nie
dopuszczę do tego, abyś siebie krzywdziła, rozumiesz?
Przyznam, że
w sposób protekcjonalny byłam traktowana jak małe dziecko, karcone przez
rodzica, choć uważałam, że było to niezbędne. Wiedziałam jakie będą tego
konsekwencje; i wiedziałam, że Harry nie będzie pobłażliwy.
- Jeśli nie
potrafisz sobie z czymś poradzić lub masz jakiś problem, przychodzisz do mnie,
bez względu na to, co to jest i co się wydarzy. Nawet jeśli będziemy skłóceni,
przychodzisz do mnie; obiecuję, nie będę zły. – Byłam przemoczona srogą postawą
Harry’ego, uniósł brwi, a z ust utworzył cienką linie. Wymusiłam mały uśmiech i
skinęłam głową.
- Okej –
szepnęłam.
- Okej –
powtórzył, lekko się uśmiechając. – Teraz chodź, chcę ci coś pokazać.
Wstałam z
jego kolan, kiedy jego dłoń chwyciła moją i zaczął mnie prowadzić do pokoju,
ale z trudem się wyszarpałam, na co w odpowiedzi otrzymałam zmarszczenie czoła.
- N-nie
sądzę, nie chcę widzieć chłopców, j-jeszcze nie – powiedziałam cicho, patrząc,
jak grymas nie znika z czoła Harry’ego, ale wyglądał, jakby przez kilka chwil
się zastanawiał, po czym pokręcił głową.
-
Przepraszam, kochanie. Nie mogę cię teraz zostawić, nawet na minutę.
On
całkowicie zlekceważył mój wyraz twarzy i protesty, które wylatywały z moich
ust, kręcąc głową, nie doceniając, że miało go to przekonać.
- Ale, ja…
- Nie, Birdy
– warknął. Jego ekspresja wyrażała ostrzeżenie, które mówiło
mi, że powinnam się zastosować do jego żądań, ale ja zaczęłam się szarpać.
Twarz odrobinę złagodniała, a westchnienie przeszło przez jego usta.
Sfrustrowany przeczesał wolną dłonią niesforne loki. – Po prostu nie chcę, abyś
teraz była sama.
Poczułam
ukłucie w sercu, kiedy zdałam sobie sprawę, że to są właśnie konsekwencje
mojego czynu i wiedziałam, że raniąc siebie, w jakimś stopniu ranię Harry’ego,
a moim sercem ścisnęły nieprzyjemne wyrzuty sumienia; żal spływał po mnie w
przytłaczających ilościach. Dlaczego musiałam być tak głupia?
Zauważyłam
jego niepewność w zostawieniu mnie samej w pokoju i właśnie mnie uderzyło jak
bardzo był nerwowy i niespokojny, bo prawie w każdej chwili podróżował w dół
schodów. I uświadomiłam sobie również, jak bardzo musi być nerwowy w
zostawieniu mnie samej nawet na mniej niż minutę; ta myśl mnie zasmuciła,
ponieważ czułam, że raniąc siebie, straciłam zaufanie Harry'ego.
Niezaprzeczalnie
moja ekspresja wyrażała teraz porażkę. Przygryzłam wargę i pokiwałam głową.
Pochyliłam
głowę na myśl o zejściu na dół i zmierzeniu się z czterema chłopakami,
siedzącymi w salonie, którzy dzięki Liamowi poznali moją tajemnicę. Coś
sprawiło, że chciałam się szarpać i uwolnić z uścisku Harry'ego, pobiec na górę
z dala od wszystkich i zwinąć się w kłębek na swoim łóżku.
Wyobraziłam
sobie, jak litość albo wstręt rezonował w ich oczach, nie byłam zdolna do
przewidzenia ich rzeczywistych reakcji. Moje serce waliło coraz
szybciej z każdym bliższym krokiem ku dołowi i nie spuściłam wzroku z
moich stóp, kiedy weszliśmy do pokoju, choć ja trochę niechętnie podążałam za
Harrym.
- Myślę, że
będzie najlepiej, jeśli wy wszyscy już pójdziecie - powiedział Harry.
Uczucie
strachu krążyło w moich żyłach, kiedy nieśmiało spojrzałam na chłopaków, którzy
stanęli na swoje nogi. Liam wyszedł jako pierwszy nie obdarzając nas żadnym
spojrzeniem. Niall był jako drugi, szedł ze spuszczoną głową, dokładnie tak jak
ja wcześniej, wpatrując się w swoje buty, jakby przerażało go moje spojrzenie.
I nie mogłam nic poradzić, że to mnie trochę zniechęciło.
A na samym
końcu podążali Zayn i Louis, który na chwilę się zatrzymał, aby się pożegnać z
Harrym i choć tak zrobił, Zayn po prostu mnie ominął, zanim dyskretnie wsunął
papierosa do moich szarych dresów, mrugnął do nie okiem i również opuścił
pokój. Czułam, że na twarz wkrada mi się mały uśmiech, dopóki nie stanęłam
twarzą w twarz z Louisem.
Stanął
przede mną z poważną miną, która odzwierciedlała jego całą posturę. Przełknęłam
ślinę, żadnej pewności siebie, kiedy wessałam powietrze, wówczas gdy on patrzył
na mnie z góry, dopóki nie otwarłam swoich ust.
-
Przepraszam - wypaliłam.
Czułam się
winna, jak dziecko, kiedy Louis patrzył na mnie ze wzrokiem, który mogłabym
przysiąc, że było rozczarowaniem. Czułam się dziwnie, jakbym go zawiodła.
- Birdy, ty
okruszku - wymamrotał, kręcąc głową z małym uśmiechem - Za co ty przepraszasz?
- N-nie
wiem, czuję, że za każdym razem, kiedy tutaj jesteś, ja mam jakieś załamanie
nerwowe - odparłam z zakłopotaniem, naśladując działanie Harry'ego, który dał
mi uścisk pełen wsparcia.
Louis
spojrzał na Harry'ego, a potem na mnie.
- Hej, ja za
każdym razem załamuję się, kiedy Men-U* przegra mecz i Zayn również, gdy w
supermarkecie zabraknie jego super kobiecego produktu do włosów, wesprzyj mnie,
Hazz - oboje spojrzeliśmy na Harry'ego, który tylko skinął głową starał się
powstrzymać uśmiech, szarpiący jego wargami.
- I -
pochylił się ku mnie, wyraźnie ignorując wyraz dezaprobaty Harry'ego - tylko
czekaj, aż Harry znajdzie niespodziankę, którą zostawiliśmy w jego szafkach -
szepnął, więc Harry nie mógł tego usłyszeć, powodując tym uśmiech na moich
ustach, kiedy przypomniałam sobie, że chłopcy zaopatrzyli szafki w bezglutenowe
pianki, których jeszcze nie zobaczył, bo musiał dopiero odkryć naszą niespodziankę.
- Mój punkt
- ciągnął dramatycznie - jest taki, że jesteś silniejsza niż myślisz,
dzieciaku. Musisz w to zacząć wierzyć.
~*~
- Czy nie uważasz, że to dziwne, że jestem tutaj tak długo, a jeszcze nie widziałam całego domu? - cicho zapytałam.
Louis był
nieco zabawny, ale też w pewnym sensie jego słowa podniosły mnie na duchu, gdy
Harry prowadził mnie korytarzem obok drzwi do salonu i kuchni do części domu, w
której nigdy nie byłam. Przeszliśmy przez przedpokój, którego tak naprawdę nie
zwiedziłam, mimo mojej naturalnej ciekawości. Nie wędrowałam po domu zbyt dużo,
naprawdę byłam odseparowana od niektórych obszarów, prócz mojego czy Harry'ego
pokoju, łazienki, salonu i kuchni.
Ciekawość,
której najpierw byłam świadoma, odpuściła w czasie i pozostawiła wiele po sobie
na wszystkie nieodkryte pokoje.
I oto jestem
tutaj, moje oczy śledzą po nieznanym mi pokoju, rozchyliłam lekko usta,
rozglądając się po pomieszczeniu, które Harry przekształcił w swoją osobistą
siłownię. Ściana po mojej lewej stronie była pokryta ogromnym lustrem, a
przeróżne elementy wyposażenia siłowni były wszędzie porozrzucane, od dwóch
bieżni do ławki z ciężarkami, szereg przyrządów treningowych, o których nawet
nie miałam pojęcia i wreszcie, worek bokserski, który zwisał z sufitu w samym
środku pokoju.
Plakaty
drużyn piłkarskich zasłaniały nieco białawe ściany, były tam też jakieś stare
bilety i zdjęcia znanych bokserów, mistrzów sportowych i bohaterów, a nawet
stare zdjęcie Harry'ego z widocznie jego drużyną, zrobione na jakimś błotnistym
polu. Uśmiechnęłam się, zauważając, że ten pokój w przeciwieństwie do innych
bardziej wyrażał jego osobowość.
Harry nie
odpowiedział na moje pytanie, ale kiedy moje oczy omiotły cały pokój,
zaprowadzono mnie do środka.
Obrócił się
do mnie, teraz trzymał moje obydwie dłonie, a głowę wygiął w łuk, aby móc
spojrzeć w moje oczy. Na jego ustach pojawił się mały uśmieszek.
- Teraz
wiem, że czasami, gdy jesteś bardzo poirytowana nie wiesz, jak sobie z tym
poradzić - powiedział ochryple - więc pomyślałem, że całą swoją energię
frustracji możesz wyrzucić na tym - głową wskazał na dużą, czerwoną torbę
zwisającą z sufitu.
- Chcesz
przez to powiedzieć, że mam problemy z gniewem? - spytałam cicho, marszcząc
lekko brwi.
Harry
uśmiechnął się i pokręcił głową na moją oburzoną reakcję jego propozycją.
- Nie,
kochanie - zapewnił, mrugając okiem. - Mówię, że czasami trzeba dać upust swoim
emocjom, tak jest, jeśli nie możesz ze mną porozmawiać, a to jest bezpieczne i
pomocne.
Kiwnęłam
głową w odpowiedzi, a moje usta otworzyły się na kształt litery "o",
pomysł był pozornie użyteczny i mógłby mi pomóc w następnym wybuchu histerii.
I wtedy
przypomniałam sobie o innym sposobie radzenia sobie z tym, który zarazem mnie
uspokoi i załagodzi narastanie stresu wewnątrz mnie, coś, co Zayn wsunął do
mojej kieszeni. Z wahaniem włożyłam tam dłoń i nieufnie spojrzałam na
Harry'ego, przygryzając wargę, zastanawiałam się jaka będzie jego reakcja.
Teraz
czułam, że nie powinnam się powstrzymywać przed pokazaniem mu tego, nie ważne,
czy Zayn by to zrozumiał czy nie.
- Harry -
zaczęłam cicho, wyjmując papierosa - Zayn wsunął mi to do kieszeni, kiedy
wychodził.
Przez kilka
chwil zastanawiał się, zanim przełknął ślinę, zdecydowanie rozdarty nad dwoma
odpowiedziami.
- Nie chcę,
żebyś się krzywdziła - mruknął cicho - i jeśli to jest to, co raz na jakiś czas
zmniejsza stres, to w porządku - zaproponował mi nieco zmęczony uśmiech. -
Chcę, żebyś była zdrowa. Więc jeżeli zostawię cię z tym na własną rękę, to nie
możesz często po to sięgać, okej?
Szczęśliwie
pokiwałam głową z radosnym uśmiechem.
- Dobrze -
wymamrotał, wkładając papierosa do swojej kieszeni - Dziękuję, że mi
powiedziałaś - dodał, całując czubek mojego nosa.
- W każdym
bądź razie, nie ma nic złego w próbowaniu tego,
Zrobił krok
w tył.
- Chodź. -
zachęcił, kiwając z uśmiechem głową.
Mrugnął,
kiedy zorientowałam się, że chciał abym uderzyła w duży, ciężko wyglądający
worek. Przygryzłam ze znużeniem wargę i bez namysłu zamachnęłam się uderzając w
niego. Skrzywiłam się i wydałam słaby krzyk, kiedy mój mały palec niezdarnie
się wygiął, przez niedocenienie, jakie to było ciężkie.
- Ałć -
mruknęłam, obracając się twarzą do Harry'ego z małą dezaprobatą.
Harry
spojrzał na mnie z rozbawionym wyrazem twarzy, zmniejszył dzielący nas dystans
i podniósł moje dłonie do swojej twarzy, pozostawiając na najmniejszym palcu
delikatny całus. Rumieniec wkradł się na moje policzki, gdy walczyłam z
uśmieszkiem szarpiącym moimi ustami.
- Źle
ułożyłaś swoje pięści - powiedział, ciasno zamykając moje palce. - Jeśli
będziesz ją miała luźno zaciśniętą, poranisz swoje palce.
Kiwnęłam
głową.
- Chodź,
poćwiczysz na mnie. Mogę zablokować twoje ciosy.
Stanął
przede mną, unosząc swoje duże dłonie przed sobą, gotowy na pierwsze ciosy. Ale
pokręcił głową, marszcząc brwi.
- Nie ma
mowy - powiedziałam. - Jesteś ranny, a ja nie chcę, żeby twój stan się
pogorszył.
Obraz, o
którym prawie zapomniałam siniaków i rozcięć Harry'ego, które uzyskał z własnej
winy, znów pojawił się przed moimi oczami, a jeden dzień to zdecydowanie za
mało, aby to wszystko się zagoiło. Przypomniałam sobie ciemne siniaki zdobiące
jego brzuch i skrzywiłam się w środku, kiedy spojrzałam na jego popękane usta
oraz górujące nad jego brwiami i policzkach fioletowe siniaki.
Harry
wydawał się rozbawiony moją niechęcią, a także troską o jego bezpieczeństwo,
przypuszczalnie sadząc po tym, czego przed chwilą był świadkiem, że nie
wyrządziłabym jeszcze większych szkód, nawet gdybym próbowała. Ale pomimo braku
mojej siły nadal nie chciałam tego robić; nie chciałam spowodować większego
bólu, bo sądząc po tym, co się stało, to cierpiał już wystarczająco dużo pod
rękami kogoś, kto mu to zrobił.
- Kochanie -
mruknął - mogę przyjąć więcej niż kilka siniaków i rozcięć, żebym padł.
Gapiłam się
na niego bez przekonania, zmarszczyłam brwi, ponieważ zastanawiałam się nad
swoimi ciosami wymierzonymi w jego ręce.
- No dalej,
mogę to przyjąć - odezwał się żartobliwie, zanim zrobił krok do przodu, patrząc
na mnie w zabawny sposób. - Uderz mnie, Birdy.
Potrząsnęłam
głową, walcząc z uśmiechem, który wielokrotnie szarpał moimi wargami na jego
swawolność i lekki ton, którego nie miałam okazji tak często słyszeć.
- Uderz mnie
- powtórzył, uśmiechając się, kiedy całkowicie zamknął odległość i zaczął
odgrywać lekkie, powolne ciosy pięścią, zatrzymując się tak, że jego knykcie
ledwo musnęły moją skórę. Uśmiechnęłam się i dalej uparcie kręciłam głową, a
chęć śmiechu wciąż wzrastała, kiedy wykonywał tak nieudolne uderzenia. Pomimo
tych czynności wciąż widziałam w nim łagodność.
I
ostatecznie, pochylając się lekko, gdy jego wysokość górowała nade mną,
zaatakował moje boki bezlitośnie je łaskotając, a chrapliwy chłopięcy śmiech
wypełnił powietrze, kiedy piszczałam w proteście. Jego dłonie wciąż wędrowały
po moim ciele, a on uklęknął, bo boleśnie się śmiejąc, zgarbiłam plecy, kiedy
moje ciało drżało zarówno z radości i niezadowolenia.
-
P-przestań! - dyszałam między chichotem.
- Uderz mnie
z pięści, mały ptaszku. - złośliwie zarządził - a ja może przestanę.
Wiedząc, że
gdybym dalej kontynuowała błaganie,
to prawdopodobnie nigdzie by mnie to nie doprowadziło, dysząc i śmiejąc się
potrząsnęłam głową na znak protestu i walczyłam z jego wielkimi dłońmi,
starając się je odepchnąć, aby łaskotki dobiegły końca. Jednak nie byłam do
tego zdolna, podczas łapania oddechów, na moją instynktowną reakcję ciała, którą
wykorzystał Harry. I właśnie tak moja pięść wystrzeliła prosto w jego nos.
Wypuszczając ciche chrząkniecie, opadł na
plecy, zaprzestając łaskotek, kiedy niespodziewana siła ścięła go z nóg.
Nie dałam czasu swojemu ciału, gdy szybko
zareagowałam, klękając przed nim z szeroko otwartymi oczami, rozchylając w
szoku usta.
- O mój Boże! - wydyszałam, właśnie zdając
sobie sprawę, że uderzyłam mojego porywacza w nos - Przepraszam!
W końcu zamknięte oczy Harry'ego
zamrugały, a on chwycił się tego miejsca, w który wycelowałam i z ulgą
stwierdziłam, że nie leci mu krew. Spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, którego
nie potrafiłam odczytać, a potem uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach.
- Cholera, kochanie. Zrobiłaś to bardzo
dobrze.
Odetchnęłam z ulgą, wdzięczna, że nie był
na mnie zły, a wesołość wciąż była w jego tonie i iskrzyła się w zielonych
oczach, a dołeczek, który tak kochałam pojawił się w lewym policzku. To musiała
być gwałtowność, która go uderzyła, ponieważ nie było żadnej krwi i wyglądało
to tak, jakby jego skóra zaczynała się robić czerwona, ale nie tworzył się
żaden siniak.
Najpierw uśmiechając się nieśmiało,
wspięłam się na ciało Harry'ego, powtarzając jego poprzednią pozycję. Moje
kolana znajdowały się po obu stronach jego boków, a kiedy nasze spojrzenia się
spotkały jego uśmiech nie słabnął.
- Wygrałam? - Spytałam, uśmiechając się do
niego.
Harry go odwzajemnił, ale tak szybko jak
się pojawił, tak szybko zniknął, a moje ciało nagle było zrzucone i zanim
mogłam zrozumieć co się stało, ciało Harry'ego górowało nade mną.
- Pierwszą rundę, mały ptaszku -
wyszeptał - Ja zawsze wygrywam.
Minęło kilka chwil, zanim nieśmiało
spojrzałam na Harry'ego, a rumieniec wkradł się na moje policzki. Nasze usta
pozostały zamknięte, kiedy ja dręczyłam swój mózg dla dobrej odpowiedzi, ale
zaczęłam działać pod wpływem impulsu, a jego ciało ponownie leżało na macie.
Widocznie moje ciało zaskoczyło go na tyle, że nie miał czasu się zaprzeć.
Starałam się zamaskować swoje własne
zaskoczenie, że rzeczywiście udało mi się to zrobić, ale wiedziałam, że kolejny
raz jest na dole, bez braku mojego wysiłku. Albo było to spowodowane tym, że
był ranny i nie mógł się zachowywać, jakby był był w dobrym stanie, przez
siniaki i rany.
- Druga runda - powiedziałam cicho z
nieśmiałym uśmiechem - Nie doceniasz mnie.
Harry popatrzył na mnie z wyrazem twarzy,
którego nie mogłam odczytać, a moje dłonie przygniotły jego, ale wiedziałam, że
odczuwa pragnienie schowania kosmyka włosów, które wypadło mi zza ucha.
Puściłam je, oddalając wzrok z jego szmaragdów, kiedy zamigotały. Wesołość i
szczęście rozprzestrzeniło się na jego ustach, ukazując dołeczek, który zawsze
tak bardzo lubiłam, tylko się prosząc o szturchnięcie.
Jednak jak przewidziałam jego duże dłonie
przeniosły się do kosmyka, a potem do mojej twarzy, ujmując ją, a wszystkie
dotychczasowe myśli uleciały z głowy. Moje serce przyspieszyło, a uczucie
niewytłumaczonego ciepła rozlało się po moim żołądku, to było coś, czego nie
potrafiłam opisać, nawet gdybym chciała.
- Piękna - mruknął ochryple.
To dziwne i przerażające, kiedy pomyślałam,
jak wszystko się zmieniło, nie tylko pomiędzy mną, a Harrym, ale między
wszystkim w tak krótkim czasie. Nie tak dawno ledwo co ze sobą rozmawialiśmy,
to były rozpaczliwe tyrady, kłóciliśmy z powodu moich lekkomyślnych czynów,
które równocześnie doprowadziły do bólu w klatce i nadgarstku - ból w jego
sercu i głowie.
Mimo że to było miłe, myślę, że obydwoje
potrzebowaliśmy jakiejś ucieczki od tego ca było wcześniej. Musieliśmy
zapomnieć i trochę zwolnić.
Ignorując, że sytuacja jakoś sama się
rozplątała, mój nieśmiały uśmiech spotkał się z uśmiechającym się promiennie
uśmiechem Harry'ego i bezsilna znalazłam w sobie siłę na przekształcenie go na
tyle szeroki, żeby równać się z jego.
- Wiesz - Harry zaczął cicho - byłaś taka
promienna i nie wiem jak to opisać, byłaś... to nie do opisania piękno,
siedziałaś tak niegroźnie i spokojnie, a ja natychmiast zostałem do ciebie
przyciągnięty.
- Nigdy nie będę w stanie usprawiedliwić
swoich czynów, nigdy nie wymyślę wiarygodnego pretekstu, aby powiedzieć, że to,
co zrobiłem, co robię jest w porządku. Bo nie jest. Nie mogę powiedzieć, że nie
jestem świadomy tego i nie mogę powiedzieć, ze to na mnie nie wpływa. Nie mogę
powiedzieć, że nienawidzę tego, co zrobiłem i nie mogę powiedzieć, że nie czuję
do siebie odrazy, przez to, co zrobiłem.
Spojrzałam na mojego kędzierzawego
porywacza, niezaprzeczalne poczucie smutku sączyło się do mojej piersi na
tak... załamany wyraz twarzy. W jego tonie nie było słychać już żartobliwości,
ale nieobecność. Pomyślałam, że może będzie kontynuował, a jego usta już się
otworzyły żeby to zrobić, może chciał mi powiedzieć, jak przeszłam do tej
pozycji, może chciał powiedzieć, jak źle o sobie myślał, może chciał dalej
żartować.
Może chciał odpowiedzieć na pytania, które
tygodniami mnie nurtowały, od dnia, kiedy odebrał mi wolność, ale musiałam
sobie zadać pytanie, czy naprawdę chciałam wiedzieć? Nie sądzę, żeby tak było.
Moje oczy opuściły jego, żeby przenieść się na rozcięcia na jego pulchnych,
różowych ustach.
I może naprawdę straciłam zmysły; może mój
rozsądek naprawdę się rozniósł i był daleko od mojego zasięgu; i może naprawdę
byłam szalona. Ponieważ jedyne o czym mogłam pomyśleć, to jego usta na moich.
Lekceważąc wszystkie pytania po raz
ostatni spojrzałam na jego załamane szmaragdowe oczy, a potem działając całkowicie
pod wpływem impulsu zamknęłam małą przestrzeń między nami.
I swoimi własnymi wargami zdobyłam jego.
To był jeden lekki, miękki pocałunek, ale
miał wielkie znaczenie i Harry również o tym wiedział. Cofnęłam się i
spojrzałam w jego pełne zaskoczenia oczy, niedowierzanie mąciło jego posturą, a
ja się uśmiechnęłam. Moje ciało na jego ciele, a smak jego ust na moich ustach.
Nie myślałam o tym jak byłam szalona, jak obca i dziwna była ta sytuacja. Nie
myślałam o tym, jak prawie straciłam rozsądek w pozytywnym znaczeniu i nie
myślałam o tym jak wszystko, co robiłam było nielogiczne.
I na moment pomyślałam o miłości, której
tak pragnęłam.
- Wybaczam ci.
*Men-U -
skrót pochodzący od angielskiego klubu piłkarskiego Manchester United
_____________________________
Napisałabym, że to najsłodsze zakończenie rozdziału, ale to pewnie już wiecie. W ogóle cały ten rozdział był miłą odmianą w porównaniu do poprzednich, gdzie Birdy i Harry się bez przerwy kłócili :)
Tak w ogóle jak minął wam pierwszy tydzień szkoły? Nie wierzę, że to napiszę, ale tęskniłam za tym.
Ah, jak na razie tłumaczę sama, ponieważ Wasp nie ma dostępu do komputera, więc nie wiem czy wyrobię się z przetłumaczeniem 24 rozdziału na przyszłą niedzielę. Jest on już zaczęty.
Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.
świetny.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , ogólnie jest to ff jedynym z moich fav :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn @Hazz_My_Angel
Kocham ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTak, ten rozdzial jest zdecydowanie jednym z najlepszych ! Byl przeslodki! *,*
OdpowiedzUsuńHahaha kocham Louisa! On jest boski haha ! :D
Wiedzialam, ze Birdy go pocaluje! Wiedzialam! :3
Ach, ten rozdzial mnie zabi... Moge go czytac, czytac i czytac! Piekny :')
Birdy mu przebaczyla :o Ajajaj jak sie ciesze! *,*
Czekam na kolejny rozdzial xx
Pozdrawiam, @droowseex
Zdecydowanie to jest najlepszy rozdział jak do tej pory *__* Czytałam juz go 2 razy ale chyba przeczyta jeszcze raz bo jest CUDOWNY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjeju, kocham to fanfiction no!!! najsłodszy rozdział, podziwiam Was za to tłumaczenie, ogólnie, w całości, bo woah, autorka nie pisze przeciętnie. nie martw się, Skarbie, nieważne na kiedy się wyrobisz, ważne, żebyś wstawiła! (oczywiście jak najbliższa data byłaby najlepsza, ale) co do szkoły to sama nie wiem, ja już umieram pod nawałem sprawdzianów< do następnego, powodzenia!
OdpowiedzUsuńGDJAJAHJAWJSIIDKWBAKSOWKQHAGAFAGJS NIE WYTRZYMAM. NIE KOGE SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. *_____*
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńB O S K I !!! Takie rozdziały by mogły być, ale oczywiście nie zapominając o tym, że kłótnie też muszą być bo niektóre były ciekawe :D
OdpowiedzUsuńAle jezu ja tak czułam, że to się wydarzy kiedyś, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
przesłodkie :*
OdpowiedzUsuńNie wierze w to wszystko, to takie nieprawdopodobne, ale strasznie urocze:))
OdpowiedzUsuńNajlepszy :)
OdpowiedzUsuń💕💕
Piękny rodział!
OdpowiedzUsuńAkurat na koniec rozdziału skończyła się piosenka: 'Photograph' Eda Sheerana ❤
Cudowny podkład do cudownego rozdziału...
Nareszcie polubiłam Birdy! Yeah!
Co do waszego tłumaczenia to jak zwykle geniusz 👌
Słów brak jak jestem wam wdzięczna!
Czytam to od wczoraj i myślę, że jam narazie uzyskałam dobry wynik ;)
ALE MAM TYŁY!
Żałuję, że nie 'odkryłam' was wcześniej...
Eh, lepiej później niż wcale
- Vi Xx