Son

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 9 - Taki, jaki powinien być porywacz

Obudziłam się następnego ranka przez chrapliwy głos Harry’ego, który wyciągnął mnie z błogiej ciemności i nie byłam pewna czy chciałam z niej wyjść. Odważyłam się otworzyć moje oczy i poczułam ból z ilości łez, jakich wczoraj wylałam, z pewnością moje policzki pokryte były plamami, a oczy zaczerwienione i przekrwione. Natychmiast odnalazłam Harry’ego, który przysiadł na łóżku. Zbyt blisko.
Popatrzył na mnie twardą postawą, grając defensywnie, co spowodowało, że zaczęłam się nerwowo skręcać pod jego zadręczaniem i ciemno zielonymi oczami, obserwującymi każdy mój ruch. Czułam się jakbym była istotnym okazem pod mikroskopem, a on ciągle mi się przyglądał.
- Już się uspokoiłaś? 
Kiedy przemówił, natychmiast pożałowałam, a jego gniew i srogi ton przyczyniły się do szybszego bicia mojego serca. Brak troski z poprzedniej nocy i  brak ostrożności ku czemukolwiek co Harry planował, już tam było – rozbudowane, niepohamowane uczucia, obficie się ze mnie wylały, co oznaczało, że straciłam całą energię przez mój wybuch; nie pozostawiając żadnego paliwa na niepokój, który czułam na potencjalne działania Harry’ego. Dopiero teraz, straciłam całą siłę do obrony i swobody do myślenia, co potencjalnie mógłby teraz zrobić.
Wpatrywałam się w niego w milczeniu, patrząc w jego oczy, połykając gulę rosnącą w gardle.
Jeśli to w ogóle możliwe, napięcie wzrosło w moim milczeniu.
- Mądrze byłby gdybyś odpowiedziała, Birdy. Nie chcesz mnie zdenerwować bardziej niż jestem teraz, nie chcę żebyś wpakowała się w większe kłopoty.
- Jestem spokojna – prawie pisnęłam, a mój głos był tak cienki, że ledwo można było go usłyszeć. Nie mogłam krzyczeć, nawet nie mogłam podnieść głosu, choć było to upiornie ciche i sprawiało, że chciałam krzyczeć; ton słabnął z opanowanym gniewem i modliłam się, że utrzymam go w ryzach.
Harry nic nie powiedział. Wzdrygnęłam się, gdy jego ręce nagle chwyciły sznur, mocno owinięty wokół mojego ciała; w najmniejszym stopniu nie został poluzowany podczas długiej nocy. Te czyny jednakże w żadnym stopniu nie były pocieszające, a kiedy minuty mijały w boleśnie wolnym tempie, były okrutnymi twórcami szybko rosnących nerwów, zjadających moje wnętrzności. Kiedy wszystko odwiązał, zabrał je i wstał.
- Wstań – zwyczajnie poinstruował, kiwając głową na znak, że mam to wykonać.
W duchu zmarszczyłam brwi, niezdolna do zrobienia jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, a twarz skrzywiłam ze strachem i niepokojem, a jedyną odpowiedzią, jaką mogłam wykonać, było szersze otwarcie oczu. Harry nie czekał, cierpliwość przeistoczyła się we wściekłość, niewątpliwie mieszając się z gniewem w nim buzującym, gotując się pod przerzedzoną powierzchnią – wiedziałam, że nie potrzeba wiele, aby go złamać, ażeby brutalna wściekłość eksplodowała.
Przymrużył oczy, strzelając we mnie piorunami, schylił się, chwytając mnie za ramiona w tlącym uścisku, niepotrzebnie używał siły, kiedy ścisnął moje ciało, przyciągając je do siebie. Byłam nieprzyjemnie przywiązana do łóżka na tak długo, że kiedy moje stopy dotknęły podłogi, nogi się pode mną ugięły i niechlujnie wpadłam na Harry’ego.
Był niewzruszony i jedynie ustabilizował moje ciało, mocniej ściskając dłonie na moich ramionach. Stłumiłam szloch, kiedy odwrócił się i zaczął wychodzić z pokoju, a ja nie mając innego wyboru, jak podążyć za nim, niczym zagubiony szczeniak; z każdym krokiem w żołądku zaczynał budować się niepokój. Byłam przerażona, całkowicie i szczerze, całkowicie i szczerze przerażona. Nie znałam jego motywów, a kiedy zdałam sobie sprawę, że podróż była krótka, Harry skręcił do swojej sypialni. Zamarłam.
Panika uderzyła mnie jak pociąg parowy i rozpaczliwie cofnęłam się do tyłu. Powinnam wiedzieć, żeby z nim nie walczyć, ponieważ nigdy nie działało to na moją korzyść; ale strach, niepokój, panika, udręka i niepewność ciążyły we mnie, jak labirynt błędnych emocji, wiedząc, że nie mogę uciec.
- N-nie – jąkałam się, potrząsając głową, kiedy słabo próbowałam uwolnić się od schwytania - Nie – powtórzyłam – Ty-ty nie możesz.
Bojaźliwie przewidziałam jeden z jego zamiarów, ale czy słusznie tak sądziłam, na pewno nie chciałam być odbiorcą wściekłości Harry’ego. Cofnęłam się jak przestraszony kotek, kiedy jego głowa odwróciła się w moim kierunku, a oczy płonęły; jego ciało zatrzymało się, jakby pogłębiając napięcie. Byłam zrozpaczona, żadnej drogi do ucieczki; kształtem lub formą byłam dostatecznie silna, aby przyjąć to, co mnie czekało – fizycznie i emocjonalnie, zbyt słaba.
- Nie mogę, czego? – zapytał przez zaciśnięte zęby, mocno ściskając szczękę.
Prawdopodobnie najmądrzejszą rzeczą, jaką powinnam zrobić w tej sytuacji, to pozostawić moje usta zamknięte, nie dopuszczając do kolejnej kłótni.
Jednak nie byłam zbyt mądra.
- T-tego – to jest złe. Musisz pozwolić mi odejść, nie możesz tego robić – szepnęłam z ostrożnością.
Nie zdążyłam zareagować, kiedy Harry puścił moje ramiona, popychając mnie z brutalną siłą, jego ciężar ponownie na mnie naparł, drugi raz, podczas dwóch dni, znalazłam ból ścigający w górę mojego kręgosłupa. Ręka pozostała na moim ramieniu, a dłoń po prawej stronie oparta o ścianę obok mojej głowy. Byłam uwięziona, duszona w nim.
- Mogę, kurwa, robić z tobą, co mi się żywnie podoba – syknął wściekle – A wiesz, dlaczego? Ponieważ jesteś moja. To jest teraz twoje życie, więc to, kurwa, zaakceptuj, bo prędzej umrę niż pozwolę ci odejść. Należysz do mnie. Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, będę musiał uciec się do innych sposobów, aby ci to pokazać – warknął, a lodowata gorycz, która zagościła w jego tonie, splotła się z zimną i twardą posturą, rzucającą się w moje oczy; zmarszczka pojawiła się na jego czole i zacisnął szczękę, a jabłko Adama zatrzepotało, kiedy gwałtownie przełknął ślinę; a oczy, które wczoraj pokazywały mi tą życzliwość, gdy jego ramiona trzymały mnie, podczas mojego płaczu, odeszły i zniknęły, wszystkie ślady Harry’ego, kiedy był zakłopotany, przytłaczały mnie ze względu na sposób, jakim działał i ktokolwiek mógłby się spodziewać, to wszystko przestało całkowicie istnieć. Był inną osobą.
Zachowywał się tak, jak powinien porywacz.
- Jestem człowiekiem – pisnęłam – Nie jestem dobytkiem, który mo-można mieć w posiadaniu. Nie jestem twoja. Mam swoje życie, którego nie masz prawa mi z-zabrać. Nie jestem twoja – przełknęłam stale rosnącą gule w gardle – I nigdy nie będę.
- Powiedz. To. Jeszcze. Raz – wyzwał mnie. A w obecności kogoś, kogo się obawiałam, kogoś, kto trząsł się z gniewu i walczył z utrzymaniem siebie, nigdy nie byłabym na tyle głupia, aby je przyjąć. Odsunęłabym się, tchórzliwie uciekając.
Przełknęłam ślinę.
- Nigdy nie będę twoja – wyszeptałam.
A potem wydarzyło się to, co dawno przewidywałam, Harry przechwycił mnie.
Plask.
Moja głowa odwróciła się na bok, kiedy jego prawa dłoń zderzyła się z moim policzkiem; uczucie pieczenia silnie skwierczało, po niepotrzebnej sile, jaką użył. Ciepło niezwłocznie podążyło do tego obszaru i wiedziałam, że jego duża dłoń została tam odciśnięta. Łzy gromadziły się w obrzeżach oczu, w ciągu jednej chwili, przedzierając się przez zaporę, którą wykreowałam, zimne krople koiły pieczenie. Moje załzawione oczy słabo wżerały się w jego, nie raz błądząc, kiedy wpatrywałam się w oszołomieniu, kiedy moje drżące wargi rozdziawiły się, a dłoń nieśmiało sięgnęła do policzka – moje ręce ledwo zakrywały ślad.
On mnie uderzył. Mocno.
Moja twarz zmarszczyła się w bólu, wydając słaby krzyk, dławiłam się zduszonym szlochem wydzielanym z tylnej części gardła.
Bulgotanie gniewu wbrew pozorom zaczęło się dopiero uwalniać; jak wulkan, cała złość wybuchła.
- Chcesz powtórzyć to, co powiedziałaś? – Harry groźnie zapytał, z drwiną w głosie, co powodowało, że włoski na ramionach stawały dęba, dreszcz przeszedł w dół mojego kręgosłupa, a przerażenie, wstręt i uraza, wałęsały się w dole mojego żołądka. Byłam przerażona, beznadziejnie zamarłam, kiedy chwyciłam za bolący policzek, – ale nie mogłam znaleźć żadnych słów. Nie mogłam nic powiedzieć.
Pokręciłam posłusznie głową.
- Czyja jesteś? – jego przemoc nie wywołała żadnego gniewu, który się w nim znajdował, ale czułam to w przypływie, promieniującym w całym pokoju, przenikając przeze mnie i przecinając jakiekolwiek zaufanie, jakie posiadałam. Te słowa zostały uchwycone w gardle, ale nie mogłam ich przemóc przez wargi.
Milczałam sparaliżowana strachem.  Wiedziałam, że odpowiedź, której oczekiwał to dwa słowa, które pokazałyby moją porażkę i uległość, której chciał. Chciałam to zrobić, może to byłoby okazaniem jak jestem słaba i uległa, albo niezdalna do podniesienia samej siebie, lub jedynie przerażona; może wszystkie z tych rzeczy, ale nie byłam w stanie zakończyć swojego milczenia.
Moje wargi były otwarte, chcąc uwolnić słowa, ale cierpliwość Harry’ego powoli się kończyła.
- CZYJA JESTEŚ? – krzyknął, głosem pełnym furii, odbijającej się od ścian, natychmiast wzdrygnęłam się, zamykając oczy, przygotowana na nadejście kolejnego ciosu. Ale zamiast tego, dłoń na moim ramieniu przybrała siły, a ręka, która wyrządziła szkody na mojej twarzy, chwyciła mocno moją szczękę – kciukiem nacisnął na piekący policzek, kiedy nie udzieliłam odpowiedzi.
Szloch wyrwał się z moich ust, płacząc mocniej, będąc niezdalną do opanowania gniewu, który zawładną całym jego ciałem i nową siłą, wznoszącą się na moim policzku, który już pulsował. On naprawdę uderzył mnie bardzo mocno.
- T-twoja – wyjąkałam przez łzy – J-jestem twoja.
Harry wydawał się trochę zadowolony z mojej odpowiedzi, posturą wracając do blokowania i nie wyrażania żadnych emocji.
- Spróbujesz ponownie uciec? – spytał wolno, a ja nie zawahałam się, potrząsając głową.
- Nie – cicho jęknęłam, myśląc, że kiedy ponownie ucieknę, konsekwencje będą gorsze.
- Nie, nie zrobisz tego – puścił moją szczękę i zabrał swoją rękę z mojego ramienia, tylko po to, aby chwycić moją dłoń do poprzedniego uścisku. Złączyłam swoje usta, próbując stłumić szloch, który chciał się uwolnić, kiedy zostałam wciągnięta do sypialni Harry’ego. Powinnam czuć ulgę, że liny luźno zwisały z haka na ścianie, miejmy nadzieję, że wyłączając inne możliwości, a mój umysł mnie tym torturował; ale trzęsłam się i płakałam coraz mocniej, a mój policzek naprawdę mnie bolał i mogłam poczuć jak moje nogi się pode mną chwieją.
Nic nie powiedziałam, kiedy moje ciało poleciało na łóżko, a jego usta utworzyły prostą, surową, cienką linię.
Nieśmiało spojrzałam na Harry’ego, kiedy moje ramiona zostały przeniesione ponad moją głowę. Związał moje nadgarstki, a ostre tarcie liny spowodowało uszkodzenie mojej skóry – jego twarz nie ujawniała żadnych wyrzutów sumienia, żadnego współczucia; nawet krzty żalu czy winy.  Chciałam mocniej zapłakać, ale nie chciałam powiększyć gniewu Harry’ego. Moje skrępowane nadgarstki zostały przywiązane do haka, który powinien mieć niewinne wykorzystanie, takie jak powieszenie płaszcza – ta ironia wcale nie była zabawna.
Natychmiast poczułam niewygodę, moje ręce zaczynały irytująco boleć, kiedy sekundy mijały, a Harry pochylił się, aby zawinąć moje nogi, upewniając się, że nie będę wstanie poruszyć żadnym mięśniem czy odczepić się.
Gdy skończył, a ja byłam całkowicie i zupełnie sparaliżowana, wstał z pozycji klęczącej, nawet na mnie nie spoglądając, wyszedł z pokoju, mocno trzaskając drzwi, co oznaczało, że nie był ze mnie zadowolony.
Harry zachował się dokładnie tak, jak powinien porywacz, tak jak sobie wyobrażałam. Harry, który przytulał mnie, kiedy płakałam, który oglądał ze mną mój ulubiony program, który pozwolił mi zadzwonić do mojej mamy, który robił całe jedzenie, który pozwolił mi wziąć prysznic i dał ubrania – pozornie zniknął. Był brutalny, groźny i przerażający – taki, jaki powinien być porywacz. Znalazłam w sobie docenienie Harry’ego, którego wcześniej byłam świadkiem, kiedy moje nieostrożne działania nie spowodowały u niego gniewu, który zawsze był obecny w jego wnętrzu, czekając, aby wyskoczyć.
Gdy tylko wyszedł, krzyki, które rozpaczliwie próbowałam powstrzymać, kiedy rozgniewałam go jeszcze bardziej, przeszły w górę gardła, przeszywając ciszę w pustym pokoju.
Pokręciłam ciałem, wijąc się w nadziei, że poluzuję węzeł, aby zmniejszyć mój dyskomfort, ale Harry wiedział, co robi – upewnił się, żebym nie mogła czegoś takiego zrobić. Więc zacisnęłam swoje oczy, biorąc głęboki oddech, błagając o ciemność, która połknęłaby mnie w całości.
Ale to nigdy nie nadeszło, a ja utknęłam w tym samym miejscu na wiele godzin, mocno płacząc i marnie się zastanawiając, co takiego zrobiłam, że na to zasłużyłam.

27 komentarzy:

  1. ożesz w morde ! Jak on tak mógł ? Myślałam, że bedzie takim uroczym i słodkim Harrym, ale jak widac nieco się pomyliłam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg co za rozdział umarłam, co ten Harry wyprawia niech wróci jego lepsza strona, biedna Birdy. Czekam na kolejny rozdział bo jestem bardzo ciekawa co będzie dalej @crazy_blob

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za Harry, zabije go normalnie no.
    Biedna Birdy.
    Ciekawe jak to dalej się potoczy.
    @ilypena

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak zwykle pełen emocji...nie spodziewałam się tego po Harrym...mam pytanie...nie myślałyście o tym żeby to ff publikować też na wattpadzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. rety ;o jak mi jest szkoda Birdy ;c Tak chciała uciec, ale jej się nie udało ;/ Tylko bardziej wkurzyła Harry'ego. I proszę co się stało...
    rozdział kurde świetny ! kocham <3
    czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  6. Lol dziwnee haha ale i tak kocham tego blogaa ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Obiecał że nigdy jej nie skrzywdzi, bożee nie doczekam do nastepnego ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. jeny!glupi harry... czekam na nastepny.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. świetnie tłumaczysz
    @BelieberLenka4

    OdpowiedzUsuń
  10. ooo w dupe co za harry, rozdzial zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  11. jeju, to najcudowniejsze ff z harrym jakie czytam, na równi z darkiem, uwielbiam Wasze tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku świetne tłumaczenie *-* aż miałam ciarki na plecach :x
    Czekam niecierpliwie na następny!

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku, jestem ciekawa co będzie dalej? Dlaczego ją porwał, dlaczego akurat ją heheh? I czemu nie chce jej wypuścić, jestem ciekawa wielu rzeczy i dlatego czekam na kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale wspaniały *-* tylko czekałam kiedy wybuchnie. Jezus jaki on brutalny nie spodziewałam się tego...ale jest genialny :D czekam na więcej :3 życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wybacze mu tego że ja uderzył :c @bumbumbumxx

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze harry ogarnil się , jak on tak moze , on sprawia jej bol i cierpienie , nie powinnien tak robic , nie podoba mi się to , niech mu ktos w koncu uswiadomi ze to jest glupie i zeby zostawil ja w spokoju ! Super rozdzial , do nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  17. swietny rozdzial :) juz nie moge doczekac sie nastepnego. brutalny Harry awww

    OdpowiedzUsuń
  18. wow ale się rozkręca czekam na więcej!!!! :))

    OdpowiedzUsuń
  19. woow :o z każdym rozdziałem jest ciekawiej! czekam z niecierpliwością na następny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham tego bloga! Kocham go po prostu!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeej, moment od "Czyja jesteś?" czytałam z szeroko otwartymi oczami. Przez chwilę czułam się Birdy - uprowadzoną przez nieznajomego z pulsującym od jego uderzenia policzkiem. To było okropne. Tak cholernie prawdziwe, że miałam ochotę się rozpłakać na losem głównej bohaterki. Harry, czemu on jest dla niej taki podły? ; <

    Z niecierpliwością czekam na nexta ; **
    temptation-harrystyles.blogspot.com

    xx

    OdpowiedzUsuń
  22. Jejku uwielbiam tego bloga. Jest niesamowity i kompletnie wyróżnia się spośród wszystkich fanfictionów jace_hug

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetne opowiadanie. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jutro. Najpóźniej w środę wieczorem. :)
      Wasp K

      Usuń
  24. o jaa!! no nie wierze, az sie boję co sie stanie dalej! :O

    OdpowiedzUsuń
  25. O matko!!!
    To jest straszne

    OdpowiedzUsuń