Son

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 11 - Coś niespodziewanego

Harry i ja nie rozmawialiśmy zbyt wiele przez kolejne dni. To było dziwne, ponieważ wciąż byłam z nim uwięziona w jego mieszkaniu, ale to wyglądało prawie tak, jakbyśmy oboje starali się omijać, niekoniecznie rozmawiając, chyba że było to konieczne, a kiedy jeden wchodził do pokoju, drugi wychodził – to była podświadoma rzecz. Chciałam być sama, aby spróbować wypleść moja drogę przez mgłę rojącą się w umyśle, ażeby rozczesać poplątane myśli. Zostałam zbyt przyzwyczajona; i sądziłam, że Harry też tak robił, ponieważ dużo się nie widywaliśmy.
Wciąż się go bałam, byłam pełna niepokoju, że znów mógłby wpaść w niepohamowany napad szału – pomimo rozmowy, którą odbyliśmy drugi raz, a ja ponownie usnęłam w jego ramionach, naprawdę nie chciałam tego zrobić, wciąż byłam trochę sceptyczna. Nie miałam żadnego powodu, aby ufać jego słowom, nawet gdybym w jakiś sposób go nie posłuchała, jakaś część mnie wciąż sądziła, że nie utrzyma swojego gniewu na wodzy.
Ale chciałam mu zaufać. To było złe, niedorzeczne i śmieszne, ale naprawdę chciałam mu zaufać. Chciałam czuć się z nim bezpiecznie i nie żyć w strachu, i obawie, że nagle może mnie zaatakować.  Chciałam wierzyć, że nie skrzywdzi mnie ponownie, że nie chciałby mnie skrzywdzić, że chciał abym była bezpieczna.
Może to była moja niewinność i naiwność, która mi o tym uświadamiała, ale, tak czy inaczej, nie mogłam się powstrzymać. Nie mogłam odejść, a on dał mi to jasno do zrozumienia. Niekoniecznie chciałam to robić, ale czułam, że jest inaczej.
Chciałam wierzyć, że był dobrym człowiekiem.

Dni mijały; spokojne dni; dni spędzone przy ronieniu łez; dni spędzone na myśleniu; dni spędzone na nic nie robieniu. Minęły dwa dni od mojej kary, od momentu, kiedy Harry mnie uderzył i od tamtej pory znał prawdę kierującą moimi czynami, i naprawdę nic się nie wydarzyło. Harry zapytał mnie, kiedy odbędzie się pogrzeb, a ja żałośnie odpowiedziałam, że nie wiem; wyszłam ze swojej rutyny, codzienny prysznic, jedzenie, a następnie snucie się z kąta w kąt z nieszczęśliwą miną, okazjonalnie oglądałam nawet telewizję. Nie widywałam nikogo prócz Harry’ego, żadnego Louisa, nikogo, ogólnie – nie robiłam nic. Nic się nie działo. Nic nie robiłam.
Tylko, że ja nie byłam znudzona, ponieważ mój umysł ciągle pracował, miotał się nad wszystkim, co się wydarzyło i co myślałam, że się stało, i wszystko pomiędzy.
Usiadłam cicho na kanapie, przyciągając kolana do piersi, pragnąc, aby wszystkie moje myśli zniknęły, powieki wolno trzepotały, kiedy wyczerpanie wyniszczało mnie - uczucie zmęczenia i wyczerpania regularnie było obecne we mnie.
- Birdy – odwróciłam głowę w kierunku drzwi, w których stał – mam coś dla ciebie – stwierdził cicho z łagodnym wyrazem twarzy. Spojrzałam na niego pytająco, zniknął na chwilę, a po powrocie trzymał w dłoni czarną sukienkę; małą i prostą, która wyglądała jakby sięgała do połowy uda, a rękawy były powyżej łokcia. Przechyliłam głowę w zamieszaniu, marszcząc czoło. – Będziesz jej potrzebować na środę.
- C-co masz na myśli? – zapytałam ze znużeniem.
Suknia została schludnie umieszczona na oparciu kanapy, kiedy usiadł obok mnie.
- Będziesz potrzebować czegoś do ubioru na pogrzeb swojego dziadka, nie mogę cię przecież puścić w piżamie, prawda? – Harry uśmiechnął się lekko do mnie, rzeczywistym i prawdziwym uśmiechem, a nie pełnym drwin czy goryczy.
Poczułam, jak mały uśmiech oddziaływał na mojej sylwetce; wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami, wyraz mojej twarzy nieznanej od tak dawna, którą zapełniały łzy i marszczenie brwi.
- Puścisz mnie? – pisnęłam, głos był wyższy niż zazwyczaj, ponieważ moje gardło było zaciśnięte, a łzy zbierały się w moich oczach.
Zaoferował mi mały uśmiech i skinął głową na potwierdzenie, pochylając się do przodu, aby schować kosmyk włosów za moje ucho, ale instynktownie wzdrygnęłam się, znajdując w sobie spłoszenie się od jego dotyku i odsunęłam się.
Wyraz twarzy Harry’ego zaskoczył mnie; wyglądał na zmieszanego, zszokowanego i zaniepokojonego, ale nie mogłam odpuścić małej iskierki krzywdy w mojej reakcji na jego dotyk; tym razem zostawiając mnie z poczuciem żalu i winy. Czułam się trochę źle.
- Przepraszam – szepnęłam z żalem, zanim zdążyłam się zorientować, że to wypowiedziałam.
Harry westchnął, zamykając oczy na moich.
- Zanim jeszcze ja… straciłem panowanie. – Znalazłam odrobinkę wygody, wiedząc, że Harry nie był niedbały ani nonszalancki w omawianiu jego krzywdzących i irracjonalnych czynów - Zawsze wzdrygałaś się lub odsuwałaś, kiedy próbowałem przenieść twój kosmyk włosów za ucho lub chwycić za podbródek. Teraz jesteś słabsza, nie tak słaba jak twoja ręka, ramię, czy jakakolwiek inna część ciała, ale twoja twarz, masz to… to spojrzenie w swoich oczach – urwał, ciekawość i zamieszanie malowało się na jego twarzy, a czoło lekko się zmarszczyło.
- Dlaczego to robisz? – cicho kontynuował.
Spojrzałam w dół, aby uniknąć jego wzroku, dziecinnie bawiąc się rękawami, nawyk, który pojawiał się, kiedy byłam zakłopotana. Zastanawiałam się o powiedzeniu mu prawdy. Naprawdę chciałam się otworzyć przed moim porywaczem jeszcze bardziej? Byłam zmotywowana do skrzywdzenia samej siebie? To byłoby mądre, gdybym pokazała mu moje słabości, dobrze wiedząc, że może ich użyć przeciwko mnie?
Ale Harry wydawał się szczerze zaniepokojony, a może byłam złym znawcą czyichś charakterów albo zbyt naiwna żeby to dostrzec, ale znalazłam w sobie wiarę, że Harry nie chciał znać powodu, aby złośliwie i inteligentnie użyć ich na swoją korzyść, albo faktycznie chciał wiedzieć o mnie więcej.
Moje oczy wciąż były utkwione pode mną, głowa zwisała, a potem mogłam zobaczyć ręce Harry’ego; bardzo duże w porównaniu z moimi malutkimi, powstrzymywały moje nerwowe ruchy, które dostarczały zamieszanie i niepokój. Nieśmiało odwróciłam głowę i zerknęłam na niego.
- Jest dobrze – powiedział cicho, oferując mi mały uśmiech zachęty i zrozumienia, ściskając lekko moje dłonie, aby dodać otuchy.
Natychmiast odwdzięczyłam się małym uśmiechem, otwierając usta. To było coś, czego nie można było opisać, coś tak tajemniczego w Harrym, co sprawiało, że chciałam się przed nim otworzyć. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego czułam taką chęć i pragnienie do ujawnienia moich sekretów; może to było zbyt proste, że w końcu pojawił się ktoś, kto chciał mnie wysłuchać.
- Moi, uh – zaczęłam niezdarnie, zastanawiając się, od czego zacząć – moi rodzice byli bardzo rygorystyczni, właściwie to moja mama bardziej niż tata, ale czasami bywała naprawdę zła – mruknęłam cicho, wpatrując się w moje dłonie splecione z Harry’ego. Zauważyłam, że kciukiem zaczął kreślić na nich kojące kółka, jakby wiedział, że utworzy to we mnie poczucie łatwości i spokoju. Cicho mu za to podziękowałam.
Może to dlatego, że emocjonalnie byłam podatna z powodu wiadomości, jaką ostatnio otrzymałam, uczucia, z którym w rezultacie sobie radziłam, martwiąc się o to, co wydarzy się następnego dnia – może to, dlatego wyznałam mój sekret Harry’emu.
- Birdy, czy… czy ona cię kiedykolwiek uderzyła? – Jego głos był cichy, spokojny i ciekawy, ale podkreślał gniew, który próbował powstrzymać; i tym razem nie był skierowany w moją stronę. Przełknęłam gulę, która tworzyła się w moim gardle i skoncentrowałam się na łzach, kłujących moje oczy.
- Tak – pisnęłam, mój głos był o oktawę wyższy, ponieważ moje gardło było napięte, w próbie zatrzymania łez.
Wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać się w sobie.
- W policzek – załzawionymi oczami, dzielnie napotkałam wzrok Harry’ego, spoczywający na mnie. Patrzył autentycznym i szczerze zasmuconym spojrzeniem przez moje wyznanie, a to jeszcze bardziej zaśmiecało mój umysł. Był moim porywaczem, nie powinien się o mnie troszczyć. On nie powinien przejmować się tym, dlaczego zawsze wzdrygałam się, kiedy był tak blisko.
Zastanawiałam się czy to były wyrzuty sumienia, wina czy żal, które zobaczyłam w jego zielonych oczach, które wędrowały po moim ciele. On nie powinien mieć troski – mimo to, był tutaj, kreśląc kojące kółka na mojej skórze, dając moim dłonią dziwnie uspakajający uścisk – a ja byłam tutaj, aby mu wszystko powiedzieć.
- W pewnym sensie proste uderzenie w policzek było gorsze niż uderzenie z pięści i kopnięcie, to było uderzenie odrzucające, jako wyraz rozczarowania mną, jak… jak swobodne wyznanie, że mnie nienawidzi – zabłąkana łza stoczyła się po moim policzku, a potem byłam już bezsilna wobec potoków łez, które zostawiały ślady na policzkach. Poczułam dziwne uczucia zaufania, które dołączyło do smutku, kiedy powiedziałam mój sekret, a myśli, które żywiłam przez siedem lat, w końcu zostały uwolnione.
- Dlaczego to zrobiła? – Harry prawie szepnął.
Słaby uśmiech zadrżał na moich ustach, kiedy uległam jego zniewalającym kulom.
Myślałam o wszystkich czasach, kiedy jej dłoń niespodziewanie i nieoczekiwania stykała się z moim policzkiem, a mocne pieczenie skwierczało na zaczerwienionej skórze, za każdym razem zaskakując mnie siłą, pozostawiając szokujące dowody na bycie dumną.
Myślałam o wszystkich czasach, które spędziłam w napięciu czekając, a niepokój bezwzględnie mnie zjadał, negatywne uczucia, które znosiłam z powodu surowych konsekwencji moich działań.
A potem pomyślałam o wszystkich czasach, kiedy byłam zadowolona ze swojej pracy albo wtedy, gdy uderzenie w policzek było jak cięciem nożem, przez poczucie własnej wartości, burząc wszystkie pozytywne emocje, które wcześniej odczuwałam.
Nigdy nie byłam dla niej wystarczająco dobra; wiedziałam to bardzo dobrze, że to zrobi.
- Ona... ona nie lubi ludzi stojących ponad nią, ale wtedy byłam karcona za brak charakteru, a czasami… wiedziałam, co się święci. Nigdy nie byłam d-dla niej wystarczająco dobra, nigdy nie żyłam tak, jak ona tego oczekiwała. – Czułam, jak łzy ślizgają się po moich policzkach, kiedy uwolniłam tak długo trzymane myśli. Nie próbowałam ich wymazać z pamięci, wiedząc, że to bezcelowe. – I nigdy nie byłam taką osobą, jaką ona chciała.
To było śmieszne – szalone – co ja do cholery robiłam? Chętnie rozlewałam jeden z moich najmroczniejszych sekretów starszemu chłopakowi, który mnie porwał. Był moim prześladowcą, a ja opowiadałam mu o rzeczach, których nie słyszała wcześniej żadna dusza.
A jednak nie mogłam zmusić samej siebie do troski – byłam emocjonalnie wyczerpana, a emocje, tajemnice i uczucia, które narastały latami, z którymi tak długo walczyłam, przerosły mnie, jak obciążenie na moich ramionach, ciężar, szarpiący moim sercem, powodując ciężkie uczucie w klatce piersiowej.
Pozwoliłam, aby ramiona Harry’ego oplotły mnie w ciasnym i bezpiecznym uścisku; moje ciało upadło na jego, a głowa schowała się w klatce piersiowej, kiedy płakałam.
- A najgorsze jest to, że zawsze czułam się, jakbym na to zasłużyła – pisnęłam przez wodę moczącą koszulkę Harry’ego, a łzy, które spowodowały szloch, rozbiły moje gardło. Natychmiast poczułam jak uścisk Harry’ego przybrał na sile, przez wiarę w słowa, które powiedziałam.
Harry wypowiadał się tylko przez swoje czyny. Nie musiałam mówić czy moja mama miała rację, czy się myliła, co się zdarzało bardzo często i nie musiałam przekonywać go, że to, w co wierzyłam było błędne. Nie chciałam, żeby zaczął obrażać moją mamę, ani nie chciałam, żeby dalej mnie przesłuchiwał.
Chciałam tylko, żeby trzymał mnie w ramionach mocno, cicho i bezpiecznie.
I to zrobił.

~*~

Powinnam coś poczuć, gdy samochód zatrzymał się następnego ranka na kościelnym parkingu, moje oczy wpatrywały się w zgromadzonych ludzi, w tym mamę i tatę. Powinnam się uśmiechnąć będąc szczęśliwą, ale nie czułam żadnego odcienia szczęścia, – ponieważ powinnam za nimi zatęsknić.
Zamiast tego, pustka w moim jelicie mnie nękała. Byłam odrętwiała, pozbawiona emocji.
Harry otworzył drzwi, kiedy zaczęłam wychodzić z samochodu, a moja dłoń została uchwycona w jego.
- Czekaj, najpierw wyjaśnijmy kilka prostych rzeczy – powiedział surowo, a jego twarda postawa wyrażała ostrzeżenie, oczywiście czując od niego zagrożenie. Spojrzałam na niego, moje policzki i oczy były spuchnięte w bólu, obarczone czerwonymi plamami, w końcu moje zmęczone oczy spotkały jego.
- Jeśli ktokolwiek zapyta, jestem twoim chłopakiem, którego spotkałaś na Uniwersytecie i układa nam się świetnie. Zajęcia są bardzo trudne i stresujące, ale opłacają się. Wątpię, że ktoś będzie ciekaw jak się poznaliśmy, ale jeśli tak, wymyślę jakąś wymówkę. Po prostu pozwól mi mówić. Nawet nie piśnij o tym słowa, okej? To nie pójdzie na twoją korzyść, a po powrocie gwarantuję ci, że będziesz w jeszcze większych kłopotach niż możesz to sobie wyobrazić.
- Ufam ci tutaj, Birdy, więc możesz dać swoje wyrazy szacunku dla dziadka, proszę, nie każ mi tego żałować. – Jego słowa pod koniec złagodniały, kiedy moje spojrzenie błąkało do moich kolan, on kciukiem sunął do mojej brody, odchylając głowę, aby nasze spojrzenia znów się spotkały. Nie miałam siły, aby z nim walczyć.
- Tylko się pożegnam – szepnęłam ze smutkiem.
Twarde spojrzenie Harry’ego wyraźnie złagodniało, a on sam wydawał się zasmucony moją odpowiedzią. Zaoferował mi mały uśmiech.
- Wiem. A ja ci na to pozwolę, więc, proszę, bądź grzeczna – wymamrotał cicho.
Posłusznie skinęłam głową.
- Będę – obiecałam.
Odwróciłam się, aby wydostać się z samochodu i zaskoczyło mnie, kiedy szarpnięcie uniemożliwiło mi zrobienie tego.
- I… będę tutaj, okej?
Pojawiło się tam ponownie, błyskawicznie poważny, srogi do pocieszania i miękki, a następnie w piorunującym tempie pojawia się zmiana i bez względu na to, jak ten kontrast mnie mylił, to doceniałam go.
Dałam mu mały uśmiech, a Harry dał mi ostatni uspakajający uścisk, po czym mnie puścił.
Harry i ja szliśmy trzymając się za ręce w kierunku kościoła, a ja byłam świadoma, jak wiele par oczu za nami podążało, przypuszczalnie spekulując, kim był chłopak, który ściskał moją rękę.
- Chcesz pierw zobaczyć swoich rodziców? – Harry szepnął do mojego ucha, pochylając się lekko, aby sobie to umożliwić. Pokręciłam w milczeniu głową, jedyną rzeczą, jaką chciałam zrobić to ich unikać, oraz złożyć swoje wyrazy szacunku i pożegnać się. Nie chciałam z nimi rozmawiać, aby moja matka pożarła mnie w masie pytań, oraz słyszeć ich osądy, patrząc w górę i dół, zmuszając do wysłuchiwania bezsensownych kondolencji, właściwie tylko po to, aby zapytać, kim był chłopak obok mnie.
Nie chciałam tego.
Czekaliśmy przy drzwiach od trumny, aby móc to przetrwać i wiedziałam, że każdy widział jak przybyliśmy, w tym moi rodzice, ale to wydawało się wzajemne uczucie. Powinno mi ich brakować, ale tak nie było. I powinnam czuć się za to winna, ale nie mogłam.

~*~

Ceremonia była długa i nudna, ponieważ śpiewanie piosenek i słuchane fragmentów Ewangelii nie miało znaczenia dla mojego dziadka, ale pomimo tego, nie powstrzymywałam płaczu. To był rozdaj płaczu, który ciągnął łzy z dół moich zburzonych policzków, ale nie mogłam wykonać żadnego ruchu, nie mogłam wykonać żadnej rzeczy. Dłoń Harry’ego nie puściła mojej i byłam bardzo wdzięczna, że kreślił na skórze pocieszające wzory, sporadycznie ściskając i szepcąc słodkie słówka do mojego ucha, które działały kojąco dla mojego serca.
Wciąż nie rozmawiałam z nikim oprócz Harry’ego, do czasu, kiedy wróciliśmy do kościoła, ponieważ mój dziadek został pochowany, oboje siedzieliśmy w milczeniu z przodu z moim wzrokiem utkwionym na połach sukni i dużą ręką Harry’ego na moim kolanie; cichy i ochrypły głos twierdził, że wszystko będzie dobrze.
Nie widziałam jak przyszli, ale znajomy głos mojej matki rozległ się w moich oczach i pociągnął mnie do momentu, że nie mogłam być bardziej wdzięczna za obecność Harry’ego.
- Birdy. 
Nie byłam zaskoczona, kiedy spojrzałam w górę, a na jej policzku nie było widać żadnego śladu po łzach.
Miała na sobie prostą, czarną sukienkę, która sięgała jej do kolana, profesjonalny wygląd, inteligentna marynarka, czarne rajstopy i para czarnych szpilek. Jej rzucające się w oczy, czarne włosy, były spięte w koka na czubku głowy. Czułam jakby był tutaj tylko Harry i ja na własną rękę, dopóki nie przerwała, a ja zdałam sobie sprawę, że pomieszczenie było przepełnione rodziną i przyjaciółmi; każda daleka rozmowa i składanie kondolencji oraz inne bezcelowe rzeczy.
- Mamo – wymamrotałam w uznaniu.
Odwróciła głowę w kierunku Harry’ego.
- Sadzę, że powinnaś podziękować komukolwiek, kim on jest, ponieważ jest tym, który przekonał mnie, abyś mogła zwolnić trochę czasu z Uniwersytetu i przyjść tutaj.
Spojrzałam w szoku na Harry’ego i natychmiast uśmiech szarpał moimi wargami. Harry przyczynił się do przyjścia tutaj, ale wciąż nie wiem jak. Podczas rozmowy z mamą, uważała, że ‘będzie lepiej’, gdy nie będzie mnie na pogrzebie, by nie zaszkodzić moim studiom. Znalazłam się w pełnym zachwytu uśmiechu, kiedy przyszło mi do głowy, że Harry musiał do niej zadzwonić i przekonać ją, aby pozwoliła mi tutaj przyjść. A to musiało być dość trudne zadanie.
- Więc? – nagle rzuciła niecierpliwie – nie zamierzasz nas sobie przedstawić?
 Stwierdziłam, że zaczyna otaczać nas coraz więcej osób, różne grupki ludzi, zmniejszały odległość, a moje oczy błądziły od Harry’ego do mamy i na krótko złowiły tatę. Uśmiechnął się lekko, zanim spojrzał na mamę.
Harry wstał.
- Jestem Harry – wyciągnął rękę z uprzejmym uśmiechem, malującym się na jego ustach.
Po tym miałam lukę w pamięci. Powinnam interesować się, o czym rozmawiali, czy rozmawiali o mnie, o czym Harry skłamał, o czym wszyscy myśleli. Nie byłam w nastroju do rozmowy z nią i jej protekcjonalnych przesłuchań. Nie chciałam słyszeć o zajęciach, ilości przedmiotów i wszystkich kłamstw, które utrzymywały moją matkę na laurach.
Rozmowy o Uniwersytecie, zajęciach, nauce i pracy wypełniały moje uszy, a coraz więcej osób dołączało dusząc mnie pytaniami typu: 'kto to jest?', które głośno powtarzano, a ich cała uwaga była skupiana na tym, jak tak szybko udało mi się zdobyć nowego ‘chłopaka’ i słowami ‘och, to taki przystojny młodzieniec’, a potem pytania mojej matki przybrały najwyższe obroty.
Wydawało mi się, że wszyscy wokół byli niczym, poza moim dziadkiem.
Wszyscy rozmawiali o tym, jak dobre jest stare spotkanie rodzinne. Nikt nie wyglądał na zrozpaczonego, nie było widać żadnego smutku na ich twarzach, oprócz mojej. Czułam jakbym się rozpadała, gdy wszyscy dobrze sobie z tym radzili – wydawało się, jakby nie musieli sobie z niczym radzić.
Nie mogłam tego znieść. Nie mogłam znieść żadnego z nich. Nie mogłam znieść bezsensownych i nieistotnych rozmów.
Czułam, że się duszę, jakbym tonęła, rozejrzałam się bezradnie wokół i stwierdziłam, że wszyscy normalnie oddychają, pływając łatwo nad powierzchnią.
- PRZESTAŃCIE! – zapłakałam bezradnie i rozpaczliwie. - Po prostu przestańcie.
Czułam jak cisza nastała w kościele, a wszystkie oczy skierowane były w moją stronę. Zdumiało mnie, jak łatwo można uzyskać uwagę ludzi, kiedy równie dobrze byłabym niewidoczna; wyciszona.
 Harry natychmiast chwycił mnie za rękę, ściskając ją mocno w upomnieniu; ale źle zrozumiał; myśli wyjawienia jego tajemnicy wcale ni zajmowały mojego umysłu. Nie obchodziło mnie w tamtej chwili nic. Zignorowałam go.
- Mój dziadek nie żyje, a wszyscy zachowują się, jakby nigdy nic się nie wydarzyło! Stoicie tutaj, rozmawiając o pracy, Uniwersytecie i cholernych zajęciach, które mnie nie obchodzą! A wszyscy bardziej interesują się Harrym niż moim dziadkiem! – Byłam wściekła, gdybym nawet chciała przestać, to słowa obficie wylatywały z moich ust, nie mogłam.
- A kogo obchodzi, jaka jest, do cholery, pogoda?! – Rzuciłam głową w kierunku jednego z irytujących znajomych mamy, irytujące było nawet to, że tutaj była, irytujące było to, że pogoda zaprzątała jej głowę i irytowali mnie wszyscy i wszystko.
Nienawidziłam ich. Nienawidziłam wszystkiego.
- To znaczy, czy w ogóle kogoś to obchodzi? – Znowu zaczęłam płakać. Patrzyłam bezradnie na wszystkich wokół zszokowane twarze, ich usta rozdziawione były z szoku, lub szczelnie zamknięte, a nie jeden z nich gotowy był mi odpowiedzieć. – Nawet odrobinę? – zapiszczałam.
 Cisza.
- Daj spokój – szepnął Harry, obejmując mnie z boku, kiedy prowadził mnie przez ogłuszoną ciszą sale parafialną. Jego dłoń trzymała moją i zdałam sobie sprawę, że przez cały czas kreślił kojące kółka na mojej skórze, bezsensowne wzory, które dopiero teraz zaczęłam doceniać.
Natychmiast wybuchłam płaczem, kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz. Wyszarpałam się z uścisku Harry’ego i opadłam na ziemię, przyciągając kolana do piersi, aby je przytulić – płacz wydalał całą moją energię.
Harry usiadł obok mnie, ale ja pokręciłam głową, a moje spojrzenia utkwiło w ziemi.
- Proszę, po prostu chcę być sama, nie mogę. O-obiecuję, że nie ucieknę. Chcę tylko być sama.
Pomimo moich marnych protestów, Harry usiadł naprzeciwko mnie.
- Harry – zapłakałam, odwracając się, aby spojrzeń na niego załzawionymi oczami – Proszę, proszę, zostaw mnie samą.
Przez chwilę wpatrywał się we mnie, a jego jasnozielone oczy moczyły bałagan wokół niego.
- Odpychasz mnie – ostatecznie obwinił cicho i dokładnie. Pociągnęłam nosem, opierając brodę i wpatrując się w pustą przestrzeń przede mną. Czułam tylko pozbawienie sensu.
Byłam obecna na pogrzebie mojego dziadka ze swoim porywaczem; moja ulubiona osoba na świecie odeszła, a teraz to mogłoby wydawać się, że każdego to nie interesuje, a ich umysły są gdzie indziej. A ja niespodziewanie wypuściłam swoje emocje w wybuchu, którego wynikiem było więcej łez przy chłopaku, który mnie porwał i prawie w rozczarowujący sposób oskarżał, że go odpycham – jakby oczekiwał, że więcej tego nie zrobię.
Wszystko było tak pomieszane. Jak doszło z daremnego planowania do zadowolenia mojej matki… do tego?
Dlaczego Harry oczekiwał, że otworzę się przed nim i zacznę koło niego rosnąć?
Rozpadałam się na jego oczach; może dlatego.
- Tak, cóż, tak przypuszczam – mruknęłam, a ślad goryczy sączył się z moim tonem.
Harry nie miał czasu na odpowiedź, dźwięk otwieranych drzwi, i stukot obcasów o podłoże, zatrzymały jego otwarte usta. Twarz mojej matki wyrażała całe poufałe, cierpkie wrażenie, praktycznie można było poczuć od niej promieniujące niezadowolenie i rozczarowanie.
- Birdy, wstawaj z ziemi. Myślę, że musimy podyskutować o tym, co się tam wydarzyło, nie sądzisz? Może mogłabyś mi wyjaśnić skąd do cholery to przyszło i dlaczego musiałam usprawiedliwiać twoje zachowanie przed tymi wszystkimi ludźmi, mówiąc, że jesteś pogrążona w smutku i poradzisz sobie z tym?
Jej słowa były ostre, splecione z nurtem goryczy i jadu, nie mogłam nic na to poradzić, tylko się skrzywiłam.
Kurcząc się, niepewnie wstałam, ale ręka Harry’ego złapała moją, kiedy stanął obok mnie. Jego ramiona utworzyły ochronną klatkę wokół mnie, przyciągając blisko siebie; moje plecy dociśnięte były do jego piersi.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
Moja mama była wcieleniem diabła i bez względu na to, czy to był porywacz, czy nie, była bezwzględną kobietą – to nie było rozsądne stojąc przed nią w taki sposób. Ułamałaby cię jak gałązkę. Jej oczy drastycznie się zwęziły, strzelając sztyletami w Harry’ego; teraz jej złość nie była skierowana tylko na mnie, ale to nie załagodziło napięcia w moim żołądku.
- Słucham? – Splunęła, nie wierząc w słowa Harry’ego.
Przełknęłam ślinę.
- Wystarczy, że Birdy jest już zdenerwowana, ona nie potrzebuje nikogo, a zwłaszcza swojej matki, która na nią krzyczy, aby poczuła się jeszcze gorzej.
Przełknęłam ponownie ślinę, pod ciężkim, silnym i intensywnym blaskiem mojej matki; jej niebieskie oczy wypalały dziury w Harrym. Trochę mi ulżyło, że to nie było skierowane bezpośrednio na mnie, choć miałam świadomość, że moje konsekwencje będą sprawiały jej radość.
Nie powinno było mnie to obchodzić; szanse, że mnie zobaczy ponownie były marne. Mogłam opuścić mszę, jeśli nadużyłabym jej cierpliwości, mogła być odbiorcą gniewu, rojącym się we mnie od wieków, w końcu wydaliłabym moje uczucia i prawdziwe myśli, aby dać jej do zrozumienia, jak przez ten cały czas się czułam. Może Harry już nigdy nie pozwoliłby mi jej zobaczyć, może to była ostatnia szansa, aby się jej stawić.
Ale nie zrobiłam tego. Cofnęłam się bardziej w pierś Harry’ego, pod wpływem jej wzorku.
Nienawidziłam siebie za to. Czując te wszystkie fale odrzucenia, smutku, cierpienia, których nie mogłam odrzucić, czekałam na to, co zrobi moja matka. Ona raniła mnie w każdy możliwy sposób psychiczny i fizyczny w towarzystwie innych sposobów, to, co miałam powiedzieć, kruszyło mnie pod wpływem emocjonalnym, który działał na mnie zbyt mocno, co nie oznaczało, że nie może zadać mi więcej obrażeń; sypiąc sól na otwarte rany.
Przewidziałam cios.
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa. Jesteś w życiu mojej córki od dwóch minut i jestem pewna, że wiem lepiej, co jest dla niej najlepsze. Jestem jej matką i muszę z nią porozmawiać, o tym, co, do diabła, się tam wydarzyło.
Jej słowa były lodowate i ostre, wystarczająco, aby pozostawić głębokie cięcia. Odwróciła się w moim kierunku, wyraźnie ignorując Harry’ego, kontynuowała, nawet nie dając mu szansy na odwet.
- Zrobiłaś wstyd przed całą rodziną i przed tymi wszystkimi ludźmi. Mam na myśli, co to miało znaczyć? Miałaś swój pieprzony udział przed tamtymi ludźmi, spodziewałam się znacznie więcej od ciebie, Birdy. 
Uścisk Harry’ego wyraźnie się zaostrzył, a ona nie mniemała tego ominąć.
- A to, co to ma znaczyć? Jesteś tam dopiero tydzień i już masz chłopaka? Jesteś na Uniwersytecie, aby ciężko pracować, uczyć się i zdobyć przyzwoitą przyszłość – albo nie chcesz tego, nie chcesz mieć takiej kariery, jak ja? Hm? Jesteś na pewno tam nieodpowiedzialna i skończysz ciążą – warknęła wściekle.
Łzy w dalszym ciągu spływały po moim policzku, ale ona nie miała żadnej litości w swojej udręce.
Słabo otworzyłam usta.
- Nie jestem w ciąży i nie zajdę w ciążę – wymamrotałam.
- Dobrze – warknęła – ponieważ, jak zawitasz za dwa miesiące, twierdząc, że jesteś, nie oczekuj ani ode mnie, ani od swojego ojca, że przyjmiemy cię z otwartymi ramionami. Nie będziesz hańbą tej rodziny, Birdy. Zatrzaśniemy drzwi przed tobą i wylądujesz na ulicy prędzej, niż się tego spodziewasz.
Mały szloch desperacko uciekł z ust, ale ramiona Harry’ego nie pozwoliły mi na to. Odwróciłam się i schowałam głowę w jego piersi, tłumiąc płacz jego białą koszulką.
- Nie wiem, co, do kurwy, daje ci prawo uważania siebie za jej matkę, ponieważ, wierz mi, na pewno na to nie zasługujesz. Żadna przyzwoita matka nie traktuje w taki sposób własnego dziecka. Powinnaś dbać o nią, troszczyć się, szczególnie w takiej chwili.
Gniew Harry’ego odzwierciedlał moją matkę, a jego ton był równie pełen goryczy, lodowaty i ostry. Normalnie nie chciałabym, żeby był tak blisko mnie, obejmując, ale on mnie bronił. Nie był na mnie zły, ale faktycznie był po mojej stronie. Uśmiechnęłabym się, gdyby słowa mojej matki nie zraniłyby mnie tak bardzo.
Nienawidziłam tego, jak wielki ma na mnie wpływ.
- Birdy – mówiła przez zaciśnięte zęby i wiedziałam, że kontroluje się przed wybuchem, który przerodziłby się w gniewne szale i niekontrolowane krzyki, jej wysoki głos, wrzeszczałby, kiedy przenosiłaby swoją furię. - Chodź tutaj w tym momencie, zanim naprawdę stracę cierpliwość. A nie chcę tego.
Wściekły wyraz twarzy i ledwość kontrolowania się, mówiły mi, żebym wykonała to, co powiedziała.
Ale ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa, kiedy Harry opiekuńczo owinął ramiona wokół mnie i nie chciałam odejść od poczucia ciepła i komfortu, jakie mi dawał. Czułam jej gniew, nawet, kiedy stała kilka metrów dalej; i mogłam poczuć jej twardą dłoń na moim policzku. Chciałam się znaleźć dokładnie tam, gdzie byłam, chciałam spojrzeć na Harry’ego z prośbą, aby mnie zabrał do miejsca, gdzie byłam więziona przez kilka dni, bo szczerze mówiąc, choć Harry przerażał mnie, to moja matka robiła to o wiele bardziej.
Nie chciałam wykonać jej żądania, ale tak naprawdę nigdy się jej nie postawiłam.
Pociągając nosem, powoli zaczęłam się rozplątywać z objęcia Harry’ego, a on pozwolił mi na to, ale tak szybko, jak się uwolniłam, jego ręka powędrowała do mojego biodra, prowadząc za siebie, drugą dłonią, wciąż trzymając moją.
- Myślę, że byłoby najlepiej, gdybyśmy już poszli. Miała długi dzień – powiedział zwyczajnie Harry.
Wiedziałam, że ona na to nie pozwoli. Mówił do niej w tak protekcjonalny sposób, odzwierciedlając jej gniew. Myślał o tym, co byłoby najlepsze dla mnie i nie było jej pracą; traktował ją i jej pracę w sposób protekcjonalny.
Pękła, jak balon, sącząc gniew.
- Nie wiem, za kogo, do cholery, się uważasz, ale to jest moja córka, a ona jest moją odpowiedzialnością i wyjdzie wtedy, kiedy jej powiem, ponieważ jestem jej matką! – Wzdrygnęłam się na jej głos. – I nie wiem, co daje ci prawo, aby mnie podważyć, nie wiem, kim jesteś i co robisz z Birdy, ale nawet mnie to nie obchodzi. Nie obchodzi mnie twoje zainteresowanie moją córką, nie obchodzi mnie, co z nią robiłeś ani co z nią robisz, i nie obchodzi mnie twoja duża głowa z cholernie głupimi, kręconymi włosami! 
Moje oczy rozszerzyły się i rozpaczliwie próbowałam wyrwać się z uścisku Harry’ego – jej brak kontroli, to było coś, z czym nie chciałam mieć do czynienia.
Nie obchodziło mnie, to, że pozostawienie jest, oznaczało powrót do Harry’ego, aby być uwięzioną, na, kto wie ile, chciałam tylko stąd pójść. Musiałam stąd pójść.
- Birdy, chodź tutaj, natychmiast, albo przysięgam na Boga, będziesz mieć więcej niż tylko posiniaczony policzek!
Harry ostatecznie odwrócił się i oboje ruszyliśmy po trawie, pozostawiając matkę i jej krzyki w odludnym miejscu. Nasze tempo zwolniło się, kiedy dotarliśmy na parking, a Harry odwrócił się w moim kierunku.
- Twoja mama jest wredna – po prostu stwierdził, dziecinnym tonem, a grymas pojawił się na jego wargach. 
Mimo, że łzy wciąż znajdowały się na moich policzkach, to uśmiech szarpał moimi wargami, a ja znalazłam w sobie chęć do niego. Harry był porywaczem, a ja byłam pewna, że zajmował się znacznie bardziej przerażającymi rzeczami niż kobieta w średnim wieku, ale wydawał się zraniony, przez jej komentarze – nie tylko to, ale oboje uciekliśmy przed nią.
- Rozumiem obrażać moją głowę, ale loki? To po prostu było niepotrzebne.
Mój mały uśmiech wzrósł, kiedy zacisnęłam dłoń na ustach, żeby powstrzymać hałas, który przybierał na sile. Harry odwrócił się w szoku, przez mój śmiech, ale odwzajemnił go, zarówno oboje po prostu opuściliśmy pogrzeb, a potem znosiliśmy złe tyrady szalonej kobiety w średnim wieku, nasze usta wraz z uśmiechami łączyły się we wspólnym śmiechu z histerycznymi krzykami, które wcześniej zostawiliśmy.
A potem zaczęłam zastanawiać się, co by się wydarzyło, gdybym nie miała u boku Harry’ego i przez moment myślałam, że sobie bym z tym nie poradziła.
______

Rozdziały będą dodawane co niedzielę. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. 

19 komentarzy:

  1. Zdecydowanid nienawidzę matki Birdy i zdecydowanie ponownie pokochalam Harry'ego po tym rozdziale. Był taki opiekuńczy i pozwolil jej isc na pogrzeb! Zastanawia mnie dlaczego akurat Birdy, tzn musiał jak wczesniej śledzić widywać zanim ją porwał co jest dość przerażające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww rozdział zaliczam na najlepszych tego fan fiction.
    Cudowny.
    A ten Harry.
    Oh.

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry taki męski, mrr :D Taki porywacz to i mnie mógłby uprowadzić xD Czekam na więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde kurde kurde ! Hahaha rozwaliła mnie matka Birdy hahaha ale pojechała Harry'ego łuuu ! xd
    Naprawdę współczuję Birdy takiej matki... Jak ona mogła żyć z nią przez tyle lat pod jednym dachem ;x ja bym się załamała.
    Boski rozdział, jednak Harry nie jest takim skurwielem ;) będzie im jeszcze razem dobrze :)
    Czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG,nie wytrzymam do niedzieli :(
    CUDOWNY. DZIE-KU-JE-MY! ilysm x

    OdpowiedzUsuń
  6. O JEEJEJJEJJE
    Ten. Takie małe wyładowanie emocji <3 Prawie kocham Harrego<3 W sensie prawie, bo nie mogę uwierzyć, że ją uderzył.
    Kurczę.
    Idę spać.
    :D
    po prostu, wiec, że czytam. :D
    to najważniejsze.
    Albo nie.
    Pisze głupoty.
    pa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny rozdział gonxwjpkvzsuhv
    Od dziś niedziela zostanie moim ulubionym dniem *0*
    Świetny rozdział :D Idealne tłumaczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebistyyyyyyyyyy !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny świetny świetny rozdział!!!!!! Już się nie mogę doczekać następnego :D @crazy_blob

    OdpowiedzUsuń
  10. ZACZYNAJĄ SIĘ DOGADYWAĆ !!! AAAAAAAA !!!
    Nie no, rozumiem, że Harry to porywacz, ale jak tak dalej pójdzie to Birdy się w nim zakocha, pomimo tego wszystkiego ! Kocham normalnie to, jak zachował się Harry przy końcu rozdziału !
    Był jak jej strażnik, który nigdy w życiu nie pozwolił by jej skrzywdzić... A to jest takie urocze sdgnvdsfbvglo ♥
    Korzystając z okazji, zparaszam do siebie :
    www.likeastranger-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. WOW

    OKEJ BYŁO WIADOME ŻE MATKA BIRDY JEST SUKĄ ALE NIE AŻ TAKĄ

    MATKA BIRDY OSOBA KTÓRA POWINNA SIĘ O NIĄ TROSZCZYĆ JEST GORSZA OD JEJ PORYWACZA KTÓRY POWINIEN BYĆ SKURWYSYNEM BEZ SERCA.

    TO UROCZE ŻE HARRY TAK TROSZCZY SIĘ O BIRDY, ALE I TAK UWAŻAM ŻE MA COŚ NIE POKOLEI W GŁOWIE BO W KOŃCU PORWAŁ BIRDY BEZ POWODU.

    ROZDZIAŁ ŚWIETNY!
    Dziękuję za poświęconie swojego czasu na tłumaczenie tego fanfiction ♥

    ILY ♡ @MySweetieAri

    OdpowiedzUsuń
  12. matka birdy jest taka wkurwiajaca rozdzial super czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku cudowny rozdział , Harry taki wspaniały, nie do opisania, kochany i wgl.
    Po prostu nie do opisania co tutaj zaczyna się dziać, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jejusku ale super, boze czytam i tak nagle ,koniec ,a ja do ekranu : CO?!
    Musialas go zakonczyc ,chcialam zeby się ciagnal w nieskonczonosc , ja potwierdzam fakt ze ten rozdzial jak dotad jest najlepszym rozdzialem tego fanfiku <3
    Harry taki slodki,mily i opiekunczy dla birdy ,ale dla jej mamy : hahaha to było dobre , swietnie ze jej się postawil :D
    Birdy tak nieziemsko wybuchnela ,mialam wielkie oczy jak o tym czytalam,ale ja rozumiem , to było wcibskie ze strony tych ludzi , to byl pogrzeb a oni rozmawiali jak na jakims spotkaniu z "angielska herbatka" -jacie wkurzyli mnie
    Jej mama -jezu ,ona jest jakas chora ,boze co za kobieta ,ja nigdy nie chcialabym miec takiej matki,ciesze się ze mam swoja kochana <3
    Dobra jeszcze raz wielkie gratulacje za ten rozdzial ,zycze weny i do nastepnego ,czyli niedzieli? Tak NIEDZIELA - odliczam dni :P

    OdpowiedzUsuń
  15. NAJLEPSZY BLOG JAKI KIEDYKOLWIEK ZNALAZŁAM!
    DZIĘKI CI PANIE ZA TE DARY!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział<3
    Nie mogę się doczekać następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ha, co za kobieta
    Biedna Birdy :(

    OdpowiedzUsuń