Son

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 2 - Gdzie moje miejsce?

- Wracamy do domu. 
Kilka miesięcy wcześniej takie słowa ze strony Harry'ego rozbudzały we mnie iskry wściekłości, idące w parze ze strachem i niechęcią, bo z całego serca chciałam się od niego uwolnić. Jednak teraz na moje usta wpłynął delikatny uśmiech, a taka myśl przyniosła ulgę. Powitała mnie nostalgia za klatką, do której niegdyś pałałam tak wielką nienawiścią, której nie można by wyrazić nawet słowami.

~*~

Byliśmy w domu. Nareszcie byliśmy w domu. Znajdowałam się tam, gdzie powinnam.
Gdy zatrzymaliśmy się pod domem, którego kiedyś nienawidziłam, a teraz kochałam, lało. Małe kropelki spadały z nieba, rozbryzgując się o ziemię, tym samym wywołując we mnie poczucie wygody i spokoju. W taką pogodę zawsze miałam dobry humor i uwielbiałam, gdy inni ludzie cieszą się razem ze mną. Z wielkim uśmiechem, który gościł na moich ustach, obróciłam się w stronę Harry'ego.
- Pamiętasz, kiedy musiałam zostać z Niallem i uciekłam? Gdy wybiegłam do ciebie, a potem całowaliśmy się, jak w jakimś banalnym, romantyku? Pamiętasz to?
Nie było to tak dawno temu, ale czułam, jakby to był zupełnie inny rozdział w moim życiu - miałam poczucie, jakby minęły wieki od tamtego dnia. Wtedy czas leciał znacznie dłużej, minuty zamieniały się w godziny, dni w miesiące. Zegar bez końca wydawał irytujące dźwięki, a samotność otaczała mnie z każdej strony. Jakakolwiek pozytywna emocja była wyssana z mojego ciała.
Czułam się odizolowana i w żaden sposób nie pomyślałabym o szczęśliwym zakończeniu.
- Pamiętam - odpowiedział Harry ze spokojem - insynuujesz, że chciałabyś powtórzyć tę scenę?
Poruszył swoimi brwiami w zabawny sposób, tak mały i prosty gest z jego strony potrafił wywołać wielki uśmiech na mojej twarzy. Harry doskonale wiedział, jak uwielbiam jego poczucie humoru. I wydawało się, że korzystał z tej wiedzy najczęściej, jak tylko potrafił.
- Mówię ci, żebyś lepiej wpakował tam swój gruby tyłek, bo inaczej będziemy mieć problem, Loczku.
Uśmiech Harry'ego urósł do pełnych rozmiarów, jego oczy zaczynały lśnić, uwydatniły się dołeczki i uniosły brwi.
- Ktoś tu stał się apodyktyczny - wymruczał z tym bezczelnym uśmieszkiem, pochylił się ku mnie, złożył słodki pocałunek i wysiadł z auta. Opuściwszy swoje schronienie zaatakował go deszcz, jego loki zaczynały przemakać, gdy w pośpiechu kierował się do drzwi od strony pasażera. Kilka kropli wpadło do wnętrza, w momencie, kiedy je otworzył i nim zdążyłam zareagować pociągnął mnie za ręce i wyciągnął na deszcz.
- Cóż za dżentelmen - wytknęłam z uśmiechem, kiedy zamknął samochód.
Harry odwzajemnił mój uśmiech i potarł mokre policzki.
- Zamknij się i mnie pocałuj - zarządził.
Bez wahania owinęłam go swoimi ramionami, splatając swoje palce na karku i złożyłam pocałunek na jego ustach. Ponownie odegraliśmy scenę, w której nasze języki tańczyły w deszczu. Tylko tym razem nasze pocałunki rozpaliły ogień innych emocji - namiętności i fascynacji.
Zatracałam się w jego ustach w każdy możliwy sposób, pogrążałam się w jego osobie, na nowo mu się oddawałam. Był to nasz pierwszy pocałunek po wyznaniu sobie miłości, a to zapaliło we mnie płomień pożądania, za którym tak długo tęskniłam. Po tak długiej rozłące nie mogłam się od niego oderwać.
- Harry - wymamrotałam, gdy uniósł moje ciało i oparł je na swoim biodrze - nie pozwól mi już odejść.
Mój głos był pełen zdesperowanego zarzutu i prośby. Byliśmy cali przemoczeni, gdy odsunęłam się, by znaleźć jego szmaragdowe oczy, ich obsydianowa głębia upewniała mnie, że należę do niego. Tęskniłam za tym uczuciem, którego podczas jego nieobecności zostałam pozbawiona. To było żałosne z mojej strony, ale w końcu czułam, że potrafię stanąć na nogi o własnych siłach.
Deszcz wciąć padał, z loków Harry'ego skapywały kropelki wody, co było powodem przyklejenia się ich do twarzy. Wtedy poczułam, jak uderza we mnie nagła fala smutku. Łzy mieszały się z kroplami deszczu i spływały po mojej skórze. Zaszlochałam.
- Nigdy więcej tego nie rób - dziecinnie zażądałam - dlaczego to zrobiłeś?
Harry rozumiał. Zawsze.
Zamknął samochód i zaprowadził do dobrze znanego mi domu. Oświecił światło, wciąż trzymając mnie w swoich ramionach. Pomieszczenie rozjaśniło się, pozwalając mi na zagłębienie się w znajomym otoczeniu. Byłam zaniepokojona, ale powodem moich łez, były te wszystkie rzeczy, które mnie przytłoczyły.
Te wszystkie emocje, które mnie obaliły - nie potrafiłabym tego opisać. Nie tak dawno temu otworzyłam swoje serce przed wszystkimi obecnymi na sali sądowej, a jedyna myśl, która mnie nękała, to że Harry zostanie zabrany.
Teraz wszystko wydawało się być inne. Byłam w domu. Byłam wolna od apodyktycznej matki i wróciłam do swojej klatki z moim kędzierzawym porywaczem. Mimo że nasze ubrania były mokre od deszczu, Harry usiadł na kanapie, naprowadzając mnie na swoje wargi, delikatnie trzymając we własnych ramionach.
- Myślałem, że robię to, co najlepsze - wymamrotał smutno, potarł swoim nosem o mój, gdy nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Patrzyliśmy sobie w oczy, w momencie, kiedy jego usta wyjawiły prawdę. Na jego twarzy pojawiła się udręka, gdy najprawdopodobniej przypomniał sobie chwilę, gdy musiał podjąć tę decyzję. Zastanawiałam się, jak wpadł na pomysł, że chciałam być "wolna", zastanawiałam się, ile czasu zajęło mu rozważenie tego, zanim ostatecznie zadecydował.
- Teraz wiem, że był to błąd - stwierdził, kładąc dłoń na rękawie mojego swetra.
Zorientowałam się, gdy odwrócił swoją głowę, a jego wzrok utkwiony był na mojej ręce, że wiedział o mojej złamanej obietnicy. Zraniłabym się ponownie, gdyby ktoś znów oddzielił mnie i Harry'ego. Byłam zgorzkniała i pełna krzywdy, że złamał swoją obietnicę i pozwolił mi odejść. Czułam się wykorzystana, głupia i obolała, za dużo do zniesienia dla mojego serca.
Był to impuls podjętej decyzji. Uciekłam na górę, łzy spływały mi po policzkach, czułam ból w sercu, który rozchodził się po całej klatce piersiowej, a zranienie się wydawało się wtedy idealnym rozwiązaniem. Nie dotarło wtedy do mnie, że okaleczanie się nigdy nie pomoże.
- Zorientowałem się, gdy pokazałaś swojej mamie tatuaż - Harry wyszeptał, delikatnie dźwigając mój rękaw.
Jego wzrok skupił się na czerwonych liniach, zanim znów spojrzał w moje oczy.
- Złamałaś swoją obietnicę.
Kiwnęłam głowę, lekko przygryzając wargę, nim napotkałam intensywny wzrok Harry'ego. Jego głos nie emanował złością, ale mogłam odczuć nutę oskarżenia, jakby czuł się zdradzony. Złamałam swoją obietnicę, ale gdy popadłam w histerię w łazience, nie znalazłam innego rozwiązania tej sprawy. Myśli osadziły się w mojej głowie i nie potrafiłam się ich pozbyć, dopóki nie poczułam fizycznego bólu.
Było to obłędne i okrutne, poza moją kontrolą.
- Ty też - mój głos załamał się.
Kilka miesięcy temu nie chciałam niczego więcej, niż kogoś, kto uwolni mnie od Harry'ego, ale kilka miesięcy temu nie byłam zakochana w tym chłopaku, który porwał mnie z ulicy. Kilka miesięcy temu wiele rzeczy wydawały się całkiem inne, niż są teraz, kilka miesięcy temu nie kochałam Harry'ego. Zdobył moje serce, gdy wymusił między nami dystans.
To bolało znacznie bardziej, gdy oddałam mu ostatnią rzecz, jaka mi pozostała, by potem puścić mnie "wolno".
- Myślałem, że cię krzywdzę - przyznał cicho - myślałem, ze wyprałem ci mózg i tak naprawdę nie byłaś szczęśliwa. Wszystko, czego chciałem, to byś była szczęśliwa.
- Ty mnie uszczęśliwiasz - szybko odparłam - nie rozumiesz, jak na mnie działasz. Nie rozumiesz, że kiedy jestem smutna, to ty jesteś osobą, której udaję się mnie rozśmieszyć, nikomu innemu, tylko tobie. Jesteś tak zajęty dręczeniem się o porwanie mnie i nie potrafisz dostrzec, że to była jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogłeś podjąć - uśmiechnęłam się - nie dam się zwieść i wiem, że nie cierpię na sztokholmski syndrom, zakochałam się w tobie.
Harry przez kilka chwil milczał, wyglądało, jakby moje słowa nawet odrobinę go nie pocieszyły. Wydawał się przygnębiony i zmartwiony moim wyznaniem, a ja nie wiedziałam dlaczego. Czułam, jak grymas wkrada się na moją twarz, gdy patrzyłam na niego z zakłopotaniem. Próbowałam się dowiedzieć, dlaczego moja szczerość wywołała u niego taką reakcję.
Unikał mojego wzroku, usilnie wpatrując się w moje rany na nadgarstku, a jego szmaragdowe oczy wypalały dziury w moim ciele. Mogłam poczuć intensywność jego spojrzenia, zaciętą walkę, by nie spojrzeć w moje oczy.
Oblizał wargi i przebiegł we frustracji palcami po mokrych lokach, zacisnął w gniewie szczękę i zrzucił mnie na miejsce obok, by wstać na nogi. Chodził przez kilka sekund, a ja siedziałam oszołomiona tym gwałtownym czynem i sposobem marszczenia jego brwi i przeczesywania swoich włosów.
- Jestem pieprzonym idiotą - warknął.
Uniosłam lekko brwi i otworzyłam usta w szoku, jak i bólu.
- Co...?
- Kochasz mnie! - przerwał - kochasz mnie, a ja ci, kurwa, pozwoliłem odejść, bo myślałem, że jest to dla ciebie najlepsze - a - a ty masz pieprzone rany na nadgarstku i nawet nie pomyślałem o tym, gdy Louis powiedział mi, co zrobiła twoja matka! Kochasz mnie - powtórzył ciszej, pochylając się nade mną, tak byśmy byli na równi, a nasze oczy były na tym samym poziomie. - nigdy nie powinienem był pozwolić ci odejść.
Zacisnął szczękę i uparcie szukał czegoś w moich oczach, choć nie wiem czym to było.
Milczałam, nadal zdezorientowana jego wybuchem, zaniepokojona, bo siniaki na żebrach wciąż pulsowały. Byłam taka obolała, moje ciało było obolałe przez wybuch niezrównoważonego gniewu mojej matki.
Starałam się ignorować najcięższy ból, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Byłam pewna, że Louis lub inny z chłopców poinformował Harry'ego o siniakach i innych ranach na mojej skórze. Jeżeli o to chodziło, moja matka była w tym bezlitosna, jej gniew był maniakalny i nawet nie starała się go oswoić.
Harry oblizał swoje wargi, wędrując oczami do skrawka mojej koszulki.
- Pokaż mi - zażądał.
Rozszerzyłam lekko oczy i zmarszczyłam czoła na jego nagłą zmianą nastroju.
- Ja... ale, p-po co? - zająknęłam się.
Wyglądał na agresywnego, gdy spojrzał w moje oczy i mogłam w nich dostrzec prowokacje i choć miałam świadomość, że gniew nie był skierowany na moją osobę, nie potrafiłam pozbyć się dziwnego ukłucia w żołądku. Przygryzłam wargę lekko zdenerwowana jego intensywnym wzrokiem, który wypalał dziury w moich oczach.
Nie mogłam podnieść koszulki i spojrzeć na szkody, które zostały mi wyrządzone i z całą pewnością nie chciałam, by Harry to widział. Wiedziałam, że wynik nie będzie pewny i wiedziałam także, że zacznie siebie obwiniać, czego nie mogłabym znieść. Jeżeli to zrobię, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
- Birdy, podnieś swoją koszulkę.
Harry był uporczywy. Nie poddałby się, mimo mojego zakłopotania, zatem bardzo niechętnie, po wydęciu warg, zrobiłam, jak mi powiedziano.
Nie usłyszałam westchnięcia, jedynie cichy pomruk wydostał się z jego ust - ale nawet wtedy nie miałam na tyle odwagi, by unieść swój wzrok i spojrzeć w oczy Harry'ego. Stałam z pochyloną głową, dolną wargę wetkniętą pomiędzy moje zęby z poczuciem wstydu i zażenowania. Nie powinnam być taka słaba, pozwoliłam, by mnie tak potraktowano, powinnam była być silniejsza. Chciałabym taka być.
W końcu kroki Harry'ego przerwały ciszę. Nieśmiało spojrzałam spod swoich rzęs, by zobaczyć zdenerwowanego chłopaka, chodzącego po pokoju, który nieustannie zaczesywał swoje niesforne loki, co, mogłam tylko przypuszczać, było powodem intensywnej frustracji. Jego postawę zarysowało poczucie winy i żal, podejrzewałam, ze w jego szmaragdowych oczach kąpały się te emocje.
- Nie mogę, kurwa, uwierzyć, że ona to zrobiła! - krzyczał. - Nie mogę, kurwa, w to uwierzyć, myślałem, że robię dobrze, gdy zmusiłem cię do powrotu do... do tego! Wysłałem cię do pieprzonego piekła i teraz widzę, co to dało - więcej cięć na nadgarstkach i poobijane ciało!
Przeraziła mnie agresja w jego głosie. Już przeżyłam wystarczającą ilość godzin z ludźmi, którzy krzyczeli na mnie, zniosłam już wiele oskarżeń, kłótni i krzyków, i  starczy mi to do końca życia. Przy Harrym czułam się bezpiecznie i nie czułam żadnych obaw, ale to nie znaczy, że nie odczuwam strachu i lęku na wspomnienia matki, którą gniew całkowicie pochłonął. Nie potrafiłam się już z tym uporać.
- Jak mogłem być tak, kurwa, głupi, Birdy?
- Harry - wyszeptałam, wstając na nogi, przez co moja koszulka opadła, zakrywając mój żołądek. - teraz jest wszystko w porządku.
- Nie jest! - natychmiast odparł, szybko okazało się, że te wszystkie emocje zaczynają przejmować nad kim kontrolę, przejmując jego umysł.
Tracił swoją kontrolę i wydawało się, ze poczucie winy pochłaniało go przy każdym stawianym kroku.
Nie do końca był świadomy mojej obecności, nie potrafił zagłębić się w moich uczuciach, bo pogrążał się w swoich. Nie winiłam go za to, po prostu potrzebowałam ucieczki od tego więzienia.
- Kurwa! - krzyczał.
Pięść Harry'ego uderzyła w ścianę, nim mogłam jakkolwiek zareagować.
Z moich ust wymsknął się cichy pisk i bez wahania podbiegłam do niego, gdy powoli zsunął się na ziemię, chowając głowę w kolanach. Nie często mogłam widzieć Harry'ego w takim stanie, ale gdy przykucnęłam przy nim i obejrzałam jego kostki, zobaczyłam, że leci z nich strużka krwi. Głowę miał ukrytą między kolanami, a oddech był nierównomierny.
Nieśmiało uniosłam jego zranioną rękę na swoją, wzdrygając się na myśl, że zrobił to sobie.
- To teraz nie ma znaczenia - zaczęłam półszeptem - Nie myśl o mojej matce. Nie myśl o tym, co zrobiła czy nawet o tym, co było dobre, a co nie. Najważniejsze, że jestem teraz tutaj bezpieczna z tobą.
Harry w dalszym ciągu miał spuszczoną głowę i unikał mojego wzroku, a ja dalej rysowałam kółka na jego dłoni, łagodnie w jakiś sposób namawiając go, że mogłam. Niemal mogłam usłyszeć jego walenie serca i walkę o spokój, zatem pomagałam mu go znaleźć, jak tylko mogłam. Mimo braku odpowiedzi z jego strony, nie poddałam się.
Powoli przybliżyłam się do niego, siadając przed nim.
- Najważniejsze jest to, że potrafisz sprawić, bym poczuła się jak nikt inny. Jesteś mylący i ekscytujący, ale również obojętny i zaskakujący, słodki i  miły, jesteś szczery i dbasz o mnie bardziej niż mogłabym wyrazić to słowami. Rozumiesz mnie. Co samo w sobie jest cudem. Zawsze wiesz, co się ze mną dzieje i jak poprawić mi humor. I mimo że niekiedy wciąż jestem smutna z jakiegoś dziwnego i szalonego powodu - uśmiechnęłam się - dzięki tobie czuję się lepiej. I choć czasem jest naprawdę ze mną ciężko, ty nigdy się nie poddajesz. Każesz mi wierzyć, że nie jestem zepsuta, że mimo pęknięcia, ty mnie naprawiłeś. Dałeś mi nadzieję, że warto walczyć.
Głowa Harry'ego powoli unosiła się w górę w odpowiedzi na moje krótkie przemówienie. Nasze oczy w końcu się skrzyżowały, gdy ja dochodziłam do końca.
Jego twarz wciąż miała ten sam wyraz, ale zauważyłam na niej cień uśmiechu, co dało mi motywację, do dalszego mówienia.
- Świat jest piękny, ale ty smutny - naśladowałam go z lekkim uśmiechem.
Uśmiech Harry'ego urósł równocześnie z wypowiedzianymi słowami, które powiedział do mnie podczas wyprawy do centrum Londynu. Zaczynały ukazywać się jego dołeczki i zaśmiał się lekko chropowatym głosem, potrząsając lekko głową.
- To było kiepskie - zażartował.
- Powiedział mi to kiedyś jakiś kędzierzawy mężczyzna. Myślę, że to niby miało mi zaimponować.
Harry w odpowiedzi zanucił, jego duży uśmiech zmniejszył się, gdy się we mnie wpatrywał. A potem, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka, nie byłam w stanie zaprotestować, mimo że spływały z niej strużki krwi.
W jego szmaragdowych oczach krzyczała desperacja, która wpatrywała się w moje, pełne mroku kule.
Czułam się naga pod jego intensywnym spojrzeniem.
- Nigdy więcej nie spuszczę cię z oczu - postanowił, a lekkie kiwnięcie głowy utwierdziły jego decyzję.
I tak owinął swoje ramiona wokół mnie, a mały ptaszek powrócił do swojej klatki.



Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL

15 komentarzy:

  1. Nareszcie!! Świetny rozdzial .

    OdpowiedzUsuń
  2. Hdjdjkdtfyehcjxffh CUDOWNY ROZDZIAŁ!!! ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie jest! Sprawdzałam codziennie, czy jest nowy rozdział!!! Po przeczytaniu pierwszej części, myślałam, że nie będzie już nic lepszego... a jednak druga część zapowiada się tak samo świetnie! Dziękuję, że tłumaczysz!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój Boże. Jeden z najlepszych rozdziałów. ♡ Uwielbiam ich <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealny! Opłacało się czekać :) x

    OdpowiedzUsuń
  6. Super
    Tak strasznie kocham birdy i Harrego
    I tak bardzo za nimi tęskniłam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, świetnie, nie mogłam się doczekać, kocham czytać o głębi uczuć Harrego i Birdy❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem tu cały czas i czytam :D Rozdział naprawdę znakomity, tak strasznie kocham Harry'ego i Birdy :3
    Do zobaczenia xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie warto było czekać :) Wszystko jest przemyślane, logiczne i dopracowane. Jestem pozytywnie zaskoczona, ponieważ to opowiadanie jest takie... dojrzałe (chyba to najlepsze określenie). Podziwiam również tłumaczki za to, że ciągle działają. Strasznie mnie irytuje, gdy ktoś zakłada bloga, czy to z własną twórczością, czy z tłumaczeniem, a potem nie doprowadza tego do końca. Ale mam nadzieję, że z tym blogiem będzie inaczej - i wszystko na to wskazuje, bo tłumaczki okazały się być solidną firmą :D
    stopkatkaa

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham kocham kocham <3 jak zawsze swietny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam wszystkie rozdziały w 2 dni ! Opowiadanie jest cudowne, nie takie monotonne jak się często zdarza. Dziękuję za tłumaczenie ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne tłumaczenie, czytało się z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń