Son

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 41 - Dom, kochany domek

- Birdy?
Mój wzrok powoli przeniósł się na osobę, do której należał ostry i zimny głos. Spojrzałam w lodowate oczy, których właścicielką była oburzona i rozgniewana kobieta w średnim wieku. Wściekłość i intensywna furia opanowały jej twardą postawę. Nie otworzyłam ust, nawet nie mrugnęłam, gdy moja torba i ramię zostały uwięzione w żelaznym uścisku, zanim zostałam wciągnięta do domu, którego kiedyś nazywałam swoim.
Ledwo wydałam z siebie słaby pisk, gdy moje stopy niezdarnie potknęły się podczas mojego wejścia, i nim mogłam zareagować, moje ciało uderzyło o twardą ziemię. Miałam zawroty głowy, byłam słaba, bezsilna, niezgrabnie leżałam, serce podeszło mi do gardła, a w klatce czułam pustkę - pełna przytłoczenia i nasilona samotnością, która rozchodziła się z sekundy na sekundę.
Nie miałam szansy ochronić swojego obdartego kolana, gdy moje ramię znów zostało uchwycone, by zostać zmuszoną do wstania.
- Gdzie ty, do cholery, byłaś?
Głos matki był głośny i dudnił z wściekłości, tnąc jak nóż. Byłam krucha i delikatna, ale mogłam przyjąć ten cios.
Zostałam popchnięta na kanapę. Jej niepokojący głos przekroił powietrze i przeniknął przez moje ciało. Kobieta gotowała się ze złości, jej postawa zwijała się i odkształcała, podkreślając wściekłość. W normalnej sytuacji trzęsłabym się ze strachu, wycofała się i wydukała ciche przeprosiny, natomiast pewnego rodzaju emocjonalne odrętwienie przeszyło moje ciało, sprawiając, że nic nie czułam.
Nagle poczułam taką pustkę, jakbym była… martwa.
- Nie słyszałaś mnie? Spytałam, gdzieś ty, do cholery, była?!
W takim stanie delikatności prawie skrzywiłam się na słowa, które mnie przebijały. Moje usta wciąż pozostały zamknięte, a oczy przyklejone do podłogi. Ledwo wchłonęłam swoje otoczenie, ale to miejsce było mi zbyt obce i dziwne. Czułam się, jakby nie było mnie tu przez lata, jakby ten dom był odległym wspomnieniem z innego życia, które myślałam, że pozostawiłam dawno temu.
Z ledwością wzruszyłam ramionami na jej dociekliwe pytanie. Moje smutne oczy błąkały się od podłogi wyłożonej wykładziną do jej lodowatych oczu. Nie mogłam na nią patrzeć; nie mogłam wpatrywać się w jej ciemne kule po tym, jak głęboko wpadłam do pięknych, obsydianowych i zniewalających, uroczych i czystych szmaragdów Harry’ego. Kontrast był przerażający i nie chciałam się z nim mierzyć.
- Nie wiesz?! Nie wiesz, gdzie byłaś przez ostatnie dwa miesiące?! Po wydaniu fortuny, abyś ty dostała się na studia, ty, kurwa, nie wiesz, gdzie byłaś! Masz cholernie dużo do wyjaśnienia, młoda damo, musisz mieć jakiś dobry powód, bo przysięgam na Boga, że nie wiem, co ci zrobię…
- Julie, w porządku, weź głęboki oddech i się uspokój. - Przerwał mój „tata” zirytowanym tonem, ale w porównaniu do mojej mamy jego gniew był tak mały, że prawie nieobecny.
Zwróciwszy na siebie uwagę, zapalił we mnie iskierkę gniewu, uniosłam głowę w górę i spojrzałam w oczy matki.
- A ty nie masz mi czegoś do powiedzenia? - Splunęłam z wściekłością. - Chyba zapomniałaś mi wspomnieć, że mój prawdziwy ojciec nie żyje i, że się, kurwa, zabił!
I nagle wszystkie moje emocje wybuchły. Zalały moje ciało, głowę, pływały wokół serca. Były bezwzględne i okrutne i każde uczucie rozdzierało mnie od środka. W pełni nie byłam świadoma, co przed chwilą się wydarzyło i stopniowo szwy, które przytrzymywały mnie od pęknięcia, zaczęły się rozdzierać. Zawsze Harry pełnił tę rolę, ale teraz, gdy odszedł, byłam podatna na upadek i złamanie.
- Nie powiedziałaś mi, że mój ojciec nie żyje! - wykrzyknęłam, moja twarz była czerwona, a gniew przejął kontrolę nad moimi emocjami. Mój oddech był nierówny i płytki. - Nie powiedziałaś, że mam przyrodniego brata i nie powiedziałaś mi, że on popełnij samobójstwo! Nic mi nie powiedziałaś, zatrzymałaś wszystko dla siebie! Jestem zaskoczona, że raczyłaś mnie powiadomić o śmierci dziadka, bo nie daj Boże, mógłby „rozproszyć mnie w pierdolonej nauce”!
Przerwało mi pieczenie mojego policzka.
Zamrugałam, odwracając głowę, by móc spojrzeć w oczy matki; wycofała swoją rękę, ale furia nie schodziła z jej twarzy. Przez chwilę milczałam, zanim gorzki uśmiech szarpnął moimi wargami. Spojrzałam na nią z ponurym wyrazem twarzy, otworzyłam usta, by wydobył się z nich cichy głos.
- Założę się, że tęskniłaś za tym - powiedziałam.
Ponownie podniosła rękę, by uderzyć w mój zaróżowiony policzek. Na moment przymknęłam swoje oczy, zanim mój wzrok przeniósł się do bezlitosnego spojrzenia mojej matki. Jej mroczne oczy wżerały się w moje bez żadnych wyrzutów sumienia czy pożałowania, które mogłyby się ukrywać w głębi jej niebieskich irysów lub czarnych kulach. Jej twarz była pewna gniewu, czyli przedstawiała to, co zwykle.
- Jak śmiesz odzywać się do mnie w ten sposób! 
Gniew przeniknął przeze mnie falami, tak intensywnie i gwałtownie, że prawie odsunęłam się z grymasem na twarzy. Moje oczy prawie zapełniły się łzami i już miałam otworzyć usta, by wypłynęły z nich przeprosiny. Prawie.
Jednak nie pozwoliłam sobie na to. Nie mogłam tego zrobić. Gniew ucichł, drugie uderzenie sprawiło, że wściekłość wpłynęła do powietrza. Ponownie byłam wypruta z wszelkich emocji, tylko głęboki ciężar smutku ciążył w mojej piersi, delikatnie szarpiąc za moje serce.
- Nie wiem, gdzie byłaś i co, do cholery, w ciebie wstąpiło, ale jeśli myślisz, że możesz wyrażać się do mnie bez szacunku w moim własnym domu po tym, jak znikasz sobie bez słowa na dwa miesiące i nagle się pojawiasz, mylisz się! - krzyczała, pozornie coraz bardziej zła na mój brak odpowiedzi i neutralny wyraz mojej twarzy. Myślę, że mój strach sprawiał, że czuła się pewniejsza siebie, lubiła sposób, w jaki moje ciało drżało, a oczy wypełniały się łzami. Była spragniona sposobu, w jaki kuliłam się na jej słowa i czyny.
Ale już tego nie odczuwałam. Nie obchodziło mnie, co mi zrobi.
- Jest mi słabo na twój widok - wyszeptałam, zanim mój „tata” opuścił pokój, a ja stałam się głównym obiektem gniewu matki, gdy skuliłam się w kłębek, modląc się, bym mogła uciec do innego świata. Świata, w którym Harry mnie nie zostawił, świata, w którym wciąż byłam z chłopakiem, którego kochałam, do życia, w którym ja i mój kędzierzawy porywacz znów bylibyśmy razem.

~*~

To nie był film, w którym zmontowane sceny zostały pokazane. Moje oczy napełniały się łzami, serce smutkiem, a policzki barwiły na kolor czerwony. Przez moment żałośnie wpatrywałam w okno, gdy krople deszczu odbijały się od szyby, a potem słońce kompletnie zdementowało moje uczucia. To nie był film i musiałam znieść każdą sekundę.
- Wstawaj.
Leżałam na kanapie, gdy nieświadoma błogość zaciągnęła mnie do kolejnego ranka. Pewne części mojego ciała bolały, ale uczucie bolesnego dyskomfortu nie było mi obce. Wcześniej za moje „złe zachowanie” w oczach matki zasługiwałam jedynie, bym dostała w twarz.
Zamrugałam sennie, czułam, jak przytłaczało mnie wyczerpanie, kiedy podniosłam głowę i siłą otworzyłam oczy. Modliłam się, by to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, było snem, okropnym koszmarem, który nie wpłynął na mój los. Modliłam się, by przede mną stał Harry, modliłam się, bym znów spojrzała w jego oczy i w nich zatonęła. Modliłam się, by nieprzyjemne pulsowanie ciała było winą niewygodnego spania, a nie z powodu braku samokontroli mojej matki. Modliłam się, lecz bez skutków.
Spojrzałam w niebieskie oczy. Stanęła przede mną; jej wzrok był okrutny i srogi.
- Zapytam cię jeszcze raz albo policja to z ciebie wyciągnie. Gdzie byłaś?
Przez chwilę zastanawiałam się, jaki policja ma w tym udział, a zmartwienie przelało się do mojej krwi, ukazując na mojej twarzy grymas i zmarszczone czoło - zanim odzyskałam odrobinę opanowania, a moja twarz stała się bez wyrazu.
- To prawda.  - Jak jastrząb jej oczy złapały lekki grymas. - Chyba nie myślałaś, że o tobie zapomniałam, prawda? Gdy w końcu dostaliśmy e-mail, że nie uczęszczasz do collegu, razem z tatą zadzwoniliśmy na policję. Byłaś zaginiona. Teraz pojawiłaś się znikąd, a policja chce wiedzieć, że jesteś bezpieczna i mają pytania dotyczące twojej nieobecności.
Tępo kiwnęłam głową, nie potrafiąc wyczarować jakiejkolwiek reakcji. Nie potrafiłam znaleźć w sobie troski. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać o tym, co się wydarzyło, i nie mogli mnie do tego zmusić. Nie chciałam opowiadać o dwóch miesiącach mojej nieobecności. Nie chciałam mówić o chłopcu, który mnie porwał, o tatuażu, który zrobiłam, o tym, że straciłam dziewictwo ani o tym, że należałam do tego samego chłopaka, który podbił moje serce, a potem je złamał.
Czułam się wykorzystana i samotna i powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Harry pragnął ode mnie tylko jednego, a gdy już to osiągnął, po prostu mnie zostawił, wyrzucił jak śmiecia. W tych momentach obnażyłam przed nim swoją duszę, poświęciłam się dla niego. W tych chwilach intymności i bolesnej przyjemności dla niego - i tylko niego - by on tydzień później mnie zostawił. Wykorzystał mnie.
- Czy ty mnie słuchasz?!
Nie, pomyślałam, przewracając w myślach oczami na kobietę górującą nade mną. Poczułam dotyk goryczy, gdy uniosłam swoją głowę i spojrzałam w jej oczy. Oparłam się pokusie, by coś odburknąć.
- Oczywiście - powiedziałam cicho - uważnie słucham każdego twojego słowa.
Mój głos był niemrawy i niecodzienny, ale nie przegapiłam odrobiny sarkazmu, który skaził moje rażąco nieuczciwe słowa. Jej wzrok wyostrzył się, gniew promieniował z jej ciała, a spojrzenie wbijało się we mnie. Wyciągnęła dłoń z profesjonalnie zrobionym manicure, by chwycić moją brodę w żelaznym uścisku, i zanim mogłam się zorientować, jej twarz była centymetry od mojej. Natychmiast pomyślałam o dotyku Harry'ego, który kiedyś był szorstki i srogi, a potem słodki i czuły. Ta myśl mnie zasmuciła. Czułam, jak moje serce zapadało się.
- Nie wiem, dlaczego myślisz, że twoja nagła postawa jest dopuszczalna. - Zmarszczyła nos ze wstrętem. - Ale posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie będę bawić się w to gówno. Wiesz o tym, równie dobrze jak ja.
Usta, podobnie jak i myśli pozostały zamknięte, prawda ukryta, a niewypowiedziana, bezdźwięczna odmowa ujawniła swoją obecność. Nie mogłam się zmusić, by myśleć o ostatnich dwóch miesiącach i z całą pewnością nie chciałam o tym mówić.
Moje serce było ciężkie od cierpienia i smutku, bardziej byłam zraniona niż zła na Harry'ego, byłam pełna udręki i męki zamiast wściekłości i furii. Czułam się tak zniechęcona, zatroskana i załamana, gdy Harry odrzucił mnie na bok po otrzymaniu tego, co chciał. Byłam w kawałkach, które zostały wykorzystane i o których myślałam, że choć odrobinę coś dla niego znaczą. To wszystko, czego chciał? Od samego początku to był jego cel? Albo, co gorsza, jego celem było zapędzić mnie w jego pułapkę, której celem było podbić moje serce, by ostatecznie je zmiażdżyć?
Kiedyś mój umysł motał się, pracując na najwyższych obrotach, gdy myśli go nękały, a pytania i podejrzenia skażały i rozrywały pozostałości mojego opanowania. Teraz był on całkowicie pusty. Nie potrafiłam wpuścić do swojej głowy jakiejkolwiek myśli - a mówienie z pewnością nie wchodziło w grę.
Zatem milczałam. Nie odzywałam się ani słowem.
Byłam jak zombie, ledwo jadłam, spałam i w ogóle funkcjonowałam.
Moja matka i jej partner (Steven - którego nie chciałam nazywać moim ojcem, tatą czy coś w tym rodzaju) próbowali namówić mnie, bym powiedziała jakieś zdanie lub słowo, ale ich próby były daremne. Byłam beznadziejna. Ta sprawa była już przegrana.
Mama starała się być bardziej surowa. Była okrutna i brutalna, groziła, że użyje przemocy zarówno psychicznej jak i fizycznej. Jej dłoń uderzyła mój policzek więcej niż jeden raz. Był moment, że jej twarz przybrała sztuczny wyraz opieki i zatroskania, jakby ją to w ogóle obchodziło; chciała mnie zmanipulować, bym coś wyjawiła. Jej próby były daremne.
Ani razu nie zapytała mnie, czy wszystko jest w porządku.
Przyjęłam swoją karę bez łez i użalania się nad sobą, tylko z monotonnym wyrazem twarzy, ciężkim sercem i smutkiem. Wmawiałam sobie, że na to wszystko zasłużyłam, a to wszystko przez to, że wpadłam w pułapkę Harry'ego.
To była moja wina.
Byłam bardzo naiwna i niewiarygodnie głupia. Zdradziła mnie moja niewinność. Myślałam, że Harry był dobrym człowiekiem, co więcej wciąż desperacko chciałam wierzyć, że nim był.

Gdy byłam sama, dni mijały jak lata. Ból w sercu ani odrobinę się nie zmniejszył, a lina mocno zaciskała się wokół niego. Udręka ciążyła wewnątrz mnie, była tak wstrząsająca i nie do zniesienia dla tak kruchej osoby jak ja. Czułam się, jakby ktoś złamał mnie na pół, a serce, które zostało wyrwane z piersi i podzielone na miliony kawałków, już nigdy nie scali się. On pozostawił na mnie swoje odciski, a szmaragdowe oczy na zawsze wyryły się w mojej pamięci, chrapliwy pomruk pieścił moje uszy, a znajomy zapach rezonował w nosie.
Harry mógł mnie zniszczyć i od początku o tym wiedziałam.
Należałam do niego. Miał mnie. W chwilach rozkoszy i namiętności całkowicie mu się oddałam, w tamtych monetach byłam jego. Tylko jego. A potem, gdy dostał to, czego pragnął, wyrzucił mnie na bruk, jak kawałek śmiecia, zapomniał, jak o starej, zużytej zabawce. Czułam się tak cholernie głupia. Wpadłam w jego pułapkę. Miłość i uwielbienie, które tkwiły w jego oczach, nie były w ogóle prawdziwe. To wszystko było sztuczne, a on był fałszywy.
I to bolało najbardziej.
On mnie nie kochał, choć tak myślałam.
Czułam się jak głupia nastolatka, tylko w odróżnieniu moja sytuacja nie była normalna. Zostałam porwana z ulicy, zamknięta w klatce i surowych ograniczeniach Harry'ego na długi czas, w którym wpadłam w jego pułapkę i zakochałam się w nim.
Później w moim starym pokoju (który został zamieniony na biuro, więc musiałam spać na materacu) zdobyłam się na odwagę, by rozpakować walizkę. Harry ją spakował, więc dokładnie nie znałam jej zawartości. Bagaż stał nietknięty niedaleko drzwi, dokładnie w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawiłam po powrocie. Byłam zszokowana faktem, że został nietknięty, spodziewałam się, że matka opróżni go i sprawdzi każdy najmniejszy szczegół, węsząc i szukając, do momentu, aż nie znalazłaby czegoś, czego nie wypowiedziały moje usta.
Moje gardło było mocno zaciśnięte, ale nie ukazała się żadna łza, gdy rozsunęłam walizkę, zanim pokręciłam z gniewem głową, obróciłam ją do góry nogami i wyrzuciłam całą jej zawartość na łóżko. Przede wszystkim były tam jego ubrania. Był tam jego zbyt duży sweter, który zawsze nosiłam, sukienka, którą ubrałam na naszą randkę i ubrania, które nosiłam po domu, czyli jego duże koszulki. Czułam, jak bolał mnie brzuch, gdy przeglądałam wszystkie ubrania.
Przygryzłam wargę tak mocno, że obawiałam się, iż poleci z niej krew. Tornado wirowało we mnie w tak zawrotnym tempie, burza była tak przytłaczająca i tak potężna, że bolało. To mnie rozdzierało nawet wtedy, gdy patrzyłam na ubrania, to raniło moje serce, powodując ból w klatce piersiowej. Przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki oddech, uspokoiłam się i złożyłam to, co zostało.
Czułam, jakby umarł, pozostawiając mi na pamiątkę swoje rzeczy. Ale to było gorsze, bo nie pozwolił mi o tym zapomnieć. Uniosłam sweter, który zawsze nosiłam, moje delikatne palce przyłożyły go do piersi i zaczęłam wdychać znajomy zapach Harry'ego.
Czułam się, jakby on umarł.
Siedziałam na podłodze z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej i swetrem w dłoniach. Chciałam oderwać się od tego wszystkiego, wyrzucić go do kosza, wyrzucić wszystkie jego ubrania, tak ja on wyrzucił mnie. Ale nie mogłam, nie potrafiłam znaleźć w sobie złości i nagłej iskry furii. Wciąż czułam udrękę, zamrożona z żałosnym politowaniem. Zasługiwałam na to? Czy zasługiwałam na to, co mi zrobił? A przede wszystkim zasługiwałam, by być porwaną? Czy zasługiwałam na to, by zakochać się w chłopcu, który porwał mnie z ulicy i trzymał mnie w swoim domu wbrew mojej woli? Czy zasługiwałam na to, by zakochać się w nim tylko po to, aby on złamał moje serce, rozbił je o podłogę, podeptał i całkowicie roztrzaskał?
Ze znużeniem, odrobinę przestraszona tym, co mogę znaleźć, przeglądałam zawartość walizki. Była tam moja ulubiona książka, film, tabliczka ulubionej czekolady, aż wreszcie natrafiłam na album, schowany na samym dole, pod wszystkimi rzeczami. Ta książka, film i czekolada były kluczem do mojego obolałego serca. Czy on starał się, by to raniło jeszcze bardziej?
Harry początkowo sprawił, że sądziłam, iż o mnie dbał, a potem, gdy mu siebie oddałam, zaledwie tydzień później pozbył się mnie. Byłam tak zagubiona i zdezorientowana, byłam ciekawa wszystkiego, gdy trzymałam w dłoniach książkę, wpatrując się w nią smutnymi i zimnymi oczami.
Myślałam, że łzy, które spływały po policzkach Harry'ego w łagodnych strumykach, prezentowały jego wrażliwą stronę. Nigdy nie widziałam, jak Harry płakał, nawet gdy mówił o swojej zmarłej siostrze, nawet gdy próbował ukryć swoje siniaki i rany, nawet gdy opowiadał o swojej próbie zanurzenia się w zimnej wodzie, bez wiedzy, co będzie potem.
Myślałam, że miłość w jego szmaragdowych oczach była prawdziwa i szczera. Myślałam... myślałam, że naprawdę mnie kochał, ale jeśli nawet tak nie było, to dlaczego mnie wypuścił? Myśli rosły bez kontroli, szalejąc w głowie. Czy on starał się zrobić dla mnie wszystko co najlepsze?
Ponownie byłam pełna sprzeczności.
Jeszcze raz przełykając ślinę, podniosłam album, otworzyłam go z bolącym sercem, głośno protestując, ponieważ moje oczy odmówiły oglądania tych zdjęć. Wciąż protestowałam, to szarpało różne sercowe struny, gdy kartkowałam zdjęcia. Od dnia kiedy Harry zabrał mnie na wycieczkę po Londynie, w którym robiliśmy sobie mnóstwo głupich zdjęć, do bezsensownych, zrobionych w domu, co sprawiło, że bolało jeszcze bardziej.
Były tam zdjęcia, na których byłam z Harrym, samego chłopaka, mnie, a nawet zdjęcia z Kluskiem.
To wprawiło mnie w złość.
Dlaczego on mi to zrobił?
Dlaczego miałby zdobyć moje serce i pozwolić mi odejść?
Dlaczego miałby mi przypominać chwile, które spędziliśmy razem, wiedząc, że już ich nie będzie?
Z nagłym wybuchem furii, zrezygnowałam, rzucając książką o ścianę, gdy oczy napełniły się łzami - woda przełamała zbudowaną zaporę i zaczęła spływać po policzkach w małych strumykach. Album odbił się od niej, przez co wyleciało z niego kilka zdjęć.
Chciałam to kompletnie zignorować, ale moją uwagę przykuł mały papierek, który leżał na podłodze. Natychmiast do niego podeszłam.
The Black Horse, Piętro 5, Pokój 32.
Od razu rozpoznałam pismo Harry'ego, ogarnęła mną dezorientacja, gdy spojrzałam na niechlujnie napisane litery. Wiedziałam, co to było, to hotel, który znajdował się niedaleko mojego domu. To jedyny hotel w moim mieście.
Wciąż wpatrywałam się w papier ze zmarszczonym czołem. Widziałam niewyraźnie przez łzy, zanim zorientowałam się, o co mu chodziło.
Otworzyłam swoje usta.
- „I wiem, że jeśli nie wrócisz, to znaczy, że nigdy nie byłaś moja” - powiedział wtedy.
Blokada w moim umyśle motała się w czystej desperacji, gdy starałam rozszyfrować, co oznaczała kartka papieru. „Jeśli coś kochasz, to pozwolisz temu odejść, jeśli wróci, jest twoje - jeśli nie, to nigdy nie było”.
Otworzyłam szeroko oczy i chwyciłam kawałek papieru, tak jakby moje życie od tego zależało. Mój oddech wzrósł, a serce wypełniło się nadzieją.
Harry chciał, bym go znalazła.

I nie zamierzałam poprzestać, póki tego nie uczyniłam.

______________________

Byłam prawie pewna, że nie skończę tego rozdziału dzisiaj. Choć lubię tłumaczyć rozdziały, w których jest dużo tekstu, to tutaj było go naprawdę dużo, a czasu odrobinę mało. 
W zakładce "Oryginał" pojawił się banner do drugiej części, także jeśli ktoś chciałby go zobaczyć, to zapraszam, bo za niedługo z nią ruszamy. Jak na razie nie jest podlinkowana.
Ten fanfik w każdym momencie jest nieprzewidywalny :)
Nie przedłużając, to tyle na dzisiaj. 


Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.

23 komentarze:

  1. Tyle emocji! Ja chcę już następny rozdział! Oni muszą być razem! Jesteś wspaniała ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że akurat tego rozdziału nie zamierzałam komentować.
    Ale... ta końcówka, kurwa, jest! Serio, już myślałam, że Birdy będzie tak rozmyślać o nie-miłości Harry'ego przez kilka rozdziałów.
    Bardzo umilacie mi życie, dziękuję ♥
    Naprawdę, to fanfiction, to tłumaczenie, mogłoby być porównywane do takich perełek jak DARK czy COLD, gratulacje xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku super czekam na nn . Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny :D czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwi mnie to że Birdy ocknęła się dopiero pod koniec że Harry na nią czeka! Już nawet zaczęłam myśleć że to ja coś źle przeczytałam xd Zniecierpliwiona czekam na następny ;)
    Ps. Dziękuję wam bardzo za to że poświęcacie swój czas i tłunaczycie to cudowne opowiadanie ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, wow, wooooow.
    Co tu się dzieje...
    Wooow, nieźle, już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Serio, damn, nie mogę się doczekać, aż ona w końcu znajdzie Harrego xd.
    Nie mogę się deczekać następnego rozdziału, dzięki za tłumaczenie <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co powiedzieć, nie jestem dobra w znajdywaniu odpowidnich słów, a gdy już wydaje się, że znalazłam właściwe okazuje się, że jest ono za mało wyraziste, za mało znaczące, nie przekazuje wszystkiego. Próbuję powiedzieć, że lubię to, lubię tę historię i wgl. Tylko, że "lubię to" nie wyraża tego co bym chciała, jest zbyt płytkie do określenia mojego stosunku do tego tłumaczenia, do autorki i tłumaczki..
    I chciałabym powiedzieć jeszcze dziękuję. Bardzo dziękuję za to, że tłumaczysz, poświęcasz swój czas, nie poddajesz się..

    An

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :)
    Nie spodziewałam się takiej reakcji jej matki, ona jest chora,jak tak można się zachować ? Mam nadzieje ze uda się Birdy odnaleźć Harrego i będą razem, tylko on może ja uchronić przed tym całym światem,uwielbiam to , dziękuje ze to tlumaczysz, bo to jest świetne :**
    Powodzenia z następnym rozdziałem i do następnego :*
    Kocham Cię Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo... nie myślałam że tak to się potoczy... Ale rozdział megaaa *.* Mam nadzieję że jak naj szybciej dodasz nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże dziewczyno kocham Cię za to tłumaczenie! Matka Birdy to okropne babsko ugh mam ochotę walnąć w nią przez monitor(za bardzo wczuwam się w każe ff,przepraszam haha)Mam nadzieję,że Birdy odnajdzie Harry'ego bo jeśli wszystko potoczy się nie po mojej myśli to chyba się załamie :( Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Dziękuję za to,że to tłumaczysz! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. I co teraz? Co dalej ludzie czy ona zdąży błagam mam taki mętlik. Serducho zaraz mi wyskoczy od tych emocji, a policzki jak zwykle mokre. Dwa rozdziały naraz to za dużo odczuć. Kocham i czekam na dalsze tłumaczenie ❤
    @Olcik98

    OdpowiedzUsuń
  12. Zajebisty ♡.♡ czekam na next ♥♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne! :)
    dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga i mega mi się spodobał!
    pisz dalej szybciutko! :) masz talent :>
    tymczasem zapraszam do siebie http://art-of-killing.blogspot.com/
    ps. dołączam do obserwowanych i liczę na to samo:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Omfg!
    Zaczynam czytać wszystko od początku z wielką chęcią :)
    Powodzenia w dalszym tłumaczeniu.
    Obserwuje i czekam na następny xx
    PS. Zapraszam do mnie >>>>> http://darkparaadisee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje serce rospadło się na kawałki...
    Nie wierzę, że Harry pozwolił Birdy odejsc... Na dodatek przywiózł ją do domu. Nie wierzę w to po prostu. Co się stało z dawnym Harry'm? Kocham nowego Harry'ego, ale on mnie mego zaskoczył swoim wyznaniem i zachowaniem.
    Birdy, jak najszybciej musi pojechać do tego hotelu! Nie może dluzej zostać z matką...
    Czekam z niecierpliwością na nexta x
    @droowsexx

    OdpowiedzUsuń
  16. Wow . Nie wierzę po prostu nie wierzę , że od tak ją zawiózł do domu . Jej matkę to chyba bym o ścianę roztrzaskała za to co jej robi . Niech ona idzie do tego hotelu noo . Czekam na kolejny rozdział . Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  17. Moje jedyne słowa na końcówkę rozdziału? SERIO?!

    OdpowiedzUsuń
  18. Błagam dodaj szybko nexta bo dostane zawału ;) z pozdrowieniami najwieksza wielbicielka twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Błagam dodaj szybko nexta bo dostane zawału

    :D

    OdpowiedzUsuń