Son

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 37 - Szczęście

Na moich policzkach pozostały ślady zaschniętych łez, Harry uniósł moje ciało w swoje ramiona i ułożył na łóżku, zostawiając delikatny pocałunek na moim nosie. Przez chwilę leżałam nieruchomo zwinięta w kłębek, wówczas chłopak ułożył się obok mnie. A ja w jednej sekundzie wstałam, moje stopy mościły się po wykładzinie. Bez konkretnego celu zaczęłam udawać się w stronę drzwi.
- Birdy? Co ty robisz?
Usta pozostawiłam zamknięte, gdy obrałam kierunek mojego pokoju. Popchnęłam drzwi i padłam na prawie nieznane łóżko. Odrzuciłam czyste prześcieradło, w którym nikt nie spał przez wiele dni. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie, tylko odrobinę czasu, w którym odszyfrowałabym swoje uczucia.
Jednak chwilę później pojawił się Harry, wszedł przez drzwi. Ponownie znalazłam się w tej samej sytuacji, gdy wspiął się na łóżko, odzwierciedlając moją pozycję, zanim zgarnął mnie w swoje ramiona. Przewrócił się na bok i przyciągnął bliżej siebie tak, że teraz moje plecy dociskały się do jego klatki piersiowej. Pozwoliłam mu na to, nie mówiąc ani słowa.
Boleśnie ścisnęło mnie za serce, gdy zanurzył swój nos w moją szyję.
Otaczała nas cisza, dłoń Harry'ego powędrowała do mojej pupy, bezdźwięcznie pytając o moje pozwolenie. W odpowiedzi pokręciłam głową. Z pewnością wiedział, że powodem ucieczki od jego obecności do swojej sypialni, gdzie mogłam pozostać w samotności, nie był mój problem z zaczerwienionym tyłkiem.
Usta Harry'ego musnęły moje ucho, a jego ciepły oddech owiał moją skórę.
- Mów do mnie - zarządził nieco zniżonym głosem.
Zamrugałam sennie, opierając się pokusie, aby się odwrócić i spojrzeć w jego oczy.
- Jak to jest, no wiesz, co dzieje się w mojej głowie, gdy nawet nie znam siebie? - cicho wymamrotałam.
Nie rozumiałam.
Już nie potrafiłam siebie zrozumieć, myśli często były obecne w mojej głowie, ale nie do zrozumienia, tak obce. Uczucia tak regularne, niegdyś tak dziwne. Nie rozumiałam własnego umysłu i wydawałoby się, że ilekroć ja nie potrafiłam go rozszyfrować, Harry'emu zawsze się to udawało.
On mnie rozumiał, nawet jeśli tego nie chciałam.
On rozumiał mnie bardziej niż ktokolwiek inny.
- Czasem spotykasz ludzi, którzy rozumieją najbardziej zakurzone zakątki twojej duszy - odparł.
Jeden kącik moich warg wbrew mojej woli uniósł się lekko w górę, jednocześnie zadowolona i zmartwiona jego odpowiedzią. Harry mnie rozumiał. Rozumiał moje najmroczniejsze zakątki. Zakątki, których nie chciałam ujawniać, najbardziej tajne i przerażające. On rozebrał moją duszę i kochał się z moim umysłem, pozostawiając swoje odciski palców na mojej psychice, a jego osoba na zawsze została wyryta w moim spostrzeżeniu.
A jednak pozostała jakaś część mnie, która wciąż żywiła urazę do mojego kędzierzawego porywacza. To była ta część, która znała i nienawidziła tej niedorzecznej sytuacji. Ta część trzymała w sobie gorycz, odmawiając mojego szczęścia, trzymała się tego, o czym chciałam zapomnieć. To była rozsądna i logiczna część, ta, której nie chciałam. Chciałam pozbyć się dziewczyny, która mnie powstrzymywała.
- Co, jeśli nie chcesz, żeby cię rozumieli? - wyszeptałam.
Harry zawahał się, delikatnie całując czubek mojej głowy.
- Wtedy sama musisz zdecydować, co zrobić. Ja nie podejmę za ciebie tej decyzji.
Odwróciłam się z poczuciem desperacji, by odnaleźć odpowiedzi, bezpieczeństwo i ochronę. Wszystko, co mógł zaoferować mi Harry. Pozwolił mi zmienić pozycję tak, żebym leżała do niego twarzą, by moje niebieskie oczy rozpaczliwie szukały jego.
- Chcę być szczęśliwa - przyznałam, mój głos pękał w żałosnej desperacji.
To jest tak żałosne, że tęskniłam za szczęściem? Czy nie każdy pragnie szczęścia? To nie jest coś nieosiągalnego, tak dalekiego, a jednak każdy go tak pragnie? Czułam, jakbym stała na szczycie wzgórza z rozpartymi ramionami, wyższa niż zwykle, gdyż w rozpaczy stałam na palcach, sięgając po coś, czego nie mogłam znaleźć.
Tak bardzo chciałam być szczęśliwa. Chciałam pozbyć się smutku, który ciążył na moich ramionach. Pragnęłam choć jednego dnia, w którym moje serce rozświetliłoby się bez poczucia ciążącego smutku.
Szmaragdowe oczy Harry'ego przeszyły moje ciało. Nie było sensu ukrywania się przed nim, unikania jego wzroku, który odkryłby, co tak naprawdę czułam. On nie musiał spojrzeć w moje oczy, aby wiedzieć, co czuję.
On mnie rozumiał. Rozumiał mnie, nawet gdy próbowałam się przed nim ukryć.
- Zatem pozwól odejść rzeczom, które cię przytrzymują - odparł równie cicho. - Zasługujesz na szczęście. Nie odmawiaj go sobie.
Prawda była taka, że nie wiedziałam, jak być szczęśliwą. Nie wiedziałam, jak osiągnąć tak odległy cel. Nie wiedziałam, jak dążyć do czegoś tak nieuchwytnego. Nawet nie byłam pewna, czym było to szczęście, ale wiedziałam, że gdy byłam z Harrym, moje serce przyspieszało, a uśmiech rozświetlał moją twarz. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ciepło rozprzestrzenia się w mojej klatce piersiowej, a niewytłumaczalne emocje wszystko upiększały. Czułam się, jakbym płonęła, a moje serce w każdej chwili miało wybuchnąć. To było trudne do wyobrażenia, byłam rozżarzona.
Kiwnęłam głową, zagryzając wargę, kiedy pozwoliłam sobie na tylko jedno pytanie.
- Dlaczego mnie przykułeś? - zapytałam cicho, nie mogąc powstrzymać cierpienia, sączącego się z mojego tonu.
Głęboka zmarszczka pojawiła się na moim czole, gdy wpatrywałam się w niego, aby otrzymać jakiekolwiek wyjaśnienia, które mogłyby przyćmić moje cierpienie i wrzący we mnie gniew. Wciąż byłam zdenerwowana tym, co zrobił, nawet gdybym miała... uderzyć go w policzek, przez który czułam się winna.
Byłam zraniona i przerażona, w momencie gdy on to zrobił i również nie byłam zadowolona z tego, co się stało. To nie było w porządku - uciekać do jakiegokolwiek rodzaju przemocy, ale nie potrafiłam kontrolować nietypowej wściekłości, która we mnie wrzała.
- Bo bałem się, że uciekniesz - mruknął pokornie - zawsze się boję. Zrobiłem to, ponieważ bałem się zostawić cię samą. Nie chciałem, żebyś zrobiła sobie krzywdę.
Zakłopotana spojrzałam na niego, pogłębiłam swoją zmarszczkę, sygnalizując, by kontynuował.
- N-nie zrobiłabym t-tego ponownie - mruknęłam, spoglądając w jego oczy, uznając, że to był jego powód przykucia mnie do łóżka. Jeśli tak, to dlaczego po prostu mi tego nie powiedział?
Nawet nie przyszło mi to na myśl, więc byłam jeszcze bardziej zmieszana, wyobrażając sobie, jak Harry myśli, że zostawiając mnie samą, wyrządziłabym sobie jeszcze większe rany na świeżo zagojonych cięciach.
Zaoferował mi uśmiech.
- Wiem, że teraz cierpisz, nawet jeśli nie rozmawialiśmy zbyt dużo o tym, co się stało... Wiem, że twój tata i Liam oszukali cię, i wiem, że czasami masz problem z rozwiązaniem pewnych spraw. Po prostu byłem ostrożny. Może nie myślałaś o tym, ale gdy jesteś sama... trudno powiedzieć, co ludzie są w stanie zrobić, aby się skrzywdzić. I to, że chciałem cię na siłę nakarmić, nie winię cię, że byłaś na mnie wkurzona. Też bym był. Nie próbuję kontrolować wszystkiego, co robisz. Chciałem się tylko upewnić, że coś zjesz.
Potulnie kiwnęłam głową, gdy nasze oczy się spotkały.
- Wolałbym, byś była bezpieczna, nienawidząc mnie, niż niebezpieczna, pałając do mnie sympatią - powiedział szczerze. - Nie obchodzi mnie nic na tym świecie bardziej od ciebie.
Poczułam miłe ciepło rozprzestrzeniające się po klatce piersiowej, szczery uśmiech wpasował się w moje wargi, gdy niemal się szczerzyłam. Przetoczyłam się na plecy i zaczęłam wymachiwać nogami jak kilkuletnie dziecko. Popatrzyłam na niego, powodując swoim śmiechem uniesienie kącików jego warg ku górze. Jego słowa dodały mi otuchy.
Harry przeczołgał się po łóżku, by usiąść na mnie. Jego kolana znajdowały się po obydwu stronach mojej talii i splótł nasze dłonie.
- Nie czuję się już zmęczona - powiedziałam, uśmiechając się.
- Dobrze - wyszczerzył się - bo jeszcze z tobą nie skończyłem.
Zanim moje usta zdążyły się otworzyć, zbliżył się, zmniejszając dzielącą nas odległość. Jego twarz powoli zbliżała się do mojej, gdy obsypywał moją skórę słodkimi buziakami, łaskocząc mnie, przez co głośno się zaśmiałam. Wierciłam się i chichotałam, kręcąc głową; co jakiś czas moje wargi opuszczał pisk i słowa protestu.
- Zostaw mnie - zarządziłam, kręcąc nosem.
- Nie - dał mi buziaka - dopóki mi - znowu - nie - i znowu - wybaczysz. - Buziak.
Śmiałam się gdy jego wargi jednocześnie łaskotały i piekły moją skórę. Jego pocałunki powodowały dziwne uczucie w moim żołądku, które mogłabym przedstawić jako motyle, które zachęcały, by śmiech opuszczał moje usta.
Wymachiwałam nogami, powstrzymując jego ręce.
- Już ci wybaczyłam! - Zaśmiałam się, uśmiechając się zwycięsko, gdy ostatni pocałunek został umieszczony na czubku mojego nosa, zanim zszedł ze mnie i położył się obok.
W odpowiedzi odzwierciedliłam jego poprzednią pozycję, umieszczając kolana po obydwu stronach pasa. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, kochając to, że pomimo wszystkich wydarzeń wszystko zostało zapomniane, ciesząc się chwilą, którą wspólnie dzieliliśmy.
Kochałam to, jak w jednej minucie potrafiliśmy się kłócić, ale bezustannie się godziliśmy. Zawsze będę do niego wracać, niektórzy mogliby mi mieć to za złe lub nie zgadzać się z moją decyzją, ale nie obchodziło mnie to - Harry traktował mnie dobrze i sprawiał, że byłam szczęśliwa.
Pomimo okoliczności, wszystkich wydarzeń i ich konsekwencji - byłam szczęśliwa.
Potrafił to zrobić i to wszystko, czego pragnęłam.

~*~

Minęły dwa tygodnie od tego zdarzenia, a ani ja, ani Harry nie wspominaliśmy o nim, nie dlatego, że był to zakazany temat, tylko nie chcieliśmy wracać do przeszłości. Spędzony z nim czas był niepojęty, nawet nie mogłam określić, jak długo nie potrafiłam z nim przebywać. Wspomnienia z chwil, które razem spędziliśmy, połączyły się w jedną plamę i odtwarzały  jak jakiś pokaz slajdów. Nie potrafiłam sobie przypomnieć czy minęło kilka tygodni, czy miesięcy od mojego porwania.
W ciągu tych dwóch tygodni spędzaliśmy prawie każdą sekundę razem. Wykorzystaliśmy to na leżeniu na sofie w wygodnych ubraniach, turlaniu się ze śmiechu po podłodze przy głupich komediach i piciu tyle czekolady, ile tylko byliśmy w stanie. To było proste, a jednak mi się podobało. Spędzaliśmy czas w swoim towarzystwie, śmiejąc się i odnajdując w sobie rozrywkę i humor.
Bez żadnych komplikacji, tylko ja i Harry.
Bez żadnych łez, tylko wybuchy nieoczekiwanego śmiechu.
Raz czy nawet dwa miałam wątpliwości, co do naszej relacji i nawet zapytałam o nią Harry'ego. I pomimo tego wszystkiego, nie mogłam zaprzeczyć moim uczuciom. Do końca nie byłam pewna, jaki wpływ mają na mnie moje emocje, wiedziałam, że były przytłaczające i niezrozumiane.
Myślałam, że siedzenie w domu w pewnym momencie stanie się dla nas nudne, ale to wszystko wyjaśniał deszcz, lejący za oknem. Mieliśmy nieograniczony zapas filmów. W jakiś sposób było to przyjemne i dziękowałam za taką pogodę. Myślę, że dzięki niej w jakimś stopniu zbliżyliśmy się do siebie.
Nie spoglądałam w okno z żałosnym wyrazem twarzy. Byłam z nim, kochając każdą wspólnie spędzoną sekundę.

~*~

24 lipca były moje urodziny, dokładnie dwa miesiące od porwania.
- Wstawaj, solenizantko!
Nie powiedziałam mu, kiedy mam urodziny. Nawet nie śledziłam kalendarza, spędzając czas z Harrym, więc gdy zostałam wybudzona ze spokojnego snu głośnym zachrypniętym głosem, spomiędzy moich suchych warg wydobył się jęk, a w moim zamglonym stanie pytania zalały umysł.
- Co? - wymamrotałam w poduszkę, niechętnie odwracając się w stronę kędzierzawego chłopaka, pochylającego się nade mną.
Zamrugałam sennie, mrużąc oczy na oślepiające mnie promienie słoneczne, które zalały pomieszczenie, ukazując unoszące się w powietrzu drobinki kurzu. Uśmiechnęłam się, czując ciepło na swojej skórze, nie mogłam zrozumieć, jak często pogoda w Wielkiej Brytanii potrafi się zmieniać.
Moje oczy błądziły po drobinkach kurzu, by dotrzeć do szmaragdowych oczu Harry'ego, który spoglądał na mnie z szerokim uśmiechem.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie - szepnął, składając na czubku mojego nosa słodki pocałunek.
Szybko dotarło do mnie, ile dni spędziłam z Harrym. Straciłam poczucie czasu, aż dotarliśmy do moich urodzin. Uśmiech rozjaśnił moje usta.
- Dziś moje urodziny! - prawie wykrzyknęłam, będąc pełną wątpliwości; emocje krążyły w moich żyłach.
Harry wydał z siebie chrapliwy śmiech, kiwając na potwierdzenie głową. Zszedł ze mnie, stawiając swoje stopy na podłodze, by zaoferować mi swoją dłoń do pomocy w wstaniu. Z uśmiechem na twarzy odrzuciłam narzutę, zostawiając jej ciepło.
- Jesteś jeden dzień do przodu, kochanie. - powiedział, całując moje czoło, zanim posłał mnie do łazienki lekkim klapsem w pupę.


Gdy zeszłam ubrana na dół, mogłam usłyszeć głośno grającą piosenkę Eye of the Tiger, która wywołała u mnie głośny wybuch śmiechu. Kochałam w nim to, że pamiętał wszystkie najmniejsze rzeczy, nawet te nieistotne, jakie kiedykolwiek mu powiedziałam. To bardzo wiele dla mnie znaczyło, że o nich pamiętał.
It’s the eye of the tiger; it’s the thrill of the fight! - zaśpiewałam głośno. - Risin’ up to the challenge of our riv...
Przerwałam swoje śpiewanie, pozostawiając otwarte usta, które wydały z siebie niespójny dźwięk, gdy szeroko otwartymi oczami spojrzałam na Louisa, stojącego z szerokim uśmiechem i wzrokiem skupionym wyłącznie na mnie.
- No - wymamrotałam nieśmiało, gdy piosenka dobiegła końca - to zdecydowanie najbardziej żenująca sytuacja w moim życiu.
Uśmiech Louisa poszerzył się, gdy zrobił kilka kroków, by znaleźć się bliżej mnie i mocno mnie uścisnąć. Miałam nadzieję, że nie będzie to tak niezręczne spotkanie jak ostatnio. Wciąż byłam zdezorientowana jego zachowaniem, ale zdecydowałam się nie rozpamiętywać wydarzeń sprzed kilku tygodni, koncentrując się na teraźniejszości.
- Wszystkiego najlepszego, kochana - powiedział wesoło - masz niezłe płuca.
Wyrwałam się z jego uścisku, na próżno próbując zapobiec zaróżowieniu się policzkom.
- To moje urodziny, nie możesz o tym mówić - powiedziałam surowo, zwężając oczy w żartobliwy sposób, robiąc krok w tył.
- Ale jutro nie są twoje urodziny, więc będziemy mogli cię wyśmiewać, z czego tylko chcemy - dodał Harry, wysyłając mi zawadiacki uśmiech, gdy zwęziłam swoje oczy na niego. Potajemnie byłam szczęśliwa, że pomiędzy nimi znów jest wszystko dobrze. Nie chciałam być powodem, przez który ich przyjaźń dobiegłaby końca.
- Jeśli będziesz mnie wyśmiewać za mój okropny wokal, ja będę śmiała się z ciebie za twoje śmierdzące stopy - powiedziałam, patrząc wymownie na Louisa - i z ciebie - spojrzałam na Harry'ego - za twoje głupie loki.
Harry niespodziewanie westchnął z udawanym oburzeniem.
- Kochasz moje głupie loki! - zawołał.
Walczyłam, by się nie zaśmiać.
- A ty kochasz mój straszny śpiew.
Uśmiechnął się krzywo. Podszedł kilka kroków bliżej i owinął ramiona wokół mojej talii, pozostawiając dłonie na dole moich pleców. Uśmiech ujawnił znajomy dołeczek, gdy na mnie spojrzał, całkowicie ignorując obecność Louisa, pocałował mnie w usta.
- Wiesz, że kocham.
- Nie obchodzi mnie, czyje to są urodziny, ale wasze czułości mnie obrzydzają - przerwał Louis, udając swoją odrazę. - Teraz, Hazz, proszę, zaszczyć nas swoją nieobecnością, bo muszę dać solenizantce jej prezent, kiedy ty przyniesiesz nam jakieś ciasto.


Louis kupił mi nową płytę Vampire Weekend (z której miałam być szczególnie zadowolona, bo według niego byli beznadziejni), trochę czekolady i wielki obraz twarzy Johna Deppa, ponieważ odkrył moją skrytą miłość do niego.
Podziękowałam mu, wdzięczna, że lody zostały przełamane, a to, co się wcześniej wydarzyło, zapomniane. Nie interesował się, co było pomiędzy mną a Harrym - jakkolwiek złe to było. Traktował nas normalnie - traktował normalnie mnie i bardzo to doceniałam.
- Nie zgadzam się z tym, no wiesz - powiedział Louis od niechcenia.
Zmarszczyłam zdezorientowana brwi.
- Z czym?
- Z tobą i Harrym - odpowiedział - gdy dwoje ludzi się kocha, powinni być ze sobą.
Rozszerzyłam oczy, sprawdzając, czy Harry przypadkiem nie wrócił z łazienki. Ogarnęło mną zmieszanie, a serce zaczęło mocniej bić, pozornie byłam spanikowana jak i uradowana słowami Louisa. Otwarłam swoje usta, aby wydać z siebie jakieś słowo, bądź niespójny dźwięk, ale zanim to zrobiłam, już się odezwał:
- Nie powiedziałem, że jesteście w sobie zakochani - dodał szybko. - Powiedziałem tylko, że jeśli dwoje ludzi się kocha, to powinni być razem.
Popatrzyłam na swoje kolana, nerwowo oblizując wargi oraz rozważając nad różnymi możliwościami. Starałam się nadmiernie nie myśleć, ale wiedziałam, że to było próżne. Jednak zamiast tego przyszło mi na myśl: mogłabym?
Czy to nie było absurdalne, zakochać się w kimś, kto tak po prostu porwał mnie z ulicy? Czy to nie było złe i nielogiczne, że wbrew wszystkiemu moje serce należało do niego, podobnie jak moja wolność? Byłam naiwna i pewna. Wierzyłam, że ci, którzy się kochają, powinni być razem, wierzyłam, że każdy zasługuje na prawdziwą miłość z kimś, z kim spędzili całe swoje życie, z kimś, z kim mogliby być sobą.
Ale tylko dlatego, że wierzyłam w prawdziwą miłość, nie znaczyło, że byłam zakochana.
- Zawsze myślałam, że zakocham się w kimś z kawiarni czy coś w tym tandetnym stylu - dodałam cicho.
Louis uśmiechnął się łagodnie, przez kilka chwil myśląc nad odpowiedzią.
- Myślę, że to tylko część przygody.


Louis poszedł chwilę po tym, gdy Harry ogłosił, że ma dla mnie niespodziankę i nie może zdradzić żadnych szczegółów na jej temat. Wszystko, co powiedział, to, że to jeden z moich prezentów, które otworzę, gdy wrócimy.
Starałam się nie myśleć nad słowami Louisa i uczuciami, które w konsekwencji powstały, ale na próżno. Ta myśl kłębiła się w mojej głowie, niecierpliwe czekając, aż skupię na niej całą swoją uwagę.
W odpowiedzi zarumieniłam się, gdy złapałam kontakt wzrokowy z Harrym. Moje dłonie zaczynały się pocić, a puls przyspieszył. Obecność chłopaka wywierała na mnie taki wpływ i wówczas gdy czułam ciepło na swoich policzkach, a moje dłonie pociły się, to było jedno z najprzyjemniejszych uczuć.
Harry nie był łatwowierny małej zmianie, ale wydawało się, że korzystał z niej, ile mógł.
Zmniejszył dzielącą nas odległość i nawet w samochodzie nie sprawiało mu to trudu, pochylił się, ledwo dotykając moich ust swoimi wargami.
Mogłabym znaleźć cichy uśmieszek, igrający na jego twarzy, gdy jego oczy były wpatrzone w moje różowe policzki. Nawet pomyślałam sobie, by docisnąć jego dłoń do mojego serca, by poczuł jego przyspieszone bicie i zobaczył, co mi robił.
Wydawał się być zadowolony, że miał na mnie taki wpływ.

~*~

Leżałam obok Harry'ego, skupiając wzrok na atramencie, upiększającym skórę jego klatki piersiowej. Czarne kreski tworzyły wzory, które ozdabiały jego ciało. Nawet znalazłam ujmujące i fascynujące tatuaże. Wydawało się, że niektóre były robione bez większego celu i w przypadkowym miejscu, ale oczywiście, może miały jakieś swoje ukryte znaczenie, nie miałam pojęcia. Uwielbiałam takie ze specjalnym, ukrytym znaczeniem, o którym mało kto wiedział.
Podobało mi się, gdy ludzie mają na swoim ciele coś, co im przypomina o czymś istotnym i pozostaje do końca życia.
- Gapisz się. 
Spojrzałam, za niego, mrugając.
Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem.
- Lubisz tatuaże?
Kiwnęłam głową.
- Od zawsze chciałam, zrobić sobie jeden - przyznałam. - Mama uważała, że są tandetne. Nie podoba mi się, gdy ludzie patrzą z góry na kogoś, kto ma tatuaże. To jest tak, jakby oceniali kogoś, za bycie sobą, wiesz?
Harry kiwnął głową i uśmiechnął się.
- Kontynuuj - zarządził.
- Nie lubię, gdy ktoś od razu dyktuje jakiejś osobie jego pozycję albo gdy patrzy na kogoś z niesmakiem, bo nie robi tego, co inni od niego oczekują. Dlaczego w tych czasach ludzie są oceniani za bycie sobą? Uwielbiam, gdy kogoś nie obchodzi, co sądzą inne osoby, uwielbiam ich beztroskę, gdy nie martwią się ich opinią. Myślę, że jest coś... pięknego w byciu tak bezwstydnym.
Czułam jak uśmiech rośnie na moich ustach, a policzki zaczynają robić się cieplejsze, barwiąc je na różowo w zakłopotaniu, któremu pozwoliłam uciec. Moje spojrzenie z powrotem zostało przyciągnięte do Harry'ego, by znaleźć jego szeroki uśmiech, ujawniający słodki dołeczek.
Ciepło nadal biegało po moich policzkach na widok jego adoracyjnych, szmaragdowych oczu.
- Co? - zapytałam cicho, przygryzając wargę.
- Lubię, gdy wyrażasz siebie, a nie robisz tego zbyt często - powiedział ochrypłym głosem, a ja znów się uśmiechnęłam, radość zalała moje emocje.


Nie żartował wcześniej.
Zostałam usadzona w nieskazitelnie czystym krześle, gryząc swoją wargę, gdy igła wstrzykiwała niezmywalny atrament pod moją skórę. Przyjaciel Harry'ego (który był profesjonalnym tatuażowym artystą) zgodził się to dla mnie zrobić, bo był szkolony na profesjonalistę i niejednokrotnie dziergał chłopaka.
Był to młody mężczyzna, w wieku około dwudziestu lat całkowicie pokryty ilustracjami od jakiś obrazków po napisy. Na szyi, ramionach i nogach nie było milimetra wolnego skrawka skóry. Niektórzy spojrzeliby z dezaprobatą na jego wizerunek, ale ja podziwiałam, że tak naprawdę miał to w dupie. Najwyraźniej jego zamiłowaniem były tatuaże, bez względu na opinię innych.
Harry przez cały czas siedział obok mnie, żartując o byciu trzymanym na krótkiej smyczy. Śmiał się, ale również lekko rumienił na komentarze swojego kolegi, podczas gdy ja siedziałam cicho lub co jakiś czas chichot opuszczał moje usta.
Harry zaproponował koncepcję mojego tatuażu, a mi od razu się ona spodobała. Chciałam taki, który miałby dla mnie duże znaczenie, ale również ładny wygląd. Nie musiałam godzić się z jego pomysłem, mogłam go zignorować i wybrać swój własny, ale jego pomysł przypadł mi do gustu. Był dla mnie idealny.
Miałam mieć wytatuowane: Podnieś połamane skrzydła i naucz się na nich latać, coś co idealnie pasowało nie tylko do mojego imienia, ale także jego znaczenia. Był to tekst z piosenki Blackbird The Beatles, którą oboje z Harrym kochaliśmy.
Zdałam sobie sprawę, że każdy mógł inaczej zinterpretować mój tatuaż, ale liczyło się, że miałam swoje własne znaczenie.
A po wszystkim pozostał mi tylko atrament, aż do dnia mojej śmierci.
Gdy wyszliśmy, moje ramię trochę pulsowało, gdy szliśmy ręka w rękę. Wielka Brytania znów udowodniła, że pogody w tym kraju nigdy nie można przewidzieć, gdy słońce znów wyszło zza chmur, kierując swoje promienie wprost na nas. Natychmiast poczułam, jak uśmiech wkrada się na moje usta, bo było coś w tej pięknej pogodzie, że bez żadnego wysiłku dodała mi otuchy.
Podczas naszej drogi powrotnej w tle głośno pogrywała moja nowa płyta, a z opuszczonych szyb powiewał wiatr. Słońce świeciło, a moje włosy były rozwiane na wszystkie strony, kiedy wystawiłam swoją głowę za okno, pokazując swoje beztroskie nastawienie. Nie mogłam pozwolić niczemu sprowadzić mnie w dół i nie chciałam, żeby coś pozwoliło wygrać smutkowi. Chciałam być szczęśliwa, chciałam pozwolić Harry'emu, by powodował moje szczęście.


- Patrzysz na mnie, gdy myślisz, że nie widzę - nagle zamruczał.
Po spożyciu herbaty leżeliśmy na łóżku. Moja głowa spokojnie spoczywała na poduszce, podczas kiedy on głaskał moje włosy.
- Wtedy nasze oczy się spotykają, a ty odwracasz wzrok, ale ja zdążyłem zauważyć twoją zdradziecką ciekawość.
Dzielnie patrzyłam w jego zielone oczy, było w nich coś niesamowicie namiętnego, gdy skrzyły się w świetle pokojowej lampki.
- Wiesz, co sobie myślę? - spytał, a ja pokręciłam swoją głową.
- Myślę - zaczął; ochrypły, uwodzicielski ton jego głosu pieścił każdy mój nerw - o tym, jak mógłbym sprawić ci przyjemność, o tych wszystkich sposobach, w których byś jęczała... prosiła o więcej. - Mimowolnie się wzdrygnęłam. - Myślę o tym, jak twoja miękka skóra idealnie wpasowywała się na mojej. Wyobrażam sobie twoje ciało pod moim. Myślę o twoich wargach, o miękkim trzepotaniu twojego serca, jak skrzydła ptaka w klatce i o twoich dłoniach zatopionych w moich lokach, gdy gubimy się w chwili pełnej błogości. Myślę, jak dobrze twoje ciało współgrałoby z moim.
Poczułam jak moje policzki stają się cieplejsze i w mgnieniu oka przybierają barwę jasnego różu. Moje tętno przyspieszyło w odpowiedzi na słowa, które opuściły usta Harry'ego, a nieubłagane ciepło rozlewało się po mojej klatce piersiowej.
- Ale przede wszystkim... myślę, jak bardzo chciałbym, byś była szczęśliwa. Myślę o tym, jaki to ma na ciebie wpływ i czuję do siebie odrazę za zrobienie ci tego, za bycie takim egoistą, trzymając cię tutaj. Myślę o tym, jak cenna jesteś, taka mała i delikatna, słodka i krucha - i dlatego jestem potworem. Jestem potworem, bo nie potrafię od ciebie odejść.
Po raz pierwszy w historii mojej znajomości z Harrym i bycia trzymaną w jego klatce, zostałam świadkiem czegoś, z czym nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Wyglądał, jakby się miał zaraz rozpłakać, wyglądał na tak wrażliwego, bardziej niż w noc, kiedy wyznawał mi szczegóły ze swojej przeszłości, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Wyglądał, jak nastoletni chłopczyk, szukający schronienia, pociechy, bezpieczeństwa i ochrony w kimś, kto to wszystko znalazł w nim.
Wydawało mi się, że cała jego osłona została w tamtym momencie obalona, gdy wpatrywał się w moje niebieskie oczy, gdy prawda rozlała się z jego pulchnych, różowych ust. Każde słowo przebijało się przeze mnie w sposób, jaki trudno mi opisać i zrozumieć - słowa kuły mnie i nie byłam pewna czy to dobrze, czy źle.
Zdałam sobie sprawę, że pozwoliłam bezpańskiej, samotnej łzie popłynąć po moim policzku, wówczas Harry pochylił się szybko do przodu i starł kropelkę swoim kciukiem.
Kontynuował zmniejszając dystans między nami, nasze usta dzieliło już tylko kilka centymetrów. Walczyłam z pragnieniem pochylenia się i złączenia ich na jak najdłuższy okres.
- Jesteś moim małym ptaszkiem, a jeśli coś kochasz, musisz pozwolić temu odejść, jeśli wróci, to jest to twoje, jednak jeśli nie, to nigdy nie było. Ale nie mogę pozwolić ci odejść - to irracjonalne i cholernie szalone. Nie wiem, co się ze mną dzieję, ale wczoraj uświadomiłem sobie, że nie potrafię oddychać, gdy nie ma cię w pobliżu.
Przerwał, zbierając się do kupy.
- Przede wszystkim myślę o tym, jak doskonale byłoby nam, gdybyśmy byli razem, jeśli tylko pozwolisz bym ci pokazał.
Moje serce gwałtownie przyspieszyło, paląc w klatce piersiowej, reagując na jego słowa. Wsłuchiwałam się w szczery ton jego głosu; słodka czułość, która pieściła każdy mój nerw, gdy jego niski, chrapliwy głos rozbrzmiał w moich uszach. Miękki trzepot mojegoserce wzrósł do zaciekłego walenia, pompując adrenalinę i tłocząc krew. Mój umysł zaadresował temat, który cały dzień tkwił w mojej głowie.
Nie mogłam zignorować, czy zaniedbać sposobu, w jaki się przez niego czułam, ale nie byłam pewna swoich wcześniejszych emocji. Wszystko, co wiedziałam, to toże przez niego mój żołądek robił salta. Sprawiał, że moje serce biło jak pociąg parowy, dłonie pociły się, a puls przyspieszał, sprawiał, że ignorowałam całą logikę, sprawiał, że wątpiłam w to, co było kiedyś, pozwalając mi zaakceptować samą siebie. Wszystko, co znałam, to zaborczość i ciasny uścisk, krzyki i spory wśród konfliktów, sprawiło, że zajaśniałam. 
Gdzieś pośrodku niekończącego się długiego szlaku łez, kajdanek wokół moich nadgarstków, niespodziewanych wybuchów śmiechu, delikatnych uścisków, gdzieś pomiędzy tym wszystkim i porwaniem mnie, straciłam dla niego głowę.
Zdążył się wkraść do mojego serca, a ja byłam w trakcie przedłużania mojego upadku.
Powstrzymałam nerwy, odpychając je na bok, by skupić się na moim biciu serca, pragnienie działało na mnie jak błyskawica. Skupiłam się na żądzy, którą paliły się moje jasnoniebieskie oczy, by wreszcie podgrzać moje złamane serce.
Ostatecznie decydując się, uniosłam swoją głowę, lekko muskając wargami jego ucho, by w końcu wyszeptać:
- Kochaj się ze mną.


Zostaw po sobie komentarz.
Możesz również wyrazić swoje zdanie na twitterze z hashtagiem #LittleBirdPL.

26 komentarzy:

  1. "Kochaj się ze mną" Co? CO! WHAT ?!
    Ten koniec wygrał wszystko ♥
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kooooocham i czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cooooo? :O
    Boooze jaki genialny rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy oni niedługo już będą razem? Tak bardzo tego chcę. Końcówka wygrała. Czekam na kolejny. Kocham was xx

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój Boże!!! Najlepszy rozdział! I te jakże piekne zakończenie no po prostu genialne! Nie mogę się doczekać następnego i mam nadzieje ze będzie gorąco :D i ze po tym wszystkim Birdy będzie z Harry'm. Kocham i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniec rozdziału najlepszy! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. A mój boziuuuuu! Jak ja na to czekałam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniec rozdzialu super i czekam na nn . Xx

    OdpowiedzUsuń
  9. ja sie chyba nie dlczekam omg omfg

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdzial
    Czuje ze w nastepnym bedzie się dzialo,już się nie mogę doczekac xd
    Ale chcialabym jakis watek z Liamem,nie wiem co u niego się dzieje :/
    Zycze weny i do nastepnego :*
    Dziekuje za poinformowanie o rozdziale slonko :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg! Zajefajny rozdział i tłumaczenie nie mogę się doczekać kolejnej niedzieli!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. O jezu...czy ja umarłam? fierubrjhbgekivnd tego to się nie spodziewałam bjhfbrj~@niallakamyboss

    OdpowiedzUsuń
  13. Awwwwww, to takie urocze :3. Jednak nadal nie jestem zbytnio przekonana do Harry'ego i jego zmian nastroju :/ Zazwyczaj czytając fanfiction dzielę emocje z bohaterami, tak jest również teraz, ale z zdwojoną siłą. Kocham to opowiadanie i cieszę się, że znalazł się ktoś, kto zaczął je tłumaczyć. Jrstem Wam strasznie wdzięczna. Robiecie to świetnie. Odwalacie kawał dobrej roboty. Dziękuję :)
    P.S. Rozdział świetny jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaa aaa nareszcie !! Nie mogę się doczekać niedzieli !! Ten rozdział jest sweet 😊😊kocham was za to że to tłumaczycie☺czekam na kolejny
    karolina ☺💜💜💜💜💜💜

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku tylko nie teraz, nie w tym momencie. Ja chyba oszaleję i nie wytrzymam do kolejnego rozdziału. Ta końcówka mnie tak nakręciła na następny, że po prostu masakra! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  16. To zakończenie jest takie hshzskxjdnkaksdbxj

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten koniec !! *-* umarłam ... jestem w niebie *-* czekam na niedzielę :) doceniam ze znalazł się ktoś kto je tłumaczy :) pozdrawiam !! :*
    ~Rybka

    OdpowiedzUsuń
  18. O mój boże! Tak ! Najlepszy rodzial ever haha
    J.

    OdpowiedzUsuń
  19. Końcówka powaliła wszystko! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  20. Jejku jakie slodkie

    OdpowiedzUsuń
  21. za mocne, końcówka, ZA MOCNA! KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialne!
    Ta końcówka ?!
    Uwielbiam tg bloga! 1000♥♡

    OdpowiedzUsuń