Son

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 22 - Rozejm

Kiedy niejasno usłyszałam głos Liama w swoich uszach, dłoń została umieszczona na moich plecach i poprowadzono mnie do łóżka.
- Birdy? Birdy?
Płakałam, z trudem łapiąc powietrze, mój oddech był pohamowany przez panikę.
- HARRY!
- Nie – złapałam oddech, garbiąc plecy, moja głowa spotkała Liama, którą rozpaczliwie po raz ostatni potrząsnęłam, moje oczy prosiły o wszystko, czego potrzebowałam, błagałam chłopaka przede mną, który nawet nie ukrywał swojej niechęci do mnie, nie miał żadnych pozytywnych uczuć, aby pomóc dziewczynie i zdradzić swojego przyjaciela w trosce o jej desperację.
Ale byłam zdesperowana, brakowało mi tlenu i płakałam, patrząc na Liama, którego oczy wyrażały przerażenie, kiedy czekał, aż przybiegnie Harry i przez chwilę wyglądał, jakby miał w zamiarze utrzymanie mojego sekretu.
- Birdy, przestań! – Skarcił nagle, jakbym była dziecinnie śmieszna i niedojrzała postępując tak, jakby mój atak paniki był dla własnej zabawy i choć z zewnątrz wszystko krzyczało „Nie obchodzi mnie to”, to nie byłam na tyle naiwna żeby nie zauważyć jego paniki w oczach, zmarszczek na czole, czy niecierpliwości w głosie, kiedy wołał Harry’ego.
Albo może uwierzyłam temu z powodu paniki, nie wiem.
Harry wpadł chwilę później, a za nim podążali Louis, Zayn i Niall, prawdopodobnie przyciągnęło ich wzywanie jego imienia, ale droga w jakiej to do nich doszło; przez ton przerażenia i pełen zniecierpliwienia.
- Co, kurwa, Liam? Coś ty zrobił? – ryknął Harry.
Jego wzrok zatrzymał się na moich drżeniach, patrzył, jak rozpadam się na jego oczach, ale nie mogłam się zmusić, aby na nie spojrzeć. Kiedy przyszedł zaczęłam płakać mocniej i wydawałoby się, że moja panika zwiększyła się do dalszego stopnia, a ja modliłam się, żeby Liam nie zdradził mojej tajemnicy.
Harry szybko uklęknął przede mną, kiedy ja kuliłam swoje plecy siedząc na łóżku, beznadziejnie łapiąc płytkie oddechy dla tlenu, którego brakowało moim płucom. Nie zadawał żadnych zbędnych, ciekawskich pytań, bo wydawał się wiedzieć, co się działo.
Moje oczy zatrzymały się na lekkim odcieniu zieleni Harry’ego, który próbował mnie pocieszyć, lecz wiedziałam, że to zniknie, kiedy Liam powie mu, co widział pod moim rękawem.
Nie chciałam żeby Harry wiedział; chciałam tylko, aby Liam trzymał swoje usta zamknięte.
Powiedziałam sobie, że to, co zrobiłam było błędem, okropnym, brutalnym błędem, którego natychmiast pożałowałam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z konsekwencji. Powiedziałam sobie również, że nigdy nie zrobię tego ponownie, ponieważ ryzyko, że ktoś się o tym dowie jest zbyt wielkie do zniesienia.
Harry zrozumiał, że to, co obecnie przechodziłam, było atakiem paniki, nawet jeśli był naiwny do tego, że panikowałam. Uklęknął przede mną tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie i ze słodką czułością położył swoją dłoń na moim policzku, delikatnie kreśląc kółka, podczas gdy druga ręka powędrowała na moje ramię, utrzymując moje ciało.
Jego dotyk instynktownie mnie uspokoił, moje ciało zareagowało na niego z tęsknotą, aby powrócić do normalnego stanu, ale mój umysł napędzał ciało do płaczu, ponieważ Harry mnie porwał i według jakiejkolwiek logiki nie powinien mnie on pocieszać, wręcz odwrotnie.
To nie było normalne.
Ty nie jesteś normalna.
Pokręciłam głową na dotyk Harry'ego, odsuwając się od niego, jakby poraził mnie prądem. 
- Nie – wymamrotałam, z trudem oddychając i dalej kręcąc głową z uporem na obawy i jego możliwości. Nie powinien być zmieszany moim sprzeciwem. Porwał mnie. Powinien oczekiwać na odrzut z mojej strony. 
Ale tak nie było. 
Spodziewał się tego.
Moje relacje z Harrym były z pewnością poza normalnością. Czyżbym naprawdę pozwoliła sobie rosnąc przy nim tak zamknięta, że był świadomy dystansu między nami? Kolidujące myśli nie pomagały mi w ataku paniki, zjadającego mnie od zewnątrz.
- Oddychaj dla mnie, skarbie. Oddychaj, po prostu oddychaj – powiedział uspokajająco. 
Zamarłam. Gdybym mogła normalnie złapać oddech, uwiązłby mi w gardle. Rozszerzyłam oczy i rozchyliłam wargi, patrząc na Harry'ego tak jak jeleń na reflektory.
Powiedział dokładnie te same słowa, kiedy mnie porwał, trzymając nasączoną jakąś chemią szmatkę przy moich ustach i zmusił do popadnięcia w ciemność.
I teraz znowu tu był, jego chrapliwy, niski głos, spokojny na zewnątrz, ale nie przegapiłam nuty paniki i niepokoju, i zmartwienia. W rzeczywistości nie był spokojny i opanowany jak wcześniej.
Zależało mu?
- Powiedz jej, żeby przestała! - nagle i ostro krzyknął Liam. – Harry, powiedz jej, żeby się, kurwa, uspokoiła. 
- Może gdybyś nie krzyczał, by się, kurwa, uspokoiła! – Harry odparł ze złością, uderzając Liama w tył głowy i patrząc na niego. Odwrócił się z powrotem do mnie, oczy zwracając na moje i jego wściekłość i gniew zaczęły topnieć. 
- Birdy - mruknął spokojnie w taki pocieszający sposób, o którym nie miałam pojęcia, że w nim istniał. – Musisz oddychać dla mnie, dobrze, kochanie? Cokolwiek to jest, możemy to rozwiązać, ale musisz się uspokoić. Nie ma znaczenia, co się tam dzieje – wskazał na moją głowę – liczy się, że wszystko jest w porządku i, że oddychasz. Możesz to dla mnie zrobić, kochanie? 
Spojrzałam na niego ze znużeniem.
- Głębokie oddechy - szepnął, nadal kiwając głowa z małym uśmiechem. 
Kiwnęłam głową, koncentrując się na jego słowach i starając się wykonać zadanie. Wzięłam głęboki wdech, tak jak Harry, próbując tak mocno, jak tylko mogłam, powstrzymać gwałtowne drżenie mojego ramienia i paniki uruchomionej przez myśli w mojej głowie. 
Po tym, czułam, jakby godziny minęły, a moje ciało było ciężkie ze zmęczenia, jednak mój oddech wracał do normy - niewiarygodne. Harry się do mnie uśmiechnął i owinął wokół mnie ramiona. 
- Dobra dziewczynka – pochwalił.
Schowałam twarz w jego klatce piersiowej i głęboko zaciągnęłam się jego zapachem. Łzy wciąż spływały po moich policzkach; moje ręce chwyciły jego cienką koszulkę, modląc się, żebym nigdy nie musiała jej puścić, żebym mogła trzymać się tej chwili, jednak w końcu byłam zmuszona go puścić. 
I kiedy Harry zaczął się cofać, przypuszczałam, że pytania zaczną wylatywać z jego ust, potrząsnęłam głową i zaczęłam się mocniej trzymać, otwarłam moje mocno zaciśnięte powieki i spojrzałam na rękaw bluzy, który zakrywał mój nadgarstek.
- Nie - mruknęłam uparcie, wcześniej nie chciałam go przy sobie, ale teraz rozpaczliwie potrzebowałam jego obecności.
W jaki sposób miałam pojąć swoje uczucia, skoro nawet moje myśli były pogmatwane, że nie mogłam zrozumieć siebie?
- Jest dobrze.
Zaczął nas przełamywać osobno, ale nadal mocno się trzymałam.
- Nie, proszę - błagałam, mój ton ociekał żałosną desperacją, kiedy mocno go chwyciłam. Łzy spadały bez końca, kiedy ciepło ramion Harry'ego opuściło moje ciało. A potem dzięki mojej wzruszającej rozpaczy powróciło, przyciągnął moje ciało do swojego, a ja prawie odetchnęłam z ulgą.
- Hej, hej, jest dobrze. Trzymam cię, jesteś bezpieczna - powiedział uspokajająco.
Harry czekał przez kilka chwil, zanim dał mi uspakajający uścisk i odsunął się, ale teraz wiedziałam, że nie mogę z tym nic zrobić, oprócz pozwolenia moim łzą cieknąć po policzkach. Moje palce z niechęcią opuściły koszulkę Harry'ego z żelaznego uścisku.
- Co się stało?
Nie patrzył na mnie, ale całą swoją uwagę skupił na Liamie i kiedy spojrzałam na trzech pozostałych chłopców zdawać by się mogło, że robili to wszyscy, oprócz Nialla. Patrzył się na mnie w milczeniu, przypominając, że był świadkiem czegoś, bez czego mógł się obyć, miał ponure oczy, a twarz maskowała poczucie winy i współczucie, zacisnął usta, jakby zorientował się, że to pomoże mu w uspokojeniu się. Nagle poczułam, że jest mi go dziwnie żal.
Spojrzałam na Liama, który również się we mnie wpatrywał. Jego usta pozostały zamknięte.
- Liam - Harry powiedział ponuro, widocznie tracąc już cierpliwość. - Co. Się. Stało? - powtórzył, wymawiając słowa bardzo jasno, również zapewnił bardzo jasno, że chce wiedzieć, teraz.
- Nic - wychrypiałam obolałym i szorstkim głosem, który był również słaby i cichy.
Głowa Harry'ego odwróciła się w moim kierunku, zmarszczka między brwiami pogłębiła się, ale nic nie powiedział, tylko powrócił do Liama. Ani Louis, Zayn czy Niall nie powiedzieli żadnego słowa, postanowili się przyglądać w ciszy, kiedy Harry patrzył z góry na Liama, a ja ponownie usiadłam, czekając na wszystko co miało się wydarzyć.
-... Zapytaj Birdy - W końcu powoli odpowiedział, a nawet sugestywnie.
Na chwilę zacisnęłam powieki, modląc się, aby nie pobudzić swojego gniewu jak wcześniej, pozwalając lękowi i panice wziąć nade mną górę i doprowadzić mnie do stanu histerii. Gdy otworzyłam oczy, wzrok wszystkich był skupiony na mnie, ale ja widziałam wyłącznie Harry'ego, zielone oczy paliły moje z pytaniem, na które nie mogłam odpowiedzieć.
- Nic - ponownie jęknęłam, mój głos zadrżał o oktawę wyżej - Nic się nie stało.
Harry zmrużył oczy, komfort w jego oczach, którego jeszcze niedawno mogłam ujrzeć, teraz jakby przygasał, wymieniając się z podejrzeniem i złością. Pod siłą jego spojrzenia przełknęłam ślinę, nie byłam skłonna, aby mu odpowiedzieć. Harry też to zrozumiał, najprawdopodobniej ze względu na to, czego przed chwilą był świadkiem. On mnie nie poganiał. Ale poganiał Liama.
- Pytam ciebie.
Wydawałoby się, że gniew Harry'ego nie tylko we mnie budził grozę, skoro Liam od razu się skurczył, kiedy powrócił do niego wzrokiem, ciemne, przesłuchujące i wyczekujące oczy. Liam czekał, co wydawało mi się minutami, oczekiwanie na jego odpowiedź zwiększało moje nerwy i wżerało się we mnie, czułam niepokój i potęgowanie lęku, kiedy zdałam sobie sprawę, że Liam nie zdradzi Harry'ego dla mnie ze wszystkich innych ludzi.
I nie myliłam się, ponieważ moje serce radykalnie zabiło w klatce piersiowej, kiedy zaczął mówić.
- Podciągnij jej rękawy.
Głowa Harry'ego odwróciła się w moim kierunku tak szybko, że gwałtownie zassałam powietrze, kiedy jego znacznie ciemniejsze szmaragdowe oczy, zdobyły moje, a ja nie potrafiłam odwrócić wzroku. Jego twarz była nieczytelna, a ja nie miałam pojęcia co się wydarzy, czy już sobie coś myślał, czy był ciekaw odpowiedzi na słowa Liama.
Kiedy jego ciało przygotowało się do działania, ja natychmiastowo się cofnęłam na nogach o kilka metrów dalej od niego, wszyscy stali po przeciwnej stronie pokoju, kiedy ja przyłożyłam swój nadgarstek do piersi, chroniąc go przed ciekawskimi spojrzeniami. 
- Birdy - Harry powoli ostrzegł.
On również ruszył, a ja nie miałam czasu na żadną reakcję, ponieważ ograniczyła mnie ściana, chłopcy stali za nim, a jego wysoka górująca nade mną postura, uniemożliwiała mi zobaczenie czegoś innego prócz budzącej grozy wysokości, jakby coś ponad mną wyrastało. Przełknęłam ślinę, spoglądając na niego spod moich przemoczonych rzęs, moja dłoń wciąż podtrzymywała nadgarstek, kiedy zdałam sobie sprawę, że ręka Harry'ego zmierza w tą stronę.
- Proszę, nie - jęknęłam, kręcąc głową i błagając go.
- Podwiń rękaw - po prostu powiedział.
Czując się uwięziona, próbowałam zrobić unik, ale zanim cokolwiek zrobiłam, jego ręce były na mojej talii i zostałam przeniesiona na łóżko, a plecy dociskały do materaca. Wspiął się na łóżko, nie pozwalając mi się podnieść, ponieważ zrobił dokładnie coś przeciwnego, jego ręce przytrzymywały moje, a kolana umieścił po obu stronach mojej talii. 
- Przestań - jęknęłam wijąc się pod jego ciężarem - Harry, nie, po prostu przestań.
Błagałam go z szeroko załzawionymi oczami, choć wiedziałam, że moje prośby spełzały po nim. Jego twarz była pusta.
- Wyjdźcie - domagał się, patrząc mi prosto w oczy, choć zarówno ja, Harry i pozostali wiedzieli, że nie mówił do mnie. Jego głos rozległ się po ścianach, surowy i silny, nie pozostawiający miejsca na argument. Wiem, że nie powinno tak być, ale czułam się zdradzona, że ani jeden nie stanął w mojej obronie, nie odezwali się nawet słowem.
Nie spojrzałam w ich kierunku, kiedy słyszałam ich wyjście, ale prosto na Harry'ego, przez co więcej łez gromadziło się na moich policzkach.
Harry wyciągnął jedną rękę, którą wykorzystał do podwinięcia rękawa. Nie opierałam się, wiedząc, że to będzie daremne i beznadziejne.
Zdjął wcześniej poplamiony krwią papier, nacięcia już więcej nie krwawiły, pozostawiając je nagie i widoczne, takie, jakie widział Liam. Nie mogłam się zmusić do spojrzenia na jego reakcję, łzy wciąż kapały po moich policzkach, przyćmiewając jakiekolwiek pozytywne emocje, które posiadałam, lub mogłabym posiadać, zostały one zmniejszone do minimum.
Płakałam mocno i spazmatycznie, wiedząc, że wszystko mnie przerosło. To trwało mnie niż cały dzień, a ja czułam, jakbym nosiła ten ciężar całe życie, ale nie czułam ulgi z powodu wiedzy Harry'ego, tylko strach i lęk. 
Wydawałoby się, że minęły godziny zanim Harry przemówił swoim pustym i niskim głosem.
- Dlaczego?
Nie odpowiedziałam; nie mogłam nawet na niego patrzeć.
Realizując mój brak odpowiedzi, wstał ze mnie, znosząc swój ciężar, kiedy stanął na ziemi. Pociągnęłam nosem i ze znużeniem patrzyłam jak otwiera oczy i wychodzi, zostawił mnie leżącą na łóżku i czekającą na to, co się wydarzy dalej. Czułam się jeszcze bardziej podatna w swojej pozycji, bardzo, moje ciało drżało, kiedy płakałam. Podniosłam się, a moje nogi zwisały z łóżka.
Harry wrócił kilka minut później w jednej ręce niosąc papier toaletowy, a w drugiej przyrząd, którym się skaleczyłam.
- Dlaczego? – zażądał, jego ton był pusty, ale odważny, a twarz kamienna, nie pozwalając na przebłysk żadnej emocji.
Przełknęłam ślinę, na jego ostre spojrzenie zielonych oczu głęboko zakopanych w moich, a ja odwróciłam wzrok, aby się pozbierać, zanim nieśmiało z powrotem powróciłam spojrzeniem do Harry’ego i ze znużeniem moje niebieskie oczy, przepełnione łzami, były bezsilne, ale otwarłam swoje drżące wargi.
- Po prostu chciałam być wolna – wyszeptałam łamiącym głosem.
- Chciałaś uciec ode mnie w taki sposób? – Zapytał cicho, nie mogąc utrzymać udręki w swoim głosie.
Kawałek papieru toaletowego uciekł z jego uścisku, opadając na podłogę. To wydawało się dziwne i złe, że coś takiego, coś tak wyglądającego niewinnie i bezbronnie, potrafiło wyrządzić tyle uszkodzeń w tak krótkim czasie.
I nagle poczułam jak wina pnie się w górę, gromadząc bezwzględne uczucia, które spowodowały, że żal i wyrzuty sumienia spływały po mnie. Nagle poczułam potrzebę obrony siebie, nie chciałam od ciebie uciec, ale to zrobiłam, chciałam uciec od Harry’ego, ale również chciałam uciec od innych rzeczy. Potrzebowałam uciec, ale nie z powodu Harry’ego.
- Chciałam być wolna od wszystkiego, wolna od siebie, od myśli w mojej głowie… wszystkiego.
A potem wyraz twarzy Harry’ego znów się zmienił, powracał do gniewu, przez ciemne oczy i zaciśniętą szczękę, jego postawa była twarda, a czoło zmarszczone.
- I co pomyślałaś, że samookaleczenie cię od tego uwolni? – splunął gorzko – To jest niebezpieczne i bezustanne, to cię nigdy nie uwolni, to stały cykl pustej radości i gorzkiego bólu, od którego nie możesz uciec. To cię nie uwolni, to cię złapie w pułapkę. To niekończąca się wojna, którą przegrywasz, jeśli to będziesz kontynuować.
W ciągu kilku sekund znalazł się przy mnie, wolną dłonią chwycił mój podbródek, rażąco ignorując moje łzy na jego ostre, nieugięte słowa – i z niechęcią byłam zmuszona do spojrzenia w jego oczy, w niekończący się zielony basen z odcieniem czarnego na brzegach.
- Myślałaś, że kurwa okaleczanie jakoś coś naprawi? – Ostro warknął – To się nie mogłaś bardziej mylić. Niszczysz, do cholery, swoje życie, a jeśli myślisz, że choćby na sekundę usiądę tutaj i pozwolę ci zrobić kolejne cięcia, to musisz być bardziej niż rozczarowana.
Zaczęłam mocniej płakać, kiedy nagle moje dłonie przycisnęły do klatki Harry’ego, uwalniając się, kiedy zeskoczyłam z łóżka.
- Pierdol się! – Płakałam ze złością – Co z tego, co zrobisz?! Co mi zrobisz, Harry?! Na Boga, nawet nie wziąłeś pod uwagę, że być może powodem jesteś ty! Zachowujesz się jakbyś coś robił, ale myślę, że cię to nawet nie obchodzi!
Harry nagle mocno zamachnął się ręką, którą mocno wyrzucił żyletkę przez pokój, teraz obie dłonie miał wolne, ale położył je na moich ramionach i docisnął do ściany; gniew Harry’ego promieniował falami, jakby krojąc powietrze nożem.
- Nawet kurwa nie śmiej oskarżać mnie, że się o ciebie nie troszczę, Birdy. Nie śmiej, kurwa.
- Więc dlaczego tutaj jestem? – wybuchłam, gniew przeszedł przez jego ciemny ton, drażnił mnie, powodował we mnie frustrację. – Nic nie jest dobrze, Harry! Nic! Nie mogę pojąć, co się kurwa dzieje, moja głowa jest jak krwawa strefa wojny i nie mogę j-ja nie mogę sobie z tym poradzić. Chodzi mi o to, Jezus, to wszystko jest tak pogmatwane, a ja jestem tutaj, nie wiedząc dlaczego i nie nienawidzę twojej odwagi, kiedy właśnie powinnam!
Odepchnęłam go, dając tym samym do zrozumienia, że byłam u kresu zagubienia, na granicy załamania psychicznego. Przebiegłam swoją dłonią po brązowych falach w stanie frustracji, opierając się pokusie szarpnięcia ich, ponieważ miałam w sobie tyle energii, której nie potrafiłam się wyzbyć. Wygięłam szyję, przez chwilę patrząc na sufit, zanim powróciłam do Harry’ego.
- Czy tak będzie przez resztę mojego życia? – zapytałam cicho – Zamknięta w domu, będzie mi uderzać do głowy, ponieważ będzie tam zbyt dużo myśli, ponieważ jestem zdezorientowana i nie potrafię zrozumieć co się ze mną dzieje, b-bo ty mnie porwałeś, a j-ja powinnam cię za to nienawidzić, ale tak nie jest. Nie czuję do ciebie nienawiści, nie wiem jak powinnam się czuć, albo co powinnam czuć.
Niewidoczna czarna chmura zwisała nad moją głową, wewnątrz mocnego korumpowania burzą.
Harry bez ostrzeżenia wziął mnie w swoje ramiona, czego skutkiem były moje plecy dociśnięte do materaca. Jego dłonie na moich, kolana po obu stronach talii, nasza wcześniejsza pozycja. Spojrzał na mnie z sympatycznym uśmiechem na ustach, lekko zmarszczone brwi i mały wyraz smutku pokrywał jego ciało. Nie wyglądał, jakby lubił mi to robić, ale w tym samym czasie z bliska odmówił mojemu odejściu.


Moje ciało było sztywne i napięte, modliłam się, że mogłam wstać i uciec od jego szmaragdowych oczu, to, jak z wielką intensywnością paliły moje było przytłaczające. Tak jasne i błyszczące, tak nienamacalnie porywcze, tyle różnorodnych emocji, które wydawałoby się, że wzajemnie się wymieniają i wchodzą na swoje miejsce.
Nie byłam odprężona, ale siedziałam cicho, kiedy Harry wyciągnął dłoń i bardzo delikatnie przeniósł ją do mojej twarzy, ze słodką czułością starł kciukiem kilka samotnych łez. Jednocześnie czułam zimno z urazą i ciepło za tęsknotą jego czułych działań, prawie… kochające spojrzenie w jego oczach uratowało mnie od jakichkolwiek nękających mnie myśli i doprowadzających do obłędu.
Nie potrafię cię nienawidzić.
Chciałam zmienić jego wyraz twarzy; adoracja w jego skrzących się zielonych oczach i uroczy miękki uśmiech.
Powinnaś to zrobić.
- Przestań! – Zapłakałam nagle, beznadziejnie walcząc przeciw niemu.
- Co…
- Przestań sprawiać, że coraz trudniej mi cię nienawidzić!
Moje ciało, jeszcze niedawno sztywnie i spięte, teraz ciężko walczyło przeciwko niemu, aby uwolnić się z jego uścisku, ale bezwładnie padłam i pokonana wpatrywałam się w niego, jego dłonie ponownie znajdowały się na moich, a kolana po bokach. Moje ciało było opuszczone, brwi lekko zmarszczone, a wodnisto niebieskie oczy smutne.
- Powinnam cię nienawidzić – Jęknęłam rozpaczliwie, łzy spływały po moich policzkach, a ja spojrzałam na Harry’ego z wyrazem czystej desperacji wyrytej na mojej posturze. Musiałam go nienawidzić; powinnam go nienawidzić. Harry mnie porwał, zabrał mnie od wszystkiego, od mojego nowego początku, od mojej przyszłości. Bez wahania porwał mnie z ulicy.
Skrzywdził mnie zarówno fizycznie jak i emocjonalnie, a ja nie mogłam tego zapomnieć – po prostu nie mogłam zignorować możliwości polubienia go, nawet w najbardziej niewinny sposób, nie można być irracjonalnym i złym, prawda?
To w żadnym stopniu nie było zdrowe, aby żywić jakiekolwiek pozytywne uczucia w kierunku do mojego kędzierzawego zdobywcy; nie powinnam cieszyć się jego obecnością, nie powinnam lubić znajdować się obok niego, nie powinnam dzielić się z nim tym intymnym momentem i nie powinnam go z chęcią pocałować. Nie powinnam żywić do niego uczuć w sposób jaki to robiłam.
Czułam się zagubiona i zdezorientowana, rozpaczliwie potrzebowałam rozszyfrować, jakie uczucia powinnam do niego żywić. Musiałam zrozumieć, co się dzieje w mojej głowie, musiałam odzyskać swoją głowę w tej sytuacji i prawdopodobnie nigdy już nie odchodzić.
Czy mogłam sobie pozwolić urosnąć przy moim zdobywcy, tylko po to, aby stało się to trudniejsze, kiedy odejdę?
Ale w głębi duszy wiedziałam, że teraz to jest moje życie, wszystkie szanse i nadzieje na ucieczkę praktycznie nie istniały.
Na pewno lepiej było dla mnie, abym zaakceptowała tą sytuację, nauczyć się lubić to miejsce, bo jeśli moje życie miałoby tak teraz wyglądać, to byłoby w porządku, lubiłam to, bez względu na okoliczności, w przeciwieństwie do bycia nieszczęśliwą w moim starym życiu.
Nie wiedziałam co o tym myśleć, a nie było osoby, z którą mogłabym porozmawiać.
- Jedynym wyjściem z labiryntu cierpienia jest przebaczenie* – powiedział spokojnie, gapiąc się na mnie.
Przełknęłam gulę uformowaną w gardle, szepcąc prawie z niedowierzaniem:
- John Green. Zacytowałeś jedną z powieści Johna Greena.
Słaby uśmiech zadrżał w kącikach moich ust, kiedy spoglądałam na niego, a potem opuścił on moje usta, ale nie dlatego, że byłam rozbawiona, tylko dlatego, że nie wiedziałam co zrobić dalej.
- Nie potrafię cię nienawidzić – wyszeptałam.
I nie dlatego, że właśnie zacytował mojego ulubionego autora, ale za wszystkie powody, których nie rozumiem. Nie mogłam zrozumieć. Nie mogłam nienawidzić Harry’ego, pomimo tych wszystkich złych rzeczy, które uczynił; nie mogłam go nienawidzić, mimo że mnie porwał; nie mogłam nienawidzić go, pomimo że zabrał mnie od wszystkiego; nie mogłam go nienawidzić, mimo że trzymał mnie zamkniętą w swoim uścisku i domu przez kilka tygodni. Nie mogłam go nienawidzić, mimo że to była jedyna logiczna rzecz, jaką powinnam zrobić; nie mogłam go nienawidzić, nawet gdybym chciała.
I nie wiedziałam dlaczego.
Harry spojrzał na mnie ze smutkiem, zabierając udrękę, która zawładnęła moim ciałem. Wyglądał jakby przez chwilę się nad czymś zastanawiał, ale przemówiłam, zanim on mógł to zrobić:
- Dlaczego nie pozwolisz mi odejść? – Szepnęłam.
Jego ciało natychmiast zesztywniało na te słowa, wzmocnił swój uchwyt i mocniej przycisnął.
- Nigdy nie pozwolę ci odejść, Birdy.
Jego ton wyrażał ostrzeżenie, ale przestałam się tym przejmować, moje uczucia były dzikie i niekontrolowane, właśnie rozpoczęło się tornado wewnątrz mnie.
Zacisnęłam na chwilę powieki, a potem otworzyłam je, aby wierzgać nogami na wszystkie strony, chciałam się uwolnić i przeżyć trochę z mojej frustracji palącej wnętrzności. Zapłakałam mocniej, walcząc z chęcią krzyknięcia, mimo że przeszłam już granicę histerii.
- Nie! – zawołałam – Wszystko jest tak popieprzone! Ja nie – zaczęłam kopać mocniej – rozumiem-żadnej-pierdolonej rzeczy!
Bezskutecznie próbowałam wyrwać dłonie z uścisku Harry’ego, zarówno oboje byliśmy świadomi, że moje próby były bezsensowne. Ciągle wpatrywał się we mnie, niewzruszony moimi ciągłymi zmaganiami, spojrzenie niepokoju przebrnęło przez jego ciało. Wyładowałam się; on wiedział więcej niż ktokolwiek inny, komu potrzebowałam się wyżalić.
- Wszystko jest źle! Utknęłam w tym cholernie głupim domu na taki czas… - Nie dostałam niczego; ale moje wierzganie i walczenie poddało się – i czuję jak dostaję kurewskiego szaleństwa! Tracę umysł – obecnie tracę jakikolwiek strzęp rozsądku jaki mam! J-ja…
Moje ciało bezwładnie opadało, a uścisk Harry’ego poluzował się, kiedy w oczach zaczynały pojawiać się łzy, kując i w ciągu jednej chwili wypłynęły strużkami.
- Zraniłam siebie – mruknęłam cicho, porzucając wszelkie nadzieje, że ucieknę z uścisku Harry’ego, ale to i tak nie miało znaczenia, ponieważ kiedy to wypowiedziałam, jego ciało i oczy złagodniały jeszcze bardziej.
Zmienił swoją pozycję, podnosząc się na łóżku natychmiast zostałam umieszczona w jego ramionach, jak małe dziecko, siedziałam na jego kolanach i płakałam.
- Shh – uspakajał cicho – jest dobrze.
Pokręciłam z uporem głową.
- Nie – zapłakałam – Nie jest.
Chwycił moją twarz, jego dłonie zakrywały moje policzki, a kciuki ścierały łzy, które nieustannie spływały. Jego jasne oczy wpatrywały się w moje, szukając bolesnego załamania w środku, a ja nie mogłam się zmusić do powiedzenia tych wszystkich rzeczy, przegrałyby z emocjami w moich niebieskich jak irysy oczach. Uśmiechnął się smutno, ale uspokajająco.
- Jest. Lub przynajmniej będzie – po prostu powiedział.
Pociągnęłam nosem.
- Ale-ale ja zraniłam siebie i rzeczywiście, kiedy to zrobiłam poczułam się lepiej, to jest złe, ale ja na to nic nie poradzę. Jestem tak zdezorientowana, a w mojej głowie jest t-tyle myśli. Nie potrafię tego kontrolować, Harry, nie potrafię. I-i czuję jakbym traciła cały swój czas, nie wiem co mam robić. – mówiłam, jąkając się przez mój płacz i płytki oddech.
- Jestem w środku tak pomieszana.
- Hej, hej – zagruchał łagodnie, przyciskając usta do czubka mojego nosa, co sprawiło, że miałam ochotę się uśmiechnąć, ale nie potrafiłam tego zrobić – Naprawimy to, okej? Nie jesteś ani pomieszana, ani popieprzona, ani nienaprawialna. Masz szansę na naprawienie tego; skomplikowana dusza, pragnąc wolności nigdy nie miała zaszczytu jej doświadczyć, czekając, aż pozwolisz jej wystartować i odlecieć.
- I obiecuję, że kiedyś się tam dostaniemy. Po prostu musisz pracować ze mną, a nie przeciwko mnie; nie musisz ze mną walczyć.
Podobnie jak wcześniej kciuki Harry’ego otarły łzy z moich policzków, mały uśmiech zdobił jego usta, kiedy zamknął dzielącą nas odległość i przez moment myślałam, że ma zamiar mnie pocałować, ale jego nos czule potarł mój, a jego usta paliły mój policzek, kiedy scałował kilka łez.
- Mogę dać ci przygodę, mały ptaszku – wyszeptał ostatecznie.
Przez pozorne minuty gapiłam się na Harry’ego, cicho i w strachu, mój umysł rejestrował co on właśnie powiedział i zastanawiałam się, czy mój porywacz użył by takich słów. Moje oczy były nieco szersze niż zwykle, a usta szeroko otwarte, do czasu, aż otrząsnęłam się z mojego chwilowego stanu i kilkakrotnie zamrugałam oraz przygryzłam wargę.
- Okej.
Powiedziałam cicho i wiedziałam, że ma świadomość rozejmu podjętego w tym jednym słowie.
Nie chciałam już nad wszystkim myśleć, nie chciałam się już więcej ranić, nie chciałam nienawidzić Harry’ego i robić cokolwiek, co sprawiłoby mi więcej bólu. Przez ten czas nauczyłam się, że w jego obecności rzadko kiedy nad czymś myślałam, tak jakby jego ramiona działały jak tarcza, która uniemożliwiała myślom wtargnąć do mojej głowy. Zdałam sobie sprawę, że w jego towarzystwie pozwalam sobie na o wiele więcej; byłam wolna od trosk, zmartwień i wątpliwości.
Pragnęłam przygody, zupełnie nowego świata, tak wiele wolności, na ile tylko mogłam sobie pozwolić.
Chciałam być szczęśliwa. I postępując w ten sposób, oddawałam się w ręce Harry’ego.


* Jedynym wyjściem z labiryntu cierpienia jest przebaczenie – cytat pochodzi z książki Johna Greena – Szukając Alaski.
___________________

Heeeej! Rozdział pojawia się dzisiaj, bo jutro ostatni dzień wakacji i muszę się nacieszyć, haha. 
Rozdział przetłumaczyła Asia, bo ja wróciłam w piątek i bym się nie wyrobiła, także tylko dzięki niej jest, co czytać. 
Buziaki. (:

PS. Rozdziału nie sprawdzałam, więc za wszelkie błędy przepraszam. 

19 komentarzy:

  1. O MOJ BZIW JSNWIDNSINXISNDJSNSINXJSJSNS KOCHAM WAS I KOCHAM FO FANFICTION

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny świetny świetny!!!!!! Jezuu oni są tacy kochani :3 awwwww normalnie nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  3. nie moge doczekać się następnego. to tłumaczenie jest suuuuuuuuper !!
    czekam na next i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego jej nie pocałował?! No dlaczego ja się pytam no!? Miał ją pocałować :D
    Liam dobrze zrobił mówiąc Harry'emu. Ja tez bym tak postąpiła. Birdy jest zagubiona, ale niepotrzebnie tak zagłębia się w to wszystko. Niech da się ponieść temu wszystkiemu.
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupi Liam ją wydał .
    Ale jestem zdziwiona postępowaniem Harry'ego .
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super,taki dlugi,taki swietny, dziekujemy Asiu <3
    Cudowny,ciesze się Harry jej nic za to nie zrobil,ale Liam,po co mu to było? Czemu on jej tak nie lubi?
    Mam nadzieje ze teraz bedzie tylko lepiej,ze wzgledu na to ze już za soba maja ta rozmowe i rozejm :P
    Zycze powodzenia w szkole xd (ja już jej nienawidze ) i w tlumaczeniu rozdzialow i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Liam... Wiedziałam, że nie utrzymasz tego w sekrecie.
    Oj Birdy... Coraz mniej nienawidzisz Harry'ego. Kto wie, może za niedługo się w nim zakochasz :)
    Liczyłam na pocałunek, ale się go nie doczekałam, a szkoda ;c
    Niesamowity rozdział, naprawdę!
    Czekam na kolejny rozdział xx
    Pozdrawiam, @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski rozdział *.* Niesamowite uczucia i wrażenia :) Ciekawe czy w następnym będzie opisane jakie mają reakcje pozostali na wybuch histerii oraz na samookaleczenie przez Birdy .... Już niedługo zapewne zacznie się zakochiwać :*
    Do niedzieli ♥
    ~Zoltrina

    OdpowiedzUsuń
  9. brak mi słów, ryczałam przez cały rozdział, najlepsze

    OdpowiedzUsuń
  10. te opowiadanie jest takie uczuciowe, takie shdnsjsjfjd piekne!

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje ukochane ulubione ff ♥♥♥♥ @bumbumbumxx

    OdpowiedzUsuń
  12. niedawno znalazłam to tłumaczenie
    w sobotę zaczełam czytac i dzisiaj skończył
    jest to świetna historia ff jakie dotąd czytałam, nigdy nie czytałam o porwaniu
    czekam na następny rozdział <3
    dziękuje za tłumaczenie
    @wyimaginoowanaa

    OdpowiedzUsuń
  13. PIĘKNEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Liam w tym ff jest taki... zły(?) Nie lubie tego;/ aa wgl to rozdział jest super*.* niech Birdy da się ponieść Harry'emu <3 czekam nn^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy tylko ja płakałam?
    Te rozdziały są dodane tak dawno...
    CZEMU JA NIE ZNALAZŁAM WCZEŚNIEJ WASZEGO TŁUMACZENIA?!

    Jesteście świetne!
    Nie ma żadnych zauważalnych błędów,
    Orto ideolo! (Jak ktoś nie używa przeciwników to te FF są takie... Nijakie)

    Gratki za taką dobrą robotę dla was i dla autorki oryginału również,
    Good job! ;)

    OdpowiedzUsuń