Son

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 18 - Tykająca bomba

Naprawdę nie wiedziałam, co zrobić, gdy trzask drzwi zasygnalizował wyjazd Harry’ego. Stałam nieruchomo, więcej niż świadoma czterech par oczu, które uważnie mnie obserwowały. Zanim zdałam sobie sprawę z moich gorących policzków, ich spojrzenia utrwaliły się na mojej szyi. Niechętnie rzuciłam okiem na moje odbicie i rozszerzyłam oczy. Moja szyja pokryta była siniakami w dużej ilości miejscach, ciemne i bolesne ślady kontrastowały z moją bladą skórą.
Harry dokładnie wiedział, co robi.
Przygryzając nerwowo wargę, zebrałam włosy i przełożyłam je na bok, by ukryć je tak, jak to tylko możliwe. Bałam się, co może dziać się w ich głowach.
- Wyglądasz, jakbyś została poturbowana przez niedźwiedzia.
Rozchyliłam wargi w szoku, gdy odwróciłam się do Nialla, który wyglądał na równie przerażonego; czy to dlatego, że moja szyja wyglądała okropnie, czy dlatego, że wypowiedział swoje myśli na głos. Nie wiedziałam.
- Jezus, Niall, byłbyś subtelniejszy – powiedział sarkastycznie Zayn, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu, jak pokręcił głową i poklepał Nialla po plecach.
Wściekle się zarumieniłam, rękami dotykając szyi, próbując je zakryć. Zaczęłam chodzić po pokoju.
- Pójdę założyć sweter na… a może torbę na głowę, która najbardziej to obejmie – mruknęłam cicho.
- To nie wygląda aż tak źle – wymamrotał Niall. – Nie do końca. – Przechylił głowę na bok, patrząc na moją szyję.
- Żartujesz? – spytałam. – To wygląda, jakby Harry próbował zjeść moją szyję – odparłam cicho.
Śmiech wybuchł wokół mnie, a ja zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, z czego się śmieją. Ale kilka chwil później uśmiech szarpał moimi ustami. Ich śmiech jest taki zaraźliwy.
- W każdym razie, nie wiem, czemu tak stoimy. Nie widziałem cię od rana, Birdy! – Louis zamknął odległość między nami, na jego ustach malował się głupawy uśmiech, gdy owinął ramiona wokół mnie, podnosząc mnie. Wydawał się zużywać całą energię na przytulanie mnie.
- Louis, myślę, że dusisz tę biedną dziewczynę – mruknął Zayn w pewnym momencie, ale Louis zignorował jego komentarz.
- Cicho, Zayn. Przytulamy się.
- Hm, spoko, ale nie sądzę, by Harry był zadowolony, gdy wróci i znajdzie Birdy ściśniętą do śmierci, więc jeśli nie chcesz spotkać się z pełną gniewu twarzą naszego przyjaciela z kręconymi włosami, pozwolisz jej odejść.   

~*~

- Dlaczego, do diabła, Harry nie zostawił żadnego jedzenia? Ej, Birdy. – Zwróciłam uwagę na Nialla, jak wrócił do salonu z dezaprobatą na twarzy. – Nie był głodny ciebie, nie? – zakwestionował poważnie, mrużąc na mnie podejrzliwie oczy. Wpatrywał się we mnie uważnie tak samo jak reszta.
- Nie – odpowiedziałam, rozbawiona z jego powagi. – Jest mnóstwo jedzenia.
- Nie ma. To tak jakby było miasto duchów w tych szafkach, nie ma nawet mleka. Każdy ma zawsze mleko. Mleko jest koniecznością i nie ma go w tej lodówce – stwierdził. – Pozbawił cię prostych przyjemności życia, co? Mleko. On pozbawia mleka.
Spojrzałam na Nialla, zdezorientowana i rozbawiona zarazem. Dostałam napadu śmiechu, po przetworzeniu jego słów. Miałam wiele pomysłów na opisanie Harry’ego, ale nigdy nie powiedziałabym, że „pozbawia mleka”.
- Niall – zachichotałam – wszystko w porządku?
- Właściwie, Klusek ugryzł go wcześniej w palec i teraz boi się, że został zarażony, dlatego cierpi na pewnego rodzaju histerię, och… A jeszcze wcześniej był chluby w byciu Irlandczykiem i napił się piwa, więc Zayn i ja może go onieśmielamy – powiedział Louis, uderzając Nialla w plecy, jakby go klepał, a jego ciało zakołysało się przez tą czynność.   
- Ale tak czy inaczej, ma rację, nie ma jedzenia i Harry oficjalnie pozbawia mleka. – Skinął głową. – Napiszę do niego później, niech o tym wie.
- Powinniśmy pójść do sklepu – odezwał się Zayn. – I tak chcę kilka rzeczy.
Wszyscy pokiwali głowami.
- Mogę pójść? – zapytałam nagle. – Proszę, proszęęę, mogę pójść?
Nie byli tu długo, z wyjątkiem Liama, który w ogóle się do mnie nie odzywał. To było dziwne, że czułam się dobrze w ich towarzystwie. Zwykle, gdy poznawałam nowych ludzi, byłam zdenerwowana, nieśmiała i zajmowało mi trochę czasu, by wyjść ze swojej skorupy, ale to było miłe zaskoczenie, że czułam się tak swobodnie, w tak krótkim czasie.
Patrzyłam na nich, wątpliwość malowała się na ich twarzach. Liam potrząsnął głową.
- Proszę – kontynuowałam. – Nic nie zrobię. Możecie… możecie nawet przypiąć mnie kajdankami, do któregoś z was albo po prostu nie puścicie mojej ręki… albo wsadzicie mnie do wózka na miejsce dla dzieci. Chcę tylko wyjść.
Zaważyłam, że dalej się zastanawiają, czy mi pozwolić czy jednak nie.
Wiedziałam, że gdyby się zgodzili, to byłoby sprzeczne z Harrym, ale miałam nadzieję, że pozwolą mi udowodnić, iż można mi ufać. Nie planowałam ucieczki, jeśli miałabym taką możliwość. Nie było moim zamiarem wykorzystanie okazji, by uciec, chciałam tylko wydostać się z domu.
Część mnie pragnęła im pokazać, że nie ucieknę, nawet jeśli dano by mi szansę, ponieważ chciałam ich zaufania, a nie, żeby traktowali mnie jak więźnia i nienawidzili.
- Proszę? – zapytałam nieśmiało, zerkając na Louisa z rozszerzonymi oczami. – Naprawdę brakuje mi supermarketów.
Louis przewrócił oczami w zabawny sposób.
- Dobrze – zgodził się. – Ale jeden z nas będzie trzymał cię za rękę przez cały czas. Trudno byłoby z kajdankami w miejscu publicznym, no i pomysł z wózkiem brzmi dość zabawnie.
- Czekaj, co? Nie powinniśmy brać tego pod uwagę. Louis, wiesz, że ona ucieknie, jak tylko dostanie szansę. I wtedy Harry zabije nas wszystkich. To zbyt ryzykowne – interweniował Liam, kręcąc głową poważnie i z wyzywającym spojrzenie. Odwrócił się do mnie, a z jego oczu ciskały sztylety. – Nie. Zostajesz tutaj.
 Zmarszczyłam brwi, nadal nie wiedząc, co było powodem oczywistej niechęci Liama w stosunku do mnie, podczas gdy reszta chłopaków wydawała się być w porządku.
- Liam, jest dobrze. Ufam Birdy w tym jednym, po prostu daj jej szansę – powiedział Louis.
- Właśnie, będzie okej. Co się tak martwisz? – dodał Niall.
Twarz Liama wykrzywiła się w gniewie. Gula rosła w moim gardle, pierś ograniczyła ruchy i skuliłam się. Nie spodziewałam się złości skierowanej na mnie, chyba, że byłaby to moja matka lub Harry. Wtedy spojrzał na Louisa i Nialla, a następnie na Zayna, szukając wsparcia. Ten wzruszył jedynie ramiona, dając mu odpowiedź.
- Dobra. Kiedy ucieknie, a Harry wpadnie w szał, upewnij się, że powiedziałeś mu, że byłem przeciwny temu od samego początku – warknął. – Jestem zaskoczony, że gdy przyjechaliśmy, nie była zamknięta na górze, bo w rzeczywistości to jest właśnie miejsce, w którym powinna się znajdować. – Zerknął na mnie zły i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
Ałć.
 Cisza zapadła wokół nas, kiedy spuściłam wzrok na podłogę. Nie mogłam nic poradzić na to, że czułam się zgnębiona, zastanawiając się słabo, dlaczego Liam tak mnie nienawidzi, podczas gdy jego przyjaciele nie mieli ze mną problemu. Cicho zakwestionowałam jego dziwne zachowanie.
Nie wiedziałam nic o Liamie i, o ile byłam świadoma niektórych spraw, Liam nie wiedział o mnie nic, poza tym, że byłam więźniem Harry’ego.
Gdy ręką została ostrożnie położona na moim ramieniu, spojrzałam uważnie na Louisa.
- Ignoruj go, Birdy. Nie mamy pojęcia, co się z nim ostatnio dzieje.
- Wszystko z nim w porządku? – zapytałam cicho.
- Oczywiście, nie martw się o niego. Nic mu nie będzie – nalegał, a ja nagle już nie czułam się podekscytowana z powodu wyjścia z domu. – Och, i, Birdy, myślę, że lepiej będzie, jak weźmiesz jakiś szalik, zanim wyjdziemy na zewnątrz.

~*~

Zakupy z Louisem były trochę inne niż przeciętne.
Odkąd radośnie ogłosił, że użyjemy karty kredytowej Harry’ego, którą zostawił w razie nagłych przypadków, nawet jeśli nie było go dzień czy dwa, Louis wrzucał do wózka różne rzeczy, od pachnącego kokosem mydła do wegetariańskiej podróbki kurczaka.
Z tego, co wiedziałam, ani on, ani żaden z chłopaków, ani ja nie byliśmy wegetarianami, ale musiałam przestać kwestionować jego metody handlowe. Zayn i Niall nawet nie interweniowali, widząc te wszystkie bezużyteczne przedmioty, które wkładał do wózka.
Niall nalegał, by wziąć trzy litry mleka (był jeszcze lekko podpity), podczas gdy Zayn uważał, że byłoby zabawnie kupić bezglutenowe ptasie mleczko i zaopatrzyć nimi szafki na powrót Harry’ego (podobno Harry ich nienawidził). 
Byliśmy na zakupach jakieś 20 minut i nie byłam zaskoczona, kiedy wózek był już cały pełny, a Niall pobiegł po kolejny. Zdecydowałam, że przyłączę się do marnowania pieniędzy Harry’ego i Louis spojrzał na mnie z dziwną dumą, gdy dokładałam ciastka dla zwierząt. Wzruszyłam ramiona, niewinnie się uśmiechając i omijając kobietę, która prawie powaliła mnie z drogi między ruchliwymi ludźmi.
 - Fajnie, ale nie można pominąć paczki dobrych Jaffa Cakes* – powiedział poważnie, kiwając głową. – Weź kilka, okej, Birdy? – Puścił moją rękę, stojąc z Zaynem przy wózku. Zayn zapatrzył się na jakąś dziewczynę, zaś Louis sięgnął do najwyższej półki, by zebrać parę rzeczy. Zwiększyłam dystans, schylając się i biorąc kilka paczek z dolnej półki.
Wyprostowałam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że wózek zatrzymał się tuż za mną, a stary człowiek postanowił zablokować wyspę, podczas gdy on i kobieta wodzili wzrokiem po półkach. Na chwilę zerknęłam w lewą stronę, zauważając dwóch policjantów, którzy rozmawiali ze sklepikarzem, a potem spojrzałam na radosnych chłopaków. Wesołość nagle wyparowała z oczu Louisa i zastąpił je niepokój i lęk. Wózek należący do starszego człowieka blokował Louisowi dojście do mnie.
Wydawało mi się, jakby czas zatrzymał się na kilka minut, gdy w rzeczywistości były to zaledwie sekundy. Udało mi się przecisnąć między wózkiem a półką z herbatnikami. Moja ręka chwyciła Louisa, kiedy druga wkładała paczki do wózka. Nie spojrzałam nawet na wyraz twarzy Zayna, ale na Louisa, splatając nasze palce. Nieśmiało się do niego uśmiechnęłam, widząc jego zdziwienie i ulgę.
Louis odpowiedział, zabawnie mierzwiąc moje włosy, jednak wiedziałam, że to był pewien sposób na ukazanie uznania za to, że nie pobiegłam do policjantów, krzycząc „porwanie”. Byłam pewna, że byliby bardziej niż szczęśliwi, mogąc mi pomóc.

~*~

- Liam, nawet nie potrafisz utrzymać kontroli, kurwa, nie ma mowy, że będę w twoim zespole.
- Cóż, przynajmniej nie mam Nialla. Bez urazy, Niall.
- Oczywiście żaden mnie nie weźmie. Po prostu będę we własnym zespole, dobrze? Niall przeciwko światu, a co.
- Niall, jest nas trzech.
- Zamknij się, Zayn.
- W każdym razie, Liam, gdybyś mógł łaskawie przystać na zmiany. Nie będziemy mieć zespołów dopóki się nie zdecydujemy. Chyba, że gra z nami, niszczy twoją nastrojową fasadę.
Milczałam, przysłuchując się ich dziecięcej dyskusji i głaskałam Kluska. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, by nie zostać wciągniętą do argumentów.
- Gówno mnie to obchodzi, nawet nie chcę grać. Jestem doskonały, jedząc chipsy i patrząc na was, błazny.
- Na zdrowie, Niall.
- Mówię to z życzliwością, Louis.
W końcu, niepewnie westchnęłam, porzucając Kluska do trwającego sporu o Fifie. Oni naprawdę byli normalnymi, nastoletnimi chłopakami (choć to nie zgadzało się z wiekiem Louisa).
I Harry był normalnym, nastoletnim chłopakiem. Dlaczego mi to zrobił, tego nie wiedziałam, ale chciałam się dowiedzieć.
Przechodząc obok mojej sypialni, miałam dziwny impuls, by pójść do Harry’ego. Cicho otworzyłam drzwi i je zamknęłam, wchodząc do środka. Zauważyłam, że różne przedmioty i ubrania, które wcześniej były niedbale rozrzucone na łóżku i dywanie, teraz zostały ułożone w ich prawowitym miejscu. Na chwilę usiadłam na łóżku, w tym samym miejscu, gdzie Harry znajdował się wczoraj. Ta myśl momentalnie wywołała rumieńce na moich policzkach.
Nie było żadnej broni na jego gablotce, żadnego podręcznego pistoletu ukrytego między łóżkiem a ścianą, dla łatwego wyciągnięcia go w razie potrzeby. Nie było żadnych podejrzanych obiektów i, co najważniejsze, żadnych planów zdominowania świata.
Harry nie był przestępcą. Nie bardzo. Był nastolatkiem, zranionym i innym, ale tak było. Nie był złym człowiekiem, po prostu podejmował złe i irracjonalne decyzje. Nie chciałam wierzyć, że był zły, powiedziałam sobie, że było w nim coś dobrego. Wiedziałam, że tak właśnie było.
Westchnąwszy, odwróciłam się do okna za mną i moje nogi automatycznie mnie do niego poprowadziły.
Jeśli miałam coś pozytywnego, to podobał mi się sposób mojego życia teraz i sytuacja bycia w pułapce. Mogłam siedzieć na parapecie i gapić się przez okno, nawet jeżeli mój nastrój był najgorszy.
To było już dla mnie… dziwne i inne, że Harry’ego nie było w pobliżu. Zostałam zaznajomiona z koniecznością przebywania z Harrym cały czas. Byłam uwięziona w tym samym domu, tylko z nim (poza okazjonalnymi wizytami Louisa i Kluska) od kilku tygodni. Odwróciłam się i spojrzałam na zamknięte drzwi, spodziewając się, że zaraz przez nie wejdzie.
Mój wzrok wrócił do świata zewnętrznego. Nie mogłam rozszyfrować splątanych emocji, tworzących spustoszenie zarówno w moim sercu jak i głowie. Myśli wymykały się spoza mojej kontroli. Myślałam i myślałam.
Najpierw pomyślałam o tym, dlaczego nie skorzystałam z okazji, by uciec; dlaczego nie złapałam jej obiema rękami, jak słusznie powinnam. Potem pomyślałam, jak wielką idiotką byłam, że tego nie zrobiłam, zanim poczułam się źle, że nie dbałam o konsekwencje dla Louisa, Nialla, Zayna i nawet Liama. Następnie skarciłam siebie za złe samopoczucie, bo podobno to ja byłam ofiarą w tej pokręconej i zawiłej sytuacji.
Byłam tak skonfliktowana, walcząc ze sobą i myślami w mojej głowie. To była bitwa wewnątrz mojego umysłu, gotowa by mnie zniszczyć.
Byłam tykającą bombą i to tylko kwesta czasu, aż eksploduję.
Pomyślałam także o tym, gdzie był Harry i dlaczego opuścił mnie tak nagle. I pomyślałam o tym, co robi w tej chwili. I pomyślałam o Liamie i o jego chłodzie wobec mnie. I pomyślałam o moim dziadku i o tym, że nigdy nie zobaczę go ponownie. I pomyślałam o tym, czy moi rodzice odkryli już, że nie chodzę na uniwersytet, czy zależało im na mnie. I pomyślałam o tym, jak dostałam się do tego szalonego bałaganu, czemu to mnie Harry przetrzymywał jak w klatce.
I pomyślałam o rozbitej filiżance i o tym, jak tykającą bombą byłam.
Nie zdawałam sobie sprawy, że zaczęłam płakać, aż słone łzy dostały się do moich ust i spływały po policzkach.
- Birdy? – Głos dobiegł od drzwi.
Odwróciłam się do Louisa, który właśnie je zamykał i zmarszczył brwi. Nie wiedziałam, jak długo mnie obserwował, nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć.
Szybko przełknęłam gulę w gardle i otarłam łzy, wstydząc się za płacz.
Płakałam zbyt wiele.
- Mhm – słabo mruknęłam.
Naprawdę miałam nadzieję, że kompletnie zignoruje to, czego był świadkiem, ale gdy zaczął iść w moim kierunku i przysiadł na brzegu łóżka, wiedziałam, że tak nie będzie. Nie pałałam się do rozmowy. Nie chciałam się tłumaczyć. Nie miałam pojęcia, co czuję.
- Co się dzieje?
- Nic – odparłam impulsywnie.
- Tęsknisz za swoją rodziną? – niepewnie zapytał, zakładając, że ten temat był drażliwy.
Prawie się uśmiechnęłam, przypominając sobie, że zadał mi to samo pytanie, kiedy mój dziadek umarł. Czułam się szczęśliwa i smutna, gdy pomyślałam, że Louis musiał być blisko swojej własnej rodziny.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie.
Zmarszczył brwi, próbując kiwać głową ze zrozumieniem.
- Wiesz, nie znam twoich rodziców, ale mam wrażenie, że nie mogą być zbyt miłymi ludźmi. Wiem, że tęskniłbym za rodziną, gdybym był tobą.
To wydawało się być długą dyskusją i nie miałam pojęcia, czy mój mózg da sobie z tym radę. Wzruszając lekko ramionami, otarłam łzy z policzków, mimo że spływały kolejne.
- Oni… oni są dobrymi ludźmi, moja mama… ona jest po prostu... zazwyczaj nie ma racji. Wydaje jej się, że wie, co jest dla mnie najlepsze, a tak naprawdę się myli. Nie jestem osobą, którą chciałaby, żebym była, ale to nie czyni jej złym człowiekiem.
- To na pewno nie czyni ciebie złym człowiekiem – natychmiast bąknął.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Rozczarowywanie matki stawia mnie na wrażliwej liście – powiedziałam, śmiejąc się bez przekonania. – W każdym razie, to już nie ma znaczenia, wszystko, co je miało, już go nie ma.
- Dlaczego nie? – cicho spytał.
Ponownie wzruszyłam ramiona i pociągnęłam nosem.
- Wszystko jest źle – szepnęłam. – Wszystko jest… Nie wiem, co się dzieje i nie sądzę, że mogę coś z tym zrobić – pisnęłam.
Nawet nie bardzo znałam prawdziwy powód płaczu, ale emocje powstały znikąd i stopniowo zaczęły wychodzić na zewnątrz mnie, niszcząc każdą uncję szczęścia. Czy był to przypadek, czy nagłe odejście Harry’ego, mój umysł postanowił wymknąć się spod mojej kontroli.
Byłam tak zmęczona.
Harry miał rację, dotarło to do mnie, gdy twierdził, że ludzki umysł jest śmiertelną pułapką. Nadmierne myślenie było śmiertelne, to rozdzierało mnie w szwach.
Przestań, poprosiłam słabo, przestań.
- Ugh – mruknęłam, sfrustrowana, wściekle wycierając łzy z policzków. Kątem oka zauważyłam, jak Louis wstał z łóżka i powoli zamykał odległość między nami; jego ruchy były z pozoru nieśmiałe.
- Birdy, masz prawo być zdenerwowana – powiedział.
Nigdy w całym moim życiu nie płakałam tak bardzo w czyimś towarzystwie.
I nigdy nie czułam się tak wrażliwa i słaba.
- Nie – wymamrotałam, wydając z siebie westchnienie. Spojrzałam w jego smutne, sympatyczne oczy swoimi załzawionymi. – Nie patrz tak na mnie – bąknęłam, gdy zalała mnie nagła fala smutku. Nie chciałam niczego więcej, niż kontynuować płakanie i zakopać się w stosie ciepłych koców, i może filiżanki gorącej herbaty.
Wszystkie wątpliwości i niepokoje, które zdawały się być odległe, teraz nagle wyszły na wierzch, znacznie bliżej niż przewidywałam. Bałam się, że tracę rozum, serio. Brak obecności Harry’ego miał na mnie najdziwniejszy wpływ, zdawało się, że jego wyjazd coś we mnie wywołał.
- Birdy, gdybym był w twojej sytuacji, nie mam pojęcia, co bym zrobił. Zdecydowanie nie zniósłbym tego tak dobrze jak ty. Harry jest moim najlepszym kumplem, ale wiem, lepiej niż ktokolwiek inny, że może być czasem dobry. Masz prawo płakać.
Przyciągnęłam kolana do piersi i oparłam na nich brodę, uparcie kręcąc głową.
- Płaczę za dużo.
Louis podszedł do mnie, krzyżując ramiona i pochylił się na parapet; nie był ode mnie dalej niż metr. Przez kilka chwil obserwował mnie, jakbym była ciekawą próbką pod mikroskopem, a potem dotknął moich mokrych policzków. Jeśli to możliwe, sympatia wzrosła na jego twarzy.
- Nie jesteś dla siebie zbyt życzliwa – mruknął z dezaprobatą, patrząc na mnie ze smutkiem.
Czułam, co się święci. Miał zamiar spróbować poznać powody, dlaczego taka byłam, ułożyć mnie jak puzzle. Z korzyścią dla siebie, czy po to, by złożyć raport Harry’emu? To nie miało znaczenia.
Nie miałam siły, żeby to tłumaczyć. Nie mogłam, nawet gdybym chciała.
- Spójrz – wymamrotałam słabo – przykro mi. Ja… nawet nie wiem, czemu płaczę. Nie zasługujesz, by przenieść to wszystko na ciebie. Jest dobrze, szczerze. Myślę, że po prostu pójdę do łóżka. – Mój głos nadawał się tylko do szeptu.
Choć nie miałam szansy, aby uciec do pokoju, Louis westchnął ponownie i wydawał się wiedzieć wszystko.
- Trzeba o tym mówić, trzeba to z siebie wyrzucić, jeśli nie, po prostu eksplodujesz. To za dużo, by trzymać to w zamkniętych butelkach.
Zapanowałam nad drżącym oddechem. Po prostu eksplodujesz.
Jak tykająca bomba.
Zapadła cisza, gdy przyszło mi do głowy, że wcześniej było ze mną w porządku. Obudziłam się w dobrym nastroju, nawet jeśli byłam zdezorientowana i sfrustrowana później. A potem było okej z zakupami, jak Louis wrzucał wszystko do wózka. Nienawidziłam, jak szybko moje nastroje mogą się zmienić. Nienawidziłam, jak wcześniej było dobrze, a teraz czułam się, jakbym się rozpadała.
Niech cholera weźmie Harry'ego, za to, że mnie porwał, pomyślałam nagle. Za to, że mnie zamykał i mylił. Za to, że wpakował mnie w takie pokręcone sytuacje.
I za to, że zostawił mnie bez wyjaśnienia.
Czułam się komfortowo, gdy Harry był w pobliżu. On był tym, który spowodował te sprzeczne emocje, ale również tym, który zawsze był gotowy, by owinąć ramiona wokół mnie i utulić do snu.
Harry był zawsze przy mnie, tylko nie teraz.
- Gdzie on jest? – spytałam, unosząc wzrok na Louisa; łzy wciąż spływały po moich policzkach. – Dlaczego go nie ma?
Czułam się zagubiona, wiedząc, że nie ma go na dole, że nie będzie w stanie wejść do pokoju i zapytać, dlaczego płaczę. Nie będzie go długo, jakiś dzień lub dwa.
Czułam się żałosna; samotna i żałosna, i wręcz zdezorientowana.
Louis zaproponował mi mały uśmiech.
- On po prostu musi coś uporządkować – powiedział, nie dając mi kompletnie żadnej informacji na temat tego, gdzie był Harry i co robił.
Otarłam łzy wierzchem dłoni i słabo się uśmiechnęłam.
- To mi nie pomogło.
- Wiem. Zadba o kilka rzeczy, i sądzę, że jutro wróci.
Skinęłam głową, zaczynając schodzić z okna.
-  Myślę, że pójdę…
Skierowałam się w stronę mojego pokoju z nadzieją, że zapadnę w głęboki sen, że moje zmartwienia i ciężkie myśli znikną, ale Louis mi przerwał, delikatnie łapiąc moją dłoń, a swoją układając na moich plecach, a następnie wyprowadził z pomieszczenia.
- Oboje będziemy na dole. Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, abyś była teraz sama.
Zignorował moje protesty, prowadząc nas do salonu.
- Louis, proszę, chcę tylko iść do…
- Co jest? Co się dzieje?
- Birdy?
- Coś ty zrobił, Lou?
Czułam się speszona przez ciepło na policzkach. Próbując się odwrócić, byłam zażenowana.
Cholera, moje uporczywe łzy.
- Lou…
- Siadaj i się zamknij. Mamy zamiar cię przytulić, czy ci się to podoba czy nie.
Posłałam mu najsłabszy uśmiech, siadając na kanapie, gdy ramię Louisa było ciasno owinięte wokół mnie.
- Nie wiem, co powiedzieć – mruknął cicho i poważnie kilka chwil później, kiedy wszyscy dookoła mnie starali się zachowywać, jakbym nie płakała.
- Nic nie mów – poprosiłam szeptem. Mój mózg, jakby się wyłączył; wszystkie myśli były ciche i praktycznie nieistniejące.
Ostatecznie moje powieki opadły, gdy cierpliwie czekałam na sen. Wiedząc, że mój umysł się wyciszył, jedyne, o czym mogłam myśleć to, jak zła byłam na Harry’ego za pozostawienie mnie samą, kiedy czułam, jakbym potrzebowała go najbardziej.

*Jaffa Cakes - angielski odpowiednik Delicji.

19 komentarzy:

  1. jestem pierwsza. fajnie. :) rozdział świetny. czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemny rozdział. Fajnie że Biedy nie uciekła. @bumbumbumxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny a Lou jest taki kochany ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :) czekam na next! ! @crazy_blob

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki piękny rozdział ! Aż mi łezka w oku stanęła... Choć nie wiem czemu ;')
    Kocham Louisa ! On jest taki opiekuńczy i słodki ! :3
    Ideał normalnie <3
    Ciekawi mnie gdzie wybył Harry ;>
    Świetny rozdział ^^
    Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę że Birdy zaczyna akceptować chociaż w niewielkim stopniu swoją beznadziejną sytuację.. Ten rozdział był taki normalnyyy i spokojny bez Harrego xd
    Gratuluje Lou zaufania do dziewczyny, to była odważna decyzja :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Noo zakochałam się noo! Co tu dużo mówić :) ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba Birdy powolutku zaczyna coś czuć do Harry'ego z czego ja jestem niezmiernie zadowolona :D
    Przez chwilę myślałam, że ona naprawdę podbiegnie do tych policjantów, ale odetchnęłam z ulgą gdy podeszła do Lou i złapała go za dłoń :)
    No i za jasną cholerę nie potrafię rozszyfrować Liam'a. Na co jest zły? A może na kogo? Może z czasem się dowiem.
    No nic czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. owwww <3 biedna birdy <3 niech wraca harry

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ogarniam dlaczego Liam się tak zachowuje .
    Ale ogólnie ten rozdział był taki lekki ;)
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chcę następny!!!
    CUDNY!

    OdpowiedzUsuń
  12. 1. Liam jest dziwny..
    2. Ciekawe gdzie Harry... hm.
    Boski rozdział, czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. HARRY WRACAJ IDIOTO!
    BIEDNA BIRDY.
    ŚWIETNY ROZDZIAŁ JAK ZWYKLE :)

    OdpowiedzUsuń
  14. HARRY COME BACK!!! ciekawi mnie co Liam ma do Birdy.. eh.. kocham cie! xx

    OdpowiedzUsuń
  15. fajnie tak spkojnie, inaczej :P czekam na next !

    OdpowiedzUsuń