Niektórzy
ludzie miewają złe dni, szczególnie takie, które są depresyjne, bzdurne dni,
potrafiące sprawić, że nie możesz dźwignąć swoich ciężkich kończyn z wygody
swojego ciepłego łóżka. Czasami zdarzają się dni, kiedy nie masz ochoty
otworzyć swoich oczu i zacząć dnia z wysoko uniesioną głową, jednak przewracasz
się, zakopujesz głowę w poduszczę i zapominasz o wszystkich możliwych
obowiązkach i zmartwieniach, które zwiększają ciężar na twoich ramionach.
Po
części moje złe dni wynikały z mojej winy, a bycie porwaną sprawiało, że
doświadczyłam więcej od przeciętnego człowieka.
Dzisiaj
był jeden z tych złych dni.
Gdy
tylko się obudziłam, chciałam ponownie usnąć, ale sen nie nadchodził, a potem,
gdy głośny dźwięk odbił się echem po całym domu, znajomy hałas tłukł się ostro
o moje bębenki, wydałam z siebie wyraźne burknięcie i ponownie schowałam głowę
w poduszce, nieświadoma, co było przyczyną tego okropnego hałasu, który tak
niegrzecznie przeszkodził mi ponownemu zapadnięciu w sen.
-
Birdy? Cholera.
Zmarszczyłam
czoło i niechętnie podniosłam głowę, teraz ten hałas stał się bardziej
słyszalny, napotkałam oczy Harry’ego i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z
tego, że połową ciała leżałam na nim, a połową obok niego. Spojrzał na mnie
zdezorientowany, a następnie pochylił głowę, odwracając ją, żeby popatrzeć na
drzwi od patio obok kuchni. Przyszło mi do głowy, że to musi być alarm, który
się odezwał. Podążając za wzrokiem Harry’ego, oboje znaleźliśmy Zayna, który
wyglądał na całkowicie zdezorientowanego, zszokowanego i naturalnie
zaniepokojonego.
-
Co to, kurwa, jest? – zapytał rozdrażniony, przyciskając swoje dłonie do uszu.
Harry
zszedł z kanapy, uważając na swoje jak i moje ciało i wyszedł z pokoju,
wracając chwilę później i wyłączając alarm.
-
Alarm – po prostu powiedział. – Chyba nie chciałeś uciec, prawda, Zayn? –
Uśmiechnął się, znajdując ubaw z irytacji Zayna.
-
Chciałem pójść na fajkę – odparł. – Czy to w porządku, że drzwi rażą cię prądem?
-
Czy ona próbowała uci... czekaj, gdzie Birdy? – Wbiegł Louis, miał rozczochrane
włosy, a piżama nadal zdobiła jego ciało. Spojrzał na Zayna, który stał w
drzwiach, potem na Harry’ego, aż w końcu jego oczy napotkały mnie, leżącą w tej
samej pozycji; skuloną na kanapie pod kocem i niemal zakłopotany uśmiech
zagościł na jego ustach.
-
Och.
-
Zayn próbował się wymknąć – wyjaśnił Harry, gdy Louis odwrócił się do chłopaka
z ciemnymi włosami, unosząc brwi, ułożył usta w cienką linię.
-
Planowałeś nas zostawić? Uciec, nawet
bez pożegnania? Porzucając swoich kochanych przyjaciół, nawet bez notatki,
wyjaśniającej swoją nieobecność?
- Odpierdol się, jest na to za wcześnie – powiedział
lekceważąco, otworzył drzwi od patio i wyszedł, ignorując Louisa i Harry’ego.
Louis
odwrócił się do mnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
-
Zayn zazwyczaj w godzinach porannych ma zły humor, w rzeczywistości wczoraj był
dla nas powściągliwie miły.
Spojrzałam
na niego z lekkim uśmiechem na twarzy, ale zmęczenie nadal we mnie ciążyło. Z
powrotem położyłam głowę na poduszce i ze znużeniem patrzyłam na nich.
-
O, kurwa, świeci słońce – Louis wykrzyknął radośnie, uśmiechając się, kiedy
wyjrzał za drzwi patio i zbadał pogodę, a jasne promienie rozświetlały ogród
Harry’ego.
-
Jesteśmy w Brytanii i świeci słońce, cud. To cud! – krzyknął dramatycznie. – Cóż
za rewelacja!
Moje
powieki trzepotliwie zamknęły się, podczas gdy Louis nadal krzątał się z
podniecenia pogodą, która rzeczywiście była miłą odmianą. Przypuszczałam, że
poszedł dołączyć do Zayna, ponieważ jego głos ucichł do czasu, aż nie mogłam go
usłyszeć w ogóle.
Harry
uśmiechnął się do mnie, podszedł i usiadł na brzegu kanapy, blisko moich nóg.
-
Więc, tęskniłaś za mną? – zapytał, krzywo się uśmiechając, dzięki czemu
dołeczek był dobrze widoczny.
-
Ja... uh – jąkałam się, nie wiedząc, co powiedzieć. Czułam się dziwnie bez
Harry’ego, ale czy tęskniłam za nim? Nie mam pojęcia. Może, a może nie. Nie
wiedziałam, co wtedy czułam – Cóż, uh, Zayn zaświnił łazienkę, Niall zjadł
wszystkie moje chipsy, a Louis nie potrafił zrobić takich naleśników, jak ty –
zaczęłam szybko wymieniać. – I cóż, Liam zbyt wiele ze mną nie rozmawiał.
Krzywy
uśmiech przekształcił się w uśmieszek, który drażnił jego usta.
-
Ja za tobą też tęskniłem, mały ptaszku.
Lekko
się zarumieniłam.
-
Chcesz wyjść na zewnątrz?
Odwzajemniłam
uśmiech, myśl o słońcu na mojej skórze i pozostawieniu poprzedniego tematu za
nami, wydawało się być dobrym pomysłem. Zawsze cieszyłam się świeżym
powietrzem, ale rzadko miałam okazję tego doświadczyć, większość swojego czasu
spędzałam w zamknięciu, garbiąc się przed biurkiem ze stertą nieistotnych
papierów egzaminacyjnych, w których można było utonąć. Skinęłam głową, a ręce
Harry’ego owinęły się wokół mojego ciała, aby mnie podnieść i wynieść na
zewnątrz.
Usiedliśmy
na schodku, prowadzącym do ogrodu Harry’ego, moje plecy dociskały do jego
piersi, zaś jego nogi ułożyły się po obu stronach mojego ciała, a ramionami
owinął moją niewielką posturę. Schował opiekuńczo moją głowę pod swoją brodą.
Głęboko zaczerpnęłam świeżego powietrze, kiedy dookoła mnie zaczęto prowadzić
przypadkowe rozmowy.
Poczułam
tak jakby… ulgę, że Harry już wrócił, gdy w tym samym czasie, było to bardzo
mylące i sprzeczne, ponieważ siedziałam zamknięta w ramionach Harry’ego.
Zamknięta w jego uścisku, nie mogłam zaprzeczyć, że poczułam tak jakby pewien
komfort, kiedy wrócił, czułam też, że w jego obecności duszę się i topię.
Byłam
rozdarta; czułam, jakbym nie mogła oddychać bez jego obecności, wówczas gdy
dusiłam się, kiedy był.
Zamknęłam
oczy, czując jak słońce grzeje moją skórę i usiłowałam, aby mój umysł nie
rozmyślał nad ostatnią nocą, byłam pewna, że sekret Harry’ego wypłynie na
powierzchnie i zrobi to ponownie, ale nic nie zapobiegło myślą o tym, co mi
powiedział. Czułam się okropnie. Czułam się naprawdę okropnie, ogarniał mnie smutek,
przytłaczało mnie współczucie, a ostre szarpnięcie przy moim ukłuciu mówiło mi,
że Harry’emu to wystarczy na całe życie i więcej.
Choć
moje oczy były zamknięte, to czułam, jak łzy lokują się w kącikach oczu i
ciężko walczyłam, aby żadnej nie uronić, myśląc ze wstrętem i żalem, jak rasa
ludzka może by okropna.
A
potem uchwyt Harry’ego trochę się wzmocnił, kiedy poprawiał się w swojej
pozycji i wtedy dotarło do mnie, że chętnie siedziałam w ramionach mojego
porywacza.
To jest złe, myślałam po cichu, nieśmiało sądząc, że
mógłby mnie usłyszeć, co ty robisz?
Otworzyłam
oczy i zamrugałam kilka razy, aby znaleźć papierosa, którego Zayn luźno trzymał
między swoimi palcami.
Nie
paliłam często, nigdy nie chciałam ryzykować przyłapaniu przez moją matkę,
która byłaby bardziej niż szczęśliwa, aby mieć kolejny powód do uderzenia mnie.
Nie obchodziłam się zbyt dobrze z rzeczami; stres i niepokojące myśli niekiedy
pochłaniały mnie tak bardzo, że pilnie czegoś potrzebowałam, czegoś, aby
zmniejszyć moje ciśnienie. Czasami chmura brudnego dymu uderzała w tył mojego
gardła, czasami też nie.
Dobrze
wiedziałam, że nie mogę po prostu zapytać Zayna, czy nie dałby mi jednego
papierosa, reakcja Harry’ego przypominała mi, że nie chciałabym stawiać tego na
jednym z nas, opanowałam mój drżący oddech i zaczęłam się rozplątywać z jego
uścisku.
Wstałam,
ale jego ręka uniemożliwiła mi wyjściu. Zamieszanie przeszło przez jego twarz.
-
Idę tylko do łazienki – powiedziałam mu z małym potwierdzającym uśmiechem,
niechętnie mnie puścił i odwzajemnił uśmiech, zanim skinął głową.
Minęłam
Zayna i Louisa, którzy drażnili się z Kluskiem z takimi samymi uśmiechami, a
następnie udałam się na górę po schodach, jedną dłonią, trzymając się poręczy,
zaś drugą pocierając czoło, które przyjęło nienaturalną ilość ciepła.
Cicho
pchnęłam drzwi od łazienki, zamykając je na klucz. Kiedy tylko weszłam do
pomieszczenia ujrzałam swoje odbicie w lustrze, malinka na mojej szyi była
widoczna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Pomyślałam,
że to może była ta część, kiedy patrzyłam w lustro i dziewczyna, którą byłam,
odeszła, jakiś obcy człowiek przyglądał mi się w lustrze. Ale ta dziewczyna,
która się na mnie gapi, zawsze była kimś obcym. Mógłbyś mnie zapytać, co lubię,
czego nie lubię, o moje zainteresowania i moje hobby, o mój ulubiony film, czy
książkę, ale jeśli zapytałbyś mnie kim byłam; nie byłabym w stanie ci na to
odpowiedzieć.
Wzdychając,
przełknęłam gulę w moim gardle i przejechałam dłonią po spiętych włosach, a
oczy nerwowo rzucałam po małym pomieszczeniu.
A
potem opadłam na ścianę, zjechałam w dół na kafelki, kiedy ugięły się pode mną
nogi i zostałam ograniczona do pomiętego bałaganu.
Tik, tik, tik.
Schowałam
twarz w dłoniach, łzy zamgliły mój wzrok, ale żadna nie uleciała. Czułam się
tak sfrustrowana, byłam napełniona niezwykłą energią, której nie potrafiłam się
pozbyć, gwałtowny przypływ adrenaliny, który był uwięziony wewnątrz mnie i
gotowy do wybuchu – gotowy do eksplodowania. Mój oddech był niestały, a cienka
warstwa połyskującego potu pokrywała moje czoło, dłonie teraz szarpały moje
włosy, a twarz wyrażała desperację do opróżnienia umysłu.
Myślałam
o sekrecie Harry’ego, o jego przeszłości, którą mi wczoraj wyznał i myślałam o
tym, jak wszystko między nim a mną się zmieniło. Myślałam o tym, że nawet nie
miałam czasu na żałobę po śmierci mojego dziadka i myślałam o tym, że nie byłam
niczym innym jak rozbitą filiżanką, czy bombą zegarową gotową do
eksplodowania.
Myślałam
o Harrym.
On jest twoim porywaczem, nagle sobie przypomniałam, on cię porwał.
Więc?
Nie mogę żywić do Harry’ego jakichkolwiek pozytywnych uczyć, bo mnie porwał?
Oczywiście, że nie możesz.
Ostatecznie
głośno na siebie przeklęłam, że nie potrafiłam radzić sobie ze stresem,
niepokojem, po prostu własnym stylem życia, wyklinałam, ponieważ nie rozumiałam,
jakie żywię uczucia do mojego kędzierzawego porywacza, a to dawało we znaki na
moje zdrowie psychiczne.
Kiedyś
chciałam po prostu odpuścić i się tym nie interesować.
Nienawidziłam
tego, że musiałam o wszystkim myśleć.
Nienawidziłam
tego, że nie mogłam opróżnić mojego umysłu.
Nienawidziłam
tego, jak byłam przywiązana do swoich myśli.
Nienawidziłam
tego, że nie mogłam pozwolić sobie na bycie szczęśliwą.
I
nienawidziłam tego, jak byłam pełna wszystkiego, co negatywne, żal i gorycz
wrzało w dole mojego żołądka, bezwzględna seria nienawiści mnie pożerała.
Chciałam
zacząć krzyczeć przez tą frustrację, krzyczeć z rozpaczy. Moje oczy powędrowały
do szafki, która stała pod zlewem, nie mniej niż metr ode mnie.
Tik, tik, tik.
Nie
chciałam być tykającą bombą ani rozbitą filiżanką. Chciałam być normalna.
Ręce
mi się pociły, serce łomotało, lekkomyślne odszukałam to, na co mój umysł miał
obsesję, a potem, nerwowy przepływ okaleczenia i przyjemności pomknął przeze
mnie.
Zawsze
zastanawiałam, jak ktoś może zrobić sobie celowo krzywdę, nie w podły sposób,
ale w ciekawy sposób. Zastanawiałam się, czym ktoś musiał się kierować, żeby
przejechać ostrzem po swojej skórze, lub ogniem po swoim ciele, czy uderzyć się
pięścią w brzuch. Zastanawiałam się, jak ktoś może się tak zagubić, żeby
zwrócić się do samookaleczenia jako zimną, okrutną wygodę. I nigdy tego nie
zrozumiałam, ponieważ nigdy nie przytrafiło się to mnie.
Nigdy
nie czułam takiego pragnienia. Ale potem pomyślałam, jeśli to działało na
innych jako wyzwolenie, jakiś rodzaj ucieczki, to czy nie zadziałałoby tak samo
na mnie?
Moje
dłonie grzebały przy pudełeczku z żyletkami Harry’ego i zanim zdałam sobie
sprawę, moje rękawy były już podciągnięte do góry, a żyletka znajdowała się nad
moim lewym nadgarstkiem, dłonie, choć drżały, to wciąż trzymały zimny metal, a
palce owinęły się wokół lodowatego urządzenia. Mój oddech był nieregularny,
kiedy łzy odmawiały ucieczki, wisząca nad moją dłonią brzytwa powoli zbliżała
się do mojej skóry, choć wciąż walczyłam przeciwko sobie.
Całkowicie
strawiłam zamieszanie płynące gdzieś wewnątrz mnie, tornado myśli rozrywało mój
umysł.
I
zrobiłam to.
Schludna
pozioma linia zdobiła mój lewy nadgarstek – tępo przypatrywałam się, jak krew
zaczynała ujawniać słabą ranę, a ja nie potrafiłam niczego poczuć. Nie czułam
bólu, więc zrobiłam to ponownie – tylko tym razem głębiej, a finałem tego, był
czwarty raz.
Wydawało
się, że nacięcie nie dużo krwawiły, ale gdy cztery cienkie linie zaczęły się
sączyć do jednej ścieżki, tworząc niechlujne wzory, ściekając z mojego
ramienia, jak krople deszczu i malując szkarłatne kafelki łazienkowe, to
świadomość, co właśnie zrobiłam, uderzyła mnie. I to bardzo mocno.
Mój
oddech przyspieszył i nie mogłam niczego zrobić, byłam sparaliżowana przez to,
co sobie zrobiłam, teraz moja skóra pokryta była alarmującym czerwonym. Łzy,
które wcześniej nie chciały nadejść teraz wyciekały, moje oczy zaczynały piec i
robić się czerwone, a zaczerwienione ramię i ból uderzyło we mnie, jak tona
cegieł; świeżość, niepokojące łagodzenie, zakłócało komfortowi.
-
Halo?
Moje
oczy rozszerzyły się, kiedy drzwi poruszyły się, jakby ktoś próbował wejść.
Moje
usta szeroko się otworzyły, kiedy spoglądałam z mojego krwawiącego nadgarstka do
drzwi.
-
Kto tam jest? – Zdałam sobie sprawę, że był to Liam, mogłam usłyszeć jego
głęboki głos zza drzwi.
Łzy
obficie kapały z moich oczu, co był kompletnym kontrastem wcześniejszej
sytuacji, łącząc szkarłatne krople, które zabarwiły czyste kafelki.
-
T-to – zaczęłam, niepewnie wstając z podłogi, a mój uchwyt na żyletce
zmniejszył się, upadając na kafelki z cichym hukiem. Moja dłoń rozpaczliwie
powędrowała do nadgarstka i zaczęła go kurczowo ściskać, płacząc z bólu, ale
mając dużo czasu, kiedy panika zakaziła mój krwiobieg, skorumpowała moje uczucia, kiedy bezradnie próbowałam się dowiedzieć, co bym mogła zrobić. -
To ja! – zawołałam drżącym głosem, niepokój był widoczny w moim głosie, co
spowodowało, ze słabo się załamałam.
Czułam
następstwa w przeważających falach, które rozcierały się od dołu do góry; byłam
oszołomiona z ulgi, panika znajdowała się na najwyższym poziomie.
-
Och. Co tam robisz?
Szybko
przyłożyłam moją krwawiącą rękę pod kran, zmywając krew z nadgarstka i tłumiąc
kwilenie, kiedy to robiłam.
-
Birdy?
Zdałam
sobie sprawę, że nie mógł zobaczyć, jak kiwam głową.
-
Taa – Tak. Daj mi chwilkę. – Tak szybko, jak tylko mogłam, zmyłam krew z mojego
nadgarstka i ręki – pełna przerażenia – zdałam sobie sprawę, że krew ani na
moment nie ustąpiła, nie mając czasu na owinięcie wokół ran bandażu, zastąpiłam
go jakimś papierem toaletowym, przygryzając wargę, starałam się jak najszybciej
usunąć wszystkie dowody, które mogłyby ujawnić to, co zrobiłam.
Starłam
podłogę, spłukałam toaletę, a żyletkę przetarłam papierem toaletowym, ukrywając
ją w paczce tamponów w szafce pod zlewem.
Westchnęłam
głęboko, rozglądając się po łazience i stwierdziłam, że wszystkie dowody
zostały zamaskowane, a potem otworzyłam drzwi, aby spotkać Liama, którego wyraz
twarzy nie ukazywał żadnego uczucia, czyli tak jak zawsze.
-
Nie wiedziałam, że wciąż tutaj jesteś – powiedziałam od niechcenia, po cichu.
-
Co robiłaś? – odparł, ignorując moje wcześniejsze oświadczenie.
Skinęłam
głową, wymuszając na moich wargach mały uśmiech.
-
Och-uh, nie czuję się zbyt dobrze, właśnie miałam zamiar iść powiedzieć to
Harry’emu.
Przez
kilka chwil patrzył na mnie podejrzliwie, zanim mnie minął i mruknął coś nie
zbytnio przekonany.
Udałam
się w dół schodów, nerwowo szarpałam za rękawy, upewniając się, że to, co
niedawno zrobiłam zostało dobrze ukryte przed oczami Harry’ego. Powoli wlokłam
się do ogrodu, a cała uwaga skupiła się na moim pojawieniu się i czułam się
dość dziwnie zaniepokojona, że jakimś cudem mogliby zobaczyć coś przez rękaw i
odkryć moją nową tajemnicę, a pieczenie pod grubym materiałem tylko pogarszało
sprawę.
Usiadłam
przy Harrym, który miał zmarszczone brwi.
-
Co zajęło ci tak długo? Już myślałem, że ten kibel cię wciągnął – zażartował
bez entuzjazmu, a ja zmuszona byłam na mały uśmiech.
-
Nie czuję się zbyt dobrze – powiedziałam spokojnie, wiedząc, że zaraz to się
wykruszy. Moje policzki były lekko zaczerwienione, a mój oddech dopiero teraz
wrócił do normy.
Zmarszczka
na jego czole pogłębiła się, niepokój rezonował w jego zwężonych oczach, kiedy
umieścił swoją dłoń na moim czole, zaciskając swoje usta. Nie ignorowałam tego,
że moje czoło było cieplejsze niż zwykle, ale wyższa temperatura nie była
powodem nagłej gorączki, tylko wszystkie emocje i uczucia, buzujące we mnie,
które właśnie wyjęłam.
Moje
palce nadal były mocno zaciśnięte na rękawach, świadoma tego, co zrobiłby Harry
na moją lekkomyślność. Bałam się tej strony Harry’ego. Wtedy to wydawał się być
dobry pomysł, ale teraz, czy nawet kilka minut później czułam poczucie winy
przez to, co zrobiłam, wina sączyła się do mojego żołądka, przeklinałam się w
duchu na moją głupotę, nieostrożność i brak tendencji do myślenia o
konsekwencjach.
-
Jesteś gorąca.
Uśmiechnęłam
się lekko, kiedy Harry cofnął dłoń.
-
Nic nie uzyskasz, dzięki tym pochlebstwom – z trudem zażartowałam, dalej wymuszając
na sobie uśmiech, kiedy on szarpał wargami Harry’ego.
-
Cholera, a już myślałem, że teraz rzucisz się w moje ramiona.
-
A ja myślałam, że wiesz, że drogą do mojego serca są ciasteczka i wspólne
cieszenie się Supernatural.
Wydałam
z siebie odgłos rozczarowania, przewracając oczami, kiedy chrapliwy śmiech
Harry’ego doszedł do moich uszu.
Jego
zielone oczy wpatrywały się w moje i rozpaczliwie miałam nadzieję, że nie
będzie w stanie odszukać zakorzenionych w nich emocji, oczy często ukazywały
to, że słowa traciły na tłumaczeniu. Ale Harry musiał pomyśleć, że smutek
wirujący w moich niebieskich irysach, spowodowany był tym, co mu powiedziałam,
kiedy przyszłam.
Włożył
kosmyk włosów za ucho i trącił swoim nosem mój.
Tak nie powinno się
zachowywać ze swoim porywaczem,
skarciłam siebie.
-
Chcę dzisiaj z tobą wyjść.
Spojrzałam
na niego z zaciekawieniem, będąc niezdolną do rozszyfrowania, czy chcę gdzieś
wyjść. Wiedziałam, że nie miałam żadnych szans do ucieczki i zdałam sobie
sprawę, skoro nawet myśli o ucieczce zajmowały mój umysł, gdyż nie umiałam się
na nic zdecydować, to czy zaczynałam się godzić z moją obecną sytuacją, czy
nie. Nigdy nie byłam silna umysłowo i tylko determinacja przychodziła do mnie,
kiedy chciałam skończyć książkę w jedną noc. Nie wiedziałam, czy miałam w sobie
dążenie do jakiegoś wyznaczonego przez siebie celu, który nigdy, prawdopodobnie
przenigdy by nie nastąpił.
To
był mój słaby punkt, ale nigdy nie byłam silnym człowiekiem.
Nie
wytrzymałam ciśnienia i po prostu się poddałam, rozsypałam się pod ciężkimi
myślami, w ogóle pozwoliłam się zranić tak łatwo.
-
Gdzie? – zapytałam cicho.
-
Muszę załatwić kilka rzeczy, ale po tym, chcę cię oprowadzić po Londynie –
powiedział z uśmiechem – ale jeśli nie czujesz się zbyt dobrze… Nie chcę cię
brać, jeśli jesteś chora. Możemy pójść jutro albo wtedy, kiedy poczujesz się
lepiej.
Przez
chwilę myślałam, było to najprawdopodobniej spowodowane tymi nowymi czynami,
które popełniłam, przez które ekscytacja do zwiedzania Londynu znacznie
zmalała, a pomysł do wślizgnięcia się pod kołdrę i uśnięciu wydawał się o wiele
lepszy.
-
Możemy pójść innym razem? – wychrypiałam cicho, nie mając ochotę na nic innego, niż zacząć się boczyć, fasada bycia chorym zdolna do utajenia prawdy,
powodowała, że czułam się naprawdę źle.
Głupia, skarciłam się, tak niewiarygodnie głupia. Musisz przestać nad wszystkim myśleć i
zacząć działać irracjonalnie – dlatego jesteś głupia. Bardzo, bardzo głupia.
I kiedy zaczęłaś mówić do
siebie?
Wychodzisz ze swojego
umysłu.
Powinnaś pójść się zbadać.
Harry, nie mogę iść z tobą
zwiedzać Londynu, nie, dlatego, że jesteś moim porywaczem, ale dlatego, że
jestem trochę zajęta sprawdzaniem swojego zdrowia psychicznego – tylko spójrz,
co zdecydowałeś się porwać, prawdopodobnie to nie był twój najlepszy wybór.
Na
szczęście Harry delikatnie ujął moją dłoń i zaprowadził do kuchni, dając mi tam
tabletkę na ból głowy i zachęcił, żebym poszła na górę odpocząć, odchodząc sama
z myślami, co wcześniej zrobiłam w łazience, oraz, jak takie małe urządzenie,
schowane w szafce, może spowodować tyle szkód.
~*~
Unikałam
Harry’ego przez resztę dnia, niewiele mówiąc, kiedy zapytał mnie, czy wszystko
ze mną w porządku, opuszczając pokój w niejasny sposób po tym jak wszedł. Nie
mogłam zmusić siebie do bycia w jego pobliżu, ponieważ wciąż starałam dowiedzieć
się, co zrobiłam; co się dzieje w mojej głowie.
Wiedziałam,
że gdybym spędziła z nim czas, jego obecność sprawiłaby, że poczułabym się
odrobinę lepiej, wiedziałam, że gdybym pozwoliła sobie na jego obecność, to przy
odrobienie szczęścia myśli przestałyby drzeć mój umysł, ale odmówiłam.
Odmówiłam, ponieważ twierdziłam, że był moim porywaczem i to nie było dobre, że
czynił mnie szczęśliwszą; odmówiłam, ponieważ mnie porwał, a ja nie wiedziałam,
co się dzieje w mojej głowie.
Usiadłam
na parapecie w sypialni Harry’ego, tylko zdając sobie sprawę, że wybrałam jego
pokój, a nie swój.
Głupia.
Również
nie zdawałam sobie sprawy, że miałam towarzystwo, dopóki głęboki głos nie
przerwał moich myśli, a ja odwróciłam się, aby znaleźć Liama, zamykającego
drzwi. Patrzyłam na niego ze znużeniem, zastanawiając się, czego ode mnie
chciał.
-
Harry chce, żebyś zeszła na dół – powiedział do mnie. – Nie wiem, szczerze mówiąc
nie wiem, dlaczego siedzisz w oknie, jeśli nie czujesz się dobrze.
Nie
miałam nastroju na jakąkolwiek nienawiść skierowaną do mnie z jakiegoś nie
znanego mi powodu, bez zwątpienia wiedziałam, że prawdopodobnie będzie więcej
chytrych komentarzy skierowanych w moją stronę i musiałam nieźle się nagłowić,
dlaczego Liam mnie tak nienawidził, skoro nie nic mu nie zrobiłam.
Zignorowałam
go.
-
Wiesz, że nie możesz się stąd wydostać? Możesz patrzeć przez to okno, ile tylko
chcesz i tęsknić za tym, co tam się dzieje, ale moim zdaniem, to całkiem bez
sensu.
-
No, cóż, ale nikt cię nie pytał, patrzę przez okno, kiedy czuję się jak gówno,
okej? – warknęłam, gorycz, którą miałam, miała pokryć mój nieobecny głos, ale
zabrzmiałam jakbym była słaba i krucha; w moim tonie nie było żadnego ognia,
wściekłości czy złośliwości, tylko falujący smutek, który sam się wahał.
Na
chwilę zamknęłam swoje oczy, panując na głębokim poborze powietrza, próbując
tym samym uspokoić siebie, zanim powrócił do wpatrywania się w wolny świat, na
życie, na które nigdy nie miałam przywileju; całkowicie inny świat, którego
nigdy bym nie doświadczyła. Chciałam być wolna od tych wszystkich granic, od
fizycznych ograniczeń panujących w tym domu i od ścian w mojej głowie, w
których były obfite, niekontrolowane myśli.
Szum
był zbyt głośny, a ja znałam kilka sposobów, aby go zmniejszyć. Nie mogłam
pstryknąć wyłącznika i go wyłączyć, musiałam znaleźć jakiś inny sposób radzenia
sobie z tym.
Moje
odbicie o pustym wyglądzie i pozornie pozbawione życia przeniknęło przez
nieskazitelnie, czystą szybę, w oczach zbierały się łzy, ale nie były zdolne do
wypłynięcia i sunięcia przez policzki. Nie miałam już siły, żeby dalej płakać.
Liam
podszedł do mnie, ale mój wzrok nie oderwał się od szyby, kiedy jego obicie
pojawiło się obok mojego.
Jego
postawa była twarda, miał zaciśniętą szczękę, a oczy zwężone.
-
Co jest z tobą? – zapytał podejrzliwie, wpatrując się w tył mojej głowy, jakby
w jakiś sposób prawda miała się pojawić na moich ciemnych włosach.
Oparłam
głowę o szybę.
-
Właśnie zostałam porwana; taki sędziwy, taki sędziwy – odpowiedziałam słabo,
wzruszając ramionami, kiedy podświadomie zaciągnęłam rękawy jeszcze bardziej,
tak, że zakryły całą moją dłoń. Głowa Liama powędrowała w dół, jak jastrząb do
mojego rękawa, nie ignorując małej, znaczącej czynności.
-
Co ty ukrywasz?
Oderwałam
wzrok od szyby i odwróciłam się, kiedy zbliżył się jeszcze bardziej, wzrok
skupiając na moim rękawie. Otworzyłam usta i zmarszczyłam czoło na tak ostry i
oskarżycielski ton. Miałam odkryć, dlaczego Liam miał ze mną problem, dlaczego jego
zachowanie było całkowitym przeciwieństwem jego przyjaciół, nie miałam pojęcia
dlaczego żywił w stosunku do mnie tak negatywne uczucia i dlaczego tak dążył do
tego „co ze mną było”, że przypuszczałam, iż nie było to z troski o mnie, tylko
po to, aby donieść na mnie Harry’emu, albo po prostu robił to dla własnej
satysfakcji.
Szybko
przeczłapałam do drugiej krawędzi parapetu, zsuwając się, kiedy uwaga Liama
była skupiona wyłącznie na moim rękawie.
-
Birdy, przysięgam na Boga, powiem wszystko Harry’emu. Co tam masz?
Łzy,
które nie chciały nadejść, teraz napełniały moje oczy, ale miały na uwadze, aby
popłynąć po moich policzkach, tylko aby coś poczuć, cokolwiek, rozpaczliwie
próbowałam zmusić je do powrotu, nie chcąc potwierdzić podejrzeń Liama, nie
chcąc, żeby wiedział, że było coś nie tak, nie chcąc, żeby ze wszystkich ludzi,
to właśnie on odkrył moją tajemnicę, którą właśnie dzisiaj sobie uczyniłam.
-
Nic! – zawołałam szybko, a mój głos był o oktawę wyższy, kiedy Liam kontynuował
podróż w moim kierunku.
-
Birdy – ostrzegł ponuro, podobnie, jak kilka razy robił to Harry; tylko, że
Liam różnił się od Harry’ego, choć słabo go znałam, to ufałam mu w niektórych
aspektach, byłam nieco świadoma, co był w stanie zrobić i co mógłby zrobić.
Część mnie wiedziała, że znowu skrzywdzi mnie fizycznie, ale Liam był zupełnie
inną historią. I to mnie przerażało.
Odwróciłam
się szybko, całkowicie go ignorując, kiedy pociągnęłam za klamkę, ale kiedy tak
zrobiłam, dłoń Liama trzasnęła o drzwi, a moje szansę na ucieczkę zmniejszyły
się.
Moje
plecy dociśnięte były teraz do zamkniętych drzwi, kiedy zerkałam na Liama, jego
brązowe oczy niebezpiecznie obnażały moje, jego szczęka była mocno zaciśnięta,
postura zimna i twarda, a nuta zniecierpliwienia przeszła przez jego twarz.
Pokręciłam głową, łzy już zamazywały jakąkolwiek widoczność, ale jeszcze nie
spadały.
-
Nic nie mam – powiedziałam cicho.
Jego
oczy jeszcze bardziej się zwęziły na moje oczywiste kłamstwo.
-
Podciągnij swój rękaw – splunął.
Wiedziałam,
że gdybym ujawniła, co było pod moim rękawem, to w najmniejszym stopniu nie
byłoby tym, czego oczekiwał Liam, choć nie miałam pojęcia, jaka będzie jego
reakcja. Tak czy inaczej bałam się, że to odkryje, bałam się, że ktokolwiek to
odkryje. Cięcie były świeże od dzisiejszego poranka i przyszło mi do głowy, jak
muszą się czuć inne osoby, które okaleczają się od miesięcy, czy lat i byli
blisko wyjawienia swojej tajemnicy. Moje serce łomotało, kiedy ciepło pojawiło
się na mojej twarzy, moje dłonie, pocące się z nerwów, kurczowo trzymały końce
rękawów, a oczy były wypełnione łzami. Troskliwie przycisnęłam swój lewy
nadgarstek do piersi, palce lekko zawijając na zranionym miejscu, kiedy
błagałam moimi załzawionymi niebieskimi oczami.
-
Proszę – wyszeptałam rozpaczliwie.
Liam
wyglądał, jakby przez chwilę rozważał to, czy nie odpuścić, myślałam, że byłam
świadkiem błysku żalu w jego brązowych oczach, ale cokolwiek to było, szybko
zniknęło, a mój oddech gwałtownie wzrósł, kiedy pokręcił głową.
-
Nie mogę – jęknęłam, kręcąc głową, a moja twarz zmarszczyła się w bólu.
To
było śmieszne, jak wszystko tak szybko się waliło, jak szybko mój sekret miał
się ujawnić, jak bardzo czułam się zależna od posiadania jakiegoś urządzenia,
żeby się z tym uporać. Użyłam go tylko raz, ale teraz zdałam sobie sprawę, że
wszystkie myśli zniknęły, wszystkie zmartwienia, wszystkie niepokoje, wszystkie
ciężkie brzemiona, które mnie zagrzebywały, miażdżąc swoją zdecydowaną wagą.
To
nawet nie był zwyczajny dzień, a myśli, już nurtowały w mojej głowie, głośno
drażniąc moją cierpliwość, czy byłabym w stanie zapobiec uczynieniu tego
ponownie, a jeśli tak, to jak długo mogłam przeczekać. Miałam małą wiedzę na
temat samookaleczania, ale wiedziałam, że nie chciałam, żeby to dziwne, zimne
poczucie bezpieczeństwa zostało zabrane ode mnie tak szybko.
-
Jeśli ty nie możesz, to ja to zrobię za ciebie.
Moje
milczenie i to, że się nie poruszałam, było wyraźną oznaką dla Liama, że nie
miałam zamiaru tego uczynić; nie byłam w stanie spełnić jego żądania – więc wziął
na siebie, zrobienie tego za mnie, tak samo łatwo, jak przychodziło mu
grożenie. Zapłakałam, kiedy mój nadgarstek został uwięziony w ciasnym uścisku,
rozdarta skóra krzyczała w proteście, na tak niepotrzebną siłę, a potem
zapłakałam w proteście, kiedy jego ręka powędrowała dalej po moim ramieniu,
rękaw poszedł do góry, ujawniając prawdę w czterech, schludnych, czerwonych
liniach.
Łzy
obficie płynęły po moich policzkach, kiedy miałam wrażenie, że właśnie w tym
momencie mój świat zaczyna się chwiać, konsekwencje moich lekkomyślnych działań
w pełni odbijały się na mnie. Jak mogłam być tak głupia i nieostrożna? Jak
mogłam pomyśleć, że to się może udać? Nie patrzyłam w oczy Liama, tylko przez
łzy zebrane w moich oczach spoglądałam na swoje skarpetki.
-
Birdy – jego głos był cichy, ale nie mogłam zignorować tonu pełnego napięcia,
bez wątpienia różne uczucia mieszały się z innymi.
Pociągnęłam
nosem i spojrzałam na niego i przez chwilę myślałam, że może niepokój rezonuje
w jego oczach, ale podobnie, jak wcześniej, nie trwało to długo.
- Co to, do cholery, jest?
Wyrwałam
swoje ramię i spuściłam z powrotem rękaw.
-
Dlaczego cię to obchodzi? – wymamrotałam smutno, a mój głos był pokryty grubą
warstwą łez.
-
Nie obchodzi – warknął. – Ale jestem pewien, że będzie to interesować Harry’ego,
kiedy mu o tym powiem.
-
Nie! – natychmiast zawołałam – Nie, ty-ty nie możesz. – Spojrzałam na niego
rozpaczliwym wzrokiem, tuląc swoją rękę, kiedy przyparłam plecami do drzwi, kręcąc
głową szukałam jakichkolwiek emocji, które by mi powiedziały, że Liam nie
zdradzi mojej tajemnicy Harry’emu.
-
Proszę, nie, j-jest w porządku, zrobiłam to tylko raz, nie zrobię tego ponownie.
Nie musisz mówić Harry’emu, t-ty, t-tam – przerwałam sobie, czując się
całkowicie przytłoczona, przytłoczona z powodu tego, co zrobiłam, dlaczego to
zrobiłam, a to wszystko wydarzyło się z powodu tego, że to uczyniłam. Czułam
się, jakbym nie mogła oddychać, czułam, że się duszę, jak pokój stawał się
coraz mniejszy, mój wzrok teraz był rozmazany i pokryty czarnymi plamami, kiedy
walczyłam, aby coś powiedzieć, ale wiedziałam, że jestem beznadziejna.
Mój
oddech był nierównomierny, kiedy starałam się uzyskać nad nim kontrolę, ale to
nie miało sensu i bez względu na to, jak bardzo starałam się uzyskać nad nim
kontrolę, oczywisty był brak tlenu w moich płucach. Dyszałam, czując jakbym tonęła.
A
potem naprawdę nie mogłam złapać tchu.
BIRDY TY IDIOTKOOOOOO !!!
OdpowiedzUsuńcholera, świetny rozdział
OdpowiedzUsuń@flurebel
super, podobał mi się rozdział.
OdpowiedzUsuńżal mi tej Birdy
OdpowiedzUsuńZa cholerę nie mogę rozgryźć Liam'a. O c mu chodzi? Czemu taki jest? Czemu nienawidzi Birdy? A może wcale nie nienawidzi?
OdpowiedzUsuńI co do cholery znów jej odbiło? Przecież zaczynało być już tak dobrze noo. Jeśli Harry się dowie to nie tyle co się wkurzy co będzie nią zawiedziony.
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam ;*
Super <3
OdpowiedzUsuńświetny. czeakam na kolejny.
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam..To jest cudowne! Tyle w temacie!
OdpowiedzUsuńcudowny. kocham to ff aw
OdpowiedzUsuńNigdy bym nie pomyślała , że Birdy zacznie się samookaleczać .
OdpowiedzUsuńI nie ogarniam Liam'a . Jest taki oschły . :/
Ciekawe co zrobi Harry , kiedy się dowie .
Czekam na następny :)
Hahahha Zayn został porażony prądem ? hahah :D biedny mój! <3
OdpowiedzUsuńJak romantycznie *o* Harry staje się opiekuńczy... Nie wierzę xd
Birdy, nie musisz się okaleczać. Tym nie rozwiążesz swoich problemów.
Szkoda mi Birdy. Siedzieć tyle czasu w zamkniętej przestrzeni... Ja bym nie wytrzymała psychicznie.
Liam mnie irytuje w tym ff... Powiem Harry'emu o tym, powiem o tamtym.. Matko... Jaki kabel.
Co się dzieje z Birdy? Boję się o nią ;c
Super rozdział xx
Czekam na kolejny ;)
Pozdrawiam, @droowseex
oh Liam... tak bardzo szkoda mi Birdy... mam nadzieje, ze Li nie powie Harremu i polubi ją. ily
OdpowiedzUsuńJeju, biedna Birdy :( Wolałabym, żeby Liam powiedzial Harry'emu, żeby on jakoś pomógł Birdy. Może wtedy ona poczuje się lepiej i tego znów nie zrobi :( Kocham ten blog i czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;) x
OdpowiedzUsuńGenialny :3!
OdpowiedzUsuńBirdy why? Dlaczego się okaleczasz...... :O ;(
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście fantastyczny :) Teraz mnie będzie nawiedzać wiele wizji:
a) czy Liam powie o tym Harremu
b) jeśli nie to czy ją polubi
c) jeśli tak to co zrobi Harry
d) w ewentualności kiedy zmieni do niej nastawienie
Łiiii to do niedzieli następnej :D
~Zoltrina
świetny rozdział czeka na nexta xd
OdpowiedzUsuńmega świetny. Jesteś boska :" Nexta please :8
OdpowiedzUsuńOoo ale się porobiło :O świetny rozdział *.* Nie dałoby się tak na koniec wakacji zrobić niespodzianki i np dodać rozdział i w śr i w nd? :* <3 kocham to jak tłumaczycie ♥
OdpowiedzUsuńkocham to fanfiction tak bardzo mocno, rozdział przecudowny, tłumaczenie jeszcze lepsze
OdpowiedzUsuńsuper to tłumaczysz ja cie lovciam :)
OdpowiedzUsuń