Son

środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 4 - Strata gruntu

Zdezorientowanym wzrokiem śledziłam młodego mężczyznę stojącego przede mną, byłam zaskoczona i zakłopotana jego obecnością, niewielka zmarszczka pojawiła się na moim czole, a uchylone usta ukazywały oszołomienie i niepokój.

- Um... H-Harry! - zawołałam pośpiesznie.

Do końca nie wiedziałam, jak się zachować.

Po chwili ramiona Harry'ego delikatnie objęły moją talię, ich ścisk był tak lekki, że ledwo mogłam poczuć ich dotyk. Pełna niepokoju przygryzłam wargę i zerknęłam na Harry'ego, chcąc w nim odnaleźć spokój i bezpieczeństwo, ale on skupiał swój wzrok na mężczyźnie, który twierdził, że jest jego bratem.

- Nie jesteś zadowolony, że cię odwiedziłem, Harry?

W jednej chwili twarz Harry'ego wykrzywiła się w złości.

Opanował go gniew w chwili, kiedy rzucił się do przodu, jak drapieżnik rzucający się na swoją ofiarę. Skoczył na swojego brata, chwytając go za kołnierz. Harry wykorzystując całą swoja siłę, pchnął Asha do tyłu. W konsekwencji obydwa ciała wylądowały na ziemi.

Krzyknęłam przerażona. Rozchyliłam szeroko oczy i usta. Byłam zaskoczona gwałtownym zachowaniem Harry'ego. Wiedziałam, że powinnam interweniować, mimo to pozostałam w miejscu unieruchomiona szokiem; na próżno próbowałam zrozumieć fakt, że mój kędzierzawy chłopak z dziką furią na twarzy twarzy rzucił swojego brata na ziemię.

- Co ty tu kurwa robisz?! - warknął.

Nie czekając na odpowiedź, pięść Harry'ego zderzyła się z twarzą Asha, sprawiając, że czerwona substancja popłynęła z nosa jego brata. Oniemiała wpatrywałam się w plątaninę kończyn chłopców, walczących o dominację.

Jak zwykle przez mój umysł przechodziła chmara myśli - nie było to nic zaskakującego. Różnorodne pytania pojawiły się w mojej głowie. Serce biło coraz szybciej, puls przyśpieszał. Oczy miałam szeroko otwarte, usta pozostały rozchylone. Słowa uwięzły w moim ściśniętym gardle, nie byłam w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Klatka piersiowa kurczyła się z każdym kolejnym oddechem, który niepewnie wydobywał się z drżących ust, co do cholery powinnam zrobić?

- Ja pierdole, Harry! - warknął chłopak leżący na ziemi - O co ci, do chuja, chodzi?!

Harry nie przestawał zadawać ciosów, a ja nadal obserwowałam, jak chłopcy rzucają się na siebie, nie będąc w stanie się poruszyć.

W końcu otrząsnęłam się z szoku.

- Przestań! - zawołałam - Co ty robisz?!

Zaskoczyło mnie, jak szybko po takim wybuchu złości zapanowała cisza i spokój, to przypomniało mi również, jak szybko nastroje Harry'ego potrafią się zmieniać, jak za jednym pstryknięciem przełącznika. Przypomniało mi to czasy, kiedy to ja byłam głównym odbiorcą jego gniewu. Wydawałoby się, jakby to była inna historia, która wydarzyła się wieku temu. Zupełnie inny rozdział w naszym życiu.

Starałam się go uspokoić swoim dotykiem, tak, jak robiłam to ostatnim razem, kiedy jego złość zapanowała nad nim. Palce oplotłam wokół jego ręki usiłując uniemożliwić mu kolejne uderzenie.

- Nie, Harry, przestań!

Byłam na granicy histerii, niezbyt naiwna, by wiedzieć, że im dłużej pozwalałam im kontynuować bijatykę, tym więcej mieli na sobie obrażeń. Harry miał na sobie parę szarych dresów, więc w najbardziej niedogodnym czasie i miejscu, kiedy upadł szorstko na ziemię, otarł i rozdarł je do skóry. Krew sączyła się również z nosa Asha, ale on mnie nie obchodził.

Wiedziałam, że to za dużo, jak na moje siły, ale w końcu udało mi się ich rozdzielić i zdawałam sobie sprawę, że nie udałoby mi się to bez moich próśb i błagań.


Harry z moją pomocą podniósł się na nogi, używając drugiej ręki, by zetrzeć krew lecącą ciurkiem po całej długości jego brody.


- Wypierdalaj stąd. 

Brutalne polecenie nie pozostawiło miejsca na żaden argument. Był nieugięty i silny, bez znaku jakichkolwiek emocji. Jego ton był lodowaty - obcy dla moich uszu. W tamtym momencie nie miałam czasu na rozważanie, że byłam ubrana jedynie w koszulkę Harry'ego i bieliznę, a włosy ułożone w koka na czubku mojej głowy.


Spojrzałam w dół na brata Harry'ego, w końcu byłam w stanie zauważyć, jak wygląda.

Starszy chłopak wytarł rozpryski krwi zabarwione na skórze pod nosem, szatański uśmieszek grał na jego ustach. Złośliwy błysk w oczach był doskonale widoczny.

- Nie masz zamiaru przedstawić mnie tej małej? Gdzieś ty ją znalazł, ale raczej powinienem zapytać, ile jej zapłaciłeś by tu była?

Harry wzdrygną się zauważalnie, a ja zacisnęłam mocniej ręce na jego ramieniu, by zapobiec jakiemuś potencjalnemu ruchowi. W odpowiedzi, ręka Harry'ego chwyciła ciasno moją talię, przysuwając bliżej niego. Dłońmi stworzył wokół mnie klatkę. Był ostrożny wobec starszego chłopaka, spięty z powodu jego obecności. Poczułam, jak zaplata palce na moim brzuchu, zapewniając większe bezpieczeństwo.

- Nawet na nią, kurwa, nie patrz - warknął.

Odwrócił swoją głowę w moim kierunku, muskając ustami moje ucho. 

- Idź na górę. Nie chcę, żebyś tu była. 


Z niepokojem przygryzłam wargę, poczułam obawę. Nie chciałam go zostawiać, ale nie chciałam go również denerwować odmową. Nie byłam pewna, czy odmówić, ale gdy Harry pokiwał zachęcająco głową i szturchnął mój nos swoim, wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Karmiło mnie małe poczucie otuchy i przyjęłam to z nieśmiałym uśmiechem.


Skinęłam głową. Ryzykując, spojrzałam na Asha, który wciąż leżał na ziemi. Nie wyglądał na rannego - obydwoje mieli drobne skaleczenia i siniaki, ale największe obrażenia zostały spowodowane przez Harry'ego po tym, jak jego pieść uderzyła w nos brata i go złamała. Miał wykrzywione rysy twarzy, ale uśmiech, który pojawił się na ustach nie świadczył o tym, by czuł się zaniepokojony z obecnej sytuacji.

Niemal natychmiast odwróciłam wzrok. Podążyłam w stronę Harry'ego, który delikatnie popchną mnie w stronę schodów, ponaglając mnie.

W chwili, w której znalazłam się wewnątrz domu, pobiegłam po schodach na górne piętro. Pełna niepokoju chciałam jedynie wiedzieć, co dzieje się na dole. Potykając się o własne nogi, dotarłam do sypialni. Odsunęłam zasłony, pośpiesznie otwierając okno, zatrzymałam wzrok na rozgrywającej się scenie z przodu ogrodu, zmarszczyłam brwi nasłuchując.

Nagle niepokój odczuwalny w moim żołądku wzmocnił się. Z przyzwyczajenia nerwowo przygryzłam wargę obserwując, jak Harry 'stawia czoła' swojemu bratu, nie uspokoiło mnie to w najmniejszym stopniu - w rzeczywistości przerażało patrzenie, jak Harry staje twarzą w twarz z Ashem, jego szczęka była mocno zaciśnięta, zęby odsłonięte. Nie mogłam zobaczyć wyrazu jego oczu, ale byłam pewna, że płynęła w nich furia.

Minut ciągnęły się w nieskończoność. Z bezpiecznego miejsca na górze obserwowałam konfrontacje braci. Nie słyszałam ich rozmowy. Ostatnie zdanie musiało jednak należeć do Harry'ego, który pięścią uderzył w klatkę Asha, sprawiając, że zaskoczony cofnął się o kilka kroków. Po raz kolejny uniósł dłoń do twarzy, wycierając krew, rozwścieczony wszystkimi obrażeniami, które spowodował Harry. aż w końcu ze złowrogim uśmiechem przyklejonym do twarzy odwrócił się i odszedł.

Zajęło mi chwile, by zaciągnąć zasłony i upewnić się, że okno zostało ponownie zamknięte, zanim wskoczyłam na łózko. Instynktowne weszłam pod kołdrę, oparłam głowę na miękkich poduszkach zwracając wzrok w stronę zamkniętych drzwi, wyczekując przyjścia mojego chłopaka.

Nie musiałam czekać długo.

Wszedł do pokoju, spoglądając niepewnie w moje oczy. Jego twarz złagodniała kiedy usiadł na łóżku. Delikatnie dotknął mojej twarzy, a jego palce powędrowały do niesfornych kosmyków zakładając je za ucho. Był to tak delikatny dotyk, że niemożliwym było, by to był ten sam chłopak, który zaledwie kilka minut temu bez opamiętania zadawał ciosy bratu, powodując rozlew krwi.

- Już po wszystkim - powiedział cicho.

Nie odpowiedziałam mu. Wyprostowałam się do pozycji siedzącej i wyciągnęłam dłoń czule ocierając krew z rozciętej wargi.

- Wszystko w porządku? - spytałam cichym głosem.

- Tak.

Delikatnie dotknęłam jego dłoni oglądając rozciętą skórę na kostkach. Spojrzałam na Harry'ego. Tak bardzo chciałam wiedzieć, co się stało, pytania same cisnęły mi się na usta. Ale wiedziałam, że nie mogę na niego za bardzo naciskać.

- Nie musisz mi mówić - powiedziałam szeptem.

I nic nie powiedział. Schronił się obejmując mnie swoimi ramionami, jakbyśmy uciekli w całkiem inny świat, wolni od kłopotów czy zmartwień, pełni tylko ciepłej kołdry i naszego towarzystwa.

~*~

Minął kolejny tydzień.

Nie mieliśmy żadnych wieści, ani nie widzieliśmy Asha, jednak mimo jego nieobecności, dalej czułam niepokój i uprzedzenie do niego.  Pytania wypełniały moje myśli, pozostały jednak bezgłośnie, niewysłuchane i bez odpowiedzi. Moje stosunki z Harrym znacznie posunęły się do przodu. Nie chciałam zagrozić ewidentnemu rozkwitowi naszej miłości strachem o to, co mogłoby się wydarzyć. Może to była ta słaba i nieśmiała część mnie, ale nie chciałam go denerwować. Harry był szczęśliwy i nie mogłam go zamartwiać.

Ten tydzień wypełniała masa delikatnych pocałunków i uścisków, słodkich i łagodnych, szeptaliśmy sobie również słowa, które przypominały, że nasza miłość jest prawdziwa i rzeczywista. Wiele razy zdarzało się, by pytania wrzały w moich wnętrznościach, wytrwale parły, próbując przedrzeć się przez moje usta - ale tłumiłam niewinnie całość, maskowałam to w małym uśmiechu, kiedy przyciskałam pocałunki do policzka Harry'ego. Zrozumiałam, że nie był on gotowy do rozmowy o jego relacji z bratem i dlaczego zachował się w tak nagły i brutalny sposób - i akceptowałam to. Wynagradzał mi to, wyrażając to poprzez pocałunki w szyję, spontaniczne prezenty i raz jeszcze - jego miłość. To było jak poczucie winy które próbował zagłuszyć.


- Kocham cię, wiesz o tym? - zapytał delikatnie, pocierając łagodnie swoim nosem o mój, zaciskając ramiona wokół mojego ciała.

Uśmiechnęłam się, podnosząc głowę, przechyliłam podbródek do góry tak, że moje oczy zatrzymały się na szmaragdowych błyszczących oczach Harry'ego. Uwielbiałam to, jak przypominał mi o tym regularnie.        

- Ja cię kocham mocniej - wymamrotałam łagodnie, uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy dotknęłam jego policzka.

- Nie byłbym tego taki pewien - bąknął.

- Dobrze więc - uśmiechnęłam się - musimy pójść na jakiś kompromis.

~*~

Poznałam dziewczynę Louisa już wcześniej - Ena, bo tak miała na imię, była wysoką brunetką, z burzą loków opadających kaskadami wzdłuż pleców. Tak jak Harry'emu, loki dodawały jej uroku. Miała również brązowe oczy idealnie komponujące się z kolorem włosów, a jej miłość do Harry'ego Pottera sprawiła, że szybko się zaprzyjaźniłyśmy.

Miło było mieć towarzystwo dziewczyny, po miesiącach spędzania czasu z chłopcami, więc kiedy zaproponowała mi, żebyśmy wybrały się na zakupy, od razu się zgodziłam. Może to była moja naiwność albo niewinność, lub po prostu brak zważania na potencjalne konsekwencje, ale szczerze mówiąc nie widziałam nic złego w wyjściu z domu bez uprzedzania o tym Harry'ego. Ubrałam tą samą sukienkę, którą miałam na sobie, kiedy byliśmy na naszej pierwszej randce. Wyszłam z domu zostawiając niczego nieświadomego chłopaka na górze, pogrążonego w głębokim śnie.

~*~

Ena nie wiedziała, że Harry mnie porwał. Kiedy wybrałyśmy się do małej kawiarni jej pierwszym pytaniem było:

- Wiec, jak poznaliście się z Harrym?

Spojrzałam w dół na filiżankę herbaty, którą mi kupiła (zakupy były dla niej powodem do świętowania dostania nowej pracy). Zastanawiałam się, jak uniknąć odpowiedzi, tak, aby nie poznała prawdy o naszym pierwszym spotkaniu. Pod presją mój poziom lęku zwiększył się, zaczęłam się pocić, a na twarzy pojawiły się czerwone rumieńce.

- Cóż - zaczęłam cicho, przygryzając wargę - poznaliśmy się w bibliotece.

Pamiętam rozmowę, w której Harry przyznał, że po raz pierwszy dostrzegł mnie, kiedy byłam w bibliotece. Przyznał, że początkowo zwrócił na mnie uwagę tylko dlatego, że przypominałam mu jego byłą dziewczynę. Ta odpowiedź wydawała się odpowiednia. Tak naprawdę za bardzo nie skłamałam.

- To takie romantyczne - zagruchała - a czy wy.. no wiesz?

Poruszyła zabawnie brwiami; byłam nieco zdezorientowana.

- Co?

- Taniec bez spodni, figle migle, szybki numerek?

- Dobra, łapię! - przerwałam jej, śmiejąc się - tak był - przytaknęłam głowa z małym uśmiechem, czułam, jak rumieńce pojawiają się na moich policzkach.

- No i jak? - powiedziała dramatycznie - Mam wyciągnąć z ciebie te szczegóły, czy co? Jak było? Czy był... no wiesz? - ponownie poruszyła brwiami.

- Zdajesz sobie sprawę, że tylko dlatego, że mówisz "no wiesz" i poruszasz znacząco brwiami nie znaczy, że rozumiem co chcesz mi powiedzieć - odpowiedziałam chichocząc - ale jeśli pytasz mnie czy był w tym dobry, to tak, był bardzo słodki, delikatny i ostrożny.

Na samą myśl o Harrym, moje tętno przyspieszyło, policzki z każdą sekundą stawały się cieplejsze.

- Mam nadzieję, że nie mówisz tego o moim młodszym braciszku, nie wyrósł chyba na taką cipę.

Odwróciłam głowę w stronę głosu zadającego pytanie, usta i oczy pozostały szeroko otwarte, kiedy spojrzałam na sarkastyczny uśmiech nikogo innego, jak brata Harry'ego. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, skąd przybył i dlaczego się tu znalazł, pozbyłam się jednak tych myśli, by skoncentrować się na obecnej sytuacji; Asha stojącego dokładnie przede mną.

Podobnie jak podczas naszego pierwszego spotkania, jego oczy błyszczały figlarnie.

- Birdy, dziewczyna Harry'ego, prawda?

Pokornie skinęłam głowa. To było dziwne uczucie być tu bez Harry'ego. Przywykłam spędzać każdą wolną chwile w jego obecności, przyzwyczaiłam się, że za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzimy, Harry jest obok mnie, mogę poczuć jego dłoń splecioną z moją, a jego szmaragdowe oczy obserwują każdy mój ruch. Czułam się bezpiecznie, wiedząc, że on zadba o mnie, ochroni mnie.

To była całkiem nowa sytuacja, być tu, na zewnątrz, nie mając Harry'ego przy swoim boku, po tylu miesiącach bycia nierozłącznym. Ale teraz jego brat stał tuż przede mną, patrząc na mnie z małym uśmieszkiem wymalowanym na ustach. I nie miałam wyjścia, musiałam wyjść ze swojej bezpiecznej strefy - musiałam poradzić sobie sama.

Przypomniałam sobie, co stało się, kiedy Harry po raz pierwszy zobaczył swojego brata prawdopodobnie po wielu latach rozłąki. Zmarszczyłam nieznacznie brwi.

- Nie sądzę, by rozmowa z tobą była dobrym pomysłem - przyznałam cicho.

- A dlaczego miało by tak być, słońce?

Przygryzłam wargę. Poczucie niepokoju pojawiło się w moim brzuchu. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego; jego oczy były tego samego koloru, jak Harry'ego, ale tak bardzo różniące się pod wieloma względami. Patrząc w głąb jego szmaragdowych oczu, nie znalazłam komfortu czy poczucia bezpieczeństwa, tak, jak to było w przypadku obsydianowych oczu Harry'ego. To był ogromny kontrast; mimo że wydawały się takie same.

Przełknęłam głośno ślinę, przypominając sobie wściekłość, która emanowała z Harry'ego i zabójczy wygląd jego twarzy. Przez moment zastanawiałam się, czemu nie mogę z nim rozmawiać - ale zrozumiałam, że lepiej będzie, jeśli za wszelką cenę będę go unikać. Przypomniałam sobie dłonie Harry'ego, które ułożyły się w ochronną klatkę wokół mnie, jego usta dotykające mojego ucha ostrzegające, bym odeszła z dala od Asha.

Nagle odwrócił się do Eny.  

- Mogłabyś dać nam minutkę?

Nawet na nią nie spojrzałam. Zdałam sobie sprawę, że musiała spełnić jego prośbę dopiero wtedy kiedy usłyszałam szuranie odsuwanego krzesła. Spojrzałam na Asha uśmiechającego się z satysfakcja.

- Wiele o tobie słyszałem, Birdy.

Zmarszczka na moim czole pogłębiła się. Nieufnie przechyliłam głowę na lewą stronę analizując całą sytuacje.

- Od kogo? Skąd znasz moje imię?

Uśmiechnął się krzywo, opierając ręce na stole, pochylił się do przodu zmniejszając odległość miedzy nami, a ja walczyłam z pragnieniem, by uciec jak najdalej od jego bliskości. Przygryzłam wargę. niepokój, zdenerwowanie wypełniał każdą cześć mojego ciała.


- Do zobaczenia, Birdy - powiedział zwyczajnie, puszczając mi oczko - I byłoby dobrym posunięciem z twojej strony, gdybyś nie mówiła Harry'emu o naszej małej pogawędce, jasne?

Miałam przeczucie, że nie było to pytanie.

___________________________________

RESZTĘ ROZDZIAŁÓW BĘDZIE PUBLIKOWANA TYLKO I WYŁĄCZNIE NA WATTPADZIE (LINK).
Nie wiem, co się stało, ale kolor czcionki początku rozdziału jest inny od reszty i niestety nie mogę tego zmienić. Nie ma sensu publikowania na dwóch różnych portalach. Mimo że tutaj Little Bird odniosło większy sukces, to wattpad jest wygodniejszy dla czytelnika, jak i osoby, która tam publikuje. Oto powód takiej decyzji.

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 3 - Wszystko, czego potrzebujemy


Tamta noc była doskonała. Czułam mocny ból w klatce piersiowej i innych częściach ciała, ale starałam się go ignorować i cieszyć ponownym połączeniem naszych dusz w całkowitej błogości, skrajnej opiece i nieskończonej miłości. Tęskniliśmy za własnym dotykiem, a nieugaszone pragnienie zostało spełnione, gdy nasze nagie ciała były przyciśnięte własnym ciężarem, a skóra pieszczona podatnym dotykiem.

Zostaliśmy na dole, pozwalając, by czas osuszył nas z deszczu. Nie wypowiedzieliśmy ani słowa, ponieważ nie mieliśmy takiej potrzeby, otaczała nas jedynie cisza. Ogarnęła nas, gdy szukaliśmy spokoju i prostoty w obecności drugiej osoby.

Oboje bardzo za sobą tęskniliśmy, było to tak widoczne, że nie potrafiliśmy od siebie odstąpić. Nasze usta się nie rozstawały, także nie zmienialiśmy swoich pozycji. Milczeliśmy, starając się wykorzystać do cna czas, który został nam ostatnio odebrany.

- Harry - wymamrotałam w jego klatkę - jestem twoja.

- Zgadza się, - odparł głosem równie cichym jak mój - już zawsze będziesz.

Zbyt zmęczeni, po pewnym czasie, ułożyliśmy się w łóżku. Dźwięk deszczu był jedynym, jaki mogliśmy usłyszeć, ta cisza i spokój w połączeniu z ciepłą kołdrą i dotykiem naszych ciał była idealna.

Moja głowa leżała na klatce piersiowej Harry'ego, on owijał swoje ramiona wokół mojej talii, a nasze nogi tworzyły pewnego rodzaju plątaninę.

- Nie żałuję tego - szepnęłam.

Czułam, jak zaczyna dźwigać swoją głowę, równie zmieniając swoją pozycję, tak więc uczyniłam to samo, odwracając swoją głowę, by nasze spojrzenia mogły się spotkać. Miał zmarszczone czoło i wyraz zdezorientowanej twarzy, a wszystko to zdradzała przechylona na lewo głowa.

- Czego, kochanie?

Prawdziwie miękki uśmiech zdobił moje usta, odcień różu gościł na moich policzkach, gdy przygryzłam wargę. Zdecydowanie wcześniej byłam bardziej pewna siebie, niż teraz w obecności Harry'ego. Oczywiście, że byłam nieśmiała i czułam się o wiele pewniej w jego towarzystwie, nie zmienia to jednak faktu, że wciąż miałam w sobie wiele nieśmiałości. Wciąż byłam nieco płochliwa i cicha.

- Oddania się tobie - powiedziałam ściszonym głosem, wówczas gdy skrępowany uśmiech targał moimi wargami.

Wiedzieliśmy, że nie mówię o tym w metaforyczny sposób. Oddałam mu ostatnią część siebie. Całkowicie się jej zrzekłam, dając mu tym samym coś, czego nikt inny nie mógł mieć. Oddałam mu się w całości.

Nieśmiało przygryzłam wargę, by z wielkimi trudami stłumić własny chichot. Podniosłam się i umieściłam swoje małe ręce na jego piersi, usiadłszy na swoich kolanach, przybliżyłam się na tyle blisko do jego twarzy, by dzieliły nas jedynie milimetry. Moje oczy błyszczały, gdy umieściłam swoje usta na jego. Delektowałam się uczuciem dziwnego wybuchu w klatce, tęsknota i niekomfortowa pustka zniknęły. Tęskniłam za nim tak bardzo, że niewiarygodnym było, jak blisko niego chciałam być w tamtym momencie.

Odsunęłam się na chwilę, spuszczając wzrok na jego wargi. Pamiętam, że wtedy czułam, jakby czas zwolnił, gdy bacznie wpatrywałam się w zarys jego ust, nie trwało to jednak długo, ponieważ niedługo po tym nasze wargi znów się złączyły.

Nie potrafiłabym tego opisać, niewyobrażalnie piękne uczucie znów powróciło do żywych.

- Starasz się być subtelna, mały ptaszku? - wymruczał między pocałunkami.

Zareagowałam na to słabym, dziewczęcym chichotem i pokręciłam głową, w międzyczasie przygryzając swoją wargę.

- Nie, - dodałam cicho - upewniam się, czy wiesz, czego chcę.

Harry poruszył swoimi brwiami w zabawny sposób.

- Co to miałoby być? Powiesz mi?

Wykręcił swoje usta w rozbawiony uśmieszek. Uniósł brwi, tym samym utwierdzając moje podejrzenia.

Bywały momenty, gdy zaskakiwałam siebie swoją pewnością, wówczas cała niepewność i wszystkie wątpliwości opuszczały mój umysł. Z moich ust uleciał, cichy, nerwowy śmiech w chwili, gdy przygryzłam swoją wargę. Nie przerwałam także naszego kontaktu wzrokowego. Przycisnęłam swoje wargi do gołej klatki Harry'ego, pozostawiając na niej mnóstwo słodkich całusów. Uśmiechałam się miękko, podczas podróży wzdłuż piersi, by ostatecznie musnąć jego ucho.

- Chcę, - wyszeptałam powoli - żebyś mnie pieprzył.

Bez pośpiechu zaczęłam się wycofywać z wyraźnie widocznym nieśmiałym uśmiechem, starałam się jak najskuteczniej unikać jego spojrzenia. Umieściłam dolną wargę w bezpiecznym dla niej miejscu, pod zębami i nabrałam odwagi, by zerknąć w oczy Harry'ego, które ukazywały zaskoczenie oraz kontrastowały ze szczęściem i innymi emocjami, które tańczyły na jego twarzy.

Gdy nie otrzymałam od niego odpowiedzi, wplotłam swoje dłonie w jego włosy, delikatnie przeczesując niesforne loki. Zamknął swoje oczy i zamruczał w dowód wdzięczności, a w formie podziękowania potarł swoim nosem o mój. Miał zamknięte oczy, gdy przeczesywałam jego loki i składałam całusy w kącikach ust.

- Chcę cię poczuć - wymamrotałam, wówczas w moim głosie można było wyczuć nutkę desperacji.

Po moim wyznaniu Harry uniósł powieki, odsłaniając swoje szmaragdowe oczy, tym samym dając mi możliwość, by zatonąć w ich głębi. Cicho przełknęłam ślinę, niemal łapczywie oblizując swoje wargi. Znowu zagubiłam się w jego oczach, zatopiłam w zielonych tęczówkach. Zróżnicowane kolory były tak kontrastujące, tworząc dwa urzekające kręgi.

Czułam prawdziwe pragnienie niepodważalne i szczere, gdybym mogła wydłużyć sekundy, trwałoby to w nieskończoność.

Harry odwzajemnił pocałunek, muskając moje wargi z iskrą namiętności i pożądania, a przede wszystkim miłości i pragnienia.

- Połóż się, kochanie.

Bez pytania wykonałam jego polecenie i już po chwili moje plecy tonęły w miękkim materacu. Nogi zaplątałam w pościeli, ściskając palcami materiał, by bezskutecznie opanować dziko bijące serce. Skupiłam swój wzrok na Harrym, który z każdą sekundą był coraz bliżej, pochylił swoją głowę tak, że nasze twarze dzieliły jedynie milimetry i wtedy w ostatniej chwili przybliżył się do mojego ucha.

- Chcę spróbować czegoś innego - powiedział ochryple.

Przełknęłam ślinę.

- Ufasz mi?

Bez wahania przytaknęłam.

- Chcę to usłyszeć.

Spoglądając w oczy Harry'ego, nigdy nie byłam niczego bardziej pewna, oczywiście ta sytuacja i relacja nie była prosta, normalna czy nawet logiczna, ale mimo różnic i odchyleń od "normy", mogłabym powierzyć swoje życie Harry'emu. Wiedziałam, że jemu mogłam zaufać. Przy nim mogłam czuć się bezpiecznie.

- Ufam ci, - powiedziałam szczerze - ufam ci.

Patrzył się w moje oczy, szukając jakiejś nuty nieszczerości, jakiejkolwiek niewątpliwości czy śladu nieuczciwości, która mogłaby udowodnić, że to, co powiedziałam nie było prawdziwe. Jednak nic nie znalazł.

- Zamknij oczy - poinstruował.

Nie sądziłam, że posłucham i zamknę oczy, lecz bez wątpliwości uległam jego żądaniom. Ciemność była wszystkim, co mogłam zobaczyć. Bicie serca i szelest wykonywanych ruchów było wszystkim, co mogłam usłyszeć. Niecierpliwie czekałam na to, co wkrótce miało nadejść, lekko zdenerwowana lecz nie wstrząśnięta.

Czułam, jakby upłynęły godziny, nim znów wyczułam obok siebie obecność Harry'ego. Nie pozwoliłam sobie na otwarcie oczu, gdy poczułam, że są one zakrywane miękkim materiałem.

Wzdrygnęłam się.

- Dźwignij głowę.

Zrobiłam, jak mi powiedział, zdezorientowana, ciekawa i lekko nerwowa jego poleceniami, tym bardziej, gdy otworzyłam oczy i powitała mnie jedynie ciemność. Miałam związane oczy, a więc naturalnym odruchem było przechylenie głowy w lewo, byłam zdezorientowana, kiedy chrapliwy śmiech Harry'ego wypełnij moje uszy.

- Zaufaj mi, kochanie - było wszystkim, co powiedział.

I tak zrobiłam. Czułam się bezbronna i naga, moje ubrania leżały teraz w łasce Harry'ego, który mógł zrobić ze mną, co mu się żywnie podoba. Miałam jednak możliwość wstania w dowolnym momencie, by zagrać w grę, jaką on grał. Było tak, dopóki skomlenie nie wydobyło się z moich ust. Poczułam miękki materiał na kostkach i nadgarstkach, wiążący mnie z ramą łóżka.

Poczułam jednak jak Harry pociera swoim nosem o mój, uspokajając wszystkie obawy.

Czułam się obco w tej pozycji, ale było to przyjemne uczycie. Ciepło rozprzestrzeniło się po moim ciele, tętno przyspieszyło, dłonie zaczynały się pocić, a pragnienie wzrastało.

Jednak miałam małą cierpliwość.

- Harry - zaskomlałam, wijąc się po pościeli.

- Ciii... wszystko jest w porządku, kochanie.

W proteście jęknęłam, jednak było to krótkie, bo po chwili poczułam palce Harry'ego na gumce od moich majtek, przez chwile drażnił się ze mną, lecz po chwili czułam ich materiał, sunący wzdłuż moich nóg. Przygryzłam wargę, czując ciepło rozpływające się po policzkach, gdy zdałam sobie sprawę, że oprócz mojego stanika, byłam naga i całkowicie podatna na łasce Harry'ego.

Zamruczał, a ja poczułam wibracje, gdy przycisnął swoje wargi do moich ud, składał pocałunki na skórze, stopniowo zmierzając ku górze.

- Taka miękka - pomrukiwał.

Wypuściłam oddech, nie zdając sobie sprawy, że go wstrzymuję, gdy poczułam w sobie język Harry'ego. Drżałam, moje oddechy były szybkie i urwane, współpracowały również z jego językiem. Byłam świadoma, że wiłam się z przyjemności, jaką sprawiał mi Harry, wiedziałam, że był jedyną osobą, która potrafiła sprawić, bym się tak czuła. I wiedziałam, że jemu sprawiało to wielką satysfakcję.

Nie byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, uniosłam jedynie swoje biodra, prosząc o więcej. Nie było sposobu, by móc przywołać słowami, to jak się wtedy czułam, jak w jednej chwili potrafił sprawić, że wiłam się pod nim i żałośnie błagałam o więcej.

Skomlałam jego imię, dusząc oddech, naprężając gardło, gdy jego usta zaczęły ssać moją łechtaczkę. Moje ręce rozpaczliwie chciały czegoś dotknąć, ale umożliwiał to materiał wokół nadgarstków. Czułam się tak sfrustrowana.

Moje pragnienie było na najwyższym poziomie i znów czułam, że jestem na krawędzi.

Wiłam się, mimo ograniczeń, jakie dawały mi związane kończyny, moja wizja ograniczała się jedynie do ciemności, dzięki czemu podniecenie było intensywniejsze, nawet bardziej niż było to możliwe.

Dyszałam, gdy nos Harry'ego szturchnął moją łechtaczkę.

Pragnęłam więcej.

- Proszę, - jęknęłam, szarpiąc materiał owinięty wokół nadgarstków - Harry.

Wiedział, o co proszę. Poczułam, że unosi swoją głowę i nie mogłam powstrzymać pisku, który opuścił moje usta, gdy opaska z moich oczu została zdjęta, a pierwszym, co zobaczyłam, były zielone tęczówki.

Jego twarz zdobił złośliwy uśmieszek, a dołeczki były doskonale widoczne.

- Powiedz, o co prosisz.

Przygryzłam wargę, naprawdę mocno.

Byłam zbyt zmęczona, by być zawstydzoną. Moje policzki tylko odrobinę poróżowiały, gdy otworzyłam usta, by wyjawić moje pragnienia. Pożądanie wzrosło i nie mogłam dłużej czekać. Nie miałam już więcej cierpliwości. Potrzebowałam go.

Otarł się o mnie, zachęcając do odpowiedzi.

- Pieprz mnie, - wydyszałam - proszę.

Chrapliwy śmiech chłopaka pieścił moje uszy i wypełniał pokój.

- Skoro nalegasz - mruknął. Jego uśmieszek nie zmalał ani odrobinę, gdy mnie rozwiązał i pogrążyliśmy się w totalnej błogości.

~*~

Obudziłam się wcześniej niż Harry.

Byłam nieco obolała, ale był to przyjemny ból. Przypominał mi o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Otaczające mnie ramiona, nasza naga skóra, splątane nogi, zgrany oddech. 

Uśmiechnęłam się kładąc głowę na nagiej piersi Harry'ego, słuchając z zafascynowaniem bicia jego serca. Moje powieki stopniowo opadały z każdym jego uderzeniem.

- Harry - wyszeptałam - kocham cię.

Zdawałam sobie sprawę, że Harry jest pogrążony w głębokim śnie, w błogiej nieświadomości tego, co wyszło z moich ust, ale musiałam to powiedzieć.

- Jestem w tobie bez granic zakochana i wiem, że może nie powinnam, może ludzie będą myśleć, że to nie w porządku, może nawet mi nie uwierzą. Wiem także, że nigdy dotąd nie czułam tego do nikogo. Jestem zakochana w twoich szmaragdowych oczach, dołeczkach, które pojawiają się, gdy się śmiejesz, twoich nieposkromionych lokach i dużych dłoniach. Jestem zakochana w twojej niekończącej się trosce o mnie. Przez cały ten czas powtarzałam, że to złe kochać kogoś, kto cię uprowadził, przetrzymywał wbrew woli. Ale jak to uczucie może być złe, skoro czuję, że jest przeciwnie? W całym swoim życiu nie byłam niczego bardziej pewna niż miłości do ciebie.


Harry poruszył się, a ja z lekkim uśmiechem zaczęłam kreślić bliżej nieokreślone wzory na jego nagiej piersi, czując także emanujące od niej ciepło.

- Uwielbiam sposób, w jaki wprawiasz mnie w dobry nastrój. Jak silna czuję się, kiedy jestem z tobą, jak moje serce przyśpiesza, gdy jesteśmy razem. Uśmiech rozświetla moją twarz, a kiedy szepczesz czułe słowa, czuję motyle w brzuchu, uśmiecham się kiedy twoje loki łaskoczą moja szyje. Kocham także, gdy tak o mnie dbasz. Zachwyca mnie sposób, jaką mnie widzisz. Widzisz mnie w innym świetle, dzięki tobie odnajduję siebie. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna za to, co dla mnie robisz. Nie mogłabym być bardziej wdzięczna za twoja miłość.

Kiedyś gardziłam Harrym, pragnęłam wolności, żadnych zasad, żadnych ograniczeń. Brak wytycznych, których będę musiała przestrzegać, kogoś, kto mówiłby mi kim jestem, czy dokąd iść. Chciałam być wolna. Chciałam żyć swoim życiem, nie tak jak oczekiwali tego inni. Iść za głosem serca. Pragnęłam podejmować własne decyzje, popełniać własne błędy. Pragnęłam wolności, ale wolność jest tylko stanem umysłu. Byłam wolna nawet wtedy, kiedy Harry porwał mnie i zamknął w klatce.

Było wiele przeszkód na drodze prowadzącej do Harry'ego, ale kochałam go i musieliśmy je pokonać. 

Byłam zakochana w chłopaku, który porwał mnie z ulicy, chłopaku, który zabrał mnie od rodziny, który krzyczał i ranił mnie, podejmował złe decyzje i popełniał wiele błędów. Jednak wybaczyłam mu.

Ktoś kiedyś powiedział, że miłość pokona wszystko, a ja całkowicie mu uwierzyłam.

- Czy ty próbujesz zniszczyć każdy kawałek mojej męskości?

Moja głowa oderwała się od klatki piersiowej Harry'ego w tym samym czasie, gdy rozbrzmiał jego chrapliwy poranny głos, natychmiast odnalazłam jego oczy. Przez chwilę poczułam się zdezorientowana, zmarszczyłam lekko czoło, ale kiedy dostrzegłam jak jego szmaragdowe oczy błyszczały od łez, zrozumiałam że słyszał wszystko. Oboje obdarzyliśmy się delikatnym, prawdziwym uśmiechem, a kiedy ujrzałam niechcianą łzę spływającą po jego policzku, przyłożyłam do niej usta i scałowałam ją. Odnalazłam jego dłoń pod pościelą i złączyłam nasze palce razem.

- Przestań z ciągłym szukaniem oznak, że cię kocham, - mruknęłam stanowczo - bo dla mnie nie ma znaczenia co lubisz, a czego nie, zawsze będę cię kochać.

Harry odpowiedział szczerym uśmiechem, otwierając ramiona.

- Chodź tu - skinął głową.

Zapadłam w jego objęcia, mały uśmiech wkradł się na moje usta, a głowę schowałam pod brodą chłopaka. W konsekwencji jego działań ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Harry miał do tego zdolność; sprawiał że czułam się bezpieczna nawet przez sam dotyk.

Oboje byliśmy podobni pod jednym względem, - brakowało nam miłości. Oczywiście nie byliśmy całkowicie sami, ale każde z nas miało dziurę w sercu i ze zniecierpliwieniem czekaliśmy, aż ktoś ją zapełni. Oboje byliśmy samotni czy chcieliśmy się do tego przyznać, czy też nie. Z naszych klatek piersiowych wyłaniało się niezaprzeczalne poczucie samotności, co było spowodowane naszą przeszłością czy teraźniejszością.

Mimo że sobie pomagamy, nie potrafimy się wzajemnie naprawić, ale możemy naprawić samych siebie. Jeden drugiego nie może ocalić, ale może ocalić samego siebie. Trzymaliśmy się za ręce, gdy jedno lub drugie pomagało sobie, byliśmy oparciem dla drugiego, bez względu, co by się miało wydarzyć, nasze uniwersalne i szczere wsparcie, trwało, pomimo trudności które były nieuniknione.

- Też cię kocham, mały ptaszku - mruknął, przytulając mnie mocniej - kocham ciebie tak bardzo mocno, wiesz o tym prawda?

Od razu skinęłam głową.

- I wiesz że jesteś moja, prawda?

Skinęłam głową ponownie.

- Jestem twoja
.
Uśmiech pojawił się na ustach Harry'ego, które znalazły moje wargi, bez wahania odwzajemniające jego pocałunek. Uniósł swoje ręce, duża dłoń przejechała po moich włosach aż do końca, rozplątując pasma, które były skołtunione po nocy. Pocałował mnie w czubek głowy, obracając nas tak, że teraz on górował i powoli przysuwał swoją twarz do mojej. Uśmiech wciąż grał na naszych ustach, słodko potarł swój nos o mój, wywołując u mnie mały chichot.

- Chcę byś była moją dziewczyną - wyszeptał ochryple.

Moje policzki oblał jasny róż, ukazując nieunikniony rumieniec, nie wyróżniając w tym sposobu, w jaki moje serce się ociepliło, niezgłębiony kalejdoskop emocji uronił parę bezpańskich łez. Nie był to smutek, tylko szansa na zmianę i smak nowych możliwości, tak, jak kiedyś powiedział.

Uśmiech rozświetlił moja twarz.

- Hmm... nie wiem - droczyłam się z nim - co będę z tego mieć?

Harry pokręcił głową, uśmiechając się w odpowiedzi na moją zaczepkę. Oparł głowę na moim ramieniu, nucąc radośnie.

- Myślę, że mogę oglądać z tobą Supernatural i robić ci naleśniki, kiedy chcesz - powiedział - ale ty musisz grać ze mną w Fife i ogrzewać mnie w zimę. Jestem strasznym zmarzluchem, wiesz?

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Chichot wypełnił pomieszczenie. Wtuliłam się w ciepłe ramiona Harry'ego. Jego zapach zapewnił mi poczucie bezpieczeństwa i spokoju.


- To brzmi sprawiedliwie - powiedziałam cicho, zerkając na chłopaka w kręconych włosach, tulącego mnie - umowa stoi.

~*~ 

- Birdy! - duże ręce chwyciły mnie w tali i podniosły w górę obracając w powietrzu. Od razu rozpoznałam, kim była ta osoba. 

- Louis! - wykrzyczałam, obejmując chłopaka.

Minął tydzień od mojego powrotu do domu. W tym czasie Harry i ja ledwo opuszczaliśmy siebie nawzajem. Byliśmy tylko my i nasza czysta miłość. Żadnych dramatów, pojawiających się problemów, które wymagały naprawy - tylko my dwoje po krótkim czasie rozłąki.

Czas wypełniały spontaniczne pocałunki, splecione dłonie i delikatne gesty. Ten tydzień robiliśmy wszystko razem. Staliśmy się jednością. 

- Tęskniłam za tobą! - odpowiedziałam radośnie, uwalniając się z uścisku tylko po to, by chwilę później być przytuloną przez kogoś innego.

- Kocham szczęśliwe zakończenia!

Każdy z nich mocno mnie przytulił, a gdy się odsuwali przez moment na ich twarzach mogłam dostrzec szerokie uśmiechy, bo później przysłaniała mi je kolejna para ramion. I w końcu ostatnią osobą, jaka mocno mnie wyściskała, był Niall. Zmierzwił żartobliwie moje włosy i szeroko się uśmiechnął.

- Cieszę się, że wróciłaś - powiedział cicho.

- Ja też - zgodziłam się.

Niall miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mu Harry, który owinął swoje ramiona wokół mojej talii, położył głowę na ramieniu i musnął ustami moje ucho. 

- Idź się przebrać kochanie - rozkazał spokojnie. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na fakt, że jestem ubrana tylko w bieliznę i jego wielką koszulkę. Moje policzki oblał rumieniec, zagryzłam dolną wargę, gdy jego dłonie mnie puściły,  ruszyłam w stronę drzwi, ale w ostatniej chwili zatrzymałam się. 

- Ale jeśli ty założysz koszulkę, - powiedziałam - ponieważ te mięśnie są moje.


  
Chłopcy siedzieli u nas już od dobrych kilku godzin. Gdy oboje z Harrym przebraliśmy się, zeszliśmy na dół i wtedy dostrzegłam, że każdy z nich starał się rywalizować o spędzenie ze mną czasu. Pierwszą rozmowę odbyłam z Niallem, która była krótka i słodka, przytulił mnie i powiedział jak bardzo był zadowolony, że wróciłam - nie tylko na wzgląd Harry'ego, ale również ze względu na siebie.

Następnie rozmawiałam z Zaynem. Wyszedł na papierosa, prosząc bym mu towarzyszyła. Odmówiłam, gdy mnie poczęstował, ponieważ nie czułam, bym go teraz potrzebowała - nie odczuwałam stresu ani lęku budującego się wewnątrz mnie, bym potrzebowała się uspokoić. Byłam całkowicie zadowolona i szczęśliwa. Patrzyłam jak on karmi swój nawyk, mówiąc między każdym zaciągnięciem.  

- Harry się kompletnie załamał, wiesz?


Zayn był łatwym rozmówcą podobnie jak ja, początkowo nieśmiały zaczął stopniowo się otwierać i kiedy to zrobił rozmowa po prostu płynęła. Nie musiałam się martwić o to, co miałam zamiar powiedzieć. Przewidziałabym, gdyby Zayn zaczął wnosić ciężką atmosferę, więc nie zdziwiło mnie, gdy otworzył usta i rozpoczął rozmowę.


Mrugnęłam, przygryzając wargę, mój wzrok podążył za chmurą dymu wydobywającego się z jego ust.

- Ja też - powiedziałam cicho - pamiętam, kiedy robiłam wszystko, żeby go zostawić i w końcu to zrobiłam... uciekłam, ale myślę, że tak naprawdę to nie była ucieczka. Byłam po prostu załamana, płakałam i nigdy nie chciałam odejść, bo kiedy tak było, nie czułam do Harry'ego tego, co czuję teraz - nieśmiało spojrzałam na Zayna, zadowolony uśmiech grał na moich ustach - Kocham go.

Zayn wypuścił zduszony chichot.

- Nigdy bym nie pomyślał - powiedział sarkastycznie - Powiedziałbym ci, że on też cię kocha, ale przecież to cholernie oczywiste - zaśmiał się - obydwoje jesteście zabawni, niepokojący i obrzydliwie przeuroczy.

Następnie Louis i ja "zespoiliśmy się" w Mario Kart, tworząc zespół i grając przeciwko innym, używaliśmy naszych sekretnych rozmów do omawiania wszystkiego, co się wydarzyło. Louis, jak zwykle opowiadał żarty i rozpraszał napiętą atmosferę, która się pojawiała. Jak bracia i siostry sprzeczaliśmy się nad najgłupszymi i najmniejszymi rzeczami, żartował sobie również z mojego lęku do klaunów, kiedy ja przeklinałam jego okropny gust do seriali za to, że nie lubi Supernatural. Ale nawet Louis i ja czasami zachowywaliśmy się jak brat i siostra, jednak przypomniałam sobie, że jest inaczej, gdy Liam poprosił mnie na rozmowę.

- Wiem, że już przepraszałem, ale chcę mieć pewność, że między nami jest wszystko w porządku - powiedział, siadając na łóżku.

Pokiwałam głową z małym uśmiechem na twarzy.

- W porządku. Rozumiem że jesteś na mnie zły, Liam. Nie lubię tego, ale wiem, że on był również twoim tata, wiem.. wiem, że to przez co przeszedłeś, nie było łatwe i wiem, że to mogło być dla ciebie trudne, kiedy dowiedziałeś się, że jesteśmy spokrewnieni. Nie jestem zła, obiecuję - powiedziałam cicho.

- To nie twoja wina - powiedział szybko - byłem po prostu cholernie wkurzony, nawet nie na ciebie, na wszystko.

Usiadłam na łóżku obok niego, myśląc jak wszystko zmieniło się w tak krótkim czasie. Cieszyłam się z tej zmiany. Byłam wdzięczna za to, że rzeczy choć raz są po mojej myśli. Uśmiechnęłam się do Liama.

- Myślałam, że bycie spokrewnionym, oznacza także bycie wrednym - zażartowałam - całkowicie zrujnowaliśmy tą bratersko-siostrzaną relację.

Liam uśmiechnął się szeroko.

- Czy to oznacza, że mogę cię teraz poczochrać?


Uniosłam brwi w zaskoczeniu.


- Nie zaczynaj czegoś, czego nie możesz skończyć, Payne - ostrzegłam go.

Wypuścił niski chichot.

- Chodź, lepiej wróćmy do Harry'ego. Pewnie już za sobą tęsknicie.

~*~ 

Dni mijały bez żadnych sprzeczek, kłótni czy problemów, spędzałam je głównie z Harrym i chłopcami, którzy wpadali od czasu do czasu. Louis przyniósł nam także z powrotem Kluska, który przebywał u jednego z przyjaciół. Spotkałam się nawet z Emily i w między czasie poznałam dziewczynę Louisa. Nie sadziłam, że kiedykolwiek będę mogła być bardziej szczęśliwa niż w tym momencie, nie sadziłam ze rzeczy mogłyby być łatwiejsze niż teraz. Teraz był jeden z najlepszych okresów, jakie przeżywaliśmy. Harry traktował mnie jak swoją dziewczynę, a nie więźnia.

Nie byłam już dziewczyną, która jest przetrzymywana wbrew własnej woli.

- Czy kiedykolwiek czułeś, że nikogo nie obchodzisz? - zapytałam.

Wpatrywałam się w niebo, wypełnione gwiazdami, które rozświetlały wieczór. Był zmierzch. Mój wzrok skupiał się wyłącznie na gwieździstym niebie, wówczas gdy umysł wędrował po całkowicie innej ścieżce. Przypadkowe myśli przychodziły mi do głowy. Przebiegłam ręką po włosach, delikatny uśmiech pojawił się na moich ustach.

Odwróciłam się w kierunku kędzierzawego mężczyzny. Na mojej twarzy pojawiła się ciekawość. Tak jak podejrzewałam, Harry z poważną miną spojrzał na mnie i skinął głową.


- Myślę, że każdy to kiedyś odczuł - odpowiedział cicho.


- Nie powinno tak być - wymamrotałam, spoglądając w dół na moje nogi, poruszyłam palcami, ciesząc się uczuciem, jakie dawała mi jedwabista trawa - każdy jest dla kogoś ważny, prawda?

Harry znów przytaknął.

- Każdy jest ważny, bez względu na to, w co wierzy. Każdy ma swój cel i rozum, nie ma osoby na tej planecie, która nie byłaby czemuś powołana, wielu z nich nie zdaje sobie z tego sprawy. Idą przez życie, myśląc, że są nikomu niepotrzebni, bezwartościowi, ale prawda jest inna. Wszyscy jesteśmy ważni, każdy ma na coś wpływ, każdy ma swoje miejsce. Po coś zostaliśmy stworzeni.

Uwielbiałam ludzi, z którymi można porozmawiać o głębszych rzeczach. Uwielbiałam ludzi, z ukrytym dnem, ludzi, którzy potrafili zrozumieć. Ludzi składających się z wielu warstw, których mogłam poznać, dowiedzieć, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Nienawidziłam jednak ludzi płytkich, którym brakowało współczucia i zrozumienia, którym po prostu brakowało głębi. Tacy ludzie przejmowali się jedynie błahymi rzeczami. Z pewnością są ważniejsze rzeczy od pieniędzy i dóbr materialnych. Bycie miłą osobą jest więcej warte od nowego samochodu, którego oni pożądają. 


Harry miał głębie, Harry potrafił zrozumieć, a nawet kiedy nie rozumiał, próbował. 


- Dlatego cię kocham - uśmiechnęłam się, splatając nasze palce.

 ~*~ 

- Czy wspomniałam już, że za tobą tęskniłam? - spytałam. 
Siedzieliśmy na kanapie, jedząc tosty.
Harry przytaknął głową.  

-Cóż, nie lubię tego mówić, ale myślę, że tęskniłam bardziej za tą kanapą.
  
Od razu wpadłam w śmiech, kiedy Harry przestał żuć swojego tosta, mrużąc drastycznie oczy gdy spojrzał na mnie. Odsunęłam się od niego, głaszcząc kanapę dla podkreślenia.
  
Harry chwycił moją ostatnią grzankę, trzymając ją między palcami przybliżał sobie do ust.

- Odwołaj to albo ją zjem.

Udałam westchnienie z zupełnym oburzeniem, zrywając dłoń naprzód, by zabrać mojego tosta, ale Harry był szybszy i odsunął rękę, zabierając jedzenie z dala ode mnie. Jego głośny, chłopięcy śmiech wypełnił pokój, odbijając się on od ścian. Spróbowałam wspiąć się po nim, jednak nie udało mi się odzyskać tosta. Stłumiłam chichot, kiedy jego talerz z grzankami spadł na podłogę, w tym czasie, wykorzystując jego rozproszenie, odzyskałam swoje jedzenie. 

- Ha! - wyśmiałam go, biorąc duży kęs.

Rażąca była ta udawana niechęć wypisana na jego twarzy. Harry otworzył usta, by coś powiedzieć, kiedy głośne pukanie w drzwi przerwało mu to, co chciał zrobić. 

- Ty idziesz - powiedział - chcę cię zatrzymać z dala od tej kanapy tak długo, jak to możliwe.
Zaśmiałam się głośno, oboje z Harry zapomnieliśmy o tym, że byłam ubrana tylko w moją bieliznę i jego koszulkę, do momentu, kiedy podeszłam do drzwi i otworzyłam drzwi, by powitać naszego gościa.
  
Zdziwienie spowodowało, że zmarszczyłam swoje brwi. Stojący przede mną mężczyzna miał nie więcej niż 24 lata, krótkie, brązowe włosy ułożone w nieładzie oraz brązowe oczy wpatrujące się we mnie. 

- Cześć - powiedziałam szybko. 

Mężczyzna zaoferował mi krzywy uśmiech, mierząc mnie wzrokiem. Zorientowałam się, że pokazuję więcej skóry, niż chciałabym, a zatem czując się lekko dziwnie i niewygodnie, schowałam się za drzwiami i zaciągnęłam niżej koszulkę Harry'ego. 

- Harry nigdy nie wiedział jak wybierać, ale tym razem należy mu się pokłon - powiedział. 

Zmarszczka pojawiła się na moim czole. Przechyliłam głowę pytająco.

- Kim jesteś?

Mężczyzna uśmiechnął się w zbyt znany mi sposób, jak na człowieka, którego widziałam pierwszy raz.

- Ash - powiedział - Znany również jako brat Harry'ego. 

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 2 - Gdzie moje miejsce?

- Wracamy do domu. 
Kilka miesięcy wcześniej takie słowa ze strony Harry'ego rozbudzały we mnie iskry wściekłości, idące w parze ze strachem i niechęcią, bo z całego serca chciałam się od niego uwolnić. Jednak teraz na moje usta wpłynął delikatny uśmiech, a taka myśl przyniosła ulgę. Powitała mnie nostalgia za klatką, do której niegdyś pałałam tak wielką nienawiścią, której nie można by wyrazić nawet słowami.

~*~

Byliśmy w domu. Nareszcie byliśmy w domu. Znajdowałam się tam, gdzie powinnam.
Gdy zatrzymaliśmy się pod domem, którego kiedyś nienawidziłam, a teraz kochałam, lało. Małe kropelki spadały z nieba, rozbryzgując się o ziemię, tym samym wywołując we mnie poczucie wygody i spokoju. W taką pogodę zawsze miałam dobry humor i uwielbiałam, gdy inni ludzie cieszą się razem ze mną. Z wielkim uśmiechem, który gościł na moich ustach, obróciłam się w stronę Harry'ego.
- Pamiętasz, kiedy musiałam zostać z Niallem i uciekłam? Gdy wybiegłam do ciebie, a potem całowaliśmy się, jak w jakimś banalnym, romantyku? Pamiętasz to?
Nie było to tak dawno temu, ale czułam, jakby to był zupełnie inny rozdział w moim życiu - miałam poczucie, jakby minęły wieki od tamtego dnia. Wtedy czas leciał znacznie dłużej, minuty zamieniały się w godziny, dni w miesiące. Zegar bez końca wydawał irytujące dźwięki, a samotność otaczała mnie z każdej strony. Jakakolwiek pozytywna emocja była wyssana z mojego ciała.
Czułam się odizolowana i w żaden sposób nie pomyślałabym o szczęśliwym zakończeniu.
- Pamiętam - odpowiedział Harry ze spokojem - insynuujesz, że chciałabyś powtórzyć tę scenę?
Poruszył swoimi brwiami w zabawny sposób, tak mały i prosty gest z jego strony potrafił wywołać wielki uśmiech na mojej twarzy. Harry doskonale wiedział, jak uwielbiam jego poczucie humoru. I wydawało się, że korzystał z tej wiedzy najczęściej, jak tylko potrafił.
- Mówię ci, żebyś lepiej wpakował tam swój gruby tyłek, bo inaczej będziemy mieć problem, Loczku.
Uśmiech Harry'ego urósł do pełnych rozmiarów, jego oczy zaczynały lśnić, uwydatniły się dołeczki i uniosły brwi.
- Ktoś tu stał się apodyktyczny - wymruczał z tym bezczelnym uśmieszkiem, pochylił się ku mnie, złożył słodki pocałunek i wysiadł z auta. Opuściwszy swoje schronienie zaatakował go deszcz, jego loki zaczynały przemakać, gdy w pośpiechu kierował się do drzwi od strony pasażera. Kilka kropli wpadło do wnętrza, w momencie, kiedy je otworzył i nim zdążyłam zareagować pociągnął mnie za ręce i wyciągnął na deszcz.
- Cóż za dżentelmen - wytknęłam z uśmiechem, kiedy zamknął samochód.
Harry odwzajemnił mój uśmiech i potarł mokre policzki.
- Zamknij się i mnie pocałuj - zarządził.
Bez wahania owinęłam go swoimi ramionami, splatając swoje palce na karku i złożyłam pocałunek na jego ustach. Ponownie odegraliśmy scenę, w której nasze języki tańczyły w deszczu. Tylko tym razem nasze pocałunki rozpaliły ogień innych emocji - namiętności i fascynacji.
Zatracałam się w jego ustach w każdy możliwy sposób, pogrążałam się w jego osobie, na nowo mu się oddawałam. Był to nasz pierwszy pocałunek po wyznaniu sobie miłości, a to zapaliło we mnie płomień pożądania, za którym tak długo tęskniłam. Po tak długiej rozłące nie mogłam się od niego oderwać.
- Harry - wymamrotałam, gdy uniósł moje ciało i oparł je na swoim biodrze - nie pozwól mi już odejść.
Mój głos był pełen zdesperowanego zarzutu i prośby. Byliśmy cali przemoczeni, gdy odsunęłam się, by znaleźć jego szmaragdowe oczy, ich obsydianowa głębia upewniała mnie, że należę do niego. Tęskniłam za tym uczuciem, którego podczas jego nieobecności zostałam pozbawiona. To było żałosne z mojej strony, ale w końcu czułam, że potrafię stanąć na nogi o własnych siłach.
Deszcz wciąć padał, z loków Harry'ego skapywały kropelki wody, co było powodem przyklejenia się ich do twarzy. Wtedy poczułam, jak uderza we mnie nagła fala smutku. Łzy mieszały się z kroplami deszczu i spływały po mojej skórze. Zaszlochałam.
- Nigdy więcej tego nie rób - dziecinnie zażądałam - dlaczego to zrobiłeś?
Harry rozumiał. Zawsze.
Zamknął samochód i zaprowadził do dobrze znanego mi domu. Oświecił światło, wciąż trzymając mnie w swoich ramionach. Pomieszczenie rozjaśniło się, pozwalając mi na zagłębienie się w znajomym otoczeniu. Byłam zaniepokojona, ale powodem moich łez, były te wszystkie rzeczy, które mnie przytłoczyły.
Te wszystkie emocje, które mnie obaliły - nie potrafiłabym tego opisać. Nie tak dawno temu otworzyłam swoje serce przed wszystkimi obecnymi na sali sądowej, a jedyna myśl, która mnie nękała, to że Harry zostanie zabrany.
Teraz wszystko wydawało się być inne. Byłam w domu. Byłam wolna od apodyktycznej matki i wróciłam do swojej klatki z moim kędzierzawym porywaczem. Mimo że nasze ubrania były mokre od deszczu, Harry usiadł na kanapie, naprowadzając mnie na swoje wargi, delikatnie trzymając we własnych ramionach.
- Myślałem, że robię to, co najlepsze - wymamrotał smutno, potarł swoim nosem o mój, gdy nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Patrzyliśmy sobie w oczy, w momencie, kiedy jego usta wyjawiły prawdę. Na jego twarzy pojawiła się udręka, gdy najprawdopodobniej przypomniał sobie chwilę, gdy musiał podjąć tę decyzję. Zastanawiałam się, jak wpadł na pomysł, że chciałam być "wolna", zastanawiałam się, ile czasu zajęło mu rozważenie tego, zanim ostatecznie zadecydował.
- Teraz wiem, że był to błąd - stwierdził, kładąc dłoń na rękawie mojego swetra.
Zorientowałam się, gdy odwrócił swoją głowę, a jego wzrok utkwiony był na mojej ręce, że wiedział o mojej złamanej obietnicy. Zraniłabym się ponownie, gdyby ktoś znów oddzielił mnie i Harry'ego. Byłam zgorzkniała i pełna krzywdy, że złamał swoją obietnicę i pozwolił mi odejść. Czułam się wykorzystana, głupia i obolała, za dużo do zniesienia dla mojego serca.
Był to impuls podjętej decyzji. Uciekłam na górę, łzy spływały mi po policzkach, czułam ból w sercu, który rozchodził się po całej klatce piersiowej, a zranienie się wydawało się wtedy idealnym rozwiązaniem. Nie dotarło wtedy do mnie, że okaleczanie się nigdy nie pomoże.
- Zorientowałem się, gdy pokazałaś swojej mamie tatuaż - Harry wyszeptał, delikatnie dźwigając mój rękaw.
Jego wzrok skupił się na czerwonych liniach, zanim znów spojrzał w moje oczy.
- Złamałaś swoją obietnicę.
Kiwnęłam głowę, lekko przygryzając wargę, nim napotkałam intensywny wzrok Harry'ego. Jego głos nie emanował złością, ale mogłam odczuć nutę oskarżenia, jakby czuł się zdradzony. Złamałam swoją obietnicę, ale gdy popadłam w histerię w łazience, nie znalazłam innego rozwiązania tej sprawy. Myśli osadziły się w mojej głowie i nie potrafiłam się ich pozbyć, dopóki nie poczułam fizycznego bólu.
Było to obłędne i okrutne, poza moją kontrolą.
- Ty też - mój głos załamał się.
Kilka miesięcy temu nie chciałam niczego więcej, niż kogoś, kto uwolni mnie od Harry'ego, ale kilka miesięcy temu nie byłam zakochana w tym chłopaku, który porwał mnie z ulicy. Kilka miesięcy temu wiele rzeczy wydawały się całkiem inne, niż są teraz, kilka miesięcy temu nie kochałam Harry'ego. Zdobył moje serce, gdy wymusił między nami dystans.
To bolało znacznie bardziej, gdy oddałam mu ostatnią rzecz, jaka mi pozostała, by potem puścić mnie "wolno".
- Myślałem, że cię krzywdzę - przyznał cicho - myślałem, ze wyprałem ci mózg i tak naprawdę nie byłaś szczęśliwa. Wszystko, czego chciałem, to byś była szczęśliwa.
- Ty mnie uszczęśliwiasz - szybko odparłam - nie rozumiesz, jak na mnie działasz. Nie rozumiesz, że kiedy jestem smutna, to ty jesteś osobą, której udaję się mnie rozśmieszyć, nikomu innemu, tylko tobie. Jesteś tak zajęty dręczeniem się o porwanie mnie i nie potrafisz dostrzec, że to była jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogłeś podjąć - uśmiechnęłam się - nie dam się zwieść i wiem, że nie cierpię na sztokholmski syndrom, zakochałam się w tobie.
Harry przez kilka chwil milczał, wyglądało, jakby moje słowa nawet odrobinę go nie pocieszyły. Wydawał się przygnębiony i zmartwiony moim wyznaniem, a ja nie wiedziałam dlaczego. Czułam, jak grymas wkrada się na moją twarz, gdy patrzyłam na niego z zakłopotaniem. Próbowałam się dowiedzieć, dlaczego moja szczerość wywołała u niego taką reakcję.
Unikał mojego wzroku, usilnie wpatrując się w moje rany na nadgarstku, a jego szmaragdowe oczy wypalały dziury w moim ciele. Mogłam poczuć intensywność jego spojrzenia, zaciętą walkę, by nie spojrzeć w moje oczy.
Oblizał wargi i przebiegł we frustracji palcami po mokrych lokach, zacisnął w gniewie szczękę i zrzucił mnie na miejsce obok, by wstać na nogi. Chodził przez kilka sekund, a ja siedziałam oszołomiona tym gwałtownym czynem i sposobem marszczenia jego brwi i przeczesywania swoich włosów.
- Jestem pieprzonym idiotą - warknął.
Uniosłam lekko brwi i otworzyłam usta w szoku, jak i bólu.
- Co...?
- Kochasz mnie! - przerwał - kochasz mnie, a ja ci, kurwa, pozwoliłem odejść, bo myślałem, że jest to dla ciebie najlepsze - a - a ty masz pieprzone rany na nadgarstku i nawet nie pomyślałem o tym, gdy Louis powiedział mi, co zrobiła twoja matka! Kochasz mnie - powtórzył ciszej, pochylając się nade mną, tak byśmy byli na równi, a nasze oczy były na tym samym poziomie. - nigdy nie powinienem był pozwolić ci odejść.
Zacisnął szczękę i uparcie szukał czegoś w moich oczach, choć nie wiem czym to było.
Milczałam, nadal zdezorientowana jego wybuchem, zaniepokojona, bo siniaki na żebrach wciąż pulsowały. Byłam taka obolała, moje ciało było obolałe przez wybuch niezrównoważonego gniewu mojej matki.
Starałam się ignorować najcięższy ból, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Byłam pewna, że Louis lub inny z chłopców poinformował Harry'ego o siniakach i innych ranach na mojej skórze. Jeżeli o to chodziło, moja matka była w tym bezlitosna, jej gniew był maniakalny i nawet nie starała się go oswoić.
Harry oblizał swoje wargi, wędrując oczami do skrawka mojej koszulki.
- Pokaż mi - zażądał.
Rozszerzyłam lekko oczy i zmarszczyłam czoła na jego nagłą zmianą nastroju.
- Ja... ale, p-po co? - zająknęłam się.
Wyglądał na agresywnego, gdy spojrzał w moje oczy i mogłam w nich dostrzec prowokacje i choć miałam świadomość, że gniew nie był skierowany na moją osobę, nie potrafiłam pozbyć się dziwnego ukłucia w żołądku. Przygryzłam wargę lekko zdenerwowana jego intensywnym wzrokiem, który wypalał dziury w moich oczach.
Nie mogłam podnieść koszulki i spojrzeć na szkody, które zostały mi wyrządzone i z całą pewnością nie chciałam, by Harry to widział. Wiedziałam, że wynik nie będzie pewny i wiedziałam także, że zacznie siebie obwiniać, czego nie mogłabym znieść. Jeżeli to zrobię, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
- Birdy, podnieś swoją koszulkę.
Harry był uporczywy. Nie poddałby się, mimo mojego zakłopotania, zatem bardzo niechętnie, po wydęciu warg, zrobiłam, jak mi powiedziano.
Nie usłyszałam westchnięcia, jedynie cichy pomruk wydostał się z jego ust - ale nawet wtedy nie miałam na tyle odwagi, by unieść swój wzrok i spojrzeć w oczy Harry'ego. Stałam z pochyloną głową, dolną wargę wetkniętą pomiędzy moje zęby z poczuciem wstydu i zażenowania. Nie powinnam być taka słaba, pozwoliłam, by mnie tak potraktowano, powinnam była być silniejsza. Chciałabym taka być.
W końcu kroki Harry'ego przerwały ciszę. Nieśmiało spojrzałam spod swoich rzęs, by zobaczyć zdenerwowanego chłopaka, chodzącego po pokoju, który nieustannie zaczesywał swoje niesforne loki, co, mogłam tylko przypuszczać, było powodem intensywnej frustracji. Jego postawę zarysowało poczucie winy i żal, podejrzewałam, ze w jego szmaragdowych oczach kąpały się te emocje.
- Nie mogę, kurwa, uwierzyć, że ona to zrobiła! - krzyczał. - Nie mogę, kurwa, w to uwierzyć, myślałem, że robię dobrze, gdy zmusiłem cię do powrotu do... do tego! Wysłałem cię do pieprzonego piekła i teraz widzę, co to dało - więcej cięć na nadgarstkach i poobijane ciało!
Przeraziła mnie agresja w jego głosie. Już przeżyłam wystarczającą ilość godzin z ludźmi, którzy krzyczeli na mnie, zniosłam już wiele oskarżeń, kłótni i krzyków, i  starczy mi to do końca życia. Przy Harrym czułam się bezpiecznie i nie czułam żadnych obaw, ale to nie znaczy, że nie odczuwam strachu i lęku na wspomnienia matki, którą gniew całkowicie pochłonął. Nie potrafiłam się już z tym uporać.
- Jak mogłem być tak, kurwa, głupi, Birdy?
- Harry - wyszeptałam, wstając na nogi, przez co moja koszulka opadła, zakrywając mój żołądek. - teraz jest wszystko w porządku.
- Nie jest! - natychmiast odparł, szybko okazało się, że te wszystkie emocje zaczynają przejmować nad kim kontrolę, przejmując jego umysł.
Tracił swoją kontrolę i wydawało się, ze poczucie winy pochłaniało go przy każdym stawianym kroku.
Nie do końca był świadomy mojej obecności, nie potrafił zagłębić się w moich uczuciach, bo pogrążał się w swoich. Nie winiłam go za to, po prostu potrzebowałam ucieczki od tego więzienia.
- Kurwa! - krzyczał.
Pięść Harry'ego uderzyła w ścianę, nim mogłam jakkolwiek zareagować.
Z moich ust wymsknął się cichy pisk i bez wahania podbiegłam do niego, gdy powoli zsunął się na ziemię, chowając głowę w kolanach. Nie często mogłam widzieć Harry'ego w takim stanie, ale gdy przykucnęłam przy nim i obejrzałam jego kostki, zobaczyłam, że leci z nich strużka krwi. Głowę miał ukrytą między kolanami, a oddech był nierównomierny.
Nieśmiało uniosłam jego zranioną rękę na swoją, wzdrygając się na myśl, że zrobił to sobie.
- To teraz nie ma znaczenia - zaczęłam półszeptem - Nie myśl o mojej matce. Nie myśl o tym, co zrobiła czy nawet o tym, co było dobre, a co nie. Najważniejsze, że jestem teraz tutaj bezpieczna z tobą.
Harry w dalszym ciągu miał spuszczoną głowę i unikał mojego wzroku, a ja dalej rysowałam kółka na jego dłoni, łagodnie w jakiś sposób namawiając go, że mogłam. Niemal mogłam usłyszeć jego walenie serca i walkę o spokój, zatem pomagałam mu go znaleźć, jak tylko mogłam. Mimo braku odpowiedzi z jego strony, nie poddałam się.
Powoli przybliżyłam się do niego, siadając przed nim.
- Najważniejsze jest to, że potrafisz sprawić, bym poczuła się jak nikt inny. Jesteś mylący i ekscytujący, ale również obojętny i zaskakujący, słodki i  miły, jesteś szczery i dbasz o mnie bardziej niż mogłabym wyrazić to słowami. Rozumiesz mnie. Co samo w sobie jest cudem. Zawsze wiesz, co się ze mną dzieje i jak poprawić mi humor. I mimo że niekiedy wciąż jestem smutna z jakiegoś dziwnego i szalonego powodu - uśmiechnęłam się - dzięki tobie czuję się lepiej. I choć czasem jest naprawdę ze mną ciężko, ty nigdy się nie poddajesz. Każesz mi wierzyć, że nie jestem zepsuta, że mimo pęknięcia, ty mnie naprawiłeś. Dałeś mi nadzieję, że warto walczyć.
Głowa Harry'ego powoli unosiła się w górę w odpowiedzi na moje krótkie przemówienie. Nasze oczy w końcu się skrzyżowały, gdy ja dochodziłam do końca.
Jego twarz wciąż miała ten sam wyraz, ale zauważyłam na niej cień uśmiechu, co dało mi motywację, do dalszego mówienia.
- Świat jest piękny, ale ty smutny - naśladowałam go z lekkim uśmiechem.
Uśmiech Harry'ego urósł równocześnie z wypowiedzianymi słowami, które powiedział do mnie podczas wyprawy do centrum Londynu. Zaczynały ukazywać się jego dołeczki i zaśmiał się lekko chropowatym głosem, potrząsając lekko głową.
- To było kiepskie - zażartował.
- Powiedział mi to kiedyś jakiś kędzierzawy mężczyzna. Myślę, że to niby miało mi zaimponować.
Harry w odpowiedzi zanucił, jego duży uśmiech zmniejszył się, gdy się we mnie wpatrywał. A potem, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka, nie byłam w stanie zaprotestować, mimo że spływały z niej strużki krwi.
W jego szmaragdowych oczach krzyczała desperacja, która wpatrywała się w moje, pełne mroku kule.
Czułam się naga pod jego intensywnym spojrzeniem.
- Nigdy więcej nie spuszczę cię z oczu - postanowił, a lekkie kiwnięcie głowy utwierdziły jego decyzję.
I tak owinął swoje ramiona wokół mnie, a mały ptaszek powrócił do swojej klatki.



Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL